Artykuł aktualizowany na bieżąco. Odśwież stronę. Najnowsze wiadomości pojawiają się na górze artykułu
Badania wody oraz śniętych ryb w Odrze trwają zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. Katastrofa ekologiczna stała się także przyczynkiem do kolejnych politycznych przepychanek. Prezentujemy najnowsze informacje dotyczące nieodwracalnego skażenia Odry.
W woj. lubuskim zakończyły się działania związane z oczyszczaniem Odry ze śniętych ryb po katastrofie ekologicznej, która z niewyjaśnionych dotąd przyczyn dotknęła ekosystem tej rzeki - poinformował w czwartek PAP wojewoda lubuski Władysław Dajczak.
„Przepłynęliśmy dzisiaj 15-kilometrowy odcinek Odry. Zakończyliśmy proces sprzątania rzeki. Mimo tego utrzymujemy monitorowanie przez PSP. Podczas spotkania nad Odrą z zastępcą burmistrza Słubic oraz z wójtem Górzycy Robertem Stolarskim także poprosiłem ich, aby zachowali czujność i informowali służby na bieżąco o sytuacji na Odrze” – powiedział Dajczak.
Ze śniętych ryb został oczyszczony cały lubuski, około 215-kilometrowy odcinek Odry. Przez kilka dni intensywnych działań strażacy i żołnierze wybrali z rzeki łącznie ok. 37 ton martwych ryb. Ich utylizacją zajęła się wyspecjalizowana firma. Ryby są spalane w wysokiej temperaturze. Nie ma informacji, by w dolinie rzeki doszło do pomoru dzikiego ptactwa i ssaków.
Zebranie martwych ryb było konieczne, by przy bardzo niskim stanie wody i wysokich temperaturach zapobiec kolejnej katastrofie ekologicznej mogącej wyniknąć ze skażenia biologicznego na skutek rozkładania się ciał śniętych ryb.
„Zarówno WIOŚ, jak i GIOŚ raportują, że parametry wody w Odrze, tj. natlenienie, zasolenie i pH powoli spadają. Wciąż jednak przekraczają zalecane wysokości. Sytuacji na pewno nie ułatwia przechodząca właśnie fala upałów, która ma wpływ na utrzymywanie się wysokiej temperatury wody” – powiedział wojewoda.
Oprócz inspekcji ochrony środowiska intensywnie pracują także inne inspekcje wojewódzkie. Weterynaryjna pobiera próbki padłych i żywych ryb. Są one zawożone na badania do centralnego laboratorium w Puławach.
Sanepid od kilku dni codziennie kontroluje jakość wody w ujęciach i studniach zlokalizowanych wzdłuż Odry. „Wyniki badań wskazują, że woda nie jest skażona i jest bezpieczna do spożycia” – podkreślił Dajczak.
W Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gorzowie Wlkp. został powołany zespół ds. oceny zagrożenia przyrodniczego na rzece Odrze. Pracownicy instytucji monitorują rzekę pod kątem zagrożenia dla obszarów Natura 2000 oraz szkód w gatunkach chronionych - poinformował PAP Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Gorzowie Wlkp. Józef Kruczkowski.
Dodał, że wzdłuż lubuskiego odcinka rzeki Odry jest pięć obszarów siedliskowych (PLH) i dwa obszary naturowe, ptasie (PLB).
Od 13 sierpnia br. terenie województwa lubuskiego obowiązuje Rozporządzenie Porządkowe Wojewody Lubuskiego zakazujące do 18 sierpnia br. korzystania z wody w Odrze. Zakaz został przedłużony 18 sierpnia br. o kolejne cztery dni i będzie obowiązywał do 22 sierpnia br.
Centrum Informacyjne Senatu uprzejmie przekazuje, że 18 sierpnia br. Komisja Nadzwyczajna ds. spraw Klimatu wystąpiła do Najwyższej Izby Kontroli z wnioskiem o przeprowadzenie kontroli doraźnej w Kancelarii Premiera oraz ministerstwach klimatu i infrastruktury, podległych im instytucjach oraz w urzędach wojewódzkich w związku z katastrofą ekologiczną na Odrze.
Na posiedzeniu, które poświęcone było sytuacji wokół Odry i odbyło się z udziałem przedstawicieli samorządu i organizacji pozarządowych oraz ekspertów, komisja przyjęła uchwałę w sprawie katastrofy ekologicznej na rzece Odrze. Uchwałę komisji przekazujemy w załączeniu.
Senatorowie uznali w uchwale, że są przesłanki do złożenia zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa z art. 231 § 1 Kodeksu karnego, polegającego na niedopełnieniu obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych, w szczególności ministrów odpowiedzialnych za ochronę środowiska oraz nadzór nad Wodami Polskimi, właściwych wojewodów, głównego inspektora ochrony środowiska i prezesa Wód Polskich. Komisja przyjęła też wniosek do prezesa Najwyższej Izby Kontroli o natychmiastowe przeprowadzenie kontroli doraźnej w resortach i instytucjach odpowiedzialnych za ochronę środowiska w zakresie, który obejmuje m.in. realizację ustawowych obowiązków informowania o zagrożeniu w związku z sytuacją na Odrze. W uchwale komisja poparła wniosek Polskiego Związku Wędkarskiego o ustanowienie Krajowego Planu Rewitalizacji Odry i zapewnienie na jego realizację odpowiednich środków finansowych w ustawie budżetowej na rok 2023. Apeluje też do Rady Ministrów o niezwłoczne przygotowanie rozwiązań prawnych, które pozwolą na zrekompensowanie strat poniesionych przez mieszkańców i przedsiębiorców w wyniku tej katastrofy ekologicznej.
W posiedzeniu komisji nie uczestniczyli zaproszeni przedstawiciele resortów i instytucji rządowych odpowiedzialnych za ochronę środowiska. Wiceprzewodnicząca komisji ds. klimatu senator Magdalena Kochan uznała to za „absolutne lekceważenie takiego organu państwa jakim jest Senat RP i niezgodne z konstytucją, która nakłada obowiązek współdziałania wszystkich organów państwa”.
Podczas posiedzenia na konieczność wprowadzenia zmian w prawie wskazywała m.in. prezes Zarządu Głównego Polskiego Związku Wędkarstwa Beata Olejarz. „Gdyby procedury pozwalały nam, jako użytkownikowi rybackiemu, zebrać ryby i pobrać próbki wody, to może dzisiaj mielibyśmy zdecydowanie więcej informacji o tym, dlaczego została zatruta Odra, a być może także przez kogo” – przekonywała. Postulowała też opracowanie procedury zbierania śniętych ryb. „Wody Polskie mówią, że zbieranie śniętych ryb jest naszym obowiązkiem, ale z drugiej strony takie ryby są traktowane jako odpad niebezpieczny, czyli nie my powinniśmy się tym zajmować” – wyjaśniła Beata Olejarz. Stwierdziła też, że po wykryciu skażenia Odry „praktycznie przez 17 dni zostaliśmy zostawieni sami sobie”. Jak dodała, „rząd obudził się” dopiero po spotkaniu zorganizowanym przez marszałek województwa lubuskiego Elżbietę Polak.
„Polskie Wody zostawiły wędkarzy samych sobie. My postanowiliśmy im pomóc” – mówiła marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak. Przypomniała, że zarząd województwa lubuskiego złożył do premiera wniosek o ogłoszenie stanu klęski żywiołowej, ale do dzisiaj nie otrzymał odpowiedzi. Poinformowała też, że marszałkowie zachodniej Polski postanowili współpracować ponadregionalnie. Celem jest przygotowanie programu ratunkowego dla Odry. Planowane jest powołanie eksperckiego zespołu, który miałby ustalić przyczyny zatrucia Odry. „Chcemy prowadzić bieżący monitoring jakości wody, szacować szkody (…) Żądamy kontroli ewidencji pozwoleń wodnoprawnych i monitoringu tych pozwoleń, a także kontroli zrzutów wód pokopalnianych” – wyliczała marszałek.
„Nie pozwólmy zapomnieć o odrzańskiej katastrofie ekologicznej, nie pozwólmy na rozmycie tego tematu” – apelował marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz. „Ta katastrofa wróci z podwójną siłą. Jeśli nie podejmiemy działań realnie ratujących Odrę, to zabijemy ją do końca” – dodał. Zwrócił uwagę na możliwość wtórnego zatrucia rzeki przez rozkładające się ryby.
Alicja Pawelec, ekspertka z WWF Polska, apelowała o zaprzestanie prac regulacyjnych na Odrze co najmniej do czasu wyjaśnienia przyczyn katastrofy, zwolnienie PZW z obowiązku zarybiania Odry jesienią tego roku, a także powrót Wód Polskich do resortu klimatu.
Podczas dyskusji senatorowie zwracali uwagę m.in. na brak przepływu informacji o katastrofie ekologicznej na Odrze. W ich ocenie system powiadamiania o zagrożeniach zanieczyszczeń wód zawiódł, a odpowiedzialna jest za to administracja rządowa. Postulowali też zmiany prawa wodnego, w szczególności w zakresie wprowadzania ścieków do wód.
Senatorowie podziękowali Polskiemu Związkowi Wędkarskiemu, wędkarzom, społecznej straży rybackiej i społecznikom za ich pracę. „Dziękujemy za pracę, którą wykonujecie od wielu dni nad Odrą, w interesie nas wszystkich” – mówił senator Krzysztof Kwiatkowski. Z kolei przewodnicząca Komisji Zdrowia senator Beata Małecka-Libera zapowiedziała, że najbliższe posiedzenie komisji 5 września br. zostanie poświęcone bezpieczeństwu zdrowotnemu w związku z katastrofą ekologiczną na Odrze.
Senacka Komisja Nadzwyczajna ds. Klimatu zdecydowała w przyjętej w czwartek w uchwale, że skieruje do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa zaniechania urzędniczego ws. katastrofy ekologicznej na Odrze i zwróci się do NIK o przeprowadzenie kontroli.
Kontrole NIK, zdaniem senatorów komisji, powinny objąć Kancelarie Premiera, ministerstwa klimatu i infrastruktury, GIOŚ i WIOŚ, Wody Polskie i RCB oraz w pięć urzędów wojewódzkich: śląski, opolski, dolnośląski, lubuski i zachodniopomorski.
Komisja - jak poinformowali senatorowie - na wniosek Polskiego Związku Wędkarskiego wystąpiła także do rządu o ustanowienie krajowego planu rewitalizacji Odry oraz o jego finansowanie oraz o ustanowienie rekompensat dla przedsiębiorców, żyjących z działalności związanej z rzeką.
Na czwartkowej konferencji prasowej senatorów i samorządowców w Senacie wiceszefowa komisji Magdalena Kochan (KO) nawiązała do tego, że przedstawiciele rządu nie pojawili się na czwartkowym posiedzeniu senackiej komisji ds. klimatu ws. sytuacji w Odrze. Resort klimatu tłumaczył to "skandalicznym wpisem" szefa komisji Stanisława Gawłowskiego na Twitterze.
W środę wieczorem senator Gawłowski napisał: "PiS krzyczy: Polacy nic się nie stało!! Tylko Odra martwa. Morawiecki, Moskwa, Adamczyk, Ozdoba, Gróbarczyk i inna PiSowska swołocz nie zamieciecie katastrofy ekologicznej na Odrze pod dywan. Wszystko wyjaśnimy".
Rzecznik PiS Radosław Fogiel zapowiedział wcześniej na Twitterze, że ze względu na "język i poziom dyskusji" PiS nie weźmie udziału w senackiej komisji.
Natomiast w Programie Pierwszym Polskiego Radia, Fogiel przyznał, iż "nie oczekuje i nie przewiduje, żeby akurat senacka komisja, poza politycznym biciem piany - być może wyprodukuje jakieś fejki, z których ostatnio opozycja słynie - wniosła cokolwiek do sprawy".
Kochan oświadczyła, że zachowanie przedstawicieli rządu jest niezgodne z zasadą współpracy władz w kraju i pokazują lekceważenie członków Rady Ministrów dla największej katastrofy ekologicznej w Polsce. Zapowiedziała, że senatorowie zadadzą swoje pytania ministrom i członkom administracji publicznej w formie pisemnej i liczą na uzyskanie na nie odpowiedzi.
Dziękowała prezes Polskiego Związku Wędkarskiego Beacie Olejarz i samorządowcom za to, że najpierw wszczęli alarm na Odrze, a potem wszczęli akcję jej ratowania.
Apelowała też o natychmiastowe wdrożenie programu ratowania Odry i zapewnienie na to środków w budżecie państwa oraz o ratunek ze strony rządu dla przedsiębiorców, którzy "z Odry żyją". Jak podkreśliła, senator, "to nie są tak wielkie i możne firmy jak te, które prawdopodobnie Odrę trują".
Wicemarszałek Gabriela Morawska - Stanecka (PPS) mówiła, że w związku z tym, że na posiedzeniu komisji nie pojawił się nikt z 11 przedstawicieli rządu, senatorowie będą kierowali wnioski o marszałka Senatu, by poszczególnym ministerstwom zwrócić na to uwagę.
Oceniła, że obecnie sytuacja wygląda tak, jakby rząd zastanawiał się nad tym "jakby tu całą winę i odpowiedzialność za to co się stało przerzucić na Polski Związek Wędkarski", bo woli rząd, by "zamieść sprawę pod dywan". Zapowiedziała wnioski do prokuratury w sprawie, jak mówiła, "przestępstwa niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych".
Senator Krzysztof Kwiatkowski (niezależny) podkreślał, że Polacy nadal nie wiedzą kto, kiedy, i co zrzucił do Odry. Stąd - jak mówił - senatorowie kierują kilkadziesiąt pytań do wszystkich instytucji administracji i składają wniosek do NIK o doraźną kontrolę wszystkich tych instytucji. Podkreślił, że liczy się to, by dociec, kto konkretnie odpowiada za skażenie i kto z urzędników nie dopełnił obowiązków w związku z zatruciem Odry.
Apelował o szybkie ustanowienie rządowego programu rewitalizacji Odry w porozumieniu ze specjalistami, samorządowcami i działaczami społecznymi organizacji takich jak Polski Związek Wędkarski. "Bo inaczej znowu do rzeczy wezmą się tacy specjaliści jak z Wód Polskich, który nie potrafili przedstawić sprawozdań finansowych po kontroli NIK i gubili 100 mln zł w sprawozdaniach i gubili 100 mln zł w sprawozdaniach przedstawianych na przestrzeni kilku dni. Chroń nas Boże od takich fachowców, prosimy o państwa zaangażowanie" - powiedział, zwracając się do społeczników i samorządowców.
Wadim Tyszkiewicz (niezależ.) podkreślał, że senatorowie chcą, by nie została "rozmyta" odpowiedzialność urzędnicza tych, którzy na czas nie zareagowali na zagrożenie.
Marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz apelował, by "nie dać wmówić Polakom, że nic się nie stało, a największa katastrofa ekologiczna i spowodowane nią zagrożenie nie istnieje".
Podkreślił, że mieszkańcy Pomorza Zachodniego drżą o to, co się stanie kiedy toksyczna fala na Odrze "dojdzie" do jeziora Dąbie czy Zalewu Szczecińskiego. "Nie ma podawanych do opinii publicznej żadnych badań w systemie online, nie wiemy czego się spodziewać, jak wiele ryb nie zostało wyłowionych, bo jest pod powierzchnią wody" - mówił. Podkreślał, że według niektórych szacunków większa część ryb nie została usunięta i dłuższym czasie może skazić w sposób wtórny Odrę, gdy rozwinie się proces ich gnicia.
Wnioskował o podjęcie natychmiastowych kroków do obrony małych przedsiębiorstw i stworzenie planu naprawczego opartego o wskazania ekspertów.
Burmistrz Krosna Odrzańskiego Marek Cebula podkreślał z kolei, że to samorządy wsparły tych, którzy chcieli ratować Odrę. Według niego państwo, które miało sprawować "funkcję opiekuńczą", zostawiło ich samych. "Chciałbym powiedzieć moim mieszkańcom czy mieszkają nad rzeką czy już nad ściekiem. Nie ma żadnych rzetelnych informacji" - mówił, zaznaczając, że w niektórych mediach są przekazywane uspokajające komunikaty, choć nie ma danych, które by to potwierdzały.
W różnych krajach Europy zakwity alg Prymnesium parvum powodowały gwałtowny pomór ryb. Natomiast w polskich rzekach glonów tych nikt dotychczas nie stwierdzał - powiedziała PAP dr nauk biologicznych Marta dr Jermaczek-Sitak. O obecności alg, podejrzanych o obecność toksyn w Odrze, poinformowano w czwartek.
O tym, że Instytut Rybactwa Śródlądowego znalazł w próbkach wody z Odry rzadkie mikroorganizmy, tzw. złote algi, których zakwit może spowodować pojawienie się toksyn, zabójczych dla ryb i małży - poinformowała w czwartek PAP minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.
"IRŚ z Olsztyna, po dodatkowych badaniach, znalazł w próbkach wody z Odry rzadkie mikroorganizmy, tzw. złote algi. Ich zakwit może spowodować pojawienie się toksyn, zabijających organizmy wodne - ryby i małże, ale nie są one szkodliwe dla człowieka" - powiedziała. Dodatkowe badania potwierdziły też, że w Odrze rzeczywiście doszło do zakwitu "złotych alg". "To jest bardzo rzadko występujący i mało znany gatunek, jednak zespół Instytutu sporo wie na ich temat. Potwierdzamy jeszcze te wyniki dodatkowymi badaniami" - podkreśliła.
"Próbki wody, w których wykryliśmy występowanie +złotej algi+, pochodzą z piątku z ubiegłego tygodnia, z okolic Słubic. To są wstępne wyniki badań. Żeby potwierdzić, że jest to +złota alga+, przebadamy kolejne próbki, które dzisiaj wieczorem do nas dotrą" – poinformował w czwartek PAP dyrektor Instytutu Rybactwa Śródlądowego dr Grzegorz Dietrich.
Złote algi (Prymnesium parvum) to inwazyjny glon z gromady haptofitów, rozwijający się w zasolonej wodzie. Dr nauk biologicznych Marta Jermaczek-Sitak wyjaśnia, że można go wykryć pod mikroskopem albo w badaniach genetycznych. "Na oko" o zakwicie może świadczyć złoty, brązowy lub miedziany kolor wody oraz biała piana, choć inne czynniki oczywiście też mogą dawać taki efekt - napisała na FB.
W rozmowie z PAP podkreśliła, że w ostatnich latach w różnych krajach Europy - Norwegii, Danii czy Wielkiej Brytanii - zakwity Prymnesium parvum powodowały właśnie taki gwałtowny pomór ryb, jak w Odrze. Natomiast w polskich rzekach glonów tych nikt dotychczas nie stwierdzał. "Może się okazać, że glon ten jest obecny w innych wodach w Polsce i w sprzyjających warunkach może powodować podobne zdarzenia" - sugeruje.
Dodała, że glony te mogą występować w niewielkiej ilości w wodzie i stanowić zagrożenia. Zwykle są one obecne w wodach przybrzeżnych, lekko słonych. Przy sprzyjających warunkach dochodzi do ich zakwitu. "Nie ma jednak stuprocentowo jednoznacznych informacji, co wywołuje zakwit haptofitów" - zastrzega biolog.
"Wiadomo natomiast, że pod wpływem zasolenia (stresu osmotycznego) haptofity wydzielają w większej ilości prymnezynę - toksynę zabójczą dla ryb, mięczaków i innych organizmów wodnych" - dodała. We wpisie na FB podkreśliła jednocześnie, że toksyny Prymnesium nie są szkodliwe dla ptaków i ssaków, które jedzą ryby (w kwasowym środowisku żołądka toksyna się rozkłada). Natomiast "martwe organizmy wodne rozkładające się w rzece oraz wciąż obecne w niej substancje z kopalni mogą powodować wtórne skażenie, zakwit sinic, rozwój różnych bakterii itp., więc zdecydowanie odradzałabym póki co bliski kontakt z wodą Odry i tym, co w niej żyje".
Zapytana o możliwy rozwój sytuacji związanej z zatruciem Odry - dr Jermaczek-Sitak mówi: "wiele zależy od warunków wody". Przypomina, że "kiedy zaczęły się problemy z Odrą, stan jej wody był niski, była ona ciepła i zasolona. Udostępnione przez GIOŚ wyniki badań wskazywały na około 10-krotny wzrost wartości jonów sodu oraz chlorków. Wydaje się więc, że głównym czynnikiem, który zadziałał dla rozwoju tego glonu, był wzrost zasolenia i wzrost przewodnictwa wody".
"Nadal mamy niski poziom wody w Odrze, nadal panuje wysoka temperatura. Z badań opublikowanych przez GIOŚ wynika też, że zasolone wody nadal wpływają do Odry. To pozwala sądzić, że do zakwitów może nadal dochodzić. To jednak muszą potwierdzić np. hydrobiodzy" - wskazała.
Pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół obserwowany jest od końca lipca; martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach: zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach podało w środę, że sytuacja na ciekach i drogach wodnych regionu Górnej Odry pozostaje stabilna, a w ciągu poprzedniej doby nie odnotowano na nich przypadków śniętych ryb.
Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach zbada martwe małże z Zalewu Zemborzyckiego w Lublinie, jak również z wód Odry - powiedział PAP w czwartek dyrektor PIWet w Puławach prof. Krzysztof Niemczuk. Do tej pory z lubelskiego zbiornika usunięto półtorej tony martwych małż.
„Do Instytutu dotarły już pierwsze próbki martwych małż z Zalewu Zemborzyckiego w Lublinie, jak również z wód Odry. Będą one badane przez ekspertów pod kątem ewentualnego skażenia metalami ciężkimi, pestycydami i innymi substancjami toksycznymi. Pierwszych wyników możemy spodziewać się podczas najbliższego weekendu” – poinformował PAP dyrektor Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach prof. Krzysztof Niemczuk.
Podkreślił, że wcześniej małże były także badane w Instytucie, ale jest to pierwszy taki przypadek z województwa lubelskiego.
Prof. Niemczuk wskazał również, że wyniki dotychczasowych badań śniętych ryb z Odry nie wskazują na niepokojące stężenia badanych przez Instytut związków chemicznych.
Pierwsze śnięte małże na brzegu Zalewu Zemborzyckiego w Lublinie pracownicy Wód Polskich zaobserwowali piątego sierpnia, kolejne partie martwych szczeżuj zauważyli w ostatni weekend i przystąpili do ich niezwłocznego usuwania. Do tej pory zostało zebranych ponad półtorej tony martwych małż.
Powody wymierania małż badają pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie przy współpracy z policją. Pierwsze badania wody z Zalewu Zemborzyckiego i wpadającej do zbiornika rzeki Bystrzycy wskazują na naturalne przyczyny wymierania małż.
„Jakość wód nie wskazuje na ingerencję zewnętrzną. Nie obserwujemy zanieczyszczeń. Natomiast badania wykazały większą niż zazwyczaj zawartość tlenu w wodzie, co może być spowodowane przez zakwit glonów" – mówił PAP kierownik Wydziału Inspekcji WIOŚ w Lublinie Grzegorz Uliński.
Wojewoda lubelski Lech Sprawka podkreślił, że usuwanie z wody i z brzegów martwych mięczaków jest ważne, żeby ich rozkład nie powodował zanieczyszczenia zalewu, dlatego od czwartku w usuwanie śniętych małż zaangażowani są żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej.
Prokuratura zażądała od Głównego Inspektora Ochrony Środowiska wydania wszystkich próbek wody z Odry pobranych od 1 lipca - dowiedziała się PAP w Prokuraturze Krajowej. Próbki te zostaną zbadane przez biegłych i trafią do materiału dowodowego w prowadzonym śledztwie.
Chodzi o wszczęte w ubiegły piątek przez wrocławską prokuraturę okręgową postępowanie ws. zanieczyszczenia Odry. Jak poinformował PAP rzecznik Prokuratury Krajowej prok. Łukasz Łapczyński, w niedzielę prokurator zażądał wydania od Głównego Inspektora Ochrony Środowiska oraz Dyrektora Centralnego Laboratorium Badawczego w Głównym Inspektoracie Ochrony Środowiska wszystkich próbek wody z Odry i jej dopływów pobranych od 1 lipca br. "Próbki zostaną włączone w poczet materiału dowodowego gromadzonego przez Prokuraturę Okręgową we Wrocławiu i poddane badaniom przy udziale biegłych powołanych przez prokuraturę" - przekazał prok. Łapczyński.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest przyczyna masowego śnięcia.
Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa ws. zanieczyszczeń w Odrze złożył do wrocławskiej prokuratury WIOŚ. Po wpłynięciu tego zawiadomienia prokuratura wszczęła postępowanie. Na polecenie Prokuratora Generalnego powołano w tym śledztwie zespół siedmiu prokuratorów i pięciu policjantów. Jak informowała prokuratura, śledczy skupili się na zabezpieczaniu materiału dowodowego.
Jak informował w środę minister Ziobro, w śledztwie tym w cztery dni przesłuchano ok. 228 świadków, przeprowadzono 12 oględzin miejsc, w tym w różnych odcinkach Odry z udziałem biegłych, wydano siedem postanowień w przedmiocie powołania biegłych różnych specjalności, w tym z zakresu ochrony środowiska i gospodarki odpadami, informatyki, toksykologii. Wydano też 24 postanowienia o żądaniu wydania rzeczy od szeregu instytucji i organów. Podkreślił, że zabezpieczono też wszelkie możliwe rejestratory i monitoringi przyrzeczne.
Nadal nie wiemy co skaziło Odrę, kto za to odpowiada i jaki jest plan naprawczy - podkreśliła w czwartek prezes Polskiego Związku Wędkarskiego Beata Olejarz. Związek oczekuje planu rewitalizacji i potwierdzenia badaniami, czy rzeka jest bezpieczna dla flory i fauny.
W czwartek zebrała się senacka Komisja Nadzwyczajna do spraw Klimatu poświęcona katastrofie ekologicznej na Odrze. Dzień wcześniej w Sejmie o sprawie dyskutowały Komisje Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej oraz Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa.
W obu posiedzeniach wzięli udział przedstawiciele PZW. Jak przypomnieli w czwartkowym oświadczeniu, spotkanie sejmowych komisje opuścili po wypowiedzi przedstawiciela Wód Polskich o reakcji funkcjonariuszy na katastrofę.
"To członkowie PZW, Społeczna Straż Rybacka, Ochotnicza Straż Pożarna, Straż Miejska oraz społecznicy byli na miejscu pierwsi. To oni od pierwszych godzin ratowali Odrę i to im należą się podziękowania i szacunek. Wystarczyłaby zwykła przyzwoitość i powiedzenie: dziękujemy wam" - podkreśliła w czwartek szefowa PZW.
"Dlatego wyszliśmy wczoraj z komisji po słowach przedstawiciela Wód Polskich, uważając, że jego wypowiedź szkaluje dobre imię wędkarzy i społeczników. Nadal nie wiemy, co skaziło rzekę, kto za to odpowiada i jaki jest plan naprawczy" - stwierdziła Olejarz.
Prezes PZW zwróciła się też o pisemne potwierdzenie środowych, ustnych deklaracji wiceministra infrastruktury Marka Gróbarczyka na temat tego, że Wody Polskie zobowiązują się realizować cały proces rewitalizacji Odry. "Ponadto, jeśli nie będzie potwierdzenia o +bezpieczeństwie środowiska tej rzeki+ - obowiązek jesiennego zarybiania 13 obwodów rybackich Odry przez użytkowników z PZW, zostanie uchylony lub zawieszony" - dodała.
"W związku z tym oczekujemy też planu rewitalizacji Odry oraz potwierdzenia badaniami, że rzeka jest bezpieczna dla flory i fauny" - podkreśliła prezes PZW.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest przyczyna masowego pomoru ryb. Sprawą zanieczyszczenia Odry z zawiadomienia WIOŚ zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W związku z sytuacją na Odrze premier zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
Wydam stosowne rozporządzenie, które przedłuży zakaz korzystania i zbliżania się do Odry do 25 sierpnia – poinformował na antenie rmf24.pl wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki.
Jak podkreślił, decyzja o czasie przedłużenia została podjęta po konsultacji ze środowiskami związanymi z Odrą, m.in. samorządowcami, rybakami.
"Wolą, żeby to nie było przedłużanie co dwa, trzy dni, tylko lepiej przedłużyć to na dłuższy okres czasu. A jeżeli będą do tego przesłanki, takie merytoryczne, fundamentalne, a więc: nie będzie śniętych ryb i parametry wody będą takie jak teraz - bo te parametry są dobre, ale niestety wciąż są śnięte ryby – no to wtedy będzie można ten zakaz znieść. Ja wtedy automatycznie ten zakaz będę znosił" – powiedział wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki.
Przekazał, że "parametry wody są dobre". "Żaden z tych parametrów składu chemicznego wody nie stwarzałby zagrożenie dla bezpieczeństwa zdrowia ludzi czy życia ludzi. Z drugiej strony obserwujemy wciąż śnięte ryby" - dodał.
Jak powiedział, "logicznie trzeba przyjąć, że skoro organizmy żywe w rzece reagują w taki sposób, że obumierają, no to trzeba przyjąć, że musi być jakiś czynnik, który jest przynajmniej potencjalnie niebezpieczny również dla co najmniej zdrowia ludzkiego".
Wprowadzony 12 sierpnia zakaz egzekwuje ponad 300 policjantów, którzy patrolują kąpieliska, również "dzikie". W regionie powstało 26 zapór, znajdują się w 15 miejscach, 37 łodzi z załogami monitoruje kanały Odry w granicach Szczecina. Od piątku z Odry na terenie woj. zachodniopomorskiego wyłowiono 82 tony śniętych ryb.
"Teraz ten szacunek ryb padłych wcześniej, do tych, które sną +świeżo+ jest można powiedzieć dziewięć do jednego. Zauważamy bardzo duże obniżenie jeżeli chodzi o skalę tego zjawiska" – poinformował Bogucki.
Jak dodał, "udało nam się przerwać łańcuch wtórnego zakażania poprzez wyciąganie ryb i skorupiaków. One w procesie rozkładu, będąc w rzece, ponownie by ją zatruwały".
Przekazał też, nie ma zagrożeń na kąpieliskach morskich w Dziwnowie, Międzyzdrojach i Świnoujściu.
"Te masy wody, które są w Zalewie Szczecińskim i to, co wykonaliśmy tutaj na miejscu, pozwala przypuszczać i z pewnym optymizmem patrzeć na to, że ta woda, która dopłynie już do Bałtyku nie będzie wodą, która będzie niosła takie spustoszenie, jak to widzieliśmy na południu" – powiedział Bogucki.
Pytany w rmf24.pl o głos samorządowców apelujących do rządu o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej , powiedział, że "nie przyłącza się do tego głosu".
W czwartek, na Odrze w woj. lubuskim w działaniach związanych z wybieraniem z rzeki z resztek śniętych ryb bierze udział około 90 strażaków. Do oczyszczenia został około 4-klimetrowy odcinek na granicy powiatów zielonogórskiego i krośnieńskiego – poinformował PAP rzecznik Komendy Miejskiej PSP w Zielonej Górze Arkadiusz Kaniak.
"Między Będowem a Radnicą, bo o tym odcinku rzeki mowa, pracuje od rana 90 strażaków, w tym ponad 60 kadetów ze szkół pożarniczych. Mamy tam osiem łodzi. Truchło zbierane jest głównie z zakoli i główek. Liczymy, że dzisiaj uda się zakończyć działania w tym miejscu, a tym samym na całej Odrze w naszym regionie" – powiedział PAP Kaniak.
Dodał, że od kilku dni nie ma napływu śniętych ryb, a stan rozkładu obecnie znajdowanych sprawia, że często rozpadają się podczas próby ich wyciągnięcia z wody. To świadczy o tym, że prawdopodobnie pod powierzchnią wody czy na dnie rzeki raczej już nie ma martwych ryb.
Na pozostałych odcinkach rzeki, na które podzieli Odrę lubuscy strażacy, zbieranie ryb zostało zakończone, a obecnie służby ograniczają się do monitorowania rzeki, by wyłapywać miejsce, gdzie jeszcze mogą pojawić się martwe ryby. Na przykład w pow. słubickim i w rejonie Kostrzyna nad Odrą rzekę patroluje około 10 strażaków. Jest tam także w odwodzie około 20 żołnierzy WOT.
Kaniak przekazał, że w środę (17 sierpnia br.) z Odry w woj. lubuskim (ok. 205-kilometorwy odcinek rzeki) wyciągnięto około dwóch ton śniętych ryb, a od początku działań z udziałem straży pożarnej i wojska ok. 37 ton. Dotychczas strażacy pracujący na rzece nie zetknęli się z martwym ptactwem czy ssakami.
Strażacy kontynuują patrolowanie dolnośląskiego odcinka Odry i usuwanie śniętych ryb. Od początku działań straż odłowiła ponad 4 tony ryb na dolnośląskim odcinku rzeki i w przyległych do niej akwenach. Martwych ryb jest coraz mniej – podała straż.
Według informacji przekazanych w czwartek przez Komendę Wojewódzką PSP we Wrocławiu, w środę w akcję oczyszczania dolnośląskiego odcinka Odry z truchła ryb zaangażowanych było 18 zastępów PSP i OSP – łącznie 47 strażaków. Rzekę patrolowano przy użyciu 9 łodzi i pontonów. W środę martwych ryb było zdecydowanie mniej niż w poprzednich dniach – podała straż. Łącznie od początku akcji na dolnośląskim odcinku rzeki i w przyległych do niej akwenach strażacy odłowili ponad 4 tony śniętych ryb.
Według czwartkowego komunikatu Wód Polskich, "na całym odcinku Odrzańskiej Drogi Wodnej, znajdującym się w administracji Wód Polskich RZGW we Wrocławiu - od ujścia Nysy Kłodzkiej do ujścia Warty - nie ma żadnych nowych przypadków wykrycia ognisk śniętych ryb". "Pojedyncze przypadki są na bieżąco zgłaszane przez pracowników terenowych Wód Polskich monitorujących stan rzeki i odbierane przez odpowiednie służby" – podano.
Wskazano też, że normuje się sytuacja w zbiornikach lub starorzeczach zasilanych wodami Odry, gdzie – jak podano - liczba przypadków śniętych lub martwych okazów systematycznie maleje. "Niestety trwająca susza hydrologiczna i utrzymujący się długotrwale bardzo niski stan rzek w dorzeczu Odry może miejscowo wpływać negatywnie na sytuację" – napisano w komunikacie Wód Polskich.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest przyczyna masowego śnięcia. Sprawą zanieczyszczenia Odry z zawiadomienia WIOŚ zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
Samorząd województwa dolnośląskiego chce stworzyć stały system monitorujący jakość wody w Odrze. Zapowiedziano też powołanie międzyregionalnego zespołu naukowców, który przygotuje plan odbudowy flory i fauny w rzece.
Marszałek województwa dolnośląskiego Cezary Przybylski w czwartek podczas konferencji prasowej podkreślił, że samorząd województwa ma niewiele ustawowych kompetencji dot. działań związanych z katastrofą ekologiczną w Odrze. "Mamy bezpośredni kontakt z gminami i powiatami nadodrzańskimi (…) spotkałem się też z rektorem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i grupą naukowców. Naszym głównym zadaniem jest po pierwsze diagnoza tego co się stało, szukanie przyczyn, ale bardzie interesuje nas wspólna praca nad tym, aby przywrócić życie Odrze" – mówił marszałek.
Dodał, że Odra to nie tylko fauna i flora rzeki, ale – jak mówił Przybylski – również "życie i bezpieczeństwo mieszkańców".
Marszałek mówił też, że władze województwa dyskutowały na temat budowy stałego monitoringu Odry. "To byłoby sfinansowane, ze środków unijnych, z przyszłego okresu programowania" – mówił Przybylski, wskazując, że na Odrze powinny być rozmieszczone stacje monitorujące jakość wody.
Przybylski powiedział też, że samorząd województwa kupi dwie łodzie patrolowe dla Polskiego Związku Wędkarskiego. Władze województwa przeznaczą też milion złotych na zakup wozów strażackich do działań ekologicznych. Marszałek wskazał również na konieczność współpracy pomiędzy rządem, samorządem i organizacjami pozarządowymi w kwestii ratowania i ochrony Odry.
Krzysztof Maj, członek zarządu województwa dolnośląskiego, podkreślił, że Odra to "krwioobieg Dolnego Śląska". "Tratujemy tę rzekę też ponadregionalnie, to nie jest sprawa tylko Dolnego Śląska, dlatego spotkaliśmy się w gronie marszałków czterech województw. Zgodziliśmy się, że poza system państwowym warto mieć swój system monitorowania wody w Odrze" – mówił Maj.
Dodał, że samorząd województwa dolnośląskiego zaproponował stworzenie ponadregionalnego zespołu naukowców, który zbada stan Odry – zarówno wodę, jaki i osady rzeczne. "To pozwoli przygotować plan odbudowy flory i fauny w rzece" – mówił. Inicjatywę mają wspierać samorządy województw dolnośląskiego, opolskiego, lubuskiego i zachodniopomorskiego.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest przyczyna masowego śnięcia. Sprawą zanieczyszczenia Odry z zawiadomienia WIOŚ zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
Wojewoda zachodniopomorski przekazał w czwartek, że prawdopodobnie "łańcuch wtórnego zakażenia rzeki został przerwany". Od zeszłego piątku z Odry na terenie woj. zachodniopomorskiego wyłowiono 82 tony śniętych ryb.
"Być może, jeszcze mówię to warunkowo, udało nam się przerwać ten łańcuch wtórnego zakażania rzeki i tych kolejnych, następujących po sobie niekorzystnych czynników, które powodowały śnięcie ryb" – powiedział podczas konferencji prasowej wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki.
Jak dodał "najpierw ten czynnik, którego nie znamy, który powodował śnięcie ryb na południu, niósł falę w kierunku północnym do naszego województwa. Następnie przez masy śniętych ryb, które niosła rzeka i przez ich rozkład w wodzie dochodziło do wtórnego zanieczyszczania, skażania rzeki".
W regionie powstało 26 zapór, znajdują się w 15 miejscach, 37 łodzi z załogami monitoruje kanały Odry w granicach Szczecina. Od piątku z Odry na terenie woj. zachodniopomorskiego wyłowiono 82 tony śniętych ryb.
"Według nas i naszej oceny ichtiologicznej, krytyczny może być nawet dzień dzisiejszy, ponieważ spodziewamy się burz. Jutro się okaże, czy spowodowały ubytek tlenu z wody, bo podczas burz mamy ubytek tlenu z wody. To jest czynnik niesprzyjający dla środowiska ryb" – powiedział dyr. Okręgu PZW w Szczecinie Rafał Pender.
Jak dodał "być może jutro będziemy mieli taką sytuację, że martwych ryb po burzy pojawi się więcej. Oby tego nie było. Dzisiaj widzimy, że ryb jest mniej niż w dniach poprzednich".
Wojewoda zachodniopomorski przekazał, że wszystko wskazuje na przedłużenie zakazu korzystania z wód Odry. Rozporządzenie zostało wydane w piątek i obowiązuje do 18 sierpnia. W czwartek około południa ma zapaść decyzja, co do czasu i zakresu jego przedłużenia.
Na wtorek na godz. 12.30 zwołam komisję na temat systemu zarządzania kryzysowego w Polsce na przykładzie Odry - poinformował PAP szef komisji administracji i spraw wewnętrznych, poseł Lewicy Wiesław Szczepański. Jak dodał, zaprosi on na nią pięciu wojewodów.
W środę odbyło się wspólne posiedzenie sejmowych komisji: ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa oraz gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, podczas którego przedstawiona była informacja na temat działań podjętych przez rząd w związku z katastrofą ekologiczną na Odrze. Uczestniczyli w niej przedstawiciele resortu klimatu i środowiska, Ministerstwa Infrastruktury, przedstawiciele Głównego Inspektora Ochrony Środowiska i służb.
W rozmowie z PAP Wiesław Szczepański poinformował, że komisja administracji i spraw wewnętrznych ma się odbyć we wtorek o godz. 12.30. Polityk wcześnie deklarował, że jej zwołanie jest uzależnione od tego, czy na połączonych komisjach zjawią się wojewodowie.
"Chcę, aby tematem komisji była informacja na temat systemu zarządzania kryzysowego w Polsce na przykładzie Odry" - powiedział Szczepański. "Zaproszenia pójdą do pięciu wojewodów: śląskiego, opolskiego, dolnośląskiego, lubuskiego i zachodniopomorskiego" - dodał.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach: zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest przyczyna masowego pomoru ryb. Sprawą zanieczyszczenia Odry z zawiadomienia WIOŚ zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W związku z sytuacją na Odrze premier zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
Do śledztwa dotyczącego zanieczyszczenia na Odrze prokuratorzy powołali licznych biegłych, których zadaniem jest pomagać prokuraturze i policji zbierać próbki i udzielać ostatecznych odpowiedzi - mówił prokurator generalny, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Podczas rozmowy w Programie Trzecim Polskiego Radia Zbigniew Ziobro mówił w czwartek o wszczętym przez prokuraturę śledztwie ws. zanieczyszczenia Odry. Zapytany, kiedy dowiedział się o sprawie, odpowiedział, że było to po doniesieniach medialnych.
"Kiedy uzyskałem na ten temat informacje wydałem polecenie powołania zespołu śledczego, którego zadaniem jest zbadanie przyczyn i wszystkich okoliczności tego zdarzenia nie przesądzając w tej chwili, czy ono ma charakter zawiniony przez człowieka - taka jest wiodąca wersja śledztwa - czy też jest ono wywołane przez czynniki przyrody, bo tego rodzaju hipotezy stawiane przez wybitnej klasy naukowców i w Polsce, i zagranicą również są przedstawiane" - mówił.
Jak podkreślił, prokuratorzy prowadzą intensywne czynności śledcze, a w zespole znajduje się siedmiu doświadczonych prokuratorów i pięciu policjantów.
Minister sprawiedliwości został też zapytany, co bada prokuratura, skoro mamy do tej pory tylko hipotezy i jakie działania już podjęto. "W tej sprawie mamy do czynienia ze specyficznym śledztwem" - odpowiedział. "Prokuratorzy nie są znawcami zagadnień biologii i aspektów ekologicznych związanych z wodą, z przyrodą, dlatego wiodącą rolę będą odgrywać ludzie mający wiedzę specjalistyczną. Prokuratorzy powołali licznych biegłych, których zadaniem jest - z jednej strony pomagać prokuraturze i policji zbierać próbki z różnych miejsc rzeki, ale też i szczątki ryb, inne ślady biologiczne, które mogą mieć znaczenie dla wyjaśnienia przyczyn tej katastrofy ekologicznej, ale z drugiej strony - oni też będą ostatecznie udzielać tych odpowiedzi, bo trudno oczekiwać od prawnika, prokuratora, żeby wyjaśnił mechanizm klęski, która nastąpiła" - mówił Ziobro i przypomniał, że powołano kilka zespołów biegłych.
Dopytywany, czy prokuratura będzie badała m.in. to, że wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk dowiedział się o sprawie zanieczyszczenia Odry 28 lipca, a premier Mateusz Morawiecki 9 lub 10 sierpnia, a więc dwa tygodnie później, a taka zwłoka - zdaniem ekspertów - spowodowała, że śniętych ryb jest znacznie więcej niż mogłoby być, gdyby reakcja była wcześniejsza. "Ta sprawa jest badana wielowątkowo, również ten aspekt może w tej chwili nie pierwszoplanowy, ale również istotny, związany z właściwą reakcją lub jej brakiem odpowiednich organów państwa, odpowiedzialnych służb za nadzór nad gospodarką wodną i ochroną środowiska też jest przedmiotem postępowania" - odpowiedział Ziobro.
Poinformował także, że prokuratorzy prowadzą przesłuchania licznych świadków. "Z uwagi na charakter tej sprawy i zagrożenia bezpośrednio dla przyrody, które nadal istnieją, na pierwszym planie jest sama istota tego nieszczęsnego, bardzo niedobrego wydarzenia w polskiej przyrodzie i dlatego analizujemy wszystkie okoliczności, które pozwoliłyby nam wykryć główną przyczynę tej sprawy, natomiast te wątki, o których pan był uprzejmy powiedzieć, również są badane" - dodał.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach: zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest przyczyna masowego pomoru ryb. Sprawą zanieczyszczenia Odry z zawiadomienia WIOŚ zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W związku z sytuacją na Odrze premier zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
W celu uniknięcia sytuacji, w której część martwych ryb zaczęłaby się rozkładać na dnie rzeki, obserwujemy dno Odry przy pomocy sonaru - powiedziała w czwartek wiceszefowa MKiŚ Małgorzata Golińska.
"Obserwujemy również sonarem dno, dlatego że te ryby, które płynęły martwe, były wybierane, natomiast chcemy uniknąć sytuacji, że część, która została na dnie zacznie się rozkładać i dojdzie do wtórnego zakażenia wody" - powiedziała wiceminister klimatu i środowiska, Główna Konserwator Przyrody w czwartek na antenie TVP Info.
Golińska poinformowała, że w Odrze wciąż utrzymuje się wysokie zasolenie wody i wysoka temperatura. Dodała, że kolejną monitorowaną zmienną jest poziom tlenu, który dziś w większości badanych miejsc jest w normie, natomiast "pojedynczo w niektórych miejscach zastoiskowych zaczyna spadać poniżej normy".
Wiceminister wyjaśniła, że zarówno zbyt wysoki, jak i zbyt niski poziom tlenu jest niekorzystny dla organizmów żyjących w wodzie.
"Z jednej strony mamy unormowanie, natomiast nie jesteśmy jeszcze bardzo optymistyczni, bo wciąż utrzymujący się niski poziom wód, wysoka temperatura i spadający tlen może spowodować, że za chwile możemy mieć problem ze zbyt niskim tlenem" - powiedziała.
Wiceszefowa MKiŚ dodała, że spada obserwowana liczba martwych ryb. W województwie zachodniopomorskim, gdzie w celu ich wyławiania zamontowano kilkanaście zapór - część z nich jest już zdejmowana. "Nie ma takiej potrzeby, aby je utrzymywać" - zaznaczyła Golińska.
MKiŚ nadal nie wyklucza żadnej z trzech hipotez odnośnie przyczyn masowego śnięcia ryb. Nadal rozważane są możliwości przedostania się do rzeki substancji toksycznych, dużej ilości wód przemysłowych a także czynników naturalnych.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki. 12 sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do wód Odry w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z martwych ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej katastrofy ekologicznej.
Za wskazanie osoby odpowiedzialnej za zanieczyszczenie Odry lub posiadającej istotne informacje pozwalające ustalić sprawców Komendant Główny Policji wyznaczył nagrodę w wysokości 1 mln zł. Jak poinformowało we wtorek MSWiA Policja odnotowała dotychczas 235 zgłoszeń, wszystkie są weryfikowane.
W działania związane z monitorowaniem sytuacji wzdłuż biegu Odry w związku ze skażeniem rzeki zaangażowanych jest aktualnie 1354 funkcjonariuszy policji oraz 364 strażaków Państwowej Straży Pożarnej.
Decyzja o dymisji Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka w związku z sytuacją na Odrze była zbyt szybka - ocenia wiceminister klimatu Jacek Ozdoba. Jego zdaniem, zaniedbania były po stronie wojewody dolnośląskiego.
"W mojej ocenie decyzja o dymisji była zbyt szybka i utrudniła działalność Głównego Inspektora. Na pewno ta decyzja nie była ukierunkowana na osoby które odpowiadają za sytuację" - powiedział Ozdoba w czwartek w Polsat News. W związku z sytuacją na Odrze premier Mateusz Morawiecki zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
"Po stronie wojewody był obowiązek, który nie został spełniony. Dysponuję analizami prawnymi, które to pokazują. Zaniedbania w mojej ocenie były na Dolnym Śląsku, także po stronie Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska" - powiedział Ozdoba. Jego zdaniem, działania wojewodów zachodniopomorskiego, lubuskiego, opolskiego były "znakomite", ale do dolnośląskiego ma uwagi. "Wszystko co powiedział pan wojewoda nie potwierdza się ani w dokumentach, ani w połączeniach telefonicznych" - oświadczył wiceminister. Jak dodał, "o dłuższego czasu" ma też uwagi wobec Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska, który w jego ocenie "nie jest osobą, która powinna pełnić tę funkcję".
Ozdoba podkreślił, że 3 sierpnia Mistrzak wysłał pismo do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska z prośbą o weryfikację doniesień, że coś się dzieje na Odrze i informację zwrotną. Wiceminister zaznaczył, że Główny Inspektor nie ma realnie wpływu na Wojewódzkiego Inspektora. "Może wydać polecenie, ale nie jest ono wiążące. Jak widać, nawet nie zostało wykonane" - stwierdził.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest przyczyna masowego pomoru ryb. Sprawą zanieczyszczenia Odry z zawiadomienia WIOŚ zajmują się policja i prokuratura.
Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością mogę powiedzieć, że zakaz korzystania z wód Odry zostanie przedłużony co najmniej do poniedziałku - poinformował w środę wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki. Dodał, że oficjalna decyzja w tej sprawie zostanie podjęta do południa w czwartek.
O tym, że zakaz korzystania z wód Odry zostanie najprawdopodobniej przedłużony wojewoda zachodniopomorski poinformował w środę w Polsat News. Dodał, że oficjalna decyzja zostanie podjęta w czwartek.
"Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością mogę powiedzieć, że zakaz zostanie przedłużony co najmniej do poniedziałku" - powiedział Bogucki. Dodał, że w sytuacji, w której występuje choćby jeden z czynników, jak np. złe parametry chemiczne wody, zakaz musi być utrzymany.
"My tych złych parametrów chemicznych wody, czyli szkodliwej wody dla zwierząt nie obserwujemy, ale cały czas obserwujemy niestety śnięte ryby w Odrze, w związku z tym trudno uznać, że skoro umierają organizmy żywe w rzece, ta rzeka jest bezpieczna" - powiedział.
Wojewoda przekazał, że choć cały czas występuje problem śniętych ryb to jest on już zdecydowanie mniejszy; poinformował jednak o groźbie wystąpienia przyduchy. "Tak jak na początku mieliśmy zbyt dużo tlenu (...), tak teraz tego tlenu jest zdecydowanie mniej i mamy także groźbę przyduchy, czyli już procesu można powiedzieć odwrotnego w stosunku do tego, co się działo, a także powodującego śnięcie ryb. Mam nadzieje że to nie będzie na wielką skalę" - powiedział.
Dodał, że do tej pory służby wybrały z rzeki na terenie województwa 67 ton materiału biologicznego. Poinformował ponadto, że w powiecie gryfickim, który został najbardziej dotknięty sytuacją, widać już poprawę.
"Tam już ta sytuacja jest zdecydowanie lepsza. W miejscach, w których jeszcze przedwczoraj, kilka dni temu właściwie zbieraliśmy wyłącznie śnięte ryby, dzisiaj widać ryby żywe. To jest bardzo dobra wiadomość" - zaznaczył.
Wojewoda pytany o to, która z teorii dotyczących tego, co wydarzyło się na Odrze jest obecnie najbardziej prawdopodobna zaznaczył, że w jego ocenie "nastąpił zbieg wielu nieszczęść, które złożyły się na całą katastrofę". "Myślę, że to jest taka odpowiedź, która jest najbliższa prawdy na podstawie tego, co wiem" - powiedział. Sprecyzował, że mógł to być zarówno patogen wprowadzony z zewnątrz, ale także niski stan wody i bardzo wysokie temperatury.
Poinformował ponadto, że w regionie powstało 26 zapór, które znajdują się w 15 miejscach.
Jeszcze dzisiaj zostaną zakończone badania nad kolejnymi próbkami śniętych ryb, których wyniki przekażemy odpowiednim służbom - poinformował w środę popołudniu PAP dyrektor Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach prof. Krzysztof Niemczuk.
Śnięte ryby z Odry badane są także przez ekspertów z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego - Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach pod kątem: ewentualnego skażenia metalami, pestycydami i innymi substancjami toksycznymi, które mogą powodować tego typu zagrożenie u ryb. Eksperci z Instytutu badają również radionuklidy czy dioksyny.
„Próbki dostarczane są do nas od 12 sierpnia przez Inspekcję Weterynaryjną - 24 godziny na dobę. Jesteśmy cały czas w trakcie badań. Część wyników już mamy: komunikowała o nich pani minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. W części próbek, których wyniki już znamy, nie stwierdziliśmy metali ciężkich ani pestycydów, podobnie jak nie stwierdzono radionuklidów” – przypomniał dyrektor Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach prof. Krzysztof Niemczuk.
Jak przekazał, do tej pory do Puław dostarczonych do zbadania zostało około 90 próbek śniętych ryb z Odry. Dyrektor zapytany o to, ile próbek udało się już sprawdzić, odpowiedział, że zakończone zostały badania, na określonym etapie - ok. 51-55 próbek. „Jeszcze dzisiaj zostaną zakończone badania nad kolejnymi próbkami śniętych ryb, których wyniki przekażemy odpowiednim służbom, w tym Inspekcji Weterynaryjnej i Ministerstwu Rolnictwa, jak również do Centrum Zarządzania Kryzysowego” – poinformował prof. Niemczuk.
Wyjaśnił, że trwające dalsze badania prowadzone są w tych samych kierunkach, co wcześniejsze partie próbek, czyli pod kątem występowania metali ciężkich czy pestycydów. „Oznaczamy w sumie ponad 300 wskaźników chemiczno-toksykologicznych i trudno na tym etapie komentować wyniki badań, które jeszcze nie są zakończone. Należy je łączyć również z badaniami wykonywanymi także w innych laboratoriach. Badania prowadzone są jeszcze przez Inspekcję Sanitarną i przez Inspekcję Ochrony Środowiska, czy w innych instytutach badawczych i uczelniach publicznych” – wyjaśnił dyrektor Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach: zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest przyczyna masowego pomoru ryb. Sprawą zanieczyszczenia Odry z zawiadomienia WIOŚ zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W związku z sytuacją na Odrze premier zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
Ministerstwo środowiska Niemiec poinformowało w środę, że w związku z katastrofą ekologiczną na Odrze do tej pory po niemieckiej stronie znaleziono blisko 36 ton śniętych ryb.
Resort kierowany przez Steffi Lemke podał tę informację, powołując się na dane uzyskane z powiatów na terenie kraju związkowego Brandenburgia. Wcześniej strona niemiecka nie podawała oficjalnych danych na temat ilości martwych ryb stwierdzonych po niemieckiej stronie Odry.
Jak przypomina agencja dpa, powołując się na dane uzyskane od polskiej straży pożarnej, po polskiej stronie wyłowiono dotychczas z Odry i jej dopływów prawie 100 ton martwych ryb.
Na Odrze Górnej ani na odcinku od ujścia Nysy Kłodzkiej do Bytomia Odrzańskiego podczas monitorowania nie stwierdzono masowego występowania śniętych ryb - poinformowało w środę Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. Taka sytuacja nadal może występować w pojedynczych miejscach - zaznaczono.
Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach podało w środę, że sytuacja na ciekach i drogach wodnych regionu Górnej Odry pozostaje stabilna. "W ciągu ostatniej doby nie odnotowano na nich przypadków śniętych ryb" - zaznaczono na stronie gliwickiego RZGW.
"Służby Wód Polskich w Gliwicach kontynuują prowadzenie stałego monitoringu wód Odrzańskiej Drogi Wodnej i wpływających do niej cieków. Wzmożonej obserwacji poddane są szczególnie zachowania ryb i innych występujących w nich organizmów żywych, zwłaszcza w okolicach występujących na rzekach i kanałach stopni wodnych i śluz" - podano.
Wody Polskie w Gliwicach dodały, że pozostają w kontakcie z regionalnymi służbami (m.in. policją i strażą), z którymi współpracują również w zakresie organizowanych rejsów kontrolnych po Kanale Gliwickim oraz inspekcji znajdujących się w regionie zbiorników wodnych - "zarówno od strony wody, jak i przy użyciu drona. Kontynuowana jest również kontrola usytuowanych na brzegach rzek i kanałów wylotów, w zakresie posiadanych zgód wodnoprawnych oraz sposobów ich funkcjonowania" - zaznaczono. "Wody Polskie w Gliwicach pozostają w gotowości do bieżącego reagowania także na zdarzenia istotne dla czystości dalszego biegu rzeki Odry" - dodano.
"Na tak zwanej Odrze skanalizowanej od ujścia Nysy Kłodzkiej do stopnia wodnego Malczyce brak ognisk śniętych i martwych ryb. Na odcinku Odry swobodnie płynącej od Malczyc do Bytomia Odrzańskiego podczas monitorowania rzeki nie stwierdzono masowego występowania śniętych ryb" - podał z kolei na swojej stronie Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu.
"Nie wyklucza to pojedynczych miejsc, gdzie taka sytuacja jeszcze się utrzymuje, na przykład przy nasadach ostróg." - dodano. "Podobnie jest na odcinku Odry swobodnie płynącej od Bytomia Odrzańskiego do ujścia Warty, gdzie sytuacja z dnia na dzień się stabilizuje i wraca do normy" - zaznaczył wrocławski RZGW.
Na odcinku poniżej ujścia Warty, od Kostrzyna do Zalewu Szczecińskiego - jak przekazał w środę Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Szczecinie, który administruje tym fragmentem Odrzańskiej Drogi Wodnej - od dnia 16.08.2022 r. od godz. 20.00 do odwołania nie jest dozwolona żegluga w porze nocnej na rzece Odrze granicznej (od km 690,5 do km 704,1), Odrze Wschodniej (od km 704,1 do km 730,5), Regalicy (od km 730,5 do km 741,6), Odrze Zachodniej (od km 0,0 do km 36,6), jeziorze Dąbiu i pozostałych śródlądowych drogach wodnych w Szczecińskim Węźle Wodnym. Zapory w nieżeglownych przęsłach mostów Gryfitów i Cłowym będą oznakowane zgodnie z przepisami żeglugowymi (zakaz przejścia) - podano.
W związku z pojawieniem się śniętych ryb na Odrzańskiej Drodze Wodnej pracownicy Wód Polskich podejmują szereg czynności i działań zmierzających do ograniczenia tego problemu i znalezienia przyczyny - podano na stronie instytucji. Jak dodano, służby monitorują też sytuację i pozostają w stałym kontakcie z organizacjami, które zgodnie z kompetencjami odpowiadają za zdiagnozowanie zjawiska oraz powinny również dążyć do jego usunięcia.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach: zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest przyczyna masowego pomoru ryb. Sprawą zanieczyszczenia Odry z zawiadomienia WIOŚ zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W związku z sytuacją na Odrze premier zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
Dodatkowa łódź z żołnierzami Wojsk Obrony Terytorialnej od czwartku wspomoże Wody Polskie w odławianiu martwych małż z Zalewu Zemborzyckiego w Lublinie; pierwsze badania wskazują na naturalne przyczyny wymierania - poinformował w środę w wojewoda lubelski Lech Sprawka.
Sprawka odpowiadając na pytanie dziennikarzy o działania podejmowane w związku z masowym wymieraniem małż z Zalewu Zemborzyckiego stwierdził, że do udzielenia pomocy Wodom Polskim w usuwaniu śniętych mięczaków przygotowana jest Państwowa Straż Pożarna i Wojska Obrony Terytorialnej.
„Jutro będzie dysponowana przez WOT dodatkowa łódź z żołnierzami, którzy wspomogą Wody Polskie w odławianiu martwych małż” - przekazał wojewoda. Dodał, że bieżące usuwanie śniętych zwierząt jest ważne, żeby ich rozkład nie powodował zanieczyszczenia Zalewu.
Powody wymierania małż, wskazał Sprawka, badają pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie przy współpracy z policją. Natomiast pierwsze badania wskazują na naturalne przyczyny.
Rzecznik Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie - Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Lublinie Jarosław Kowalczyk powiedział, że od czwartku Wody Polskie w usuwaniu śniętych małż wesprze jedna łódź i pięciu żołnierzy WOT.
Jak poinformował, Wody Polskie monitorują zbiornik, na bieżąco zbierają i utylizują martwe osobniki.
Od początku sierpnia z wód i brzegów Zalewu Zemborzyckiego zebrano ok. 1,5 ton martwych małż.
Wykryty znaczny wzrost zasolenia oraz pH i zawartości tlenu uruchomił prawdopodobnie reakcję łańcuchową ekosystemu - produkcję toksyn przez fitoplankton, następnie wtórne uwalnianie toksyn z procesów gnilnych martwych organizmów - ocenił ekspert Prof. Tomasz Kowalczyk.
Ekspert z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu ocenił, że taki efekt domino dodatkowo niewątpliwie pogorszyły wysoka temperatura oraz bardzo niskie przepływy wodne wywołane suszą.
„Nadal nieznana jest przyczyna zatrucia wody (...). Na szczęście hipotezę o skażeniu rtęcią niemal w stu procentach możemy wykluczyć, bo to byłaby prawdziwa katastrofa dla środowiska. Mezytylen wykryto również incydentalnie. Wykryto za to znaczny wzrost zasolenia oraz pH i zawartości tlenu. To z kolei uruchomiło prawdopodobnie reakcję łańcuchową ekosystemu - produkcję toksyn przez fitoplankton, następnie wtórne uwalnianie toksyn z procesów gnilnych martwych organizmów. To efekt domino. Sytuację niewątpliwie pogorszyły wysoka temperatura oraz bardzo niskie przepływy wywołane suszą, przed którą nie potrafimy się bronić, bo brakuje inwestycji w retencję wody. Ta +fala śmierci+ dotarła właśnie w rejon Zalewu Szczecińskiego, a być może dotrze do Bałtyku” - ocenił prof. Tomasz Kowalczyk z UPWr.
Przypomniał, że sytuację z masowo śniętymi rybami w rejonie Kanału Gliwickiego zgłaszano GIOŚ wielokrotnie od marca tego roku.
„Czy były wtedy wykonywanie jakiekolwiek badania? Problemem tej ważnej dla środowiska instytucji (GIOŚ- red.) jest permanentne niedofinansowanie i braki kadrowe. Jednak największą krajową bolączką jest brak automatycznego systemu wczesnego wykrywania zmian parametrów wód powierzchniowych” - dodał ekspert.
Jego zdaniem, biorąc pod uwagę, że badania były wykonywane stanowczo zbyt późno - raczej nikłe są szanse na wykrycie przyczyn katastrofy.
„Jeśli rzeczywiście pierwotną przyczyną było zasolenie, być może ma to związek ze wzmożonym odwadnianiem śląskich wyrobisk w celu przywrócenia wydobycia - na skutek kryzysu energetycznego. Jest to jedna z niepotwierdzonych, ale dość prawdopodobnych hipotez. Pojawiła się również hipoteza, że skażenie mógł spowodować podchloryn sodu, choć wątpliwe jest, by mógł być on wprowadzany długotrwale i w wystarczających ilościach do rzeki w sposób niezauważony. A może wystarczyło wzruszenie osadów dennych pełnych metali ciężkich i innych niebezpiecznych substancji podczas prac regulacyjnych przy małym przepływie?” - - powiedział naukowiec.
Jego zdaniem, jeśli potwierdzi się hipoteza o zasoleniu (wodami kopalnianymi?), to środowisko zacznie się odbudowywać od razu po poprawie parametrów wody. Zawsze jest to jednak proces długotrwały.
„Obecny - i tak pozostawiający wiele do życzenia stan sprzed klęski - Odra osiągnęła na przestrzeni kilku dekad, po upadku przemysłu ciężkiego i transformacji ustrojowej. Teraz padło wiele ryb, które żyły w rzece kilkanaście - kilkadziesiąt lat. Nie da się tego odtworzyć szybko, np. poprzez zarybienie. Polska ma problem ze wdrażaniem wymogów Ramowej Dyrektywy Wodnej w aspekcie poprawy jakości wód powierzchniowych. Jaka jest skala tego problemu - uwidocznia katastrofa ekologiczna na Odrze” - powiedział ekspert.
Podjęliśmy działania wz. ze śnięciem ryb w Odrze tydzień wcześniej niż zwrócił się do nas GIOŚ – powiedział w środę wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski. To nie GIOŚ nas informował o klęsce na Odrze, tylko my wcześniej informowaliśmy GIOŚ – dodał.
Obremski wydał oświadczenie po konferencji prasowej z udziałem m.in. prokurator generalnego, ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry oraz wiceszefa resortu klimatu i środowiska Jacka Ozdoby, która odbyła się w środę w Warszawie.
Minister sprawiedliwości stwierdził podczas tej konferencji, że "chłodna ocena tej sprawy wymaga rzetelnej i uczciwej oceny działań i zaangażowania bądź zaniechania każdego z urzędników".
"Jeżeli jest tak, jak mówi wiceminister Ozdoba, że w tej sprawie jedynym organem, który podejmował działania był Główny Inspektor Ochrony Środowiska - a jest tutaj główną ofiarą, w sensie politycznym, tej sytuacji - to myślę, że ta sprawa wymaga dalszego ciągu, żeby wobec tych, którzy rzeczywiście zaniechali swoje obowiązki, konsekwencje zostały wyciągnięte" - mówił Ziobro.
Wyjaśnił, że upływ czasu pozwala na "uczciwą i merytoryczną" ocenę przebiegu zdarzeń, a także na wyciągnięcie konsekwencji wobec organów, które nie wywiązały się ze swoich obowiązków.
Zdaniem Ziobry "reakcja pewnych organów na poziomie wojewódzkim powinna być szybsza". "Jeśli patrzymy na kalendarium, które przedstawił minister Ozdoba, to Główny Inspektor Środowiska dowiedział się o tych zdarzeniach nie od organów administracji wojewódzkich, które na miejscu mają możliwości zbadać ten problem, tylko dowiedział się o tym z mediów. I natychmiast, kiedy się dowiedział podjął działania" - zaznaczył.
Wojewoda dolnośląski w przesłanym PAP oświadczeniu podkreślił, że „ma wrażenie, iż minister Ziobro został wprowadzony w błąd przez ministra Ozdobę”.
„3 sierpnia wojewódzcy inspektorzy ochrony środowiska, wojewódzcy, nie tylko dolnośląski, ale także w Katowicach i Opolu, otrzymali informację z GIOŚ o tym, że mają podjąć intensywne działania w celu znalezienia przyczyny, która powoduje śmierć ryb w Odrze. Więc nie jest prawdą, że było pismo kierowane bezpośrednio do wojewodów i było wydawane jakiekolwiek polecenie wojewodom, było to tylko dla naszej wiedzy. Tym niemniej jednak, wydawało nam się, że to pismo nie ma żadnego wpływy na to, co dotychczas było robione, ponieważ od 28 lipca codziennie WIOŚ we Wrocławiu, w koordynacji z wicewojewodą Jarosławem Kresą i innymi inspekcjami zespolonymi, podejmował działania związane z problemem ekologicznej katastrofy na Odrze, a więc podjęliśmy te działania na tydzień wcześniej niż zwrócił się z tą prośbą do nas GIOŚ” – powiedział Obremski.
Według Obremskiego, „pismo GIOŚ wynikało z presji” służb wojewody. „Bo już 31 lipca w rozmowie telefonicznej wiceszef WIOŚ informował Głównego Inspektora o problemie martwych ryb w Odrze, i raczej mieliśmy do czynienia z pewnym procesem decyzyjnym, który według nas trwał zbyt długo, co nie wpływało na działania WIOŚ, sanepidu i Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynaryjnego, które już w tym czasie podejmowały wszelki możliwe działania” – mówił wojewoda dolnośląski.
Obremski podkreślił, że „to nie GIOŚ nas informował o klęsce na Odrze tylko my wcześniej informowaliśmy GIOS”. „Po drugie pismo nie było poleceniem dla wojewodów było tylko informacją, że wojewódzcy inspektorzy mają z należytą starannością próbować ustalić przyczyny śmierci ryb w Odrze” – wskazał wojewoda.
Według Obremskiego „najbardziej zagadkowe” jest to, że rząd i premier „tak późno zostali poinformowani przez GIOŚ o sytuacji, która była sytuacją klęski ekologicznej nie w jednym miejscu, nie lokalnie, ale na dużym odcinku Odry”. „To wydaje się mi w tej chwili pytanie kluczowe i być może te nieprawdziwe informacje ministra Ozdoby wynikają z kwestii przesuniecia odpowiedzialności za zaniechania w jego resorcie” – dodał wojewoda dolnośląski.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest przyczyna masowego śnięcia. Sprawą zanieczyszczenia Odry z zawiadomienia WIOŚ zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W związku z sytuacją na Odrze premier zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
Niezidentyfikowany jeszcze toksyczny gatunek alg mógł przyczynić się do masowego wyginięcia ryb w Odrze - podejrzewają naukowcy z berlińskiego Instytutu Ekologii Wód i Rybołówstwa Śródlądowego Leibniza. Informuje o tym w środę portal rbb24.
Dla ekologa wody Christiana Woltera według obecnej wiedzy jest to najbardziej prawdopodobna przyczyna katastrofy. Przy wysokich temperaturach i przy stosunkowo niskim poziomie wody na górnej Odrze w Polsce glony mogły się masowo rozwijać. Po otwarciu śluz prawdopodobnie toksyczne algi spływały Odrą. To tłumaczy wysoką zawartość tlenu pomimo wysokich temperatur.
Analityk wody Wolf von Tuempling z Centrum Badań nad Środowiskiem Helmholtza w Magdeburgu również uważa tezę o glonach za prawdopodobną, ale może sobie wyobrazić także inne przyczyny - pisze portal. Przede wszystkim wysoka zawartość soli nadal zastanawia badaczy. Nielegalne zrzuty substancji mogą tu odgrywać pewną rolę.
Szef Związku Wędkarskiego Brandenburgii/Berlina, Lars Dettmann, nie jest przekonany do teorii alg. Jego zdaniem "ktoś celowo lub w wyniku nieszczęśliwego wypadku wrzucił do systemu rzecznego rzeczy, które mają ogromny wpływ". Wzrost glonów może być po prostu kolejną konsekwencją tego stanu rzeczy.
Nie mamy zgłaszanych żadnych problemów przez lokalnych rolników w związku z sytuacją na Odrze - poinformował w środę wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Rafał Romanowski.
W środę w Sejmie na temat działań podjętych przez rząd w związku z katastrofą ekologiczną na rzece Odrze odbywa się posiedzenie połączonych komisji: Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej oraz Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa.
"Jeśli chodzi o rolników - na chwilę obecną nie mamy zgłaszanych żadnych problemów, jeśli chodzi o lokalnych rolników. Zakazy są przestrzegane" - powiedział Romanowski.
Jak dodał, jeśli chodzi o nawadnianie pól, "to w tym rejonie nie ma zgłoszeń".
Wiceminister rolnictwa poinformował, że od środy ma być wdrożone badanie sonarem, który pozwoli dookreślić, "ile może jeszcze zalegać śniętych ryb na dnie Odry". "Ale wszyscy fachowcy nas ostrzegają przed tym, że w odpowiednim rozkładzie tych ryb, one będą wypływały na wierzch" - powiedział Romanowski.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach: zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest przyczyna masowego pomoru ryb. Sprawą zanieczyszczenia Odry z zawiadomienia Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska (WIOŚ) zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W związku z sytuacją na Odrze premier zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
Działania Inspekcji Weterynaryjnej w związku z sytuacją w Odrze rozpoczęły się 2 sierpnia; do tej pory pobrano 229 próbek śniętych ryb - poinformował zastępca Głównego Lekarza Weterynarii Krzysztof Jażdżewski. Wyniki próbek pobranych do 14 sierpnia na metale ciężkie są ujemne - mówił.
W środę w Sejmie odbywa się posiedzenie połączonych komisji: Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej oraz Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa na temat działań podjętych przez rząd w związku z katastrofą ekologiczną na rzece Odrze.
"Jeśli chodzi o działania Inspekcji Weterynaryjnej, to rozpoczęły się one w dniu 2 sierpnia. Dostarczono do Inspekcji Weterynaryjnej dwie próbki ryb" - powiedział w środę zastępca Głównego Lekarza Weterynarii do spraw Zdrowia i Ochrony Zwierząt, Granic oraz Laboratoriów lek. wet. Krzysztof Jażdżewski.
Jak mówił, Inspekcja w pierwszej kolejności wyklucza wystąpienie choroby zakaźnej zwalczanej z urzędu. "I taka choroba została wykluczona" - zapewnił.
Poinformował, że próbki zostały wstępnie zabezpieczone do ewentualnych dalszych badań. Po kilku dniach rozpoczęto kolejne badaniach tych próbek - toksykologiczne.
"Jako Inspekcja Weterynaryjna przeprowadzamy w laboratoriach Zakładów Higieny Weterynaryjnej (ZHW) badania w kierunku podstawowych metali ciężkich, pestycydów, chloroorganicznych oraz polichlorowanych bifenyli, czyli związków węglowodorowych" - wyjaśnił. Jak dodał, jest sześć wyznaczonych laboratoriów: we Wrocławiu, Szczecinie, Katowicach, Poznaniu, Białymstoku i w Warszawie.
Jak przekazał, do tej pory pobrano w sumie 229 próbek śniętych ryb - 33 w województwie dolnośląskim, 63 w lubuskim, 30 w opolskim, śląskim - 3, zachodniopomorskim - 75, łódzkim - 15, wielkopolskim - 9, a jedną - w woj. mazowieckim.
Zastępca Głównego Lekarza Weterynarii poinformował, że obecnie próbki są pobierane z każdego miejsca, gdzie występują zgłoszenia większej liczby śniętych ryb. Dodał, że próbki są wysyłane zarówno do laboratoriów weterynaryjnych wchodzących w skład Inspekcji Weterynaryjnej, jak również do Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach.
"Jeśli chodzi o Instytut Weterynaryjny w Puławach, to razem z próbkami przesyłanymi przez inne instytuty, do godz. 13 zostało tam (...) przesłanych ponad 90 próbek" - powiedział. Dodatkowo, we współpracy z uniwersytetami rolniczymi, przyrodniczymi, wykonywane są pogłębione badania.
"Próbki, które zostały pobrane do 14 sierpnia, zostały przebadane w kierunku metali ciężkich i tutaj nie mieliśmy żadnych podwyższonych parametrów poza dwoma próbkami - mówię tutaj o rtęci - dwa parametry były w dwóch próbkach podwyższone" - relacjonował Jażdżewski. Zwrócił jednak uwagę, że rtęć "w tych tkankach nie była przyczyną śnięcia tych ryb". "Mamy wyniki ujemne na metale ciężkie próbek pobranych do 14 sierpnia" - podkreślił.
Wiceszef Inspekcji Weterynaryjnej wskazał, że pozostałe badania, np. na pestycydy, wymagają odpowiedniego przygotowania i czasu. "Szykuje się duża partia wyników zarówno z Instytutu Weterynaryjnego w Puławach, i z laboratoriów ZHW. W dniu dzisiejszym i jutrzejszym będzie ta duża partia wyników dostępna na te substancje i będziemy mogli je przekazać" - wskazał.
Jażdżewski poinformował, że w Puławach wykonywane są dodatkowe badania próbek z województw dolnośląskiego, lubuskiego i zachodniopomorskiego w kierunku radionuklidów i dioksyn. Wyniki tych badań - jak wskazał - mają być dostępne w piątek.
"W tej chwili coraz mniej próbek już pobieramy; już nie ma nowych miejsc, skąd można by było pobrać" - powiedział.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach: zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest przyczyna masowego pomoru ryb. Sprawą zanieczyszczenia Odry z zawiadomienia Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska (WIOŚ) zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W związku z sytuacją na Odrze premier zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
Inspekcja sanitarna kontroluje ujęcia wody pitnej, sprawuje nadzór nad bezpieczeństwem żywności, m.in weryfikując sprzedaż ryb, bada także czystość kąpielisk – wskazała w środę zastępca głównego inspektora sanitarnego Izabela Kucharska, odnosząc się do sytuacji na Odrze.
Zastępca GIS uczestniczy w posiedzeniu połączonych sejmowych komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej oraz Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. Posiedzenie poświęcone jest działaniom podjętym w związku z sytuacją na Odrze, gdzie od końca lipca obserwowany był pomór ryb.
"Państwowa Inspekcja Sanitarna przeprowadziła w związku z sytuacją na Odrze ponad 630 kontroli zakładów żywienia zbiorowego otwartego, punktów małej gastronomii, targowisk, kiosków w kierunku potencjalnego ryzyka wprowadzania do obrotu ryb niewiadomego pochodzenia" – powiedziała Kucharska.
Poinformowała, że nie stwierdzono sprzedaży takich produktów ani też niskiej czy niewłaściwej jakości produktów rybnych.
"Jeśli chodzi o kąpieliska, to mamy je oczywiście pod nadzorem, natomiast bezpośrednio na przebiegu rzeki Odry nie ma zlokalizowanych kąpielisk ani miejsc przeznaczonych czy używanych okazjonalnie do kąpieli" – wskazała.
Podała, że wojewoda zachodniopomorski zamknął na swoim terenie pięć kąpielisk, które są zasilane wodą z Odry. "Mamy jeszcze jedno kąpielisko w woj. dolnośląskim, usytuowane blisko Odry, bo ok. 120 metrów w linii prostej. Tam były pobrane próbki do badań chemicznych, nie stwierdzono przekroczeń w zakresie badanych parametrów" – przekazała Kucharska.
Zastępca GIS przypomniała, że na bieżąco aktualizowany serwis kąpieliskowy dostępny jest w internecie.
"Jeśli chodzi o badania wody przeznaczonej do spożycia, to na całym przebiegu Odry nie mamy ujęć, które bezpośrednio z rzeki Odry są zasilane, oprócz jednego, które jest i było nieczynne, nie zasila w wodę pitną żadnych miejscowości" – powiedziała.
Podała, że dotychczas przeprowadzono badania w 382 ujęciach. "Są to w ponad 70 proc. ujęcia głębinowe. Pobieranych było od jednej do pięciu próbek. W każdej próbce oznaczano od 26 do 30 parametrów chemicznych i fizykochemicznych. Nie stwierdziliśmy przekroczeń tych parametrów" – przekazała.
"Oczywiście opracowany jest harmonogram dalszych działań podejmowanych przez organy państwowej inspekcji sanitarnej w terenie. Nie ustajemy w monitorowaniu ujęć wody, kąpielisk i targowisk" – zapewniła.
Inspekcja Ochrony Środowiska przystąpiła do pobierania próbek wody z Odry niezwłocznie po otrzymaniu sygnałów o śnięciu ryb; zaczęto je pobierać 28 lipca - poinformowała w środę zastępczyni Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Magda Gosk.
Jak mówiła wiceszefowa GIOŚ podczas środowego posiedzenia sejmowych komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej oraz Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, Centralne Laboratorium Badawcze GIOŚ do tej pory pobrało blisko 300 próbek i przeprowadziło blisko 5 tys. analiz fizykochemicznych.
Znacznie podwyższone wartości tlenu rozpuszczonego wykryto w próbkach ze wszystkich punktów kontrolnych - podkreśliła Gosk. Dodatkowo w próbkach pobranych z Odry w województwie opolskim stwierdzono odbiegający od wyników z poprzednich lat wysoki poziom przewodności elektrolitycznej, podwyższoną wartość pH oraz nieco podwyższone wartości chlorków.
Z kolei wyniki badań próbek z województwa śląskiego pokazały wysokie stężenia chlorków, związane z tym wysokie przewodnictwo elektrolityczne, a także wysokie stężenie sodu. Próbki z Odry w województwie dolnośląskim wykazały pH wody na poziomie 8-8,4 - zaznaczyła wiceszefowa GIOŚ. Jak podkreślała, na wyniki wszystkich analiz mogły mieć wpływ rekordowo niskie stany wód Odry.
Wiceminister klimatu, Główna Konserwator Przyrody Małgorzata Golińska poinformowała z kolei, że 11 sierpnia Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska we Wrocławiu otrzymał informację, że pośród śniętych ryb są gatunki chronione i zawiadomił "o wszczęciu z urzędu postępowania ws. wydania decyzji na podstawie ustawy o zapobieganiu szkodom w środowisku, nakładającej na podmiot korzystający ze środowiska obowiązek przeprowadzenia działań zapobiegawczych w związku z wystąpieniem bezpośredniego zagrożenia szkodą w środowisku w gatunkach chronionych w wyniku zanieczyszczenia rzeki Odry".
RDOŚ podjął decyzję, aby wszcząć postępowanie przed stwierdzeniem właściwego winowajcy, bo jest ryzyko, że jego znalezienie może zająć więcej czasu - podkreśliła wiceminister.
Jak wyjaśniła Golińska, postępowanie ma określić skutki, a potem ewentualne czy też adekwatne działania naprawcze. Podkreślała też, że nie ma informacji o znalezieniu nad Odrą martwych ptaków i ssaków.
Polski Związek Wędkarski będzie domagał się odszkodowań za katastrofę ekologiczną, do której doszło na Odrze. Będziemy ubiegać się o pokrycie kosztów odtworzenia rybostanu w rzece – oświadczyli w środę przedstawiciele wędkarzy.
Oświadczenie odczytała mediom Beata Olejarz z PZW przed rozpoczęciem wspólnego posiedzenia sejmowych Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej oraz Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa poświęconego działaniom rządu w związku z sytuacją na Odrze.
Zdaniem związkowców ta sytuacja jest "największą katastrofą ekologiczną XXI wieku w Polsce" i została spowodowana "brakiem kompetencji, zaangażowania i odpowiedniego działania ze strony państwa", przede wszystkim Wód Polskich.
PZW zapowiedział, że będzie domagał się odszkodowań za katastrofę ekologiczną na Odrze. "Będziemy walczyć o każdy obwód i o każdego użytkownika. Jako Związek będziemy się ubiegać o pokrycie kosztów odtworzenia rybostanu w Odrze" – oświadczył.
"Związek zamierza również prowadzić wszelkie zdecydowanie działania mające na celu ukaranie wszystkich osób i podmiotów, przedstawicieli instytucji, którzy doprowadzili do tej katastrofy, a także wszystkich tych, którzy nie zareagowali w porę na tę sytuację, a mieli taki obowiązek nałożony prawem. Wędkarze są bardzo cierpliwi, my na pewno +wyłowimy+ sprawcę i współodpowiedzialnych tej ekologicznej katastrofy" – podkreślili związkowcy.
Przedstawiciele PZW podkreślili w piśmie m.in., że Wody Polskie pobierają opłaty wodno-ściekowe i wydają pozwolenia na zrzut odpadów i ścieków, więc powinny wiedzieć, jaka jest przyczyna i jakie zanieczyszczenia zostały zrzucone do Odry. Zwrócili też uwagę, że w styczniu w instytucji powstał Departament Rybactwa, który – w ich ocenie – "nic nie zrobił wokół katastrofy na Odrze". Według PZW wobec zarządzających departamentem powinny zostać wyciągnięte "surowe konsekwencje za zaniechanie działań urzędniczych".
Związkowcy przypomnieli też, że jesienią Okręgi PZW, jako użytkownicy trzynastu obwodów na Odrze, są zobowiązane do przeprowadzenia zarybień. Jaki jest sens wpuszczania ryb do skażonego ekosystemu – zapytali. Dodali, że za niewywiązanie się z tego obowiązku Wody Polskie mogą nałożyć karę lub odebrać obwody.
Od końca lipca w Odrze obserwowany był pomór ryb na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki. 12 sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do wód Odry w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z martwych ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej katastrofy ekologicznej.
W związku z sytuacją na Odrze premier Mateusz Morawiecki zdymisjonował w minionym tygodniu szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
W ramach postępowania dotyczącego zanieczyszczenia Odry powołany został zespół śledczych składający się z siedmiu doświadczonych prokuratorów i pięciu policjantów, który prowadzi niezwykle intensywne czynności procesowe - poinformował prokurator generalny, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Podczas środowej konferencji w Prokuraturze Krajowej Zbigniew Ziobro poinformował, że niezwłocznie po wpłynięciu zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa ws. zanieczyszczeń w Odrze prokuratura wszczęła postępowanie. "Już 12 sierpnia na moje polecenie, jako prokuratora generalnego, powołany został w ramach tego postępowania duży zespół śledczych składający się aż z siedmiu doświadczonych prokuratorów i pięciu policjantów, który prowadzi niezwykle intensywne czynności procesowe" - przekazał. Zastępca prokuratora generalnego Krzysztof Sierak poinformował, że od momentu wszczęcia śledztwa ws. zanieczyszczenia Odry, tj. od 12 sierpnia do chwili obecnej, prokuratorzy skupili się na zabezpieczaniu materiału dowodowego na potrzeby postępowania karnego.
"W okresie tych czterech dni przesłuchano łącznie około 228 świadków, przeprowadzono 12 oględzin miejsc, w tym w różnych odcinkach Odry z udziałem biegłych, wydano siedem postanowień w przedmiocie powołania biegłych różnych specjalności, w tym z zakresu ochrony środowiska i gospodarki odpadami, informatyki, toksykologii" - mówił minister Ziobro o działaniach prokuratury w śledztwie ws. zanieczyszczenia Odry.
Ponadto - jak mówił Sierak - wydano 24 postanowienia o żądaniu wydania rzeczy od szeregu instytucji i organów. Podkreślił, że zabezpieczono też wszelkie możliwe rejestratory i monitoringi przyrzeczne. "Zażądano od wszystkich znanych instytucji i podmiotów badawczych wydania kopii całości dokumentacji w związku z wykonywaniem badań próbek wód w lipcu bieżącego roku w poczet materiału dowodowego, załączono to również w dokumentację dotychczas sporządzonych przez poszczególnych Wojewódzkich Inspektorów Ochrony Środowiska" - dodał.
Poinformował, że aktualnie uzyskiwane są wyniki badań próbek pobieranych przez Wojewódzkie Inspektoraty Ochrony Środowiska oraz załączane są też wyniki kontroli prowadzonych w zakładach umiejscowionych wzdłuż brzegu Odry. "Z dotychczasowych czynności wykonywanych w czasie śledztwa, na obecnym etapie nie wynika, co było przyczyną zmian chemicznych w wodzie i zarazem przyczyną masowego śnięcia ryb" - stwierdził.
Sierak podkreślił, że "sprawa zanieczyszczenia Odry to dla prokuratorów również sprawa niezwykle wyjątkowa". "Dlatego też zostały podjęte w tej sprawie bezzwłocznie intensywne i ponadstandardowe działania prokuratury. Oczywiście, wszystkie zgodne z przyjętymi procedurami Kodeksu postępowania karnego. Oczywiście, przy pełnej współpracy z organami policji" - powiedział.
Zastępca prokuratora generalnego poinformował, że "zawiadomienie w sprawie zostało złożone 10 sierpnia przez naczelnika Wydziału Inspekcji Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu". "A już 11 sierpnia zostało wszczęte postępowanie w sprawie zanieczyszczenia środowiska w znacznych rozmiarach w okresie lipca bieżącego roku na terenie woj. śląskiego, opolskiego, dolnośląskiego poprzez zanieczyszczenie wód rzeki Odry, których następstwem były zniszczenia w świecie zwierzęcym, tj. o czyn z art. 182 Kodeksu karnego" - relacjonował.
Dodał, że "niezwłocznie na polecenie prokuratora generalnego 12 sierpnia bieżącego roku prokurator regionalny we Wrocławiu swoim zarządzeniem powołał zespół śledczy do prowadzenia przedmiotowej sprawy". "Tak jak już pan minister przekazał, w skład tego zespołu wchodzi siedmiu prokuratorów, pięciu funkcjonariuszy Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Oczywiście, wszystkie czynności są prowadzone również w ścisłej współpracy z Departamentem Zwalczania Przestępczości Środowiskowej Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska" - przekazał Sierak.
Wiceszef resortu klimatu i środowiska Jacek Ozdoba odniósł się na konferencji do zdymisjonowania przez premiera Mateusza Morawieckiego Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka. Ocenił, że Mistrzak został "emocjonalnie odwołany" i jego zdaniem także błędnie, bo już 3 sierpnia informował on wojewodę i wojewódzkich inspektorów ochrony środowiska o konieczności podjęcia działań we współpracy z innymi służbami. "Główny Inspektor Ochrony Środowiska nie jest organem, który ma możliwość działalności w terenie na podstawie przepisów prawnych. To wojewoda nadzoruje, ponosi odpowiedzialność i podejmuje działania w pełni, jeżeli chodzi o zarządzanie kryzysowe" - podkreślał Ozdoba.
Zapytany o ewentualne "błędy premiera Mateusza Morawieckiego" Ziobro zaznaczył, że "nie rozważamy błędów, mówimy tylko o pewnej presji, w której znalazły się różne osoby". "Wszyscy byliśmy pod wielkim wrażeniem tej katastrofy ekologicznej, która nastąpiła, niezależnie od tego, co przyniosły ustalenia (...). Ta wielka presja i te wymysły rodem z głowy pana Donalda Tuska - to wszystko tworzyło atmosferę, która skłaniała do szybkich decyzji" - podkreślił.
Minister sprawiedliwości stwierdził, że "chłodna ocena tej sprawy wymaga rzetelnej i uczciwej oceny działań i zaangażowania bądź zaniechania każdego z urzędników". "Jeżeli jest tak, jak mówi wiceminister (klimatu i środowiska Jacek - PAP) Ozdoba, że w tej sprawie jedynym organem, który podejmował działania był Główny Inspektor Ochrony Środowiska - a jest tutaj główną ofiarą, w sensie politycznym, tej sytuacji - to myślę, że ta sprawa wymaga dalszego ciągu, żeby wobec tych, którzy rzeczywiście zaniechali swoje obowiązki, konsekwencje zostały wyciągnięte" - mówił Ziobro.
Wyjaśnił, że upływ czasu pozwala na "uczciwą i merytoryczną" ocenę przebiegu zdarzeń, a także na wyciągnięcie konsekwencji wobec organów, które nie wywiązały się ze swoich obowiązków.
Zdaniem Ziobry "reakcja pewnych organów na poziomie wojewódzkim powinna być szybsza". "Główny Inspektor Ochrony Środowiska dowiedział się o tych zdarzeniach nie od organów administracji wojewódzkich, które na miejscu mają możliwości zbadać ten problem, tylko dowiedział się o tym z mediów. I natychmiast kiedy się dowiedział podjął działania" - zaznaczył.
"Aspekty właściwej lub niewłaściwej reakcji organów państwa na to zjawisko będą przedmiotem i odrębnym wątkiem postępowania karnego prowadzonego przez prokuraturę. Będziemy oceniać, również od strony prawno-karnej, a być może też i od strony sygnalizowania nieprawidłowości wyniku śledztwa, jakie zostanie przeprowadzone, braku właściwej reakcji organów państwa" - mówił.
Ziobro zastrzegł, że nie chce przesądzać wyniku tej sprawy. "Mogę tylko powiedzieć, że ten wątek będzie dogłębnie analizowany, czyli będzie analizowane i porównywane zachowanie określonych urzędników, przedstawicieli organów państwa, zobowiązaniami prawnymi, jakie na nich ciążyły i ewentualnie reakcjami na zalecenia i wskazania, które były do nich kierowane" - stwierdził.
Zapowiedział, że jeżeli prokuratora będzie dysponować próbkami pozyskanymi przed wszczęciem śledztwa zostaną one załączone do śledztwa.
Jak dodał Ziobro, "niezależnie od próbek, które prokuratura gromadzi i wniosków wypływających z badań, które przeprowadzają właściwe organy państwa, prokuratura powoła własnych biegłych na użytek postępowania, którzy równolegle będą badać pobrany już po wszczęciu śledztwa materiał biologiczny".
Wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba pytany był jak wiele firm prowadzi swoją działalność w pobliżu Odry i jakiego rodzaju jest to działalność oraz o to, czy działalność tych podmiotów mogła być przyczyną katastrofy ekologicznej. "W tej chwili mapa, zmapowanie podmiotów, które są wzdłuż Odry, gdzie występuje przekroczenie parametrów związanych m.in. z przewodnością czy zawartością tlenu, jest przekazana i jest ona weryfikowana" - powiedział Ozdoba.
Jak tłumaczył, "na początku służby wyspecjalizowane, czyli służby wojewody w tym wypadku Inspekcja Ochrony Środowiska i Inspekcja Weterynaryjna oceniają na miejscu, jaka może być przyczyna śnięcia ryb, jeżeli wykluczają czynnik ludzki to nie powiadamiają organów, a jeżeli mają przypuszczenie, że czynnik ludzki miał miejsce, są zobowiązani zgodnie z ustawą, kompetencjami powiadomić prokuraturę".
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest przyczyna masowego śnięcia. Sprawą zanieczyszczenia Odry z zawiadomienia WIOŚ zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W środę na rzece Odrze w woj. lubuskim pracuje ponad 200 strażaków i żołnierzy. "Najwięcej pracy mamy jeszcze na odcinku zielonogórskim i krośnieńskim, w pozostałych miejscach prowadzimy gównie monitoring rzeki i reagujemy, kiedy natkniemy się na miejsca nagromadzenia śniętych ryb” – powiedział PAP rzecznik Komendy Miejskiej PSP w Zielonej Górze Arkadiusz Kaniak.
Dodał, że śnięte ryby występowały i występują na Odrze falami. Na przykład na odcinku od granicy z woj. dolnośląskim do 10 km poniżej Nowej Soli ich nie było. Według strażaków może to mieć związek z ukształtowaniem linii brzegowej rzeki, gdyż ryby najczęściej gromadzą się w jej zakolach i na główkach.
Dotychczas strażacy pracujący na rzece nie zetknęli się z martwym ptactwem czy ssakami. Wręcz przeciwnie. W wielu miejscach obserwują czaple, łabędzie, kaczki i inne zwierzęta, a w spojonych zakolach Odry pojawiają się nawet ławice narybku.
"To dobre oznaki mogące świadczyć o tym, ze sytuacja na rzece wraca do normy. Oczywiście nie jestem fachowcem, ale widać, że przyroda jakoś sobie daje radę. Od dwóch dni nie ma napływu kolejnych śniętych ryb, a te które jeszcze znajdujemy są mocno zepsute" – ocenił Kaniak.
Straż pożarna wraz z wojskiem prowadzi działania związane z usuwaniem śniętych ryb z Odry od piątku (12 sierpnia br.). Lokalnie ich koordynacją zajmują się komendanci powiatowi PSP. Pierwsze zastępy rozpoczęły prace w rejonie Krosna Odrzańskiego i Słubic, potem sukcesywnie były obsadzane kolejne odcinki Odry.
W rejonie Górzycy strażacy ustawili pływającą zaporę do wyłapywania śniętych ryb, a potem przenieśli ją do Słubic.
Odrę w Lubuskiem strażacy podzielili na trzy odcinki bojowe: zielonogórski, krośnieński i słubicki. W środę, na pierwszym z nich pracuje blisko 100 strażaków OSP i PSP oraz kadetów ze Szkoły Aspirantów PSP w Krakowie i Centralnej Szkoły Staży Pożarnej w Częstochowie.
Na odcinku krośnieńskim śnięte ryby zbiera około 10 strażaków i blisko 50 żołnierzy operacyjnych, wspieranych przez kilka osób ze społecznej straży rybackiej.
Natomiast na odcinku słubickim pracuje w środę kilkunastu strażaków i ok. 50 żołnierzy WOT, którzy głównie monitorują sytuację na rzece, gdyż ryby zostały tam praktycznie wyzbierane.
Łącznie z lubuskiego odcinka Odry do wtorku wyciągnięto ok. 24 ton martwych ryb, które zostały poddane utylizacji przez specjalistyczną firmę.
Niezależnie od próbek i wniosków wypływających z badań, które przeprowadzają właściwe organy państwa, prokuratura powoła biegłych na użytek postępowania, którzy równolegle zbadają pobrany już po wszczęciu śledztwa materiał biologiczny - podał minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro powiedział, że jeżeli prokuratora będzie dysponować próbkami pozyskanymi przed wszczęciem śledztwa, pozyskanymi w wyniku działalności specjalistycznych organów administracji, odpowiedzialnych za nadzór, kontrolę, monitoring stanu wody, takie próbki mają zostać załączone do śledztwa.
Jak dodał Ziobro, "niezależnie od próbek, które prokuratura gromadzi i wniosków wypływających z badań, które przeprowadzają właściwe organy państwa, prokuratura powoła własnych biegłych na użytek postępowania, którzy równolegle będą badać pobrany już po wszczęciu śledztwa materiał biologiczny".
Wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba pytany był jak wiele firm prowadzi swoją działalność w pobliżu Odry i jakiego rodzaju jest to działalność. Pytany był też czy działalność tych podmiotów mogła być przyczyną katastrofy ekologicznej. "W tej chwili mapa, zmapowanie podmiotów, które są wzdłuż Odry, gdzie występuje przekroczenie parametrów związanych m.in. z przewodnością czy zawartością tlenu, jest przekazana i jest ona weryfikowana" - powiedział Ozdoba.
Jak tłumaczył, "na początku służby wyspecjalizowane, czyli służby wojewody w tym wypadku Inspekcja Ochrony Środowiska i Inspekcja Weterynaryjna oceniają na miejscu, jaka może być przyczyna śnięcia ryb, jeżeli wykluczają czynnik ludzki to nie powiadamiają organów, a jeżeli mają przypuszczenie, że czynnik ludzki miał miejsce, są zobowiązani zgodnie z ustawą, kompetencjami powiadomić prokuraturę".
W toku śledztwa ws. zanieczyszczenia Odry przesłuchano ok. 228 świadków, przeprowadzono 12 oględzin z udziałem biegłych na różnych odcinkach Odry; z dotychczasowych czynności nie wynika, co było przyczyną masowego śnięcia ryb - mówił w środę z-ca prokuratora generalnego Krzysztof Sierak.
Na środowej konferencji prasowej zastępca prokuratora generalnego Krzysztof Sierak poinformował, że od momentu wszczęcia śledztwa ws. zanieczyszczenia Odry, tj. od 12 sierpnia do chwili obecnej, prokuratorzy skupili się na zabezpieczaniu materiału dowodowego na potrzeby postępowania karnego.
"W okresie tych czterech dni przesłuchano łącznie około 228 świadków, przeprowadzono 12 oględzin miejsc, w tym w różnych odcinkach Odry z udziałem biegłych, wydano siedem postanowień w przedmiocie powołania biegłych różnych specjalności, w tym z zakresu ochrony środowiska i gospodarki odpadami, informatyki, toksykologii" - mówił o działaniach prokuratury w śledztwie ws. zanieczyszczenia Odry.
Ponadto - jak mówił Sierak - wydano 24 postanowienia o żądaniu wydania rzeczy od szeregu instytucji i organów. Podkreślił, że zabezpieczono też wszelkie możliwe rejestratory i monitoringi przyrzeczne. "Zażądano od wszystkich znanych instytucji i podmiotów badawczych wydania kopii całości dokumentacji w związku z wykonywaniem badań próbek wód w lipcu br. w poczet materiału dowodowego, załączono to również w dokumentację dotychczas sporządzonych przez poszczególnych Wojewódzkich Inspektorów Ochrony Środowiska" - dodał.
Poinformował, że aktualnie uzyskiwane są wyniki badań próbek pobieranych przez Wojewódzkie Inspektoraty Ochrony Środowiska oraz załączane są też wyniki kontroli prowadzonych w zakładach umiejscowionych wzdłuż brzegu Odry. "Z dotychczasowych czynności wykonywanych w czasie śledztwa, na obecnym etapie nie wynika, co było przyczyną zmian chemicznych w wodzie i zarazem przyczyną masowego śnięcia ryb" - zaznaczył.
Ponad 700 kg śniętych ryb odłowili we wtorek strażacy na dolnośląskim odcinku Odry oraz przyległych od niej zalewach. W środę służby kontynuują oczyszczanie rzeki z truchła ryb.
Jak poinformowała w środę PAP st. str. Magdalena Cwynar z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej PSP, we wtorek w akcji oczyszczenia dolnośląskiego odcinka Odry ze śniętych ryb uczestniczyło łącznie 39 zastępów PSP i OSP. W akcję zaangażowanych było 109 strażaków, którzy użyli 29 łodzi i pontonów.
We wtorek strażacy odłowili około 770 kg śniętych ryb na dolnośląskim odcinku Odry oraz w przyległych do rzeki zalewach. "Łącznie od początku akcji ponad 4 tony" – powiedziała Cwynar.
We wtorek ryby odławiano m.in. w powiecie górowskim (150 kg), powiecie oławskim (20 kg), w Zalewie Prężyckim 13 ryb z czego jedna z nich ważyła 40 kg, w miejscowości Czernica (150 kg), w stawie w Parku Szczytnickim 40 ryb oraz w fosie miejskie na Podwalu we Wrocławiu 540 ryb.
W środę strażacy pracują m.in. w powiecie górowskim, powiecie wołowskim, w Lubinie, Ścinawie i na Podwalu we Wrocławiu.
We wtorek wieczorem wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski poinformował, że parametry w próbkach wody pobieranych na dolnośląskim odcinku Odry od 5 sierpnia "ulegają poprawie". "Parametry fizyko-chemiczne w głównym nurcie rzeki są już takie same jak średnia wieloletnia. Odra na odcinku dolnośląskim wróciła do normy" – powiedział wojewoda. Podkreślił przy tym, że WIOŚ we Wrocławiu prowadzi na bieżąco analizy wody w rzece.
Obremski przekazała, że do tej pory na dolnośląskim odcinku Odry oraz w przyległych do rzeki zalewach odłowiono łącznie ponad 7 ton śniętych ryb.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki. 12 sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do wód Odry w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z martwych ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej katastrofy ekologicznej.
Marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak nieodpowiedzialnie komunikowała o rtęci w Odrze; niestety wywołało to w Polsce panikę - oceniła w środę w rozmowie z PAP.PL szefowa MKiŚ Anna Moskwa.
Minister rolnictwa, klimatu i środowiska Brandenburgii Axel Vogel podczas poniedziałkowej konferencji prasowej potwierdził, że przekazał marszałek Polak informację o wysokim stężeniu rtęci, jakie wykazało badanie próbki wody z Odry. Zastrzegł jednocześnie, że rtęć „na pewno nie była przyczyną śnięcia ryb w tak krótkim czasie”. W piątek Elżbieta Polak napisała na Twitterze, że Vogel powiedział jej, że "stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali".
Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa w środę w Studiu PAP oceniła zachowanie marszałek Polak jako nieodpowiedzialne. "Pani marszałek lubuska nie pomogła, nieodpowiedzialnie komunikując informacje o (wysokiej) zawartości rtęci, co niestety wywołało w Polsce panikę. Te komunikaty były potem nieodpowiedzialnie powielane przez różne media" - powiedziała Moskwa.
"Ta komunikacja opozycji opiera się na straszeniu, na panice, nie ma w tym żadnej odpowiedzialności, ale zakładam, że są tam jacyś liderzy i wyciągną konsekwencje" - podkreśliła.
Szefowa MKiŚ powiedziała, że w sprawie śniętych ryb w Odrze pojawił się "duży chaos informacyjny" zarówno po polskiej jak i niemieckiej stronie. "Pan minister (Vogel) też został wplątany w zupełnie niepotrzebną grę na poziomie lokalnym, przepytywany na różne sposoby przez lokalnych polityków o rtęć" - dodała.
Moskwa zaznaczyła, że informacje dotyczące podwyższonego stężenia rtęci w wodzie Polska otrzymała w poniedziałek. "To była próbka z 11 sierpnia, zostało w niej stwierdzone przekroczenie parametrów rtęci dla wód powierzchniowych, żadnych przekroczeń dla wody pitnej" - poinformowała.
Jak dodała minister MKiŚ, próbka wody nie pochodziła z tzw. Odry granicznej. "To było starorzecze Odry zupełnie hydrologicznie niepowiązane z Odrą i ze zbiornika, który jest oddalony i niepowiązany" - powiedziała.
"Prawdopodobnie są tam osady denne. Po stronie Brandenburgii mamy obszar przemysłowy, to jest typowe, że rtęć jest tam obecna" - dodała Moskwa.
Do tej pory strażacy odłowili około 100 ton śniętych ryb z Odry oraz z Neru. Służby prowadzą działania wzdłuż Odry, gdzie od końca lipca obserwowany był pomór ryb, oraz wzdłuż Neru, w którym śnięte ryby znaleziono pod koniec minionego tygodnia. Przyczyna pomoru ryb jak na razie nie jest znana.
Sprawą masowego śnięcia ryb w Odrze, po zawiadomieniu WIOŚ we Wrocławiu, zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu. Postępowanie sprawdzające w tej sprawie, z zawiadomienia władz Oławy, prowadzi też miejscowa prokuratura.
W związku z sytuacją na Odrze premier zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
Analizy próbek pobrane po znalezieniu śniętych ryb na rzece Ner nie wskazują podwyższonych norm rtęci, innych metali ciężkich, pestycydów czy substancji ropopochodnych. Zachodzi prawdopodobieństwo wystąpienia zjawiska tzw. przyduchy - podał w komunikacie Urząd Wojewódzki w Łodzi.
Po zakończeniu badań próbek pobranych w ub. tygodniu na rzece Ner, na granicy powiatów poddębickiego i łęczyckiego. W piątek i sobotę z wody wyłowiono znaczną liczbę śniętych ryb, Łódzki Urząd Wojewódzki wydał w środę specjalny komunikat. Napisano w nim m.in., że Neru nie zanieczyściły w ub. tygodniu chemikalia.
Wcześniej, rzeczniczka prasowa wojewody łódzkiego Dagmara Zalewska - w rozmowie z PAP - potwierdziła te informacje.
W komunikacie Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi przypomniano wydarzenia z ub. tygodnia dotyczące akcji zabezpieczenia rzeki Ner. "W związku z wystąpieniem zjawiska śniętych ryb na rzece Ner, na terenie powiatu łęczyckiego i poddębickiego od piątku trwały intensywne prace wszystkich służb, w celu usunięcia padniętych ryb oraz wyjaśnienia przyczyny tego zjawiska. W sobotę zwołany został Wojewódzki Zespół Zarządzania Kryzysowego, po którym wydane zostały wszystkim służbom kolejne dyspozycje" - zaznaczono w komunikacie UW w Łodzi.
"Od piątku do niedzieli z Neru wyłowiono w sumie około 250 kg śniętych ryb. Służby uczestniczące w oczyszczaniu koryta rzeki Ner nie stwierdziły zanieczyszczeń oraz obecności nowych śniętych ryb. Jednocześnie w wodzie obserwowane były żywe pływające osobniki" - napisano. "Analizy próbek wykonane przez inspekcję ochrony środowiska, inspekcję weterynaryjną oraz inspekcję sanitarną nie wskazują na obecność w wodzie, jak i w rybach podwyższonych norm rtęci, innych metali ciężkich, pestycydów czy substancji ropopochodnych" - podkreślono.
"Na podstawie stanu faktycznego i wyników badań należy wskazać, że przyczyną śnięcia ryb nie były zanieczyszczenia chemiczne rzeki. W związku z tym zachodzi największe prawdopodobieństwo wystąpienia zjawiska tzw. przyduchy. Wyniki badań stanowią podstawę do cofnięcia w środę 17 sierpnia 2022 roku rekomendacji niekorzystania z rzeki Ner" - przekazano w komunikacie Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego.
Rzeka Ner to prawy dopływ Warty.
W woj. lubuskim ze śniętych ryb został oczyszczony około 150-kilometrowy odcinek Odry. Z rzeki wydobyto około 24 ton śniętych ryb, a do oczyszczenia zostało jeszcze około 50 km – poinformował w środę wojewoda lubuski Władysław Dajczak.
Dodał, że z każdym dniem śniętych ryb jest coraz mniej, choć przyznał, że sama skala ich pomoru jest porażająca. Wojewoda zaznaczył, że nie ma oznak, by w korycie i dolinie Odry masowo ginęły dzikie ptaki czy ssaki, w Odrze widać także narybek.
Rzeka jest stale monitorowana, a po wychwyceniu miejsc gromadzenia się padliny, jest ona z niej z wybierana. Nie ma już zjawiska napływania śniętych ryb z górnych odcinków Odry, nie widać również, by zdychały w samym Lubuskiem.
Od początku akcji oczyszczania rzeki Odry, w woj. lubuskim zostało wybranych ok. 24 ton ryb. Minionego dnia było to 3,7 tony. Z każdym dniem ilość odstawianych do utylizacji ryb jest coraz mniejsza. Zajmuje się tym wyspecjalizowana firma. Ryby są spalane w wysokiej temperaturze zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie procedurami.
Jak zapowiedział wojewoda, działania związane z oczyszczaniem i monitorowaniem rzeki będą prowadzone do skutku czyli czasu, kiedy w korycie rzeki nie będzie już śniętych ryb.
Oprócz działań związanych z likwidacją skutków katastrofy ekologicznej, wojewódzkie inspekcje ochrony środowiska i weterynaryjna cały czas pobierają próbki z rzeki oraz ze śniętych ryb i przesyłają do swoich centralnych laboratoriów. Jak zaznaczył wojewoda, wyniki tych badań są podawane przez mister klimatu i środowiska.
Wojewoda przekazuje natomiast wyniki badań jakości wody w ujęciach i studniach zlokalizowanych przy Odrze. Jak poinformował, Sanepid nie wykrył w nich niebezpiecznych pierwiastków w ponadnormatywnym stężeniu, tym samym woda jest zdatna do spożycia.
Od 13 sierpnia br. terenie województwa lubuskiego obowiązuje Rozporządzenie Porządkowe Wojewody Lubuskiego zakazujące do 18 sierpnia br. korzystania z wody w Odrze. Pilnowaniem przestrzegania zakazu zajmuje się policja.
W sprawie sytuacji na Odrze jest kontakt z Komisją Europejską, jest też kontakt i współpraca polskich i niemieckich służb, bo to jest nasze wspólne dobro i rzecz jasna musimy tutaj współpracować - powiedział w środę przewodniczący Stałego Komitetu Rady Ministrów Łukasz Schreiber.
Schreiber został zapytany w środę w TVP Info o apel europosła Lewicy Krzysztofa Śmiszka do Komisji Europejskiej o interwencję w sprawie zatrucia Odry oraz o słowa rzecznika KE ds. klimatu i energii Tima McPhie, który stwierdził, że jest dobry kontakt z Polską w tej sprawie.
"To naprawdę nie jest tak, że my tego kontaktu nie mamy. Jest kontakt z Komisją Europejską. Jest kontakt i współpraca polskich i niemieckich służb, bo naprawdę, to jest nasze wspólne dobro w tym wypadku. I rzecz jasna, że musimy tutaj współpracować" - odpowiedział Schreiber.
"Faktem jest, że ministrowie i federalni, i ministrowie landowi mówią o tej współpracy, podkreślają tę współpracę polsko-niemiecką. I na pewno nikt się nie musi o to martwić. Proszę sobie zresztą przypomnieć, że pani minister Anna Moskwa i pan minister Andrzej Adamczyk odbywali także takie spotkania ze swoimi przedstawicielami niemieckimi. Jeżeli, ktoś się o to martwi, to mogę uspokoić, że tutaj ta wymiana informacji absolutnie funkcjonuje" - zapewnił przewodniczący Stałego Komitetu Rady Ministrów.
Nie dysponujemy żadnymi wiążącymi informacjami na temat przyczyny śnięcia ryb w Odrze i nie będziemy spekulować na ten temat - oświadczył we wtorek na konferencji prasowej w Brukseli rzecznik Komisji Europejskiej ds. klimatu i energii Tim McPhie.
Dopytywany, czy Polska nie dopełniła obowiązku poinformowania Komisji o sprawie, odparł: "Ponieważ przyczyna (tej sytuacji) nie jest znana, więc nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy istnieje obowiązek informowania zgodnie z jakąś konkretna dyrektywą. Mogę jedynie powiedzieć, że mamy dobry kontakt z władzami, pozostajemy w kontakcie i otrzymujemy potrzebne informacje".
Szef SKRM był też pytany o to, czy jego zdaniem marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak powinna zostać zdymisjonowana. Chodzi o wpis Polak na Twitterze z 12 sierpnia, w którym napisała, że Axel Vogel minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie z nią potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było nawet określić skali.
"Ta wypowiedź jest mi absolutnie nieznana. Wskazaliśmy, że stwierdziliśmy w Odrze wysokie wartości pH, które mogą działać toksycznie, nie możemy jednak wyjaśnić, dlaczego" – powiedział podczas konferencji minister środowiska Brandenburgii Axel Vogel pytany o ten wpis marszałek Polak. Nie jest jednak pewne, czy minister odnosił się do kwestii rtęci, ponieważ tłumacz, mówiąc do mikrofonu, nie przetłumaczył pytania polskiego dziennikarza dosłownie. W przetłumaczonym pytaniu nie pada stwierdzenie o skażeniu "rtęcią", a o wodzie, do której nie można włożyć "ręki".
"Pani marszałek miała gigantyczną aferę przed chwilą w podległej jej służbie, w WORD. Naprawdę gigantyczną, paskudną aferę. Myślę, że wykorzystała ten temat do tego, by przykryć tamte problemy" - ocenił Schreiber.
"To jest jedno, jeżeli chodzi o jej motywację. A, jeżeli chodzi o motywację lidera opozycji (Donalda Tuska), to jest nadzieja na to, że będzie w każdej sprawie gorzej. Ja jestem naprawdę przerażony sposobem działania, bo to, że opozycja jest od tego, by krytykować rząd, by wypunktowywać pewne rzeczy także potknięcia - ja to naprawdę rozumiem, i to jest rzecz w demokracji absolutnie akceptowalna - ale jeżeli oczekujemy odpowiedzialności po stronie rządzących - i słusznie - to powinniśmy oczekiwać od liderów opozycji, a od lidera to już w szczególności, tego żeby on brał odpowiedzialność za słowa, by nie straszył Polaków, by nie wywoływał histerii w sprawie, o której często nie ma pojęcia" - powiedział Schreiber.
Według niego to, że w Polsce próbuje się wprowadzić w taki stan histerii, to przekroczenie kolejnych granic. "I obawiam się, bo mamy rok do wyborów, że jeszcze wiele nas czeka" - dodał.
Jakiś czas temu na łamach "Gazety Lubuskiej" pojawiły się artykuły nt. sytuacji w gorzowskim Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego (WORD). Gazeta napisała, że do posłanki PO Krystyny Sibińskiej zgłosiła się kobieta, która również należy do PO i "poinformowała ją, że w czasie pracy w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Gorzowie otrzymywała niemoralne propozycje ze strony dyrektora". Według gazety mężczyzna zarzuty odrzuca. "Kobieta spisała jednak swoje stanowisko, podpisała się z imienia i nazwiska, i przekazała dokument posłance. Po kilku miesiącach oczekiwania i braku spodziewanej reakcji, pani Magda zdecydowała się opowiedzieć o sprawie mediom" - napisała gazeta.
22 lipca na stronie Urzędu Marszałkowskiego poinformowano, że marszałek Polak zgłosiła sprawę do prokuratury, zawiadomiła Państwową Inspekcję Pracy i zarządziła kontrolę procedur antymobbingowych w Urzędzie Marszałkowskim oraz w podległych mu jednostkach. "O winie rozstrzyga sąd na podstawie dowodów a nie media! Tymczasem do dziś (22 lipca) Prokuratura nie odpowiedziała na nasze zawiadomienie" - podkreślono.
Dotychczasowe badania wody z Odry i ryb nie potwierdziły obecności toksyn - powiedziała w środę PAP.PL minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Pracują eksperci, trwają analizy, zdecydowano m.in. o dodatkowym badaniu dna i zdjęciach satelitarnych - wskazała.
Minister relacjonowała, że po uzyskaniu wstępnych informacji o tym, że są śnięcia ryb w Odrze, natychmiast przerwała urlop i poprosiła o szczegółowe dane. Podała, że otrzymała m.in. wykaz działań podjętych przez służby podległe resortowi oraz korespondencję prowadzoną przez instytucje. Przekazała, że skontaktowała się także ze swoją niemiecką odpowiedniczką.
"Skontaktowałam się również z instytutami rybackim z prośbą o spotkanie on-line (…), żeby omówić metodykę badania ryb. Od strony wody miałam poczucie, że podjęliśmy wystarczające działania, a chciałam być pewna, że możemy jeszcze znaleźć inne metody badania ryb i tak się stało” – powiedziała Anna Moskwa w Studiu PAP.
Zdecydowano, jak kontynuowała, o dodatkowych sekcjach ryb i badaniach behawioralnych, by obserwować, jak może wpływać potencjalna substancja toksyczna. Zwrócono się także o badania w zagranicznych laboratoriach - mówiła.
"Wszystkie działania są realizowane i przynoszą pierwsze wyniki. Jednym z nich jest to, że wiemy, że kolejne toksyny, które były badane, nie są obecne w rybach, ani w wodzie” – powiedziała minister.
"Mamy też różne organy doradcze. Poprosiłam o stworzenie dwóch grup: do spraw wody i drugiej - ryb. Wykorzystywane są opinie ekspertów krajowych i zagranicznych. Grupy pracują (…) wymieniając się danymi, część osób jest w terenie. Trwają analizy” – wyjaśniła.
Szefowa resortu klimatu przekazała, że zdecydowano również o niestandardowych metodach - m.in. dodatkowym badaniu dna, sonarowaniu, oblotach i zdjęciach satelitarnych.
Minister Moskwa podała, że próbki do badania pobierane są podobnie jak w pierwszych dniach. "To, co zmieniliśmy, a co wydarzyło na początku sierpnia, (…) to rozwiązanie, by poza badaniami standardowymi wybrać kilka szczególnie zagrożonych punktów i tam prowadzić stały monitoring. Śnięcia pojawiały się w różnych miejscach, trudno było powiedzieć, gdzie jest to pierwotne miejsce, pierwotna przyczyna” – wskazała.
"Na dzisiaj jest 250 próbek i z tych próbek mamy 5 tys. wariantowych analiz wody” – poinformowała minister.
Badania wody - jak zaznaczyła - nie potwierdziły obecności toksyn. "Patrząc równolegle, że badania ryb również obecności toksyn nie potwierdziły, przyjmujemy to na tę chwilę jako fakt, co nie oznacza, że nie poszukujemy innych substancji. (…) Skupiamy się na wieloaspektowych badaniach ryb" – wskazała. Dodała, że rozważany jest wariant przyczyn naturalnych zaistniałej sytuacji.
Laboratoria zagraniczne, jak podała, otrzymały próbki z wielu dni i badają je wieloapektowo. "Te laboratoria działają bardzo podobnie, jak nasze. Mamy w Polsce bardzo dobre laboratoria. (…) Próbki wysłaliśmy w kierunku obiektywizacji, potwierdzenia, uzyskania wieloaspektowej wiedzy. Nie zakładam, że tam się pojawią jakieś nowe odkrycia co do substancji, ale chcemy to sprawdzić w każdy możliwy sposób” – zaznaczyła.
Podkreśliła, że sanepid bada ujęcia wody regularnie. "Nie ma zagrożenia dla wody pitnej” – dodała.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest przyczyna masowego pomoru ryb. Sprawą zanieczyszczenia Odry z zawiadomienia WIOŚ zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W związku z sytuacją na Odrze premier zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
Premier Mateusz Morawiecki wyciągnął wnioski personalne w związku z sytuacją na Odrze, ale tak jak zapowiedział, być może nie są to ostatnie dymisje - zaznaczył w środę wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik.
Wąsik w TV Republika był pytany o decyzję premiera, który w związku z sytuacją na Odrze zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
Jak zaznaczył wiceszef MSWiA, premier Morawiecki mówił o tym, że dowiedział się o sprawie za późno, dlatego były dymisje. "Będzie czas na to, żeby to jeszcze podsumować i przeanalizować bardzo dokładnie, ale rzeczywiście pewne instytucje państwa powinny zadziałać szybciej" - powiedział.
"Premier wyciągnął wnioski personalne, ale, tak jak zapowiedział, być może nie są to ostatnie dymisje" - podkreślił Wąsik.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki. 12 sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do wód Odry w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z martwych ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej katastrofy ekologicznej.
Sytuacja na Odrze nie wpłynęła na inne gatunki zwierząt poza rybami - powiedziała w środę PAP.PL minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.
"Poza rybami żaden z innych gatunków nie został dotknięty" - powiedziała minister Moskwa zapytana o zwierzęta, które miały kontakt z wodą z Odry. "Pojawiają się pojedyncze śnięcia, ale nie wiążemy ich w żaden sposób z tą sytuacją, one nie są masowe, to są pojedyncze przypadki, które oczywiście są zupełnie niepotrzebnie nagłaśniane, bo nie mają związku" - powiedziała w Studiu PAP szefowa resortu klimatu.
Minister poinformowała, że również Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska prowadzi postępowanie w związku ze szkodami w środowisku Odry.
"Bezpośrednio zostały dotknięte jedynie ryby, ale oczywiście obserwujemy też pozostałe gatunki. Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska przygotowując raport oceny wpływu na środowisko i zakresu szkody, analizuje wszystkie gatunki, bo to jest ich standardowa działalność i to potrafią profesjonalnie robić" - stwierdziła Anna Moskwa.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest przyczyna masowego śnięcia. Sprawą zanieczyszczenia Odry z zawiadomienia WIOŚ zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W związku z sytuacją na Odrze premier zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
To, w jaki sposób masowe zatrucie ryb w Odrze wpływa na populacje ptaków żyjące wzdłuż niej, poznamy dopiero w kolejnych latach - ocenił w rozmowie z PAP ornitolog prof. Tadeusz Mizera z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki. 12 sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do wód Odry w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z martwych ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej katastrofy ekologicznej.
PAP zapytała ornitologa, prof. Tadeusza Mizerę z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu o to, jaki będzie wpływ zatrucia Odry na żyjące wzdłuż niej ptaki.
"To, w jaki sposób masowe zatrucie ryb w Odrze wpływa na populacje ptaków żyjące wzdłuż niej, poznamy dopiero w kolejnych latach. Między innymi badamy efekty rozrodu, czyli ile piskląt ma dana para ptaków. Jeśli okaże się, że byłoby ich mniej, to można by to wiązać z efektami podtrucia ptaków, które żywiły się martwymi rybami. Ale takie wnioski należy traktować ostrożnie, bo jest wiele czynników, które na to wpływają" - zauważył prof. Mizera.
Dodał, że aby mieć pewność, iż do tego przyczyniła się zatruta dieta ptaków, należałoby pobrać próbki tkanek (lub niezalężonych jaj - takich z martwymi embrionami) - czyli zabić te zwierzęta, co oczywiście mija się z celem. Jak dodał, można liczyć na "szczęśliwy" traf - martwego ptaka przekazać do badań toksykologicznych.
W ocenie eksperta, szczęśliwie mamy za sobą sezon lęgowy ptaków - tak więc tragedia na Odrze nie zakłóciła go. Oznacza to, ze młode opuściły już swoje gniazda.
Prof. Mizera wskazał, że martwymi rybami żywi się wiele gatunków ptaków, m.in.: kania czarna, kania ruda, mewy, wrony, kruki, ale też bielik. Zapytany o to, czy ptaki będą unikały spożywania zatrutych ryb, zaprzeczył. "Te ptaki lubią padlinę i jeśli będzie dostępna, to po prostu ją skonsumują. Chętnie skorzystają z darmowego posiłku" - dodał.
Przypomniał, że nadal nie jest jasne, co przyczyniło się do zatrucia ryb, więc trudno jest stwierdzić, czy i w jaki sposób wpłynie to na populacje ptaków. "To utrudnia ocenę zagrożenia dla ptaków" - dodał ornitolog.
Według niego raczej nie należy spodziewać się większych migracji ptaków z rejonów wzdłuż Odry. Ekspert zwrócił uwagę, że nawet ptaki żywiące się niemal wyłącznie rybami, np. kormorany, często żywią się nimi nie tylko z rzek, ale też ze stawów i innych zbiorników. Ich dieta jest różnorodna i ryby w rzece są tylko jednym z jej elementów. Z kolei bieliki operują na terenie 100-200 km2 i często się przemieszczają.
Badanie zanieczyszczenia wody rzecznej polega na eliminowaniu kolejnych przypuszczeń. Nie da się zbadać 300 chemicznych parametrów wody rzecznej na raz, dlatego na wyniki trzeba długo czekać – wyjaśnił w rozmowie z PAP dr Artur Magnuszewski, hydrolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
We wtorek minister klimatu i środowiska Anna Moskwa poinformowała, że w żadnej z dotychczas zbadanych próbek wody z Odry nie wykryto substancji toksycznych. Zaznaczyła, że wszystkie parametry wody pitnej są prawidłowe i stabilne.
Dr Artur Magnuszewski, który sam badał występowanie metali ciężkich w Wiśle, zwraca uwagę, że badanie toksycznych zanieczyszczeń wody w rzece to długi i skomplikowany proces, bo wariantów połączeń różnych czynników jest bardzo dużo.
„Inaczej bada się zanieczyszczenia ściekami komunalnymi, a inaczej przemysłowymi. Woda rzeczna zawiera przynajmniej 300 chemicznych parametrów. Nie da się badać wszystkiego na raz, dlatego eliminuje się kolejne przypuszczenia i na wyniki trzeba długo czekać” – powiedział Magnuszewski.
„Gdyby rzekę zatruły ścieki z budynków mieszkalnych, to do ich rozkładu potrzebny byłby tlen. W efekcie, zobaczylibyśmy spadek tlenu w rzece. Z dostępnych o Odrze danych wiemy, że jest w niej nadmiar tlenu. Ten z kolei powstaje w wyniku zakwitu planktonu – w tym także sinic. Fitoplankton najlepiej rozwija się w wodach stojących – pytanie gdzie mógł zakwitnąć, a następnie spłynąć” – zastanawia się naukowiec. I dodaje, że „do całej układanki” trzeba dodać silne zasolenie.
Magnuszewski zwraca uwagę, że zasolenie w Odrze nie jest zaskoczeniem, bo od lat wywołuje je obecność pobliskich kopalni. Z tego właśnie powodu we Wrocławiu nie wolno pobierać wody z Odry do miejskich wodociągów.
„W każdej rzece występuje zmienność gatunków, wzdłuż jej biegu. W dolnym biegu rzeki organizmy mają większą tolerancję na zasolenie i deficyty tlenu. W górnej części organizmy potrzebują dużo tlenu i muszą mieć dużą prędkość przepływu wody. Jeśli zrzut nastąpił w miejscu, gdzie ryby nie tolerują zasolenia w ogóle, to mogło wywołać taki katastrofalny efekt” – opisuje Magnuszewski. Dodaje, że na uwagę zasługuje fakt, że poniżej ujścia Warty nie mówi się już o katastrofie.
Ekspert podkreśla, że organizmy żywe są dobrym materiałem do badań zanieczyszczeń wody. Ale chcąc poznać stan bieżący, w pierwszej kolejności bada się bezkręgowce.
„Ryby są dobrym wskaźnikiem, ale dają uśredniony obraz, bo przemieszczają się w różne miejsca w całym cyklu życia. Chcąc poznać sytuację +tu i teraz+ bada się bezkręgowce – np. mięczaki, bo ich cykl życiowy jest krótki i odzwierciedla bieżącą sytuację” – wyjaśnia Magnuszewski.
Hydrolog nie wyklucza, że katastrofę ekologiczną na Odrze, mógł wywołać tzw. koktajl czynników. Czyli, że substancje chemiczne, występujące w wodzie i badane pojedynczo – nie wywołują niepokoju ekspertów, ale suma różnych substancji jest już zabójcza – tyle, że trudna do uchwycenia w badaniu. Dodatkowo wysoka temperatura powietrza i niski stan wód utrudniają proces samooczyszczania rzeki.
„To może być działanie synergiczne, w którym jeden czynnik napędza drugi czynnik. Dlatego musimy poczekać na kompleksowe badania, które uwzględnią bardzo dużo parametrów i powstanie jakiś szerszy obraz” – mówi Magnuszewski.
Ekspert odrzuca hipotezę, według której jakaś toksyczna warstwa, zalegająca latami na dnie, mogła zostać poruszona w wyniku wysokiej temperatury i niskiego stanu wody.
„Żeby poruszyć warstwy zakumulowanych osadów, potrzebna jest woda, która ma dużą prędkość. A teraz mamy tej wody bardzo mało” – argumentuje Magnuszewski.
Jego zdaniem również uwolnienie metali ciężkich pod wpływem fali upałów nie wchodzi w grę. „Nie wierzę w tę teorię, bo do uwolnienia metali ciężkich potrzebne są specyficzne warunki chemiczne związane z pH wody. W Polsce nie mamy problemu z kwaśnymi deszczami, a mamy za to sporo minerałów, które wiążą metale ciężkie” – mówi.
Pytany o pierwsze skojarzenia związane z najczęściej pojawiającą się informacją o silnym zasoleniu Odry przy jednoczesnej hipersaturacji (wysokiej zawartości tlenu w wodzie), nakreślił swoje hipotezy.
„Zasolenie wiązałbym ze zrzutem wody kopalnianej. W innych warunkach atmosferycznych taki zrzut przeszedłby niezauważony, bo rozcieńczyłby się z wodą. Natomiast teraz są niskie przepływy, jest bardzo mało wody – i efekt mógł być zupełnie inny. A hipersaturacja wymaga badań hydrobiologicznych. Trzeba zobaczyć, co się działo z fitoplanktonem. Czy był powiększony wskaźnik chlorofilu, który świadczy o dużym stężeniu fitoplanktonu i to on wytworzył dużo tlenu w wodzie” – mówi Magnuszewski.
Naukowiec zauważa, że fitoplankton karmi się biogenami – związkami fosforu i azotu. Te zaś są składnikami odżywczymi, którym w rozwoju pomaga wysoka temperatura.
„Źródłem biogenów może być oczyszczalnia ścieków. W wyniku awarii w oczyszczalni ścieków mogło dojść do zrzutu nieoczyszczonej wody. Ale to jest tylko przykład” – zaznacza Magnuszewski. I dodaje, że ważna jest skala zrzutu toksycznej substancji.
„Awaria oczyszczalni ścieków Czajka w Warszawie była dobrym przykładem. Wtedy przepływ ścieków był na poziomie 2,5-3 m sześciennych na sekundę, a rzeką płynęło 250 m3 wody na sekundę. Proporcje rozcieńczenia były na tyle dobre, że taki zrzut nie zabijał życia w rzece” – przypomniał Magnuszewski.
Pytany czy katastrofę ekologiczną na Odrze mógł wywołać jednorazowy zrzut toksycznej substancji, odpowiedział: „To mógł być jednorazowy zrzut – tylko pytanie, co to było. Zrzut kopalniany – solanka – jeśli trafi na okres niżówki (niskiego stanu wody – przyp. PAP) i brakuje wody do jej rozcieńczenia – to skala zniszczenia może być ogromna” – wyjaśnił.
Zbadane w Polsce próbki wody z Odry nie wykazały substancji toksycznych, które spowodowałyby śnięcie ryb w drugiej co do wielkości polskiej rzece – pisze środowa "Rzeczpospolita".
Dziennik zaznacza, że po trzech tygodniach od katastrofy ekologicznej wciąż nie wiadomo, co było jej przyczyną. Zwraca uwagę, że wyniki z polskich laboratoriów nie dostarczyły odpowiedzi, dlaczego w Odrze doszło do masowego śnięcia ryb.
"Wbrew wcześniejszym spekulacjom nie spowodowała tego rtęć ani sól – z badań wynika, że nie doszło do tak dużych przekroczeń obecności związków chemicznych, które by za to odpowiadały" – stwierdza gazeta. Dlatego zdecydowano się na specjalistyczne badania przeprowadzone poza Polską – dodaje.
Jak wskazuje, Główny Inspektorat Ochrony Środowiska już wysłał próbki do analizy laboratoryjnej za granicę – pierwsze z nich trafiły do Czech. Kolejne zostaną wysłane do Holandii i Wielkiej Brytanii (pobrano je z 29 miejsc). "W sumie aż 87 próbek będzie przebadanych poza Polską" – podkreśla gazeta, powołując się na informacje GIOŚ i dodaje, że policja pomaga je przewozić.
Według dziennika policja i pracownicy WIOŚ zgromadzili już wszystkie materiały dotyczące działających przy Odrze firm, są one przekazywane do Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. "Na obecnym etapie nie ma poszlak wskazujących na celowe przestępcze działanie, w tym sabotaż nastawiony na zdestabilizowanie sytuacji na polsko-niemieckim pograniczu" – wskazano.
Dodano, że taki wątek dotąd nie pojawił się w śledztwie. "Kluczowe dla określenia jego kierunków będą wyniki badań z zagranicznych laboratoriów" – stwierdza gazeta.
Dziennik zwraca uwagę, że eksperci skłaniają się ku wersji, że ekologiczna katastrofa mogła być splotem wielu czynników, jednak – jak zaznaczają – należy sprawdzić wszystkie hipotezy. "Wiele wskazuje na to, że nie było jednej przyczyny, ale złożyło się na nią kilka czynników. Dlatego należy podejść do jej wyjaśniania w sposób naukowy: postawić wszystkie możliwe hipotezy, nawet najbardziej nieprawdopodobne, i po kolei je eliminować" – mówi "Rzeczpospolitej" dr hab. Andrzej Woźnica, prof. Uniwersytetu Śląskiego, dyrektor Śląskiego Centrum Wody Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, który z grupą uczonych w lipcu przeprowadzał badania Odry na odcinku od Ostrawy do Szczecina.
Sanepid dostał zadanie codziennego badania każdego ujęcia wody, my codziennie analizujemy dane, które pochodzą z tych ujęć i nie ma żadnego zagrożenia. Woda jest czysta, nieskażona - zapewnił wiceszef MSWiA Maciej Wąsik. Przekazał też, że trwają poszukiwania truciciela i służby starannie badają każdy sygnał w tej sprawie.
"Monitorujemy i będziemy przez najbliższy czas codziennie badać wodę z każdego ujęcia w okolicach rzeki Odry" - powiedział wiceminister Maciej wąsik w telewizji "Trwam" podkreślając, że nie ma żadnego zagrożenia w związku z wodą płynącą z kranów. Dodał, że codziennie jest też badana przez wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska woda z Odry. "Można powiedzieć, że stan się poprawia. Było wysokie ph, było pewne zasolenie, ale i ono spada, podobne ustalenia ma strona niemiecka" - zaznaczył. "I - oczywiście - nie ma rtęci" - dodał.
Wąsik podkreślił, że przez długi weekend wszystkie służby pracowały 24 godziny na dobę, by jak najszybciej ustalić przyczyny katastrofy i usunąć jej skutki.
Odniósł się do sprawy wojewody dolnośląskiego Jarosława Obrębskiego, który przebywając na urlopie miał - zdaniem mediów - niewłaściwie reagować na tę sytuację. Wąsik powiedział, że premier przeanalizuje dokładnie te działania. Jednocześnie potwierdził, że w związku ze sprawą Odry nie są wykluczone kolejne dymisje.
Pytany o to, czy jest możliwość celowego zatrucia Odry w ramach wojny hybrydowej Wąsik powiedział, że żadne dane na to nie wskazują. Przypomniał, ze Komendant Główny Policji ustanowił milion złotych nagrody za wskazanie ewentualnego truciciela. "Nie wykluczamy żadnego scenariusza, ale nie chcemy za wcześnie dywagować i snuć przypuszczeń. Nie wykluczamy, że jest to katastrofa wywołana spustem niebezpiecznych substancji do rzeki" - powiedział Wąsik. "Badamy wszystkie okoliczności i sygnały, nie pozostawiamy żadnego sygnału bez weryfikacji. Jestem przekonany, że niebawem opinia publiczna usłyszy diagnozę" - dodał.
„Żadna z dotychczas przebadanych przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska próbek wody z Odry nie wykazała obecności toksyn. W analizach przyczyn masowego śnięcia ryb branych jest pod uwagę kilka hipotez” – powiedziała szefowa resortu klimatu i środowiska Anna Moskwa podczas konferencji prasowej 16 sierpnia 2022 r.
Hipotezy dot. masowego śnięcia ryb w Odrze
Jak zaznaczyła minister Anna Moskwa, pierwsza badany wariant zakłada przedostanie się do wody substancji toksycznej np. w wyniku działalności przedsiębiorstw funkcjonujących nad Odrą czy też nielegalnych zrzutów ścieków do rzeki.
"Dotychczasowe badania GIOŚ nie wykazały występowania substancji toksycznych. W żadnym z badanych gatunków śniętych ryb nie stwierdzono obecności pestycydów. Również metale ciężkie zostały wykluczone. Izotopy promieniotwórcze są poniżej normy. Trwają badania w kierunku dioksyn. Dodatkowo Inspekcja Weterynaryjna koordynuje prowadzenie badań świeżych ryb w kierunku wykonania rozszerzonej autopsji, badań histopatologicznych oraz jeśli możliwe mikrobiologicznych i grzybów" – powiedziała.
Minister wskazała, że druga hipoteza to warunki naturalne tj. niski poziom wód, wysoka temperatura, złe warunki tlenowe, zwiększenie stężeń zanieczyszczeń, które występowały dotychczas w Odrze.
"Trzecia hipoteza zakłada odprowadzenie do rzeki Odry dużej ilości np. wód poprzemysłowych, w których jest dużo chloru. To bardzo aktywny pierwiastek, który mógł uruchomić zanieczyszczenia z osadów dennych" – wyjaśniła minister klimatu i środowiska.
"Pod uwagę bierzemy również równoczesne wystąpienie drugiego i trzeciego czynnika" – dodała.
Parametry wody pitnej prawidłowe
Szefowa resortu klimatu i środowiska Anna Moskwa podkreśliła też, że badania ujęć wody pitnej, w związku z masowym śnięciem ryb w Odrze, nie wykazały żadnych skażeń. "Ujęcia wody pitnej są regularnie badane przez sanepid. Wszystkie parametry są prawidłowe" – zaznaczyła.
250 mln zł na synchronizację i pełną cyfryzację systemu monitorowania jakości wód powierzchniowych
Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska, poinformowała także, że zostanie przeznaczonych 250 mln zł na synchronizację i pełną cyfryzację systemu monitorowania jakości wód powierzchniowych na terenie całej Polski oraz na budowę instalacji oczyszczania wód poprzemysłowych na Odrze.
"Zbudujemy sieć stacji monitorujących i badawczych wykorzystujących technologie teledetekcji i satelitarne, które będą przekazywać alerty środowiskowe do odpowiednich organów i służb" -– powiedziała.
"W newralgicznych i kluczowych miejscach polskich rzek i dopływów zostaną rozmieszczone stacje monitorująco-badawcze. Będą one prowadziły 24 godzinny monitoring z pełnym raportowaniem online. W razie przekroczenia któregokolwiek z kluczowych parametrów dla jakości wody natychmiast zostanie uruchomiony alert, który trafi do odpowiednich służb. Dzięki pełnemu nadzorowi, geolokalizacji i najnowszej technologii już w kilka minut po wykryciu potencjalnego skażenia służby będą na miejscu zagrożenia" – wyjaśniła.
Minister podziękowała również wszystkim wolontariuszom, wędkarzom, wodniakom, ekologom, mieszkańcom terenów nadodrzańskich, wszystkim zaangażowanym służbom, wojsku, policji, straży pożarnej, inspektorom ochrony środowiska oraz pracownikom regionalnych dyrekcji ochrony środowiska, którzy pracują nad usuwaniem skutków katastrofy ekologicznej na rzece Odrze.
W
środę parlamentarzyści KO odbędą serię kontroli poselskich m.in. w
KPRM, RCB, MKiŚ, MI, Wodach Polskich czy GIOŚ ws. katastrofy
ekologicznej w Odrze. "Wyraźnie widać, że instytucje państwa tutaj
zawiodły; chcemy przyjrzeć się tej sytuacji od środka" - powiedział PAP
rzecznik PO Jan Grabiec.
Seria kontroli rozpocznie
się od wizyty posłów KO Katarzyny Lubnauer i Bartłomieja Sienkiewicza w
Rządowym Centrum Bezpieczeństwa w Warszawie o godz. 8.15. Następnie
posłowie Małgorzata Chmiel i Arkadiusz Marchewka - godz. 8.30
przeprowadzą kontrolę w Ministerstwie Infrastruktury. Posłowie Jan
Grabiec oraz Marcin Kierwiński o godz. 9.00 przeprowadzą kontrolę w
KPRM, a o 9.30 poseł Gabriela Lenartowicz i senator Danuta Jazłowiecka
skontrolują Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
Posłowie
Dariusz Joński oraz Michał Szczerba przeprowadzą kontrolę w Państwowym
Gospodarstwie Wodnym Wody Polskie, a o godz. 10.30 poseł Lenartowicz i
senator Jazłowiecka skontrolują Główny Inspektorat Ochrony Środowiska.
Posłowie Tadeusz Aziewicz i Artur Łącki o godz. 11.00 odbędą kontrolę w
Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
Pytany
przez PAP o tę serię kontroli rzecznik PO Jan Grabiec podkreślił we
wtorek, że "posłowie mają prawo, a nawet obowiązek kontrolowania władzy
wykonawczej". "Uważamy, że naszym obowiązkiem jest zbadać, jak się
rzeczy mają, to znaczy dlaczego te instytucje państwa zawiodły, dlaczego
dziś brodzimy we mgle i dlaczego nie zadziałał system zarządzania
kryzysowego" - podkreślił. Grabiec ocenił, że system zarządzania
kryzysowego był doskonalony w Polsce przez ostatnich 30 lat, "a tym
razem okazał się kompletnie w rozkładzie".
"Jesteśmy
świadkami katastrofy ekologicznej bez precedensu, która trwa od trzech
tygodni. Wyraźnie widać, że instytucje państwa zawiodły w sprawie
zarządzania tą sytuacją kryzysową, do dziś nie wiemy, co było przyczyną
wyginięcia życia Odry. W związku z tym trudno podjąć jakieś działania
dotyczące rozliczania winnych czy ograniczenia negatywnych skutków
katastrofy. Chcemy przyjrzeć się tej sytuacji od środka" - mówił.
Jak
zapowiedział, politycy KO chcą zbadać, gdzie "państwo nie dało rady i
które instytucje popełniły największe błędy, i jak temu w przyszłości
zaradzić". "Zaczynamy od instytucji centralnych, ale oczywiście sięgać
będziemy dalej, po instytucje w terenie i będziemy badać, jak wygląda
systemy przepływu informacji w praktyce" - poinformował.
Pytany,
jakie zostaną wykorzystane wyniki kontroli, polityk odparł, że zostaną
przedstawione opinii publicznej. "Jeśli będą uzasadnione podstawy do
wniosków politycznych dotyczących dymisji to oczywiście będziemy je
przedstawiać, jeśli będą uzasadnione podejrzenia popełnienia
przestępstwa, to będziemy kierować zawiadomienia do prokuratury, ale
najpierw chcemy rzetelnie sprawę zbadać" - dodał. Grabiec zaznaczył
również, że wnioski z kontroli zostaną wykorzystane na przyszłość, w tym
w tworzeniu programu politycznego KO w zakresie tworzenia sprawnego
systemu zarządzania kryzysowego.
KO zapowiada, że przed każdą z kontroli odbędzie się briefing prasowy biorącej w niej udział parlamentarzystów.
Od
końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w
dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia.
Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest
przyczyna masowego pomoru ryb. Sprawą zanieczyszczenia Odry z
zawiadomienia WIOŚ zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W
związku z sytuacją na Odrze premier zdymisjonował szefa Wód Polskich
Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała
Mistrzaka.
20:56
Wojewoda dolnośląski: Odra na odcinku dolnośląskim wróciła do normy
Odra
na odcinku dolnośląskim wróciła do normy; parametry fizyko-chemiczne w
głównym nurcie rzeki są już takie same, jak średnia wieloletnia –
poinformował we wtorek wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski.
Obremski
podczas wieczornej konferencji prasowej podkreślił, że parametry w
próbkach wody pobieranych na dolnośląskim odcinku Odry od 5 sierpnia
"ulegają poprawie". "Parametry fizyko-chemiczne w głównym nurcie rzeki
są już takie same jak średnia wieloletnia. Odra na odcinku dolnośląskim
wróciła do normy" – powiedział wojewoda. Podkreślił przy tym, że WIOŚ we
Wrocławiu prowadzi na bieżąco analizy wody w rzece.
Obremski
podkreślił, że w związku z katastrofą ekologiczną w Odrze nie ma
zagrożenia dla życia ani zdrowia mieszkańców regionu. "Według raportów,
które otrzymuję od sanepidu czy od Wojewódzkiej Inspekcji
Weterynaryjnej, wszystkie parametry, które badamy, są zdecydowanie
pozytywne" – mówił wojewoda. Wyjaśnił, że inspekcja weterynaryjna bada
m.in. toksyny – kadm, rtęć, arsen oraz pestycydy. "Mamy zawyżenie
jednego parametru jeśli chodzi o rybę znalezioną w fosie miejskiej, ale
to może być specyficzna sytuacja i uogólnianie tego przypadku nic nie
daje. Pozostałe próbki przebadane przez inspektorat weterynaryjny są w
normach" – dodał Obremski.
Wojewoda wskazał
również, że sanepid bada pod względem jakości żywność. "Tu też analizy
nie wskazują na nic niepokojącego" – powiedział. Obremski podkreślił
też, że w związku z zanieczyszczeniem Odry nie było na Dolnym Śląsku
przypadku zgłaszania przez ludzi jakichś dolegliwości.
Obremski
powiedział również, że na dolnośląskim odcinku Odry obserwowane są
ławice ryb. "To pokazuje, że następuje jakiś proces regulacji. Nie chcę
oczywiście umniejszać tego, co się zdarzyło, ale też nie chcę wchodzić
tylko w czarne scenariusze" – zaznaczył.
Obremski
podkreślił, że nadal będą obowiązywały ograniczenia wprowadzone w
związku z masowym śnięciem ryb w Odrze – m.in. zakaz wędkowania w rzece.
"Mieliśmy na początku miesiąca dużo martwych ryb przed Oławą, a
później, po sześciu dniach, śnięte ryby pojawiły się w Głogowie, więc,
mimo, że teraz są lepsze parametry fizyko-chemiczne, to z tego powody,
że nie znamy przyczyn śnięcia ryb, chcemy być jeszcze ostrożni i nie
odwołujemy obostrzeń" – wyjaśnił wojewoda.
Dodał,
że są w regionie miejsca "wyjątkowe", to – jak mówił – fosa miejska we
Wrocławiu, Zalew Bajkał i Zalew Prężycki. "W tych zbiornikach rośnie
stężenie tlenu i one muszą być przez nas monitorowane" – zaznaczył
Obremski.
Wojewoda podkreślił, że dalsze
działania są uzależnione od stwierdzenia przyczyny masowego pomoru ryb.
"Mamy kłopot z ustaleniem przyczyny i to jest największe wyzwanie. Mam
wrażenie, że coraz więcej osób mówi o pewnych przyczynach naturalnych,
być może mamy do czynienia z kumulacją kilku czynników. Proszę też
zwrócić uwagę na pewną nieciągłość zjawiska pomoru ryb. Mieliśmy śnięte
ryby pod Oławą, później w Głogowie, to powinny być one też w Malczycach,
a tam niczego takiego nie stwierdzono" – podał Obremski.
Wojewoda
powiedział też m.in., że od początku sierpnia na dolnośląskim odcinku
Odry i przyległych do niej zalewach wyłowiono łącznie ponad 7 ton
śniętych ryb.
Podczas konferencji prasowej
wicewojewoda dolnośląski Jarosław Kresa, który zastępował Obremskiego
podczas jego urlopu (do wtorku), przedstawił działania podejmowane przez
urząd oraz współpracujące z nim instytucje w związku z masowym pomorem
ryb w Odrze.
W
żadnej z dotychczas zbadanych próbek wody z Odry nie wykryto substancji
toksycznych - poinformowała we wtorek minister klimatu i środowiska
Anna Moskwa. Zaznaczyła, że wszystkie parametry wody pitnej są
prawidłowe i stabilne.
Minister podczas wtorkowej
konferencji prasowej wskazała, że w badaniach przyczyn masowego śnięcia
ryb brane są pod uwagę trzy hipotezy. Pierwsza to przedostanie się do
rzeki substancji toksycznych (zatrucie m.in. przez zakłady czy
nielegalne zrzuty). Główny Inspektorat Ochrony Środowiska przeanalizował
próbki, żadna nie wykazała obecności żadnych substancji toksycznych -
podkreśliła minister.
Druga hipoteza to
czynniki naturalne (wysoka temperatura, niski stan wody) a kolejna -
odprowadzenie do Odry dużej ilości wód przemysłowych.
"GIOŚ
bada wszystkie uwarunkowania, które potwierdzają wysokie zasolenie i
wysoką temperaturę" - zaznaczyła szefowa resortu klimatu. Podkreśliła
też, że pod uwagę brane jest również jednoczesne wystąpienie wszystkich
tych czynników. Dodała również, że w badanych próbkach śniętych ryb nie
stwierdzono pestycydów, ani izotopów promieniotwórczych powyżej normy.
"Pozostałe
parametry są na bieżąco badane, będziemy informować o poszczególnych
zakończonych fazach badań" - zapowiedziała. Dodała, że dodatkowo
Inspekcja Weterynaryjna rozpoczęła również badania świeżych ryb.
"W
tych wszystkich badaniach uczestniczy - w przygotowaniu metodyki, ale
też w analizach i realizacji - duża grupa ichtiologów, między innymi
Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie, Uniwersytet Przyrodniczy w
Lublinie, Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu i Zakład Ichtiopatologii
i Zdrowia Ryb w Żabińcu, a jednocześnie dwa instytuty, które zajmują
się rybami - Instytut Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie oraz Morski
Instytut Rybacki" - poinformowała minister.
Obecnie
- jak zakomunikowała szefowa MKiŚ - rusza w Polsce budowa nowoczesnego
system stałego monitorowania wód powierzchniowych i systemu wczesnego
reagowania na potencjalne kryzysy, awarie i katastrofy. "Będziemy
budować sieć stacji monitorujących i badawczych, które by wykorzystały
techniki teledetekcji, techniki satelitarne, alerty środowiskowe i cały
system wczesnego ostrzegania" - dodała minister. Na synchronizację i
pełną cyfryzację systemu monitorowania jakości wód powierzchniowych
resort przeznaczy 250 mln zł.
Podczas konferencji minister zaznaczyła, że ujęcia wody pitnej są regularnie badane i żadne z badań nie wykazało jakichkolwiek przekroczeń. "Wszystkie parametry wody pitnej są prawidłowe i stabilne" - oświadczyła.
Z kolei uczestniczący w spotkaniu
minister infrastruktury Andrzej Adamczyk powiedział, że na Odrze po
stronie polskiej rozłożono siedem zapór, które umożliwiają szybkie
usuwanie śniętych ryb w dużych ilościach.
"Polscy
strażacy zaoferowali taki sprzęt stronie niemieckiej, nie ma jeszcze
odpowiedzi z ich strony" - poinformował. Wyjaśnił, że "zapory te są
przesuwane w kierunku samego Szczecina, tak aby ochronić i kanały
szczecińskie, i port, ale szczególnie zachodnią Odrę jak i wschodnią
Odrę, a później już tor wodny między Szczecinem a Świnoujściem na
Zalewie Szczecińskim" .
Według zastępczyni
Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Magdy Gosk, która przedstawiła
dotychczasowe działania GIOŚ, stan Odry stabilizuje się, choć - jak
przyznała - zasolenie wody wciąż jest wysokie. Zgodnie z przekazanymi na
konferencji danymi GIOŚ prowadzi badania w 29 punktach kontrolnych
wzdłuż rzeki Odry. Dotychczas pobrano 250 próbek, z których wykonano 5
tysięcy analiz.
"Zbadaliśmy 30 parametrów
fizykochemicznych wody, przede wszystkim te, które budziły niepokój,
czyli wysokie przewodnictwo, które oznacza podwyższone zasolenie,
wysokie natlenienie wody i zasadowy jej odczyn" - powiedziała Gosk.
Dodała, że próbki pobierane są codziennie, a punkty zlokalizowane są w
każdym z powiatów. Codziennie też badana jest zawartość rtęci i innych
metali ciężkich.
Gosk podkreśliła, że badania
prowadzone są przede wszystkim przez Centralne Laboratorium Badawcze
Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, ale próbki zostały także, dla
potwierdzenia, wysłane do laboratoriów w Czechach, Holandii i Wielkiej
Brytanii. Dodała też, że oddzielnie prowadzone są biotesty na próbkach
wody. Natomiast Państwowy Instytut Weterynaryjny prowadzi badania na
próbkach ryb.
Powołując się wyniki badań Gosk
wskazała, że przyczyną śnięcia ryb nie były substancje toksyczne,
Rozważana jest natomiast - jak zaznaczyła - naturalna przyczyna tego
zjawiska. "Obserwujemy rekordowo niskie stany wody i wysokie
temperatury, wpływa to na to, jak zachowują się substancje w Odrze,
wpływa na rozcieńczanie tych substancji i zdolność ich przyswajania w
środowisku" - tłumaczyła Gosk.
Na
Odrze po stronie polskiej rozłożono siedem zapór, które umożliwiają
usuwanie śniętych ryb szybko i w dużych ilościach; polscy strażacy
zaoferowali taki sprzęt stronie niemieckiej, nie ma jeszcze odpowiedzi z
ich strony - powiedział we wtorek minister infrastruktury Andrzej
Adamczyk.
Szef MI przekazał, że strona polska
zaproponowała stronie niemieckiej ponad 700 metrów zapór. Jak
oświadczył, liczy na to, że do końca dnia strona niemiecka na tę
propozycję odpowie. Jeśli tak się nie stanie - zapowiedział minister - w
środę strona polska będzie się upominała o to, by strona niemiecka te
zapory wykorzystała.
"Pod kierownictwem i
zarządzane za przyczyną wojewody zachodniopomorskiego, pana wojewody
(Zbigniewa - PAP) Boguckiego, prowadzone są bardzo aktywne działania
mające na celu usunięcie z wody śniętych ryb, które zalegały w dużych
ilościach czy płynęły w dużych ilościach z nurtem Odry. Dzisiaj wydaje
się, że sytuacja jest zdecydowanie lepsza niż kilka dni temu. Mam tutaj
na myśli ilość odławianych ryb" - powiedział na briefingu w Warszawie
Adamczyk.
Dodał, że wojewoda zachodniopomorski
wraz ze służbami, strażą pożarną, pracownikami Wód Polskich i przy
wsparciu Urzędu Morskiego doprowadził do rozłożenia siedmiu zapór, które
na co dzień przeznaczone są do blokowania i ograniczania możliwości
rozlewania się środków chemicznych.
"I te
zapory dzisiaj znakomicie służą do blokowania przepływających śniętych
ryb, umożliwiając usuwanie ich bardzo szybko i w dużych ilościach. Te
zapory są przesuwane w kierunku samego Szczecina tak, aby ochronić i
kanały szczecińskie, i port, ale szczególnie zachodnią Odrę jak i
wschodnią Odrę, a później już tor wodny między Szczecinem a Świnoujściem
na Zalewie Szczecińskim" - podkreślił minister.
Dodał,
że rozmawiał o tym podczas ostatnich rozmów z niemieckimi ministrami,
którzy - jak zaznaczył - "bardzo pozytywnie ocenili polskie aktywności,
rozkładanie właśnie zapory na rzece Odrze, te zapory rozkładane przez
Państwową Straż Pożarną, które umożliwiały szybkie usunięcie śniętych
ryb z nurtu rzeki".
"I wówczas strona
niemiecka złożyła deklarację, że również przy swoim brzegu rozłoży tego
typu zapory. My zaproponowaliśmy im sprzęt na ich prośbę. Kiedy
zapytali, czy bylibyśmy im w stanie pomóc, gdyby nie mieli
wystarczającej ilości sprzętu. Oczywiście takie deklaracje padły,
komendant PSP zaproponował stronie niemieckiej w sumie ponad 700 metrów
zapór tak, aby te działania po polskiej i niemieckiej stronie były
bardzo wysoko efektywne. Niestety nie mamy do tej chwili odpowiedzi ze
strony służb niemieckich, liczymy na to, że do wieczora dzisiejszego
dnia taka zapowiedź napłynie, a jeśli nie, będziemy jutro upominali się o
to, zwracali do strony niemieckiej o to, by też wykorzystała te zapory,
które są przygotowane dla nich, a które strażacy PSP są gotowi po
stronie niemieckiej również rozłożyć" - dodał Adamczyk.
Chcemy
stworzyć nowoczesny system stałego monitorowania wód powierzchniowych,
wraz z systemem wczesnego reagowania na potencjalne kryzysy, awarie i
katastrofy - zapowiedziała we wtorek minister klimatu i środowiska Anna
Moskwa.
"Podjęliśmy decyzję w ostatnich dniach, by
kompleksowo zająć się zagadnieniem związanym z monitoringiem wód" -
zapowiedziała minister Moskwa podczas wtorkowej konferencji w siedzibie
MKiŚ dotyczącej sytuacji na Odrze.
Jak
zaznaczyła, "w Polsce mamy zrealizowaną i wdrożoną dyrektywę wodną. Nasz
monitoring odbywa się zgodnie ze standardami". "Ale co jakiś czas
widzimy w Europie, w różnych miejscach, przypadki śniętych ryb czy też
mamy regularnie, nie tylko w Polsce, w Europie przypadki nielegalnych
zrzutów, które Wody Polskie wspólnie z Inspekcją Ochrony Środowiska
wykrywają" - dodała.
"Widzimy potrzebę innego
systemu monitorowania wody w związku z powtarzającymi się sytuacjami" -
stwierdziła szefowa ministerstwa klimatu i środowiska. Jak dodała, "ta
refleksja i ta dyskusja trwa w wielu państwach europejskich". "Unia
Europejska, podobnie jak my, standardowo poszczególne wskaźniki w cyklu
stałym monitoruje - w oparciu o plany gospodarowania wodami" -
zaznaczyła.
"Chcemy stworzyć nowoczesny system
stałego monitorowania wód powierzchniowych, wraz z systemem wczesnego
reagowania na potencjalne kryzysy, awarie i katastrofy" - zapowiedziała
Anna Moskwa. "Będziemy budować sieć stacji monitorujących i badawczych,
które by wykorzystały techniki teledetekcji, techniki satelitarne,
alerty środowiskowe i cały system wczesnego ostrzegania" - dodała
minister.
Służby
podległe wojewodzie śląskiemu na bieżąco monitorują sytuację na Odrze w
związku z zatruciem tej rzeki. W woj. śląskim nie odnotowano w
ostatnich dniach śnięcia ryb – wynika z danych zebranych we wtorek przez
PAP.
Wody Polskie w Gliwicach poinformowały we wtorek po południu, że ubiegłej doby na Odrzańskiej Drodze Wodnej nie zaobserwowano przypadków śniętych ryb, niemniej jednak działania służb konieczne okazały się na rzece Budkowiczance w woj. opolskim, gdzie odnotowano wystąpienie padłych ryb o łącznej masie 1 kg.
Na miejscu działania podjęła policja, powiatowy lekarz weterynarii, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Opolu i wójt gminy Lasowice Wielkie. Niezależnie od zdarzenia, pracownicy Wód Polskich w Gliwicach współdziałają z policją i strażą pożarną organizując rejsy kontrolne po Kanale Gliwickim.
Specjaliści z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gliwicach prowadzą również dalsze kontrole usytuowanych na brzegach rzek i kanałów wylotów i sposobów ich funkcjonowania. Prowadzony jest też wzmożony monitoring cieków i dróg wodnych regionu wodnego Górnej Odry. Poddane mu są szczególnie występujące na ODW stopnie wodne i śluzy. Obserwowane są m.in. zachowania występujących tu ryb, ptactwa i innych organizmów żywych, a także przybrzeżna roślinność.
Rzeczniczka śląskiej straży pożarnej młodsza brygadier Aneta Gołębiowska poinformowała, że strażacy od piątku monitorują Odrę na jej śląskim odcinku. "Patrole odbywają się dwa razy dziennie, z wykorzystaniem samochodu, łodzi i quada. Strażacy nie zaobserwowali śniętych ryb" – powiedziała PAP.
W gotowości pozostają też śląscy terytorialsi. Dowódca 13 Śląskiej Brygady Obrony Terytorialnej płk Tomasz Białas Obecnie przekazał PAP, że na razie żołnierze WOT nie pracowali w tym regionie przy usuwaniu śniętych ryb. "Nie prowadzimy takich działań, ale oczywiście, zgodnie z naszym przeznaczeniem m.in. do działań kryzysowych, jesteśmy gotowi w każdej chwili do wsparcia województwa w takich działaniach, gdy tylko zajdzie taka potrzeba" – zapewnił.
Sanepid
przebadał próbki z 20 ujęć wody pitnej w pobliżu Odry; nie stwierdzono
nieprawidłowości - przekazało PAP we wtorek biuro prasowe wojewody
zachodniopomorskiego. Bezpieczne pod tym względem są także kąpieliska w
nadmorskich gminach.
"Pobrano 35 próbek wody z 20 ujęć (19
głębinowych oraz jednego powierzchniowego). Otrzymane dotychczas wyniki
badań wody nie wykazały nieprawidłowości, to jest zanieczyszczeń, które
mogłyby wpłynąć na jakość wody do spożycia" - przekazało PAP we wtorek
centrum prasowe wojewody zachodniopomorskiego. Jak dodano, chodzi o
ujęcia wody pitnej znajdujące się w pobliżu Odry.
Od czwartku
11 sierpnia do poniedziałku 15 sierpnia z takich ujęć pobrano 111 próbek
wody do badań. Na wtorek do badań zaplanowano 15 ujęć głębinowych i
jedno powierzchniowe - jezioro Miedwie, z którego dostarczana jest
większość wody dla Szczecina.
Zanieczyszczeń mogących
powodować pogorszenie jakości wody nie stwierdzono także na żadnym
kąpielisku morskim w gminach Dziwnów, Międzyzdroje i Świnoujście.
"Przeprowadzono
także 26 kontroli lub wizytacji w zakresie nadzoru nad bezpieczeństwem
żywności. Sprawdzono siedem miejsc wyznaczonych lub zwyczajowo
wykorzystywanych do sprzedaży – nie stwierdzono niezarejestrowanej
sprzedaży ryb. Ponadto skontrolowano dwa sklepy i 17 punktów
gastronomicznych – nie stwierdzono nieprawidłowości" - podano.
Masowe
ginięcie ryb w Odrze ma niszczycielskie skutki dla całego ekosystemu,
"szkody są wielkie i poważne" - powiedział Wolf von Tuempling z Centrum
Badań Środowiskowych Helmholtza w Magdeburgu w wywiadzie dla portalu
RND. Ekosystem rzeki jest "ogromnie zakłócony, ale nie zniszczony" -
ocenił.
"Potrzeba czasu, aby w rzece zapanowała nowa równowaga" -
wskazał von Tuempling, szef działu analizy wody i chemometrii w Centrum
Badań Środowiskowych Helmholtza.
To, czy i jak szybko Odra się
regeneruje, zależy również od rodzaju zanieczyszczeń - podkreśla RND,
zauważając, że nadal nie wiadomo, co dokładnie doprowadziło do masowego
wymierania ryb, a szczególnie uderzająca jest wysoka zawartość soli w
rzece. Zbyt duża ilość soli może powodować "wysychanie" zwierząt,
ponieważ ich organizmy są odwodnione. Władze muszą zbadać, czy jest to
jedyna przyczyna.
"W najgorszym przypadku może się zdarzyć, że
przyczyny w ogóle nie uda się ustalić" - powiedział von Tuempling.
Poszukiwane zanieczyszczenie może ulegać szybkiemu rozkładowi i w
związku z tym może być niewykrywalne. Fakt, że przyczyna wymierania ryb w
Odrze nie jest jeszcze znana, nie ma nic wspólnego z ospałością władz
ani naukowców - podkreśla badacz, przekonując, że "znalezienie przyczyny
zanieczyszczenia jest niezwykle trudne".
Pierwsze
wyniki badań laboratoryjnych wody z Odry, w której zginęła duża liczba
ryb, nie wykazują niepokojących wartości dla metali takich jak rtęć -
poinformował we wtorek rzecznik brandenburskiego ministerstwa środowiska
Sebastian Arnold. Stwierdził, że nie można zidentyfikować pojedynczej
przyczyny katastrofy ekologicznej.
Badania dotyczące substancji
odżywczych, które nadal trwają, "nie pozwalają jeszcze na wskazanie
pojedynczej przyczyny ginięcia ryb w Odrze" - powiedział Arnold,
cytowany przez portal tygodnika "Zeit". Jak dodał, w wodzie wykryto
ponadto "duże obciążenie solą i wysoką zawartość tlenu (w wodzie)".
Laboratorium bada kolejne próbki wody z różnych dni i punktów
pomiarowych, a także ryby. Dane są stale przekazywane i oceniane.
Próbki
wody po stronie Brandenburgii pobierane są regularnie w automatycznej
stacji pomiarowej we Frankfurcie nad Odrą - wyjaśnił Arnold. Próbki
pobierane są w regularnych odstępach czasu 1,5 metra pod powierzchnią
wody i zwykle analizowane są pod kątem takich wartości jak temperatura
wody, wartość pH czy zawartość tlenu.
Teraz próbki są
analizowane w laboratorium pod kątem wielu innych wartości i toksyn -
wyjaśnił Arnold. W dniu 7 sierpnia wartości Odry uległy drastycznej
zmianie. Zawartość tlenu, pH, mętność i inne wartości nagle wzrosły,
natomiast ilość azotu azotanowego znacznie spadła
Monitoring
śmiertelności zwierząt w wodach Odry, jak też profesjonalna metodyka,
pozwoliłyby szybciej ustalić mechanizm zanieczyszczenia i sprawniej
minimalizować jego skutki - mówi ekolog, prof. Michał Żmihorski z IBS
PAN. Trzeba też zakładać, że substancja skażająca rzekę wydostaje się z
nurtu do sąsiednich ekosystemów - dodał.
Zanieczyszczenie Odry
"nie jest lokalnym problemem, który dotyczy tylko rzeki czy śmierci ryb"
- w rozmowie z PAP dr hab. Michał Żmihorski, ekolog i dyrektor
Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży. Jego zdaniem właśnie taki
scenariusz, "w którym substancja wpływająca na ryby ma duży potencjał
+wychodzenia+ z nurtu rzeki, powinien być rozważany przez władze i
służby odpowiedzialne za środowisko".
Mówiąc o ekologicznym
kontekście skażenia Odry zastrzegł, iż nadal nie jest znana przyczyna
problemu. "W zależności od tego, jakie substancje mogą się znajdować w
wodzie, konsekwencje ekologiczne długo- i krótkoterminowe będą
drastycznie różne. Bo może być tak, że dana substancja zabija ryby i nie
pozostaje w wodzie długo - albo że wywoła skażenie trwające lata" -
powiedział.
O tym, że wyniki badań wody pobranej z wrocławskich
stawów parkowych i zbiorników wodnych nie wykazały obecności rtęci,
poinformował w weekend prezydent Wrocławia Jacek Sutryk. Obecności rtęci
nie potwierdziło też badanie próbek wody z Odry granicznej po stronie
polskiej w woj. lubuskim, prowadzone od 10 sierpnia w sposób ciągły,
realizowane przez Centralne Laboratorium Badawcze GIOŚ. Minister klimatu
i środowiska Anna Moskwa zapowiedziała z kolei badanie próbek wody z
Odry pod kątem 300 potencjalnych substancji.
W rozmowie z PAP
prof. Żmihorski mówi, że związek chemiczny zanieczyszczający wodę
przedostaje się z rzeki do środowiska, ponieważ martwe ryby są włączane w
sieci troficzne (pokarmowe - PAP). Przypomniał, że z Odrą i jej
zasobami (m.in. rybami) związanych jest wiele gatunków ptaków, np.
kormorany, mewy czy ptaki drapieżne. "Mamy tam również bogatą faunę
ssaków, które chętnie zjadają martwe ryby: wydry, norki, tchórze, jenoty
czy szopy pracze, a także lisy i dziki, które przebywają i żeruj a w
pasie rzecznym. Są to zwierzęta mobilne, które nie ograniczają się do
samej doliny rzeki. Jeśli później padną w wyniku zatrucia, to substancje
chemiczne obecne w ich ciałach trafiają w nowe miejsca" - mówi prof.
Żmihorski.
Ekolog dodał, że wiele gatunków korzysta z okazji i
zjada martwe ryby. "Raczej nie mają w sobie mechanizmów ostrzegawczych w
stylu: uwaga! To może być trucizna. Dlatego ptaki drapieżne – bieliki,
kanie czy myszołowy – często się trują. Niektórzy ludzie szkodzą im
zresztą celowo, wykładając zatrutą padlinę" - przypomniał.
Czy wobec
niewiadomej przyczyny skażenia Odry można zniechęcić ptaki przed
zjadaniem martwych ryb? "Skala przestrzenna tego problemu jest tak duża,
że raczej nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Znaczna część tych ryb
zostanie zjedzona przez drapieżniki" - powiedział naukowiec.
Przypomniał,
że część gatunków zwierząt z doliny Odry, np. dziki, jest pozyskiwana
łowiecko, zaś 1 września zaczną się polowania na kaczki i łyski. "Część z
nich myśliwi zjadają sami, część sprzedają, dzięki czemu w
restauracjach można kupić dania z dziczyzny, a w sklepach kiełbasę, np. z
dzika. Jeżeli nie wiemy, co za czynnik chemiczny znajduje się w Odrze -
to uważam, że jednym z elementów rozsądnego zarządzania katastrofą
powinno być ograniczenie pozyskania łowieckiego tych zwierząt. Dopóki
nie sprawdzimy, czy to skażenie nie jest niebezpieczne dla ludzi na
długą metę" - zaapelował specjalista.
Prof. Żmihorski spędził nad
Dolną Odrą wiele lat, prowadząc tam część badań. "Znam dolną Odrę.
Dolina rzeczna jest tam bardzo szeroka, miejscami na 1-2 kilometry. Są
tam starorzecza, okresowo zasilane wodami powodziowymi, które w porze
suchej stają się bezodpływowymi zbiornikami. Tam żyje niesamowity zestaw
gatunków ptaków, cennych i ciekawych: różne kaczki, ptaki drapieżne,
chruściele, siewki, sowy, gatunki wróblowe związane z trzcinowiskami,
mewy czy rybitwy. Trudno powiedzieć, na ile są one zagrożone - ale to,
co się obecnie dzieje, ma potencjał oddziaływania na wiele z tych
gatunków" - stwierdził.
Naukowiec dodał, że w wodzie obserwowane są
nie tylko martwe ryby - pojawiają się też doniesienia nt. wypływu
martwych ślimaków. "Tak naprawdę nie wiemy, jak wygląda sytuacja z
wodnymi bezkręgowcami – np. chrząszczami czy larwami ważek. Te drobne
organizmy, pływające w toni czy żyjące na dnie, są podstawą diety
niektórych gatunków ptaków. W zależności od tego, czy te grupy również
zostały porażone – problem przeniesie się również na zwierzęta, w tym na
różne gatunki ptaków" - zauważył.
"Na szczęście mamy końcówkę
sezonu lęgowego i niektóre gatunki, np. siewki, już zaczęły migracje.
Nie są też zagrożone młode przebywające w gniazdach – bo już z nich
wyszły" - zauważył ekolog. Dodał jednak, że w dolinie Odry przebywają
teraz duże stada ptaków wędrownych. "Wiele z nich odżywia się
bezkręgowcami, wyłowionymi z dna czy z płytkiej wody. Jeśli te
bezkręgowce padły w wyniku zatrucia - zakładam, że wiele gatunków
wędrownych ptaków może obecnie cierpieć na brak pokarmu" - powiedział
naukowiec.
Zastrzegł jednak, że oficjalnych informacji czy danych z badań na ten temat na razie brakuje.
Dyrektor
IBS PAN zaznaczył, że on i inni naukowcy - zainteresowani skalą i
skutkami zanieczyszczenia Odry, zauważają brak profesjonalnego
monitoringu sytuacji biologicznej. "Docierają do nas głównie doniesienia
medialne: że ktoś gdzieś widział martwego bobra, i że służby próbują go
zlokalizować i zbadać" - powiedział. "Nie korzystamy ze zdobyczy nauki,
żeby zarządzać tą katastrofą w odpowiedni sposób. Nie znam żadnego
systemu profesjonalnego monitoringu podwyższonej śmiertelności zwierząt
kręgowych w dolinie Odry i jej okolicach. Czy ktoś to monitoruje? A
jeśli tak, to czy korzysta z profesjonalnej, systematycznej metodyki,
która umożliwia modelowanie statystyczne i ekstrapolacje?" - dodał.
Zdaniem
profesora w ocenie sytuacji pomocny niezbędny jest regularny albo
losowy sampling (pobieranie próbek - PAP) doliny rzecznej, pozwalający
określić np. to, ile ryb zginęło, gdzie i jakie gatunki giną – a jakie
nie giną, czy są to osobniki duże, czy małe. Jeśli zaś chodzi o ptaki,
to czy ucierpiały bardziej gatunki mięsożerne, typowo rybożerne - czy
również roślinożerne. Dobrym pomysłem byłoby też wyjście poza nurt
rzeki. Nie wiemy, co dzieje się w przyległych starorzeczach, w
zagłębieniach bezodpływowych, gdzie też jest woda, ryby – czy szkodliwy
czynnik również tam przenika? Te pytania narzucają się w pierwszej
kolejności. Nie znajduję na nie odpowiedzi, śledząc doniesienia służb
teoretycznie odpowiedzialnych za stan środowiska" - podkreślił.
Zdaniem
prof. Żmihorskiego wspomniany monitoring "pozwoliłby możliwie szybko
dowiedzieć się, jaki jest mechanizm zanieczyszczenia, skutki ekologiczne
i jak możliwie szybko je minimalizować. W tym temacie można by zrobić
dużo więcej i szybciej, niż obecnie".
"Nie wiedząc tego wszystkiego, jesteśmy skazani na bardzo ograniczone wnioskowanie" - podsumował.
"Niestety
to są bardzo długotrwałe badania i niestety żaden z podmiotów, który
podjął się współpracy, nie zadeklarował konkretnych terminów. My
składaliśmy takie zastrzeżenie, żeby te odpowiedzi były jak najszybciej
przesłane, ale rozumiemy technikę, rozumiemy metodologię badania i
wiemy, że to musi potrwać" - powiedział Buda zapytany, kiedy mogą się
pojawić wyniki z zagranicznych laboratoriów.
Wcześniej we wtorek
Główny Inspektorat Ochrony Środowiska (GIOŚ) poinformował o wysłaniu do
analizy laboratoryjnej za granicą próbek wody z Odry. Według GIOŚ w
zagranicznych laboratoriach przebadanych zostanie 87 próbek wody.
Pierwsze
próbki trafiły już do Czech, kolejne zostaną wysłane do Holandii i
Wielkiej Brytanii - zaznaczył GIOŚ we wtorkowym komunikacie.
Jak
podkreślił GIOŚ, Centralne Laboratorium Badawcze od początku sytuacji
związanej ze śnięciem ryb w Odrze prowadzi bieżącą analizę stanu wód
rzeki oraz wody w kanałach Gliwickim i Kędzierzyńskim. W sumie jest 29
punktów poboru, a do wtorku przebadano ponad 280 próbek wody -
zaznaczono.
Dodano, że równolegle - aby potwierdzić wiarygodność
przeprowadzonych w Polsce przez Centralne Laboratorium Badawcze GIOŚ
badań - zdecydowano się na współpracę z ośrodkami zagranicznymi.
Pierwsze
próbki wody z rzeki pobrano w poniedziałek i w asyście policjantów
dostarczono je do Czech - dodano. We wtorek w 29 miejscach zabezpieczono
kolejne próbki celem dostarczenia ich do Holandii i Wielkiej Brytanii.
Do każdego z tych krajów trafi po 29 próbek.
Od końca lipca
obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki.
12 sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z
truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej
katastrofy ekologicznej.
Powinien zostać powołany najlepszy sztab naukowców i powinien zostać opracowany program naprawczy, który będzie obejmował wiele poziomów – powiedział we wtorek o sytuacji na Odrze ichtiolog prof. Adam Tański z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego.
"Już wczoraj nasi koledzy z uniwersytetu odnotowali pierwsze śnięte ryby (w szczecińskim obwodzie rybackim – przyp. PAP) i, co ciekawe, były to tak zwane organizmy wskaźnikowe, tzw. bioindykatory, wśród których znalazły się gatunki chronione, m.in. różanka, a także nieduża ilość ryb karpiowatych" – powiedział we wtorek dziennikarzom ichtiolog dr hab. inż. Adam Tański prof. ZUT, prezes szczecińskiego okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego.
Pytany o doniesienia na temat zdrowych ryb, które zaobserwowane były w ostatnich dniach na południu województwa podkreślił, że "rzeka to dynamiczny twór", który dzieli się na strefy: w nurcie głównym znajdują się m.in. zastoiska przy brzegach.
"Zwykłe zachowanie ryb i ich instynkt przetrwania polega na tym, że uciekają one, kiedy wyczuwana jest toksyna, dlatego my, wędkarze, będąc nad wodą widzimy często te ryby przy brzegu, bo tam najwolniej przemieszcza się substancja, która powoduje śnięcia u ryb" – mówił prof. Tański.
Dodał, że ma nadzieję, iż "pocięty nurt dwóch fragmentów Odry – zachodniej i wschodniej, gdzie znajdują się dziesiątki kanałów i zastoisk, będzie jakimś schronieniem dla ryb", a toksyna nie będzie miała tak wysokiego stężenia, by powodować ich śnięcie.
Zapytany o badania próbek wody powiedział, że dokucza mu "brak szczegółowych informacji".
"Gdybyśmy znali dokładnie całe spektrum chemiczne wody, nawet na podstawie tych próbek, które są, uwzględniając również związki organiczne, dokładnie wszystko, moglibyśmy snuć pewne wnioski. Oczywiście te informacje powinny obejmować cały bieg rzeki, od miejsca, gdzie początkowo powstało skażenie po miejsca, gdzie woda wchodzi w obręb wewnętrznych wód morskich" – wskazał ichtiolog.
Prof. Tański, pytany o to, czy bierze pod uwagę scenariusz, że z dna rzeki, pod wpływem niskiego jej stanu i pogody uwolniły się stare toksyny odpowiedział twierdząco.
"Kiedy rozważaliśmy w gronie ichtiologów różne warianty, nawet te najbardziej nieprawdopodobne, wzięliśmy pod uwagę ten aspekt i myślę, że jest coś na rzeczy (…) Jeżeli toksyny dostawały się do rzeki, zapewne były deponowane w dnie, w obrębie brzegów. Nasze środowisko broni się przed szkodliwymi substancjami (…), ale ta pojemność +buforowa+ jest ograniczona i w pewnym momencie następuje uwalnianie (toksyny) i całkowicie zmienia się ekosystem" – mówił ichtiolog.
Zaznaczył, że można przypuszczać, iż pewne ilości toksyn były zdeponowane, a niski poziom wód i wysokie temperatury, a także fala wywołująca pierwsze śnięcia mogły wpłynąć na sytuację na Odrze. Podkreślił, że aby nie pozostawało to tylko w sferze przypuszczeń, "musimy mieć szczegółowe dane, na podstawie których będziemy mogli określić odpowiednie źródło".
W odpowiedzi na pytanie o ewentualny możliwy termin ponownego zarybiania Odry zaznaczył, że nie należy na razie skupiać się na tym aspekcie, najważniejsze są starania o to, aby odbudować "poziom startowy" dla ryb. Aby móc zarybiać rzekę, trzeba mieć pewność, że się ona oczyści, a także dowiedzieć się, co było przyczyną śnięcia "abyśmy nie popełniali kolejnych błędów".
"Moim zdaniem powinien zostać powołany najlepszy sztab naukowców, w skład którego powinni wchodzić hydrobiolodzy, ekolodzy, ichtiolodzy i powinien zostać opracowany program naprawczy, który będzie obejmował wiele poziomów, nie tylko ryby, bo rzeka na przestrzeni lat została okaleczona poprzez melioracje, pogłębianie, regulowanie koryta, zaginęły naturalne rozlewiska" – wskazał prof. Tański.
Zaznaczył, że dopiero teraz widać, "jak człowiek przekształcił naturalne środowisko, dodatkowo wlewając wielokrotnie zanieczyszczenia".
"Taka skanalizowana rura, mówiąc kolokwialnie, nie ma zdolności takiego samooczyszczania jak naturalny bieg rzeki" – powiedział ichtiolog.
Dodał, że program naprawczy powinien zacząć się od przemyślenia "co zrobiliśmy i co możemy zrobić, żeby nie tylko Odra, ale także większość naszych rzek wracała do naturalnego, starego biegu, o ile to jest możliwe, a później pomyślmy o tym, jak zasiedlać tę rzekę".
Na lubuskim, ponad 200-kilometrowym odcinku Odry jest coraz mniej śniętych ryb. Zostało już oczyszczonych około 150 km rzeki. Prace nadal trwają - poinformował we wtorek na konferencji prasowej w Nietkowie wojewoda lubuski Władysław Dajczak.
Wojewoda powiedział, że wraz z lubuskim komendantem PSP przepłynął łodzią ponad 10-kilometrowy odcinek Odry od Cigacic do Nietkowa i nie było już na nim śniętych ryb. „Poza tym po drodze spotykaliśmy pływające kaczki, łabędzie, kormorany, także to jest naprawdę dobra informacja” – ocenił Dajczak.
Przekazał, że we wtorek, kolejnym dniu oczyszczania lubuskiego odcinka Odry, na brzegu oraz na rzece pracuje 100 żołnierzy operacyjnych i WOT, setka strażaków z PSP i OSP wspieranych przez ponad 60 kadetów ze szkoły pożarnictwa. W działaniach wykorzystywanych jest 18 łodzi.
We wtorek zebrano około pół tony śniętych ryb. To znacznie mniej niże wcześniej, kiedy dziennie było to po kilka ton.
„Te wielkości pokazują, że usuwane ryby są w coraz mniejszej ilości. Działania będziemy prowadzili też w ciągu najbliższych dni, do pełnego usunięcia (ryb) z odcinka lubskiego Odry. Chcę powiedzieć, że na około 215-kilometrowym lubuskim odcinku Odry w tej chwili wyczyszczonych jest prawie 150 kilometrów, czyli 70 procent.” – mówił wojewoda.
Dajczak podkreślił, że równolegle inspekcje sanitarna, ochrony środowiska i weterynaryjna prowadzą działania związane z kryzysem ekologicznym. Są badane próbki wody z Odry, truchła śniętych ryb oraz jakość wody w nadodrzańskich ujęciach i studniach. Nigdzie nie stwierdzono, by w wodzie znajdowały się jakieś niebezpieczne pierwiastki, a woda jest zdatna do spożycia.
Do laboratorium Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach codziennie wysyłane są próbki martwych ryb, z kolei WIOŚ wysyła do swojego centralnego laboratorium próbki wody z Odry. Wojewoda powiedział, że o wynikach będzie informowała minister środowiska i klimatu.
„Te badania są robione. Naszym zadaniem jest pobór próbek i dostarczanie ich do laboratorium i robimy to, a informacje o wynikach przekaże pani minister Moskwa” – wyjaśnił wojewoda.
Wojewoda lubuski zapewnił, że w regionie działania przez odpowiednie inspekcje zostały podjęte natychmiast po uzyskaniu niepokojących informacji o potencjalnym skażeniu rzeki.
Początkowo oczyszczaniem rzeki zajmowali się głównie wędkarze z PZW, a od kilku dni robią to strażacy i żołnierze. Zbieranie śniętych ryb ma celu oczyszczenie rzeki, której przy bardzo niskim stanie wody i wysokich temperaturach grozi kolejna katastrofa ekologiczna wynikająca ze skażenia biologicznego mogącego być następstwem rozkładania się ryb.
Dotychczas z lubuskiego odcinka rzeki zebrano około 21 ton martwych ryb, które są poddawane utylizacji poprzez spalane. Zajmuje się tym wyspecjalizowana firma.
Od 13 sierpnia br. terenie województwa lubuskiego obowiązuje Rozporządzenie Porządkowe Wojewody Lubuskiego zakazujące do 18 sierpnia br. korzystania z wody w Odrze. Lubuska policja przekazała PAP, że dotychczas nie było mandatów związanych z niestosowaniem się do wprowadzonych ograniczeń.
Przewodniczący niemiecko-polskiej grupy parlamentarnej Paul Ziemiak domaga się "całkowitego wyjaśnienia" sprawy śmierci ryb w Odrze. Polityk wezwał we wtorek do ścisłej współpracy między Polska i Niemcami, aby "rozwiązać ten pilny problem".
W ocenie byłego sekretarza generalnego CDU odpowiedzialni po stronie polskiej muszą dostarczyć wyjaśnień. Jednocześnie Ziemiak przestrzegł przed wzajemnymi pretensjami. "W obecnej sytuacji politycy nie powinni populistycznie mówić o wzajemnej niekompetencji, lecz wspólnie rozwiązywać ten niebezpieczny problem ekologiczny" - pokreślił Ziemiak w rozmowie z dziennikami z grupy medialnej Funke.
Potrzebna jest "jak najściślejsza współpraca" - powiedział członek Bundestagu. Według polityka wymiana zdań między władzami niemieckimi i polskimi w ostatnich tygodniach "najwyraźniej nie była wystarczająco ścisła".
W opinii Ziemiaka "w regionie przygranicznym w Unii Europejskiej zapobieganie takiej katastrofie ekologicznej nie może zawieść (tylko) dlatego, że poszczególne podmioty w tym czy innym kraju nie podejmują działań wystarczająco wcześnie".
Główny Inspektorat Ochrony Środowiska poinformował w wtorek, że wysłał do analizy laboratoryjnej za granicę próbki wody z Odry. Według GIOŚ w zagranicznych laboratoriach przebadanych zostanie 87 próbek wody.
Pierwsze próbki trafiły już do Czech, kolejne zostaną wysłane do Holandii i Wielkiej Brytanii - zaznaczył GIOŚ we wtorkowym komunikacie.
Pierwsze próbki wody z rzeki pobrano w poniedziałek i w asyście policjantów dostarczono je do Czech - dodano. We wtorek w 29 miejscach zabezpieczono kolejne próbki celem dostarczenia ich do Holandii i Wielkiej Brytanii. Do każdego z tych krajów trafi po 29 próbek.
Jak podkreślił GIOŚ, Centralne Laboratorium Badawcze od początku sytuacji związanej ze śnięciem ryb w Odrze prowadzi bieżącą analizę stanu wód rzeki oraz wody w kanałach Gliwickim i Kędzierzyńskim. W sumie jest 29 punktów poboru, a do wtorku przebadano ponad 280 próbek wody - zaznaczono.
Dodano, że równolegle - aby potwierdzić wiarygodność przeprowadzonych w Polsce przez Centralne Laboratorium Badawcze GIOŚ badań - zdecydowano się na współpracę z ośrodkami zagranicznymi.
Transport próbek odbywa się w ścisłej współpracy z polską policją, która wspiera inspektorów z GIOŚ - podkreślono w informacji.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki. 12 sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej katastrofy ekologicznej.
Ile ton martwych ryb wyłowiono z Odry od 26 lipca?; czy rzeka nadal jest zatruwana i czy premier zlecił wojewodom sprawdzenie ujęć wody pitnej? - to pytania, jakie Polska 2050 skierowała do premiera Mateusza Morawieckiego. Partia zapowiedziała też kontrole poselskie w Wodach Polskich i min. infrastruktury.
Lider Polski 2050 Szymon Hołownia podkreślał we wtorek na konferencji prasowej zorganizowanej przed siedzibą Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, że właśnie mijają trzy tygodnie od kiedy pojawiły się pierwsze doniesienia nt. katastrofy ekologicznej na Odrze, a wciąż nie znamy odpowiedzi na podstawowe pytania: czym została zatruta Odra?, kto to zrobił?, a także czy istnieje zagrożenie dla ludzi i zwierząt?. "Nie mamy żadnych informacji dotyczących tego, czy został już przygotowany lub czy jest przygotowywany jakikolwiek plan naprawy tej sytuacji" - mówił.
Zdaniem lidera Polski 2050, obserwujemy "totalny bajzel" w komunikacji rządu, a premier z ministrami i szefami poszczególnych agend rządowych przerzucają się odpowiedzialnością za zaistniałą sytuację. Tymczasem - jak podkreślił - mieszkańcy nadodrzańskich miejscowości potrzebują od rządu informacji nt. zagrożenia.
W związku z tym, w ich imieniu, politycy Polski 2050 skierowali do premiera interpelację, w której domagają się informacji, m.in.: czy można pobierać wodę z rzeki, w tym także z ujęć komunalnych, czy można wypoczywać przy rzece i kąpać się w niej. Lider Polski 2050 zapowiedział, że list z pytaniami do szefa rządu złoży we wtorek w biurze podawczym kancelarii premiera.
"Ile ton martwych ryb i zwierząt wyłowiono z Odry i jej dopływów od 26 lipca?. Czy premier może zapewnić, że rzeka nie jest nadal zatruwana?" - wyliczał pytania zawarte w liście do szefa rządu, lider Polski 2050. "Czy rząd planuje wprowadzenie rekompensat dla przedsiębiorców i rolników, którzy nie będą mogli teraz brać wody z Odry?" - kontynuował. "Czy premier zlecił wojewodom sprawdzenie jakości wody w Odrze i jej dopływach, w miejscach, w których pobiera się wodę do celów komunalnych, czyli ujęcia wody pitnej, i w których pobiera się ją do produkcji żywności, np. napojów" - dodał. Hołownia pytał też, kiedy powstanie system monitorowania jakości wód i adekwatnie wysokich kar za zatruwanie polskich rzek.
Lider Polski 2050 zapowiedział też kontrole poselskie w Państwowym Gospodarstwie Wodnym Wody Polskie i w Ministerstwie Infrastruktury, jaki przeprowadzą posłowie: Paweł Zalewski i Michał Gramatyka. Ponadto, Hołownia poinformował, że na środowym posiedzeniu sejmowej komisji ochrony środowiska posłanki Polski 2050: Paulina Hennig-Kloska i Joanna Mucha będą domagały się odpowiedzi na pytania zadane premierowi w liście.
Obecna na konferencji Hennig-Kloska oceniła, że rząd spóźnił się z działaniami ws. katastrofy ekologicznej na Odrze i przekonywała, że obecnie działa w sposób nietransparentny. Zwracała uwagę, że ludzie z nadodrzańskich miejscowości nie otrzymują informacji nt. bieżących wyników badań. Nie dostają też instrukcji, w jaki sposób powinni się zachowywać wz. z zaistniałą sytuacją. "Oczekujemy od rządu zapewnienia pełnej transparentności procesu dochodzenia do prawdy w tym kryzysie ekologicznym, z którym mamy do czynienia" - podkreśliła posłanka.
Przekonywała, że wszystkie badania realizowane przez rząd i podległe mu służby powinny być upubliczniane wraz z ekspertyzami, szacującymi skalę zniszczeń. "Ludzie mają pełne prawo wiedzieć, z jakim zagrożeniem mają do czynienia" - podkreśliła. Posłanka domagała się także nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu, podczas którego premier odpowie na wszystkie pytania ws. sytuacji na Odrze. "Nie pozwolimy zamieść pod dywan klęski ekologicznej na Odrze" - zadeklarowała.
Wiceprzewodniczący partii Polska 2050 Maciej Żywno przypomniał, że ruch utworzył społeczne sztaby kryzysowe, które zbierają informacje nt. skali zagrożenia a także pomagają w usuwaniu szkód przy Odrze.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Nadal nieznana jest przyczyna masowego pomoru ryb. Sprawą zanieczyszczenia Odry z zawiadomienia WIOŚ zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W związku z sytuacją na Odrze premier zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
Nie dysponujemy żadnymi wiążącymi informacjami na temat przyczyny śnięcia ryb w Odrze i nie będziemy spekulować na ten temat - oświadczył we wtorek na konferencji prasowej w Brukseli rzecznik Komisji Europejskiej ds. klimatu i energii Tim McPhie.
"Nie mamy żadnych wiążących informacji na temat tego, co jest przyczyną umierania ryb. Nie będziemy spekulować na ten temat, bo wpłynie to na wymianę informacji. Jesteśmy w kontakcie z władzami. Jesteśmy gotowi pomóc w każdy możliwy sposób" - powiedział przedstawiciel KE.
Dopytywany, czy Polska nie dopełniła obowiązku poinformowania Komisji o sprawie, odparł:
"Ponieważ przyczyna (tej sytuacji) nie jest znana, więc nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy istnieje obowiązek informowania zgodnie z jakąś konkretna dyrektywą. Mogę jedynie powiedzieć, że mamy dobry kontakt z władzami, pozostajemy w kontakcie i otrzymujemy potrzebne informacje".
McPhie poinformował także, że w poniedziałek komisarz UE ds. środowiska Virginijus Sinkevicius rozmawiał z minister Anną Moskwą, żeby "uzyskać więcej danych na temat zanieczyszczenia w rzece i omówić możliwość udzielenia wsparcia przez Komisję władzom państwowym w przeprowadzaniu śledztwa".
We wtorek po południu komisarz Sinkevicius ma skontaktować się w tej samej sprawie z niemiecką minister środowiska Steffi Lemke.
Stowarzyszenie ekologiczne BUND szacuje, że w ciągu ostatnich kilku dni w Odrze mogło zginąć nawet 100 ton ryb, a katastrofa ekologiczna dotknęła Odrę na odcinku blisko 500 km; przyczyna nadal pozostaje nieustalona – informuje we wtorek portal dziennika „Berliner Zeitung” (BZ).
„Fakt jest taki, że w martwych rybach nie wykryto żadnych pozostałości toksycznych substancji. Tak mówią wyniki ostatnich testów laboratoryjnych” – podkreśla „BZ”.
"Spożycie ryb prawdopodobnie nie jest więc szkodliwe. Ale oczywiście pozostajemy ostrożni" - mówi Gernot Schmidt (SPD), starosta powiatu Maerkisch-Oderland.
„Jeszcze nie wiemy dokładnie, co spowodowało te zatrucia ryb” – skomentował premier Brandenburgii Dietmar Woidke (SPD), który przybył do Lebus, aby osobiście zorientować się w sytuacji. W Lebus i Schwedt 350 wolontariuszy wyłowiło w ostatnich dniach tony martwych ryb z Odry.
Zdaniem brandenburskiego ministra środowiska Axela Vogla (Zieloni) powodów wymierania prawdopodobnie może być kilka, w tym takie czynniki, jak susza i niski poziom wód. W jego ocenie zniszczeniu uległ cały ekosystem Odry.
„Uważamy, że nie jest to katastrofa, której efekty da się usunąć w ciągu sześciu miesięcy poprzez ponowne zarybienie” – podkreślił Vogel. Minister wykluczył też, że wymieranie ryb miałaby powodować rtęć w wodzie. „Rtęć gromadzi się bardzo powoli, powoduje śmierć zwierząt po dłuższym czasie” – wyjaśnił Vogel.
Jeśli chodzi o próbki wody, wyniki nie były jednoznaczne – dowiaduje się „BZ”. W niektórych miejscach nad Odrą faktycznie występują wartości rtęci nieco powyżej zakresu tolerancji. Ponadto laboratorium państwowe stwierdziło bardzo wysoki poziom soli i wyższą wartość pH (między 8 a 9,2).
„Zastanawiająca jest też znacznie podwyższona zawartość tlenu przy temperaturze rzeki przekraczającej niekiedy 25 stopni” – dodaje „BZ”, podkreślając, że woda z Odry ma zostać ponownie zbadana pod kątem obecności metali ciężkich.
Władze niemieckie i polskie podczas spotkania, które odbyło się w niedzielę w Szczecinie, ustaliły, że będą ściślej współpracować w celu wyjaśnienia katastrofy. Już we wtorek eksperci z obu krajów chcą się spotkać i przedstawić informacje, mogące pomóc w ustaleniu przyczyn – pisze „BZ”.
Jeśli chodzi o urlopowiczów, przebywających nad Bałtykiem, to nie ma dla nich zagrożenia – ocenia Till Backhaus (SPD), minister środowiska Meklemburgii-Pomorza Przedniego. „Codziennie pobieramy próbki wody” – podkreśla Backhaus.
„Jest nadzieja, że ewentualne toksyny będą wystarczająco rozcieńczone, gdy trafią do Bałtyku po przebyciu kilkuset kilometrów” – podsumowuje „BZ”.
Można powiedzieć, że masy zanieczyszczonej wody są już na odrzańskich rogatkach Szczecina, ale to zjawisko jest nieporównanie mniejsze w stosunku do południa województwa – powiedział we wtorek dziennikarzom wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki.
"Widzimy na terenie kanałów szczecińskich od strony południowej pierwsze śnięte ryby, więc to wskazuje, że faktycznie mamy do czynienia z przemieszczaniem się tych mas wody, która jest zanieczyszczona właśnie tutaj w kierunku Szczecina. Można powiedzieć, że są one już na rogatkach odrzańskich miasta, ale to zjawisko jest na tę chwilę nieporównywalnie mniejsze w porównaniu do tego, co było na południu województwa" – powiedział we wtorek dziennikarzom wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki.
Dodał, że według straży rybackiej 90 proc. to ryby "dawno śnięte", które przypływają w stanie "pewnego rozkładu", a 10 proc. to ryby, które "tutaj dogorywaj", co – jak mówił – wskazuje, że zanieczyszczenie jest "coraz mniejsze".
Bogucki przekazał, że w poniedziałek udało się wybrać ryby ze wszystkich zapór ustawionych w sześciu miejscach na Odrze. "Pozostają jeszcze ryby w roślinności nad brzegiem, tutaj próbujemy je wyciągać poprzez falowanie dużymi jednostkami tak, żeby spływały do zapór albo były wybierane z łodzi" – tłumaczył.
Podkreślił, że niezwykle ważne jest oczyszczanie rzeki, aby nie doszło do wtórnego jej skażenia. Poinformował, że jeszcze we wtorek ma stanąć zapora na wysokości niemieckiej miejscowości Mescherin na Odrze Zachodniej "która przepływa przez Szczecin".
"W tym momencie stawianych jest (też) siedem piętnastometrowych zapór, które mają oddzielić Międzyodrze, a więc park krajobrazowy (Doliny) Dolnej Odry od wpływania śniętych ryb, które płyną po powierzchni, do 60 cm pod powierzchnią wody tak, żeby jak najmniej tych śniętych ryb wpłynęło na teren parku krajobrazowego" – mówił Bogucki.
Jak mówił, po stronie niemieckiej powstała tylko jedna zapora mimo zapewnień, że będą one stawiane.
Zapytany, czy ryby zbierają się obecnie na zaporach w takiej ilości, jak wcześniej odpowiedział, że jest ich mniej. "To jest ta optymistyczna wiadomość – z południa mamy ruch wody, a nowe ryby w tej ilości nie dopływają, i mam te informacje ze wszystkich źródeł" – wskazał wojewoda.
Zapytany o to, jak utylizowane są odłowione ryby wskazał, że odpowiada za to inspekcja weterynaryjna, a ryby są przewożone do zakładów utylizacji i "są tam spalane zgodnie ze wszystkimi normami europejskimi".
Wojewoda przekazał też, że w środę, a najpóźniej w czwartek podejmie decyzję, czy zakaz kontaktu z wodami Odry, który według rozporządzenia obowiązuje do czwartku, zostanie przedłużony.
Pytany o zależność sytuacji na Odrze od pogody wskazał, że "mamy do czynienia z cofką powierzchniową", woda cofa się w kierunku południowym, "co pozwala sprawniej operować na rzece służbom", ale z drugiej strony, jak powiedział, korzystne byłyby opady deszczu.
Lubuscy policjanci współpracują z innymi służbami i instytucjami monitorując Odrę z brzegu, wody i powietrza. Funkcjonariusze informują o zagrożeniach jakie mogą się wiązać z wchodzeniem do Odry, zabezpieczają miejsca pobierania próbek wody oraz śniętych ryb oraz sprawdzają respektowanie wprowadzonego zakazu wstępu do rzeki.
Jak poinformował we wtorek Karol Florczak z zespołu prasowego lubuskiej policji, patrole już od kilku dni czynnie biorą udział w minimalizowaniu skutków związanych z sytuacją na Odrze.
Dodał, że mieszkańcy respektują zakaz wchodzenia na rzeki czy wędkowania w niej i dotychczas nie było konieczności ukarania kogokolwiek mandatem.
W akcji biorą udział policyjni wodniacy, którzy monitorują rejon rzeki i przekazują informacje odpowiednim służbom w celu usunięcia śniętych ryb z wody. To samo zadanie mają funkcjonariusze wykorzystujący policyjny śmigłowiec, którym codzienne patrolują trudno dostępne miejsca na rzece. Kolejnym wykorzystywanym elementem jest policyjny dorn, który pomaga w sprawdzaniu rzeki z powietrza.
Funkcjonariusze działają również na brzegu Odry, informując mieszkańców znajdujących się w jej bezpośrednim sąsiedztwie o zaistniałym zagrożeniu oraz zakazie wstępu do wody.
Florczak przypomniał, że Komendant Główny Policji wyznaczył milion zł nagrody za wskazanie osoby odpowiedzialnej za zanieczyszczenie Odra lub posiadającej istotne informacje mogące doprowadzić do ustalenia sprawców.
Informacje można przekazywać m.in. pod specjalnie uruchomionym numerem telefonu 600 940 690 lub kontaktując się z każdą jednostką w kraju. Policja gwarantuje anonimowość.(
Wyniki badań, przeprowadzonych podczas lipcowego rejsu badawczego Odrą naukowców z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach i Uniwersytetu Szczecińskiego, mogą pomóc w odkryciu, co zatruło Odrę.
Jak przypomniała we wtorek rzeczniczka Uniwersytetu Śląskiego Małgorzata Poszwa, w dniach 15-24 lipca 2022 r. naukowcy ze Śląskiego Centrum Wody Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach wraz z badaczami Uniwersytetu Szczecińskiego przeprowadzili badania Odry na odcinku od Ostrawy do Szczecina. Spływ badawczy pod hasłem "Czysta Odra – Why Not" organizowany był wspólnie z fundacją Why Not.
"Obecnie prowadzone są analizy chemiczne próbek wody, których wyniki wraz z analizą zostaną upublicznione w najbliższym czasie przez Uniwersytet Śląski. Dzięki przeprowadzonym pomiarom możliwe będzie ustalenie, czy już w połowie lipca w Odrze występowały niebezpieczne substancje, a także czy parametry wody wskazywały na zagrożenie dla żywych organizmów" – poinformowała we wtorek Małgorzata Poszwa.
"Rezultaty pracy ekspertów Uniwersytetu Śląskiego oraz Uniwersytetu Szczecińskiego pozwolą określić obraz stanu Odry na większości biegu rzeki z okresu tuż przed katastrofą lub z jej początków. Wyniki będą stanowić ważny materiał do dalszych badań porównawczych, oraz tworzenia strategii ratowania rzeki. Uniwersytet Śląski w Katowicach rozpoczął już przygotowania do kolejnego spływu badawczego na Odrze, który planowany jest na wrzesień" – dodała.
Z uwagi na niski stan wody spływ rozpoczęto kajakami w Ostrawie, następnie w Kędzierzynie Koźlu zwodowano łódź badawczą UŚKA II. W trakcie wyprawy naukowcy codziennie pokonywali dystans ok. 80 kilometrów, dokonując szczegółowych pomiarów, mniej więcej co 1 km.
Celem wyprawy badawczej była kompleksowa analiza stanu rzeki. Dokonywano pomiarów fizykochemicznych wody w rzece przy użyciu wieloparametrowych sond zanurzeniowych, mierząc m.in.: stężenie tlenu rozpuszczonego, stężenie chlorków, pH, potencjał REDOX, przewodność, mętność, chlorofil fikocyjaniny.
Dodatkowo, w wybranych miejscach pobrano próby wody do analizy w akredytowanych laboratoriach, materiał do zbadania okrzemków (glonów), a także prowadzono pomiary przepływu, pionowego rozkładu prędkości wody oraz przekrojów poprzecznych koryta Odry.
Dzięki prowadzonym analizom możliwe będzie dokonanie oznaczeń laboratoryjnych obejmujących następujące wskaźniki: ogólne substancje rozpuszczone, stężenie: siarczanów, chlorków, ortofosforanów, azotu amonowego, azotu azotanowego, chromu (VI), arsenu, antymonu, wapnia, magnezu, sodu, żelaza, manganu, cynku, kadmu, ołowiu, chromu, miedzi, niklu, kobaltu, baru, boru, berylu, glinu, wanadu, molibdenu, srebra, talu, tytanu i cyny oraz azotu metodą Kjeldahla i fosforu ogólnego, indeks oleju mineralnego, zasadowość ogólna.
Strażacy kontynuują we wtorek patrolowanie i oczyszczanie Odry z truchła ryb na dolnośląskim odcinku rzeki. Według informacji przekazanych PAP, śniętych ryb na dolnośląskim odcinku jest zdecydowanie mniej niż kilka dni temu.
Jak poinformowała we wtorek PAP st. str. Magdalena Cwynar z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej PSP, w poniedziałek w akcji oczyszczenia dolnośląskiego odcinka Odry ze śniętych ryb uczestniczyły łącznie 43 zastępy PSP i OSP. W akcję zaangażowanych było 132 strażaków, którzy użyli 26 łodzi i pontonów.
"W poniedziałek martwych ryb na dolnośląskim odcinku Odry oraz w znajdujących się w okolicach rzeki akwenach było zdecydowanie mniej niż kilka dni temu" – powiedziała PAP Cwynar.
W Zalewie Prężyce w okolicach Uraz służby wyłowiły w niedzielę 10 sztuk śniętych ryb, w fosie miejskiej we Wrocławiu również 10, kilkanaście sztuk został podjętych też ze stawu w Parku Szczytnickim we Wrocławiu.
We wtorek Wody Polskie podały, że w poniedziałek w rejonie śluzy Zacisze na kanale nawigacyjnym Głównego Szlaku Żeglownego we Wrocławiu we wspólnej akcji prowadzonej przez Wody Polskie i Państwową Straż Pożarną wyłowiono około 50 sztuk ryb, łącznie około 70 kg.
We wtorek strażacy nadal patrolują dolnośląskich odcinek Odry; sprawdzane są między innymi sygnały od mieszkańców nadodrzańskich miejscowości.
Strażacy odłowili około stu ton śniętych ryb z Odry oraz z Neru - poinformowała we wtorek st. str. Monika Nowakowska-Brynda z Państwowej Straży Pożarnej. W zwalczanie skutków katastrofy ekologicznej zaangażowanych jest ponad pół tysiąca strażaków.
Służby prowadzą działania wzdłuż Odry, gdzie od końca lipca obserwowany był pomór ryb, oraz wzdłuż Neru, w której śnięte ryby znaleziono pod koniec minionego tygodnia.
Jak przekazała PAP starszy strażak Nowakowska-Brynda z Komendy Głównej PSP, z rzek odłowiono łącznie 97,95 ton śniętych ryb. Strażacy postawili również dziesięć zapór, które ułatwiają usuwanie ryb z wody.
W akcji na rzekach uczestniczy ponad pół tysiąca strażaków. Do pracy wykorzystali dotąd 58 łodzi, siedem quadów i drona. Działania wzdłuż Odry trwają na terenie województw: śląskiego, opolskiego, dolnośląskiego, lubuskiego i zachodniopomorskiego, a wzdłuż Neru w województwach łódzkim i wielkopolskim.
Poza badaniami w polskich instytutach, eksperci zespołu ds. skażenia Odry zdecydowali, by próbki zostały wysłane do zagranicznych laboratoriów - poinformowała we wtorek w mediach społecznościowych minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.
"Eksperci zespołu ds. skażenia Odry zdecydowali, by próbki zostały wysłane do zagranicznych laboratoriów. Oprócz badań w polskich instytutach, wczoraj próbki zostały przekazane do laboratorium w Czechach. Dzisiaj zostaną dostarczone do Holandii i Wielkiej Brytanii" - przekazała Moskwa na Twitterze.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki. 12 sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej katastrofy ekologicznej.
W poniedziałek st. Magdalena Cwynar z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej PSP, poinformowała PAP, że w niedzielę w akcji oczyszczenia dolnośląskiego odcinka Odry ze śniętych ryb uczestniczyło łącznie 18 zastępów PSP i OSP. W akcję zaangażowanych było 64 strażaków, którzy użyli 12 łodzi.
Rzeczywiście
tam gdzieś zawiodła koordynacja i komunikacja. Pierwsze wnioski zostały
wyciągnięte. Będziemy dokonywać ewaluacji tego co się działo, tylko
dzisiaj to nie jest ten czas - powiedział we wtorek rzecznik PiS
Radosław Fogiel odnosząc się od działań administracji ws. skażenia Odry.
Polityk
PiS był pytany w Programie Trzecim Polskiego Radia o ocenę działania
służb ws. zanieczyszczenia Odry. "Już od 26 lipca odpowiednie instytucje
podejmowały działania, pobierały próbki. Były już robione badania.
Rzeczywiście tam gdzieś zawiodła koordynacja i komunikacja. Pierwsze
wnioski zostały wyciągnięte. Będziemy dokonywać ewaluacji tego co się
działo. Tylko dzisiaj to nie jest ten czas" - mówił.
Dopytywany
odparł, że w tej sprawie niczego by nie wykluczał, także kolejnych
dymisji. Jak dodał służby skupiają się obecnie na usunięciu skutków
zanieczyszczenia i ustaleniu jego źródła.
Według Fogla w sprawie
zanieczyszczenia Odry opozycja próbowała wszczynać histerię i posługiwał
się półprawdami. "Próby wzbudzania histerii ze strony opozycji. Po
drugie posługiwanie się kłamstwami, półprawdami i fejkami. Po trzecie w
tym wszystkim był głęboko postkolonialny kompleks +jak niemieckie to
lepsze+" - mówił polityk PiS.
Przyznał, że po stronie "rządowej komunikacyjnie coś zawiodło" i z tego trzeba będzie wyciągnąć wnioski.
Od
końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w
dół, martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia.
Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim. Nadal nieznana jest
przyczyna masowego pomoru ryb. Sprawą zanieczyszczenia Odry z
zawiadomienia WIOŚ zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W
związku z sytuacją na Odrze premier zdymisjonował dotychczas szefa Wód
Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska
Michała Mistrzaka.
Przeznaczymy środki konieczne do ponownego zarybiania rzeki, żeby Odra się odrodziła – zapewnił w poniedziałek premier Mateusz Morawecki. Zrobię wszystko, żeby nie tylko wyjaśnić, co się dokładnie stało, ale także zbudować dodatkowe mechanizmy zabezpieczające – zaznaczył.
Szef rządu relacjonował w mediach społecznościowych, że po uroczystościach związanych ze Świętem Wojska Polskiego i 102. rocznicą Bitwy Warszawskiej udał się do miejscowości Uraz na Dolnym Śląsku, żeby spotkać się z żołnierzami i strażakami, którzy wspólnie pomagają w związku z sytuacją na Odrze.
"To święto to dzień pamięci i szacunku dla tych wszystkich żołnierzy, którzy walczyli o wolność naszej Rzeczypospolitej. Przed nimi chylę czoła. Jestem im ogromnie wdzięczny za to, że mimo wielu tragicznych wydarzeń w naszej historii, mimo wielu niesprzyjających okoliczności, mamy dziś wolną Polskę. To także dzięki nim. Podczas takiego święta jak to dzisiejsze, też myślę o wszystkich żołnierzach, o wszystkich funkcjonariuszach, którzy po cichu, aktywnie wykonują swoją pracę na rzecz obronności, ale także pomagają Polakom w przypadku zdarzeń losowych. I dlatego przyjechałem do Urazu, żeby podziękować za pomoc tu i teraz i wyrazić szacunek” – napisał Morawiecki.
Zaakcentował, że chce też zaznaczyć, jak ważna jest przyroda, w tym ekosystem naszych rzek.
"Przeznaczymy środki konieczne do ponownego zarybiania rzeki, żeby Odra się odrodziła. Żeby jak najszybciej odrodziła się substancja biologiczna rzeki, cały ekosystem Odry” - zadeklarował.
"Dzisiaj skupiamy się na usuwaniu skutków katastrofy ekologicznej oraz na wyjaśnieniu jej przyczyn” - podkreślił.
Ponowił też zapowiedź, że we wtorek podczas Rady Ministrów będzie specjalna debata, na temat sposobów zaostrzenia przepisów dotyczących sytuacji zrzutów substancji chemicznych do cieków wodnych, do rzek i do jezior.
"Piękna polska przyroda jest naszym wspólnym dziedzictwem. Jest naszym dobrem narodowym. Lasy, jeziora, rzeki – musimy o nie dbać dla samych siebie i dla przyszłych pokoleń, dlatego zrobię wszystko, żeby nie tylko wyjaśnić, co się dokładnie stało nad Odrą, ale także zbudować dodatkowe mechanizmy zabezpieczające, pozwalające, zapobiegać tam, gdzie tylko się da” – zaznaczył szef rządu.
Marszałek woj. lubuskiego Elżbieta Polak przyznała, że miała świadomość, że rtęć nie jest przyczyną śnięcia ryb w Odrze. Przekazałam informację, że w pierwszych badaniach stwierdzono obecność rtęci w Odrze, a nie mówiłam nic o przyczynach śmierci - podkreśliła.
Marszałek woj. lubuskiego skomentowała w Polsat News poniedziałkową wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego, który stwierdził, że ws. skażenia Odry "próbowano budować teorie rtęci". "Ale spuśćmy zasłonę wstydu za tym działaniem marszałek Polak i pana Donalda Tuska" – powiedział szef rządu podczas konferencji prasowej.
"Pan premier zamiast hejtować marszałka woj. lubuskiego powinien zająć się tym, co należy do jego obowiązków, bo to nie jest moje zadanie zarządzanie kryzysowe, klęska żywiołowa. Rząd wysłał tutaj co prawda swoich ministrów, którzy odbyli konferencję prasową w Cigacicach nad Odrą. Wypadli pożal się Boże" - zaznaczyła Polak.
Marszałek woj. lubuskiego przypomniała, że w sprawie skażenia Odry rozmawiała w piątek z ministrem rolnictwa, klimatu i środowiska Kraju Związkowego Brandenburgia Axelem Vogelem. "Dostałam informację z pierwszej ręki, że w pierwszych badaniach pojawiła się rtęć i to o takim natężeniu, że skala tego nie ogarniała. To nie była taka pierwsza informacja, ponieważ media niemieckie pisały już o tym wcześniej" - przypomniała.
Na pytanie, czy miała świadomość, że rtęć nie jest przyczyną śnięcia ryb, Polak przyznała: "tak, oczywiście". "Przekazałam informację - ona jest wciąż dostępna na moich mediach społecznościowych - że w pierwszych badaniach stwierdzono obecność rtęci w Odrze. A nie mówiłam nic o przyczynach śmierci. Uważałam, że skoro jako funkcjonariusz publiczny powzięłam taką informację (...) to moim konstytucyjnym obowiązkiem jest poinformować wędkarzy, mieszkańców o ewentualnym zagrożeniu zdrowia i życia. Rząd, niestety, tego nie robił" - zwróciła uwagę.
Dopytywana, czy nie należało wspomnieć, że to nie rtęć jest przyczyną śnięcia ryb, marszałek woj. lubuskiego odpowiedziała, że "były również jeszcze inne informacje o zasoleniu, wzbogaceniu tlenu". "Nie sądziłam, że mam jakieś przygotowywać wypracowania na ten temat (...). Dla mnie w tym dniu, w piątek, gdy nie było żadnych informacji - my dzisiaj to oceniamy, minęło kilka dni - kluczową informacją była zawartość rtęci w wodzie. Pan minister poinformował, że czekają na kolejne badania, że będą badać jeszcze ryby i wiadomo było, że też czekamy na wykonanie badań przez rząd polski" - podsumowała.
"Rzeczpospolita" poinformowała w poniedziałek, że minister rolnictwa, klimatu i środowiska Kraju Związkowego Brandenburgia Axel Vogel wskazał na konferencji prasowej w Lebus w Brandenburgii, nad Odrą, w powiecie Märkisch-Oderland, że badania trwają. "Szukamy w ciemności - insektycydy, pestycydy, wszystko jest teraz badane. I to właśnie robią Polacy ze swoim centralnym laboratorium. To samo robimy z naszym krajowym laboratorium" - tłumaczył.
"Wracając do tematu rtęci, a także aby to raz na zawsze wyjaśnić: mieliśmy sytuację w odniesieniu do rtęci, gdzie pierwsza próbka, która została przeanalizowana w laboratorium, wskazała wynik ponad skalę (...) I oczywiście nie mogliśmy z tego odczytać, jak wysoka jest zawartość rtęci. Oznaczało to, że trzeba było przeprowadzić dalsze dochodzenie" – podał.
"Rozmawiałem też o tym z marszałek województwa lubuskiego, panią Elżbietą Polak i poinformowałem ją o tym. Ale powiedziałem też bardzo wyraźnie, że może to być wartość odstająca, może to być anomalia, może to być wydarzenie lokalne, z którego nie możemy jeszcze wnioskować ogólnie" - tłumaczył Vogel, dodając, że zastrzegł, iż muszą zostać pobrane i zbadane próbki kontrolne, a pierwszy wynik nie może być podstawą do wyciągania wniosków dla całej Odry.
Minister zaznaczył, że choć rtęć została stwierdzona w Odrze, to otrzymano wartości, które mieszczą się w "ekologicznym zakresie tolerancji".
Tymczasem marszałek woj. lubuskiego napisała w piątek na swoim profilu na Twitterze: "To jednak prawda. Axel Vogel minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali. Nie ma jeszcze badań samych ryb. Strona niemiecka ma mieć je jeszcze dziś".
W poniedziałek Główny Inspektorat Ochrony Środowiska podał, że badanie próbek wody z Odry granicznej po stronie polskiej w woj. lubuskim, prowadzone od 10 sierpnia w sposób ciągły, realizowane przez Centralne Laboratorium Badawcze GIOŚ, nie potwierdziło obecności rtęci.
GIOŚ przedstawił także udostępnione w poniedziałek przez stronę niemiecką wyniki badań.
Inspektorat zaznaczył, że w przesłanym, wraz z załączoną mapką miejsc poborów, raporcie badań laboratoryjnych okazało się, że są to punkty poborów wykonanych nie w głównym nurcie Odry, a tylko w jej dopływach lub starorzeczach. Próbki wody dla laboratorium GIOŚ są - jak wskazano - pobierane punktowo w głównym nurcie Odry.
Wyniki niemieckich badań laboratoryjnych wykazały obecność rtęci i wskazały na przekroczone normy dla wód powierzchniowych. Wskaźnik ten nie przekracza norm dopuszczalnych dla wody pitnej.
Badanie próbek wody z Odry granicznej po stronie polskiej w woj. lubuskim, prowadzone od 10 sierpnia w sposób ciągły, realizowane przez Centralne Laboratorium Badawcze GIOŚ, nie potwierdziło obecności rtęci – podał w poniedziałek Główny Inspektorat Ochrony Środowiska.
GIOŚ przedstawił także udostępnione w poniedziałek przez stronę niemiecką wyniki badań.
Inspektorat zaznaczył, że w przesłanym, wraz z załączoną mapką miejsc poborów, raporcie badań laboratoryjnych okazało się, że są to punkty poborów wykonanych nie w głównym nurcie Odry, a tylko w jej dopływach lub starorzeczach. Próbki wody dla laboratorium GIOŚ są - jak wskazano - pobierane punktowo w głównym nurcie Odry.
Wyniki niemieckich badań laboratoryjnych wykazały obecność rtęci i wskazały na przekroczone normy dla wód powierzchniowych. Wskaźnik ten nie przekracza norm dopuszczalnych dla wody pitnej.
Przeprowadzone w tym samym czasie przez Centralne Laboratorium Badawcze GIOŚ badanie próbek wody z Odry granicznej po stronie polskiej w woj. lubuskim nie potwierdziło obecności rtęci.
GIOŚ podał, że Państwowa Inspekcja Weterynaryjna wykluczyła rtęć jako przyczynę śnięcia ryb.
Inspektorat zamieścił kalendarium działań z ostatnich dni. Podano w nim, że 11 sierpnia, po medialnej informacji po stronie niemieckiej z tego dnia o obecności rtęci w Odrze, GIOŚ natychmiast zaczął sprawdzać prawdziwość informacji. Polecił wojewódzkim inspekcjom przeprowadzenie szczegółowych badań.
12 sierpnia Ministerstwo Klimatu i Środowiska wystąpiło do strony niemieckiej o przesłanie wyników badań laboratoryjnych.
13 sierpnia w przesłanej na prośbę strony polskiej korespondencji Ministerstwo Rolnictwa, Środowiska i Ochrony Klimatu Brandenburgii potwierdziło jedynie przeprowadzenie analiz w zakresie temperatury wody, temperatury powietrza, pH, przewodniości elektrolitycznej (czyli zasolenia), całkowitego węgla organicznego, fosforanów i związków azotu. Przekazane wówczas dane były tożsame z polskimi analizami wykonywanymi w tym samym czasie.
W przesłanym 13 sierpnia przez stronę niemiecką zestawieniu - jak wskazał GIOŚ - nie było zawartej analizy dotyczącej obecność rtęci w Odrze.
Po otrzymaniu tej informacji strona polska tego samego dnia, zwróciła się raz jeszcze o przekazanie wyników badań pod kątem badań rtęci. Strona niemiecka poinformowała wówczas, że przekazała wszystkie wyniki, jakie posiada. Strona niemiecka poinformowała, że inne analizy, bez wskazania jakie, będzie prowadzić na początku następnego tygodnia.
15 sierpnia o godz. 12.00 strona niemiecka przesłała wyniki badań pobranych próbek. Wyniki niemieckich badań laboratoryjnych wykazują obecność rtęci i wskazują na przekroczone normy dla wód powierzchniowych. Wskaźnik ten nie przekracza – jak wskazał GIOŚ - norm dopuszczalnych dla wody pitnej.
"W przesłanym, wraz z załączoną mapką miejsc poborów, raporcie badań laboratoryjnych okazuje się, że są to punkty poborów wykonanych nie w głównym nurcie Odry, a tylko w jej dopływach lub starorzeczach. Natomiast próbki wody pobrane przez laboratorium GIOŚ są pobierane punktowo w głównym nurcie Odry. Podkreślamy, że przeprowadzone w tym samym czasie przez Centralne Laboratorium Badawcze GIOŚ badanie próbek wody z Odry granicznej po stronie polskiej w woj. lubuskim nie potwierdziło obecności rtęci” – przekazał GIOŚ.
Rtęć – jak zaznaczył Inspektorat - jest pierwiastkiem, który występuje w różnych związkach chemicznych w środowisku naturalnym, również w środowisku wodnym. Związki rtęci są zarówno obecne w wodzie płynącej, a szczególnie kumulują się w osadach dennych rzek, kanałów oraz zbiorników wodnych.
Inspektorat wskazał, że wyższe stężenia różnego typu związków rtęci, mogą się pojawiać z uwagi np. na funkcjonujący na danym terenie przemysł. Po wzruszeniu dna rzecznego związki rtęci mogą się uwolnić w większej ilości, wówczas rtęć pojawia się punktowo w próbach badawczych.
Dlatego też – jak zaznaczono - badania pod kątem występowania związków rtęci i innych metali ciężkich zawsze są powtarzane i robione w cyklach rocznych. W przypadku stwierdzenia występowania rtęci, służby środowiskowe prowadzą monitoring i analizę wyników badań pod kątem bezpieczeństwa ludzi i środowiska.
"Wyniki polskich i niemieckich badań są tożsame. Zostały również potwierdzone przez @MKiS_GOV_PL i @BMUV - w Odrze granicznej nie ma rtęci. Państwowa Inspekcja Weterynaryjna wykluczyła też rtęć jako przyczynę śnięcia ryb" - podał w poniedziałek wieczorem na Twitterze rzecznik prasowy Ministerstwa Klimatu i Środowiska Aleksander Brzózka.
Doniesienia o rtęci w Odrze to manipulacja, wykorzystywana do celów politycznych; w próbkach nie stwierdzono dotąd przekroczeń - powiedział w poniedziałek wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba.
Wiceminister akcentował na antenie TVP Info, że doniesienia o znacznym przekroczeniu poziomu rtęci w Odrze zostały zdementowane.
"Oficjalne stanowisko, które wpłynęło do ministerstwa klimatu ze strony niemieckiej potwierdza, że w próbkach wody nie stwierdzono przekroczeń rtęci. Tak samo nie stwierdzono ich po stronie polskiej. Zachodniopomorskie, lubuskie, dolnośląskie – nie stwierdzono zawartości rtęci. Co więcej, w rybach pod względem zawartości metali ciężkich, w tym wypadku rtęci, również jej nie stwierdzono" – wskazał wiceminister.
"To jest celowa manipulacja, która miała wywołać destabilizację i wykorzystać ją do celów politycznych" - ocenił. Wskazał, że "w parametrach dotyczących wody potrafi wystąpić rtęć" i są określone normy związane z bezpieczeństwem ludzi.
"Jak ktoś pyta zero-jedynkowo, to tak jakbyśmy dyskutowali, że w wodzie znaleziono chlorek sodu. Chlorek sodu to sól. To jest manipulacja, która jest obecnie stosowana. Zachodniopomorskie, lubuskie, dolnośląskie – nie stwierdzono rtęci. Nie stwierdzono w rybach. A to, co w tej chwili robi opozycja, to naprawdę szukanie sensacji, wywoływanie paniki i próba zbicia kapitału politycznego na czymś, co w tej chwili jest wyjaśniane" – powiedział wiceminister.
Pytany o oceny, że działania podjęto zbyt późno, Ozdoba stwierdził, że osobiście negatywnie ocenia zarządzanie kryzysowe na poziomie województwa dolnośląskiego. "Zbyt późna informacja do pana premiera, do mnie, czy też innych osób, które mogły z poziomu centralnego reagować. To świadczy, że najprawdopodobniej zbagatelizowano problem. Przyjdzie czas na wyjaśnienia" – dodał.
Ministerstwo środowiska RFN poinformowało w poniedziałek, że Niemcy i Polska chcą przeciwdziałać masowej śmierci ryb w Odrze, tworząc wspólną grupę zadaniową. Eksperci z obu krajów mają ściśle współpracować w celu ustalenia przyczyn katastrofy oraz opracowywania niezbędnych środków. "Rtęć nie wydaje się być przyczyną śmierci ryb" – stwierdziła minister środowiska RFN Steffi Lemke. Federalny resort środowiska stwierdził, że nadal nie ma informacji, co dokładnie spowodowało śmierć ryb w Odrze. Badania próbek wody i ryb w Brandenburgii nadal trwają.
PSP przygotowuje niemal 700 metrów zapory, która pomoże odławiać śnięte ryby w Odrze. Rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej bryg. Karol Kierzkowski wyjaśnił PAP, że Niemcy nie dysponują taką zaporą i jeżeli zgłoszą taką potrzebę, to Polacy im ją użyczą.
"Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej gen. brygadier Andrzej Bartkowiak polecił zadysponować blisko 700 metrów zapory, która pomoże w odłowieniu śniętych ryb w Odra w województwie zachodniopomorskim. Polscy strażacy są gotowi do pomocy po niemieckiej stronie rzeki" – czytamy na Twiterze PSP.
Kierzkowski wyjaśnił, że strona niemiecka przekazała Polakom, iż nie dysponuje zaporą. Dlatego Komendant Główny PSP polecił przygotować zaporę. Ok. godz. 20 będzie ona na polskim brzegu Odry na wysokości Gryfina (woj. zachodniopomorskie).
"Jeżeli Niemcy zwrócą się do nas, to im ją udostępnimy" – zapewnił rzecznik PSP. Wyjaśnił, że inicjatywa musi wyjść ze strony niemieckiej, bo zapora byłaby budowana od ich brzegu.
Strażacy oczyszczają rzekę ze śniętych ryb od połowy ubiegłego tygodnia. PSP przekazała, że "w poniedziałek na terenie siedmiu województw, zaangażowanych jest 452 strażaków oraz 43 łodzie. Rozstawiono 9 zapór w celu odłowienia śniętych ryb. 80 ton śniętych ryb odłowili strażacy na Odrze od piątku.
1553 policjantów i 452 strażaków jest zaangażowanych w działania wzdłuż biegu Odry w związku ze skażeniem rzeki - poinformowało w poniedziałek Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Poniedziałek jest kolejnym dniem działań służb związanych z katastrofą ekologiczną na Odrze oraz znalezieniu śniętych ryb na rzece Ner. Jak podało MSWiA na Twitterze, obecnie w działania wzdłuż biegu Odry zaangażowanych jest 1553 funkcjonariuszy policji i 452 strażaków. Prace prowadzone są na terenie województw: zachodnio-pomorskiego, lubuskiego, dolnośląskiego, opolskiego i śląskiego.
Państwowa Straż Pożarna przekazała, że komendant główny PSP Andrzej Bartkowiak "polecił zadysponować blisko 700 metrów zapory, która pomoże w odłowieniu śniętych ryb w Odrze w województwie zachodniopomorskim". "Polscy strażacy są gotowi do pomocy po niemieckiej stronie rzeki" - podkreślono w twitterowym wpisie.
W miniony czwartek fala zanieczyszczonej Odry ze śniętymi rybami dotarła na teren woj. zachodniopomorskiego. W piątek, 12 sierpnia, w Szczecinie zebrał się sztab kryzysowy w związku z sytuacją na rzece. Tego samego dnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej katastrofy ekologicznej.
Od soboty (13 sierpnia br.) terenie województwa lubuskiego obowiązuje rozporządzenie porządkowe wojewody lubuskiego z dnia 12 sierpnia 2022 r. ws. wprowadzenia zakazu korzystania z wód Odry. Zakaz obowiązuje do 18 sierpnia 2022 r. Jego przestrzegania pilnuje policja, która prewencyjnie patroluje okolice Odry.
Badania potwierdziły, że parametry odprowadzania ścieków Hotelu Arłamów najprawdopodobniej nie odpowiadają tym, które są określone w pozwoleniu wodnoprawnym. Wyniki badań próbek z potoku będą znane w ciągu najbliższych kilku dni - informują Wody Polskie.
Hotel zapewnił alternatywny odbiór ścieków.
Jak poinformowały w komunikacie Wody Polskie, na terenie Hotelu Arłamów (gmina Ustrzyki Dolne, Podkarpackie) 10 maja przeprowadzony został przegląd pozwolenia wodnoprawnego wydanego przez dyrektora Zarządu Zlewni w Przemyślu. Stwierdzono m.in. niezgodność zapisów pozwolenia wodnoprawnego ze stanem rzeczywistym w zakresie schematu oczyszczania ścieków bytowych wprowadzanych do potoku bez nazwy. Przeprowadzona została też wizja w terenie wylotu odprowadzanych ścieków.
„W obrębie ww. wylotu nie zlokalizowano innych źródeł zanieczyszczenia. W chwili obecnej w przemyskim Zarządzie Zlewni procedowanie jest postępowanie w zakresie zmiany pozwolenia wodnoprawnego” –czytamy na stronie Wód Polskich.
Jak dalej podają Wody Polskie, w związku z obawą, że podczas dużego obłożenia hotelu klientami oczyszczalnia może nie funkcjonować prawidłowo, pracownicy Zarządu Zlewni w Przemyślu i Nadzoru Wodnego przeprowadzili w niedzielę wizję terenową, która potwierdziła odprowadzanie ścieków, których parametry najprawdopodobniej nie odpowiadają określonym w pozwoleniu wodnoprawnym.
„Aby to jednoznacznie stwierdzić na miejsce został wezwany WIOŚ i pobrał próbki wody z potoku powyżej i poniżej wylotu z oczyszczalni. Wyniki będą znane w ciągu najbliższych kilku dni” – informują Wody Polskie.
O sytuacji zostało powiadomione Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego.
„Administrator hotelu został zobligowany do natychmiastowego odcięcia wylotu i zapewnienia alternatywnego odbioru ścieków np. przy użyciu wozów asenizacyjnych. Dodatkowo koryto cieku wodnego ma zostać oczyszczone z pozostałości osadów” – podają Wody Polskie.
Ponowna wizja terenowa, przeprowadzona przez pracowników PGW WP wspólnie z Wojewódzkim Inspektoratem Ochrony Środowiska (WIOŚ) w poniedziałek potwierdziła, że odpływ został ograniczony, a ścieki z oczyszczalni odbierane są wozem asenizacyjnym i na bieżąco wywożone do innej oczyszczalni. Ponadto administracja hotelu wynajęła cysternę z czystą wodą, którą płukany jest odpływ z oczyszczalni. Ma to na celu realizację nałożonego na administratora hotelu obowiązku oczyszczenia koryta z pozostałych osadów ściekowych.
„Niezwłocznie zostaną podjęte kolejne niezbędne czynności formalno-prawne” – zapewniają Wody Polskie.
Muszę wiedzieć dokładnie co zrobił, co mógł zrobić urząd wojewody dolnośląskiego, a pełnej wiedzy jeszcze nie posiadam. Jeśli była opieszałość, niedociągnięcia, niedoskonałości w reakcji, to będą wyciągane kolejne konsekwencje - powiedział w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki.
Szef rządu był pytany na konferencji w miejscowości Uraz na Dolnym Śląsku, czy można mówić o braku właściwej i szybkiej reakcji różnych instytucji państwowych ws. Odry i czy wśród osób, które powinny ponieść konsekwencje jest wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski.
"O katastrofie ekologicznej dowiedziałem się dziewiątego (sierpnia-PAP) wieczorem, dziesiątego rano miałem pełniejszy obraz informacji, a poszczególne służby owszem mogły zadziałać szybciej, powinny szybciej eskalować ten temat. Być może można by było czemuś zapobiec, choć nie jestem ani ekspertem, ani nie potrafię tego przesądzić” – powiedział premier.
Dodał, że wyciągnął konsekwencje kadrowe tak szybko, jak uznał, że są osoby, które na poziomie politycznym odpowiadają za to. "Być może ich działania od strony merytorycznej, analitycznej, technicznej były prawidłowe, ale na poziomie politycznym musiały ponieść konsekwencje tego, co się stało. Dlatego takie decyzje kadrowe podjąłem” – wyjaśnił.
"Co do innych osób będzie odpowiednia analiza na sam koniec tego zdarzenia wykonana i być może będą wyciągane kolejne konsekwencje” – stwierdził premier.
"Teraz nie odniosę się do pytania o pana wojewodę, bo muszę wiedzieć dokładnie, co zrobił urząd wojewody, a takiej pełnej wiedzy jeszcze nie posiadam, co zrobił, co mógł zrobić, czy były jakieś opóźnienia, czy była jakaś opieszałość, czy były jakieś niedociągnięcia, niedoskonałości w reakcji. Jeśli tak, to oczywiście będą wyciągane kolejne konsekwencje, ale trzeba mieć informację dokładnie zgromadzoną” – dodał.
Pytany, czy ma zaufanie do wojewody dolnośląskiego Jarosława Obremskiego, premier podkreślił, że na tym etapie ma zaufanie "do wszystkich urzędników, którzy jeszcze cały czas piastują swoje funkcje".
"Gdybym dzisiaj nie miał zaufania, to bym podjął decyzję już dzisiaj. Tak jak powiedziałem, wszystko to musi być bardzo dokładnie wyjaśnione, a sprawa jest naprawdę niezwykle wielowątkowa i zawiła" - zwrócił uwagę.
Dodał, że "ani laboratoria niemieckie ani polskie na razie nie mają jednoznacznych wyników, które wskazywałyby na rzeczywistą i pewną przyczynę tego, co się stało".
"To jest coś, co mnie - jako osobę, która nie zna się na tych sprawach związanych z zatruciami, substancjami chemicznymi, które w taki, a nie inny sposób wchodzą w reakcję z wodą - trochę nawet zdumiewa, ale muszę z pokorą pochylić głowę nad profesorami, specjalnymi zespołami, laboratoriami, które to badają. Oczekuję z niecierpliwością tych wyników" - podsumował Morawiecki.
Od końca lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim.
Są różne teorie dotyczące Odry, nie chcę spekulować, trwają badania; strona niemiecka również nie jest w stanie powiedzieć dzisiaj, co się stało - powiedział w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki. Teorie o rtęci to fake news - stwierdziłł.
Szef rządu był pytany na konferencji prasowej, kiedy znane będą szczegóły dotyczące skażenia Odry i kto jest odpowiedzialny, że strona niemiecka nie została poinformowana na czas.
"W pytaniu padło słowo zakażenie. Są różne teorie, a ja nie jestem specjalistą i nie chciałbym dywagować, nie chcę spekulować. Chcę tylko powiedzieć, że badamy, analizujemy, sprawdzamy wszystkie możliwe teorie" – powiedział Morawiecki.
Zaznaczył, że również strona niemiecka nie jest dzisiaj w stanie powiedzieć, co się stało. Szef rządu podkreślił, że laboratoria polskie, niemieckie, ale także w innych krajach za granicą, prowadzą bardzo specjalistyczne badania.
"Na razie nie wiemy, czy doszło do jakiegoś zakażenia, a jeśli tak to jakimi substancjami" – przekazał.
Zapewnił, że kontakt ze stroną niemiecką jest stały. "Stronę niemiecką poinformowaliśmy wtedy, kiedy pani minister dowiedziała się, podjęła odpowiednie kroki" – powiedział premier.
"Minister jest także w kontakcie z komisarzem do spraw środowiska naturalnego. (…) jest bardzo dobra współpraca i pełne zrozumienie po stronie Komisji Europejskiej. Oni wiedzą, że różne tego typu zdarzenia ekologiczne dzieją się także w innych krajach. Ale my chcemy to bardzo rzetelnie, bardzo dogłębnie i dokładnie wyjaśnić” – podkreślił szef polskiego rządu.
Premier powiedział, że politycy przedstawili fake news o rtęci. "Pan Donald Tusk podchwycił go bardzo ochoczo. Oni chyba trzymali kciuki za tę rtęć i zdziwili się temu dementi, zdementowaniu przez ministra po stronie niemieckiej" – dodał.
Ocenił, że można było usprawnić, przyspieszyć wymianę informacji pomiędzy stroną polską i niemiecką. "Ta współpraca teraz przebiega dobrze. Niemcy też nie mają żadnej dodatkowej wiedzy, ekstra informacji, poza tym, co my posiadamy. Ale nie mogłem nie wspomnieć o tym, co było wygenerowanym, bardzo nieładnym fake newsem. (…) Próbowano budować teorie rtęci. Ale spuśćmy zasłonę wstydu za tym działaniem marszałek Polak i pana Donalda Tuska" – powiedział.
"Cieszę się, że strona niemiecka wyjaśniła, co wówczas miała na myśli i co było mówione przez pana ministra Vogla. Robimy wszystko, by razem ze stroną niemiecką, tam gdzie oni mają coś wspólnego z Odrą, my po naszej stronie wyjaśnić tę ekologiczną katastrofę" – zaznaczył.
Ministerstwo środowiska RFN poinformowało w poniedziałek, że Niemcy i Polska chcą przeciwdziałać masowej śmierci ryb w Odrze, tworząc wspólną grupę zadaniową. Eksperci z obu krajów mają ściśle współpracować w celu ustalenia przyczyn katastrofy oraz opracowywania niezbędnych środków. „Rtęć nie wydaje się być przyczyną śmierci ryb” – stwierdziła minister Steffi Lemke.
Federalny resort środowiska stwierdził, że nadal nie ma informacji, co dokładnie spowodowało śmierć ryb w Odrze. Badania próbek wody i ryb w Brandenburgii nadal trwają.
"Rzeczpospolita" poinformowała w poniedziałek, że minister rolnictwa, klimatu i środowiska Kraju Związkowego Brandenburgia Axel Vogel wskazał na konferencji prasowej w Lebus w Brandenburgii, nad Odrą, w powiecie Märkisch-Oderland, że badania trwają. "Szukamy w ciemności - insektycydy, pestycydy, wszystko jest teraz badane. I to właśnie robią Polacy ze swoim centralnym laboratorium. To samo robimy z naszym krajowym laboratorium" - tłumaczył.
"Wracając do tematu rtęci, a także aby to raz na zawsze wyjaśnić: mieliśmy sytuację w odniesieniu do rtęci, gdzie pierwsza próbka, która została przeanalizowana w laboratorium, wskazała wynik ponad skalę (...) I oczywiście nie mogliśmy z tego odczytać, jak wysoka jest zawartość rtęci. Oznaczało to, że trzeba było przeprowadzić dalsze dochodzenie" – podał.
"Rozmawiałem też o tym z marszałek województwa lubuskiego, panią Elżbietą Polak i poinformowałem ją o tym. Ale powiedziałem też bardzo wyraźnie, że może to być wartość odstająca, może to być anomalia, może to być wydarzenie lokalne, z którego nie możemy jeszcze wnioskować ogólnie" - tłumaczył Vogel, dodając, że zastrzegł, iż muszą zostać pobrane i zbadane próbki kontrolne, a pierwszy wynik nie może być podstawą do wyciągania wniosków dla całej Odry.
Minister zaznaczył, że choć rtęć została stwierdzona w Odrze, to otrzymano wartości, które mieszczą się w "ekologicznym zakresie tolerancji".
Robimy wszystko, by doprowadzić do przywrócenia normalnego stanu Odry, czyli do jej odrodzenia - powiedział w poniedziałek w miejscowości Uraz (woj. dolnośląskie) premier Mateusz Morawiecki.
Premier w poniedziałek odwiedził miejscowość Uraz na Dolnym Śląsku, gdzie spotkał się ze strażakami, żołnierzami wojsk terytorialnych oraz wolontariuszami przeciwdziałającymi skutkom katastrofy ekologicznej na Odrze.
Morawiecki podczas konferencji prasowej wskazał, że niedaleko Urazu, gdzie przepływa Odra, zebrano wiele śniętych i martwych ryb. "Te działania są potrzebne po to, żeby ograniczyć jakiekolwiek następnie niepożądane następstwa, żeby ograniczyć fetor, żeby jednocześnie też doprowadzić do przywrócenia normalnego biegu, do normalnego stanu Odry, czyli do odrodzenia Odry" - powiedział Morawiecki.
Dodał, że na ten cel przeznaczane są odpowiednie środki. "Już wkrótce z powrotem na zarybianie, wtedy, kiedy będzie można zarybiać - po to, żeby Odra się odrodziła. Jak najszybciej cała substancja biologiczna cały ekosystem Odry, aby się odrodził" - zaznaczył premier.
Morawiecki zwrócił uwagę, że Państwowa Straż Pożarna jest odpowiedzialna wraz ze swoimi funkcjonariuszami za usuwanie wszystkich śniętych i martwych ryb. "I wszystkie te działania prowadzą - mam nadzieję wkrótce również po wyjaśnieniu przyczyn tej ekologicznej katastrofy - do tego, aby Odra mogła się odrodzić" - powiedział szef rządu. Szef rządu podkreślił, że PSP wspierana jest przez OSP i żołnierzy WOT.
Premier podkreślił, że "jeśli doszło do jakiegoś zatrucia toksynami”, to – jak mówił - ważne jest, aby "takie rzeczy się nie powtarzały”. "Dlatego jutro podczas Rady Ministrów będzie temu poświęcona specjalna debata, w jaki sposób zaostrzyć przepisy przeciwko tym przestępcom, którzy zrzucają różne substancje do cieków wodnych i rzek" - zapowiedział. Jak podkreślił, "niczego nie przesądza, ale kary w takiej sytuacji powinny być jeszcze bardziej surowe".
Premier mówił również, że "piękna polska przyroda jest naszym wspólnym dziedzictwem i dobrem narodowym". "Dlatego zrobię wszystko, nie tylko by do końca wyjaśnić przyczyny tego fatalnego ekologicznego zdarzenia, ale również by na przyszłość budować mechanizmy zabezpieczające, prewencyjne, zapobiegające tam, gdzie tylko się da" - oświadczył.
"Dlatego jeszcze raz w to przepiękne polskie święto - święto Wojska Polskiego - chciałbym wszystkim jeszcze raz wszystkim pracującym w mundurach, funkcjonariuszom i żołnierzom, ale także tym, którzy pracują bez mundurów - wszystkich wolontariuszom - bardzo gorąco podziękować za akcje z ostatnich dni, za to, że już teraz staramy się robić wszystko, by Odra się odrodziła. Jestem przekonany, że te straty będą minimalizowane z każdym dniem i osiągniemy nasz cel, a z tego fatalnego zdarzenia ekologicznego wyciągniemy odpowiednie wnioski" - dodał Morawiecki.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki. 12 sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej katastrofy ekologicznej.
W poniedziałek st. Magdalena Cwynar z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej PSP, poinformowała PAP, że w niedzielę w akcji oczyszczenia dolnośląskiego odcinka Odry ze śniętych ryb uczestniczyło łącznie 18 zastępów PSP i OSP. W akcję zaangażowanych było 64 strażaków, którzy użyli 12 łodzi. Najwięcej martwych ryb, szacunkowo około tony, zebrano w niedzielę na zalewie Bajkał pod Wrocławiem.
Strażacy kontynuują działania w poniedziałek. Oprócz wyławiania martwych ryb, patrolowany jest cały dolnośląski odcinek Odry.
Niemcy i Polska chcą przeciwdziałać masowej śmierci ryb w Odrze, tworząc wspólną grupę zadaniową. Eksperci z obu krajów mają ściśle współpracować w celu ustalenia przyczyn katastrofy oraz opracowywania niezbędnych środków - poinformowało w poniedziałek ministerstwo środowiska RFN. „Rtęć nie wydaje się być przyczyną śmierci ryb” – stwierdziła minister Steffi Lemke.
„Eksperci ciężko pracują nad analizami, aby jak najszybciej ustalić, jakie substancje i jakie przyczyny doprowadziły do masowej śmierci ryb i szkód w Odrze” – powiedziała Lemke. „Jest to również warunek wstępny, aby móc jak najszybciej określić sprawcę zanieczyszczeń” - dodała.
Federalny resort środowiska stwierdził, że nadal nie ma informacji, co dokładnie spowodowało śmierć ryb w Odrze. Badania próbek wody i ryb w Brandenburgii nadal trwają. Ale „rtęć nie wydaje się być przyczyną śmiertelności ryb” – powiedziała Lemke.
Katastrofa na Odrze ma być tematem niemiecko-polskiej rady ekologicznej. Minister środowiska Meklemburgii-Pomorza Przedniego Till Backhaus oświadczył, że w tym landzie nie stwierdzono martwych ryb. Mimo to z Zalewu Szczecińskiego mają jednak zostać pobrane i zbadane kolejne próbki.
W niedzielnych konsultacjach, które odbyły się w Szczecinie, wzięli udział federalna minister środowiska Steffi Lemke (Zieloni), minister środowiska Brandenburgii Axel Vogel (Zieloni) oraz szef tego resortu w Meklemburgii-Pomorzu Przednim Till Backhaus (SPD). Ze strony polskiej w spotkaniu uczestniczyli minister środowiska Anna Moskwa i minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.
Fala skażenia nie dotarła jeszcze do Szczecina ani do Zalewu Szczecińskiego – powiedział w poniedziałek wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki. Dodał, że od piątku wyłowiono z Odry w granicach województwa 45 ton śniętych ryb.
"Jaki jest powód śnięcia ryb – tego nie wiemy ani my, po stronie polskiej, ale nie wiedzą również służby niemieckie, bo przypominam, że również one prowadzą badania stanu wody. Wiem, że jeszcze przynajmniej na wczoraj nie mieli badań ryb, nie było toksykologii ryb. My mamy już badania ryb, które były wysyłane i do Puław, prowadzimy też takie badania w Szczecinie i te wyniki nie pokazują na przykład metali ciężkich w tkankach" – powiedział w poniedziałek w Krajniku Dolnym (Zachodniopomorskie) wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki.
Podkreślił, że przyczyna śnięcia ryb nie jest znana pomimo "mocnego zaangażowania służb obu krajów" – Polski i Niemiec.
Pytany o bezpieczeństwo kąpielisk nad Bałtykiem podkreślił, że są one pod nadzorem sanepidu i są badane. "Od dwóch, trzech dni badamy te kąpieliska ze zwiększoną intensywnością codziennie, również dzisiaj były badane w trzech gminach, czyli w rozlewisku Odry – Świnoujście, Dziwnów i Międzyzdroje – i tam ta woda jest czysta, woda jest bezpieczna" – powiedział Bogucki.
Dodał, że jest w kontakcie ze zrzeszeniami rybaków z regionu, którzy w niedzielę przekazali mu informację, iż na Zalewie Szczecińskim "nie było ani jednej śniętej ryby".
"Fala skażenia jeszcze nie dotarła nie tylko do Szczecina, ale nie dotarła do Zalewu Szczecińskiego, więc to jeszcze przed nami. Ta zanieczyszczona woda – czymkolwiek jest zanieczyszczona, jakikolwiek jest to patogen – jeszcze nie dopłynęła w to miejsce. Śnięte ryby mamy najdalej na wysokości Gryfina" – powiedział wojewoda.
Podkreślił, że "nie ma w Zachodniopomorskiem takiego powiatu nadodrzańskiego, w którym nie byłyby pobierane próbki. W każdym powiecie jest przynajmniej jedno miejsce w Odrze, gdzie pobierane są próbki przez Wojewódzką Inspekcję Ochrony Środowiska" – mówił Bogucki.
Dodał, że najtrudniejsza sytuacja jest w powiecie gryfińskim, są tam cztery punkty, w których pobierane są próbki. Wskazał, że "różne parametry są zastanawiające", ale nie są to, według specjalistów parametry, które powodowałyby tak masowe śnięcie ryb.
Wojewoda wskazał, że pierwsze próbki wody w Zachodniopomorskiem zostały pobrane 5 sierpnia, "a więc tydzień przed pojawieniem się pierwszych pojedynczych śniętych ryb na terenie województwa zachodniopomorskiego".
Bogucki zaznaczył, że poinformował stronę niemiecką o działaniach służb i wystąpił z prośbą o podobną informację, także dotyczącą zakazu korzystania z rzeki; jak zaznaczył, nadal czeka na odpowiedź.
Jak dodał, w województwie powstało dziesięć zapór, czyli ponad 800 m zapór elastycznych i zapora stała do wyławiania śniętych ryb. Wskazał, że od piątku wyłowionych zostało 45 ton śniętych ryb.
Minister ochrony środowiska Brandenburgii Axel Vogel potwierdził w poniedziałek w rbb24 Inforadio, że obecnie w jego kraju związkowym przeprowadzana jest „szerokopasmowa analiza” wody z Odry w celu ustalenia substancji, która spowodowała zatrucie. Strona polska bada blisko 300 substancji i w wodzie i martwych rybach – powiedział Vogel.
Natomiast niemiecka minister środowiska Steffi Lemke (Zieloni) oświadczyła w programie ARD, że spodziewa się dokładniejszych wyników badań laboratoryjnych w poniedziałek lub wtorek. Współpraca z polskimi władzami jest teraz "bardzo bliska" – dodała.
Jak przypomina rbb24, wstępne przypuszczenia dotyczące substancji, które mogą być przyczyną zatrucia ryb, nie zostały dotychczas potwierdzone, a pojawiające się informacje są „sprzeczne”. Według pierwszych doniesień medialnych z piątku, w próbkach wody na terenie Brandenburgii miała zostać wykryta rtęć. Jednak Vogel, od którego miała pochodzić ta informacja, zamieścił w poniedziałek tweeta, gdzie podkreślił, że „nie pytano go o wartości rtęci”.
Vogel odniósł się do wpisu na Twitterze, który 12 sierpnia zamieściła marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak. Napisała ona, powołując się na Vogla, o „stężeniu rtęci w Odrze tak wysokim, że nie można było określić skali".
„Deutschlandradio powoływało się również na informację z agencji Reuters, jakoby pod koniec lipca we wcześniejszych próbkach z Polski znaleziono metylen. Vogel powiedział, że nie można tego stwierdzić w ukierunkowanych poszukiwaniach próbek wody z Brandenburgii” – informuje w poniedziałek rbb24.
Vogel powiedział także w poniedziałkowej rozmowie z rbb24, że „od około tygodnia występuje w Odrze duże zasolenie i wysoka wartość pH”. „Obydwa te czynniki są toksyczne dla ryb i mogą być bezpośrednią przyczyną śmierci. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób duże ładunki soli dostały się do wody i jakie inne substancje znajdują się jeszcze w rzece. Ponadto zawartość tlenu w wodzie jest wysoka, czemu towarzyszą wysokie temperatury i niski poziom wody. Jest to niezwykłe, wyróżnia się na tle innych rzek w Niemczech” – wyjaśnił Vogel.
Oprócz ryb, które od wielu dni w ogromnych ilościach wymierają w Odrze, katastrofa ekologiczna dotknęła również inne zwierzęta. „W rzeczywistości cały ekosystem Odry został zniszczony. Mamy do czynienia z katastrofą, której nie da się rozwiązać przez ponowne zarybienie w ciągu sześciu miesięcy. To zajmuje dużo czasu” – dodał Vogel. „Vogel nie chciał też łączyć doniesień o kolejnych martwych rybach ze Sprewy w Fuerstenwalde z katastrofą na Odrze. Nie chce jeszcze oceniać, dlaczego ryby padły w Kanale Odra-Sprewa” – dodaje rbb24.
Jak poinformowała w poniedziałek Lemke, obecnie skupiono się na wyławianiu z Odry martwych ryb, aby nie dotarły one do Zalewu Szczecińskiego. W tym celu ustawiono specjalne śluzy i od niedzieli wstrzymano żeglugę na Odrze. Jeśli chodzi o obecność substancji toksycznych w rzece, Lemke wyjaśniła: „Nie możemy jej odfiltrować. Możemy usunąć martwe ryby, aby jak najmniej z nich zostało zjedzonych przez inne zwierzęta. Ale chemia, trująca mieszanka, płynie w rzece”.
Sprawie zanieczyszczenia Odry poświęcone zostało spotkanie kryzysowe niemieckich i polskich ministrów ds. środowiska i gospodarki wodnej, które odbyło się w niedzielę w Szczecinie.
"Od początku identyfikacji zagrożenia są regularne pobierane próbki wody, pobrano już 150 próbek. Wszystkie laboratoria pracują 24 godziny na dobę. Podjęliśmy decyzję, że część próbek wyślemy do innych zagranicznych laboratoriów. W najbliższych godzinach próbki zostaną poddane badaniom w kierunku poszukiwania 300 potencjalnych substancji, teraz podlegają badaniu na pestycydy" – powiedziała w niedzielę minister środowiska Anna Moskwa.
Poinformowała, że „do tej pory żadne z tych działań nie potwierdziło obecności substancji toksycznych”. Jednocześnie prowadzone były badania śniętych ryb pod kątem obecności rtęci i metali ciężkich, których nie stwierdzono w próbkach pobranych z ryb.
Aż 80 ton śniętych ryb odłowili strażacy na Odrze od piątku – poinformował w poniedziałek PAP rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej bryg. Karol Kierzkowski.
W zwalczanie skutków katastrofy ekologicznej na Odrze zaangażowanych jest 450 strażaków. Działają oni głównie w woj. lubuskim i zachodniopomorskim. "Cały czas rozstawiają zapory, odławiają martwe ryby. Od minionego piątku zebrali ok. 80 ton martwych ryb" – powiedział Kierzkowski.
W sobotę strażacy zostali również zawiadomieni o śniętych rybach na rzece Ner na pograniczu woj. wielkopolskiego i łódzkiego. Odłowili tam ok. 250 kg martwych ryb. "Sytuacja jest już stabilna" – ocenił rzecznik PSP.
W sumie 2500 policjantów i strażaków jest zaangażowanych w działania związane z monitorowaniem sytuacji wzdłuż biegu Odry w związku ze skażeniem rzeki - poinformowało w niedzielę w mediach społecznościowych Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Odcinek Odry na terenie województwa zielonogórskiego oczyszczany przez strażaków liczy około 60 kilometrów. Nie wypływają już nowe, śnięte ryby, ale te, które są w zakolach, znajdują się w fazie znacznego rozkładu - podkreślił Piotr Jankowiecki, komendant miejski Państwowej Straży Pożarnej w Zielonej Górze.
W województwie zielonogórskim 90 strażaków wraz z kadetami Centralnej Szkoły Państwowej Straży Pożarnej z Częstochowy i ze Szkoły Aspirantów z Krakowa pracuje na 30 kilometrze rzeki Odry od Cigacic do Pomorska. Z całego odcinka zebrano już rybie truchło i zawieziono do punktu zbiorczego w Krempie, z którego na bieżąco odbiera je firma utylizacyjna. "Odcinek rzeki na którym się znajdujemy jest bardzo trudny ze względu na starorzecze Odry i mnogość zakoli oraz zastoisk, do których jest bardzo ciężki dostęp na łodziach. Strażacy muszą te tereny oczyszczać ręcznie" - powiedział w rozmowie z PAP brygadier Piotr Jankowiecki, komendant miejski Państwowej Straży Pożarnej w Zielonej Górze.
W jego ocenie zmniejsza się liczba zbieranych ryb. "Mamy na pomostach zgromadzone worki z rybami, nie potrafię określić ich dokładniej ilości, ale myślę, że tendencja jest zmniejszająca się. Wcześniej jeszcze wypływały kolejne śnięte ryby, ale teraz już się nie pojawiają. Niestety większość ryb znajduje się w zakolach rzeki i są one w fazie znacznego rozkładu" - podkreślił. Dodał, że wszyscy strażacy są zabezpieczeni przed kontaktem z wodą, mają wodery, kapoki, rękawiczki i maseczki. "Dziś był wyjątkowo trudny dzień ze względu na upał i wzrastający fetor. Zaczęliśmy o godzinie 9, jest już po 15, a musimy wszystko jeszcze zwieźć do punktu utylizacji. Strażacy są naprawdę zmęczeni, co zresztą Pani sama widzi" - stwierdził. Jego zdaniem, nawet po zakończonych działaniach i oczyszczeniu rzeki strażacy będą monitorować teren prewencyjnie. "Kiedy stoi się na brzegu to widać skalę tych zniszczeń i nie wiemy kiedy nasza praca tu się skończy. T sytuacja to ogromna tragedia dla środowiska. Tyle śniętych ryb. Oprócz takich drobnych, znajdowaliśmy też metrowe sumy czy szczupaki" - powiedział.
Starszy kapitan Arkadiusz Kaniak, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Straży Pożarnej w Zielonej Górze, wyjaśnił że w rejonie Cigacic oba brzegi Odry są polskie. "Tak naprawdę kilkadziesiąt kilometrów od nas jest już Odra graniczna, gdzie strażacy zbierają ryby tylko po jednej, polskiej stronie. Po drugiej jest już niemiecki brzeg. Tutaj, gdzie my działamy to do oczyszczenia mamy dwa razy więcej linii brzegowej" - wyjaśnił.
Jego zdaniem, głównym narzędziem pracy strażaków pracujących na wodzie są łodzie. "Codziennie wykorzystujemy około siedmiu łodzi. Mamy też do dyspozycji statki turystyczne, które stacjonują w porcie Cigacice i to one rozwożą strażaków w odpowiednie miejsca. To są statki prywatne, ale właściciel bez żadnego problemu zgodził się na wykorzystanie ich do naszej pracy" - dodał.
Według Kaniaka pogarszają się warunki pracy strażaków. "Kiedy wracają na brzeg mówią, że na wodzie jest coraz gorzej, temperatura wzrasta, a okres, kiedy ryby są na powierzchni wody się wydłuża, a to powoduje szybsze psucie się mięsa. Nie ma jeszcze takiej sytuacji na tym odcinku, żeby ryby rozpadały się w rękach. Jednak największym utrudnieniem jest bardzo duży odór" - podkreślił.
Jak dodał, mimo, że okolice portu w Cigacicach są miejscem spacerów okolicznych mieszkańców, to wszyscy stosują się do rozwieszonych w okolicy portu kartek z apelem: "Nie wchodź do wody"."Jesteśmy w miejscu turystycznym, więc trudno zabronić, żeby ludzie tu nie przychodzili i nie spacerowali. Ale wszyscy stosują się do zakazu i nikt nie zbliża się do wody. Nikt się nie kąpie, nikt nie stoi przy brzegu, nie ma wędkarzy, łódki prywatne też nie wypływają" - podsumował.
12 sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej katastrofy ekologicznej.
Analizy laboratoryjne wykazały wartości rtęci, które mieszczą się w tolerancji ekologicznej; podczas konferencji prasowej minister Vogel nie był pytany o rtęć, a o wartości pH - powiedziała sekretarz prasowa ministra środowiska Brandenburgii Frauke Zelt w rozmowie z "Gazetą Lubuską"
12 sierpnia marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak napisała na Twitterze, że "Axel Vogel minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali".
Jak podała w poniedziałek "Gazeta Lubuska", sekretarz prasowa ministra Vogla Frauke Zelt w rozmowie z redakcją "stanowczo zaprzeczyła, aby w trakcie spotkania, na które powołuje się marszałek Polak, minister Vogel miał mówić o rtęci jako głównym powodzie zatrucia Odry".
"Mieliśmy próbki, które nie były jeszcze analizowane w tym czasie (gdy miało miejsce spotkanie - "Gazeta Lubuska")" - napisała "Gazecie" Zelt.
"Gazeta Lubuska" informuje również, że Zelt "odniosła się również do informacji Polak o rtęci". "Minister nie stwierdził, że przyczyną zatrucia jest rtęć. Wskazał raczej, że przyczyn może być kilka, między innymi pH (skala kwasowości lub zasadowości mieszanin i związków chemicznych - PAP) wody i wynikające z tego stężenie substancji normalnie nieszkodliwych" - cytuje ją gazeta.
Jak cytuje gazeta, Zelt stwierdziła również, powołując się na ustalenia państwowego laboratorium , że "analizy laboratoryjne wykazały wartości rtęci, które mieszczą się w tolerancji ekologicznej". Według niej, także badanie zlecone przez powiat Märkisch Oderland wskazuje na wartości, które są jedynie "nieco wyższe" od tych standardowych.
W poniedziałek rano Vogel zaprzeczył, jakoby dzień wcześniej odpowiadał na pytanie o wartości rtęci w Odrze. "To jest oburzające! Zostałem zapytany przez tłumacza o mój rzekomy cytat, że woda z Odry parzy ręce. Zareagowałem na to i wyjaśniłem wartości pH; nie pytano mnie o wartości rtęci" - napisał minister na Twitterze.
Podczas niedzielnej konferencji Vogel pytany był o wpis na Twitterze marszałek Polak dotyczący rtęci, ale tłumacz nie przełożył pytania dosłownie. W przetłumaczonym pytaniu nie pada stwierdzenie o skażeniu "rtęcią", a o wodzie, do której nie można włożyć "ręki".
Od końca lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim.
Minister rolnictwa, klimatu i środowiska Brandenburgii Axel Vogel, potwierdził na konferencji prasowej, że przekazał Elżbiecie Polak, marszałek województwa lubuskiego informację o wysokim stężeniu rtęci, jakie wykazało badanie próbki wody z Odry. Zastrzegł jednocześnie – jak podnosi "Rzeczpospolita”, że rtęć "na pewno nie była przyczyną śnięcia ryb w tak krótkim czasie”.
Redakcja przypomniała, że w niedzielę do Szczecina na polsko-niemieckie rozmowy w sprawie zanieczyszczenia Odry przyjechali ministrowie z Niemiec i Polski m.in. minister klimatu i środowiska Anna Moskwa oraz minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, a także m.in. minister rolnictwa, klimatu i środowiska Kraju Związkowego Brandenburgia Axel Vogel.
W czasie konferencji prasowej minister z Brandenburgii został zapytany o wpis na Twitterze marszałek województwa lubuskiego Elżbiety Polak z 12 sierpnia. "Axel Vogel minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali" – napisała wówczas Polak.
Vogel - jak podnosi "Rz" - udzielił odpowiedzi, ale nie na pytanie, które zostało mu zadane, tylko na to, co zostało mu przetłumaczone. "Zostałem zapytany przez tłumacza o rzekomy cytat, jakobym powiedział, że woda w Odrze może poparzyć ręce. Odpowiedziałem na to i mówiłem o wartości pH; Nie pytano mnie o poziomy rtęci" - napisał Vogel w poniedziałek na Twitterze.
"Rzeczpospolita" poinformowała, że minister do sprawy odniósł się ponownie w poniedziałek na konferencji prasowej w mieście Lebus w Brandenburgii, nad Odrą, w powiecie Märkisch-Oderland.
"Strona polska poszukuje 300 substancji. Szukamy w ciemności - insektycydy, pestycydy, wszystko jest teraz badane. I to właśnie robią Polacy ze swoim centralnym laboratorium. To samo robimy z naszym krajowym laboratorium" - tłumaczył.
"Wracając do tematu rtęci, a także aby to raz na zawsze wyjaśnić: mieliśmy sytuację w odniesieniu do rtęci, gdzie pierwsza próbka, która została przeanalizowana w laboratorium, wskazała wynik ponad skalę (...) I oczywiście nie mogliśmy z tego odczytać, jak wysoka jest zawartość rtęci. Oznaczało to, że trzeba było przeprowadzić dalsze dochodzenie" – podał.
"Rozmawiałem też o tym z marszałek województwa lubuskiego, panią Elżbietą Polak i poinformowałem ją o tym. Ale powiedziałem też bardzo wyraźnie, że może to być wartość odstająca, może to być anomalia, może to być wydarzenie lokalne, z którego nie możemy jeszcze wnioskować ogólnie" - tłumaczył Vogel, dodając, że zastrzegł, iż muszą zostać pobrane i zbadane próbki kontrolne, a pierwszy wynik nie może być podstawą do wyciągania wniosków dla całej Odry.
Minister zaznaczył, że choć rtęć została stwierdzona w Odrze, to otrzymano wartości, które mieszczą się w "ekologicznym zakresie tolerancji".
"Ale obecnie możemy wykluczyć, że ryby zdechły od rtęci, ponieważ rtęć kumuluje się powoli” - mówił. "Jak powiedziałem, do tej pory nie wiemy, co tak naprawdę spowodowało śmierć ryb. To jest podnoszone, a strony niemiecka i polska współpracują teraz intensywniej niż w przeszłości" – zaznaczył.
Jest szerokie zrozumienie tego tematu, widać, że ludzie stosują się do zakazu kontaktu z wodami Odry, nabrzeża, plaże są puste – powiedziała w poniedziałek rzeczniczka KWP w Szczecinie podinsp. Alicja Śledziona. Nabrzeża patrolują m.in. policjanci z referatu wodnego.
"Nie tylko patrole wodne, ale też policjanci, którzy są na nabrzeżach w całym regionie informują społeczeństwo o zagrożeniu, o wprowadzonym zakazie. Z naszych obserwacji wynika, że nasze społeczeństwo stosuje się do zakazu" – powiedziała w poniedziałek dziennikarzom rzeczniczka zachodniopomorskiej policji podinsp. Alicja Śledziona.
Zapytana o konsekwencje złamania zakazu powiedziała, że wiąże się to z możliwością nałożenia grzywny, ale "policjanci mają za zadanie przede wszystkim informować i ostrzegać, działać profilaktycznie i prewencyjnie". Jak dodała, nie wpłynęły do niej sygnały, aby były problemy związane z niestosowaniem się do zakazu.
"Jest szerokie zrozumienie tego tematu, widać, że ludzie stosują się (do zakazu), nabrzeża, plaże są puste. Dwa kąpieliska w okolicach Szczecina (Dziewoklicz i Dąbie – PAP) są zamknięte, jest to rzeczywiście smutny widok w środku lata, ale wprowadzony zakaz jest skuteczny" – zaznaczyła podinsp. Śledziona.
O ograniczonym ruchu przy wodzie mówił też st. sierż. Damian Orlik z Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie, który w weekend patrolował nabrzeża.
"Na palcach dwóch rąk można policzyć osoby, które przyszły na brzeg łowić ryby, a które w tych dniach spotkaliśmy. Zazwyczaj są to osoby, do których jeszcze nie dotarła wiadomość, więc tylko zwracamy uwagę na to, że zakaz obowiązuje; te osoby nie stwarzają problemów, zwijają sprzęt, przepraszają" – powiedział policjant.
Zapytany, czy podczas patrolowania okolic rzeki zauważył śnięte ryby w okolicach Szczecina, powiedział, że były to zaledwie pojedyncze sztuki, które "spływają z góry rzeki".
Wiceprezes szczecińskiego WOPR Mirosław Gosieniecki podkreślił, że na kąpieliskach nadal pracują ratownicy. "Kąpielisko jest otwarte, choć jest wywieszona czerwona flaga – ale tę czerwoną flagę muszą poprzeć przez pełnienie dyżuru ratownicy. Muszą pilnować, aby ktoś nie wszedł do wody" – wskazał.
W związku z zanieczyszczeniami Odry, wojewoda zachodniopomorski wprowadził obowiązujący do 18 sierpnia zakaz bezpośredniego kontaktu z wodami Odry, w tym Zalewu Szczecińskiego, Odry Wschodniej i Odry Zachodniej poniżej Widuchowej wraz z łączącymi kanałami, a także korzystania z tych wód.
Zakaz dotyczy spożywania wody, wchodzenia do wody, kąpieli, połowów ryb, spożywania ryb, pojenia zwierząt gospodarskich i domowych, używania wody do celów gospodarczych, w tym podlewania oraz innych działań wiążących się z bezpośrednim kontaktem z wodami Odry, w tym Zalewu Szczecińskiego, Odry Wschodniej i Odry Zachodniej poniżej Widuchowej.
Strażacy Państwowej Straży Pożarnej w Słubicach wraz z żołnierzami od kilku dni regularnie sprawdzają stan Odry na wysokości miejscowości Górzyca (powiat słubicki). W niedzielę zebrano niemal 10 ton śniętej ryby z lubuskiego odcinka Odry - powiedział Maciej Iwko, zastępca lubuskiego komendanta Komendy Wojewódzkiej PSP.
Od rana do zmierzchu w okolicach Górzycy pracuje 150 żołnierzy i niemal 150 strażaków, którzy do dyspozycji mają 50 pojazdów strażackich, 30 łodzi, 2 drony. Wraz z wojskiem monitorują zakola rzeki, w których zbiera się największa ilość śniętych ryb. Rozstawione są też dwie zapory wodne. Strażacy ubrani w wodery, wyławiają podbierakami śnięte ryby. Jak mówią, często ryby "muszą wyciagać ręcznie, ponieważ ze względu na znaczny stopień rozkładu rozpadają się w podbieraku".
Następnie ryby pakowane są do worków i wywożone do utylizacji. Wokół rzeki unosi się fetor.
"Każdego dnia patrolujemy cały odcinek Odry na terenie naszego województwa aż do województwa zachodniopomorskiego. Są to patrole piesze, wodne za pomocą łodzi oraz patrole przy użyciu dronów i quadów" – powiedział w rozmowie z PAP Maciej Iwko, zastępca lubuskiego komendanta Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej.
W jego ocenie, nadal po prawej i lewej stronie Odry obserwowana jest podobna znacząca ilość śniętych ryb. "Zauważalna jest poprawa - jeżeli chodzi o pojedyncze sztuki, które jeszcze wczoraj płynęły środkiem nurtu rzeki, a dziś już takich sytuacji nie widzimy. Delikatnie możemy wnioskować, że tych śniętych ryb płynie mniej" – wyjaśnił i dodał, że przy brzegach i w zakolach nadal znajdują się ryby.
Działania strażaków podzielone są na odcinki w powiatach: nowosolskim, zielonogórskim, krośnieńskim i gorzowskim. "Tam, gdzie te odcinki są już posprzątane, a są to dziesiątki kilometrów, nie otrzymujemy wiadomości, żeby na nowo napływała śnięta ryba" – podkreślił.
Jak przekazał, w niedzielę strażacy zebrali 10 ton śniętej ryby z całego województwa. "Do oczyszczania Odry zaangażowaliśmy maksymalne siły. Bardzo dużym wsparciem są kadeci z Centralnej Szkoły Państwowej Straży Pożarnej z Częstochowy i ze Szkoły Aspirantów z Krakowa. To 63 osoby, które ubrane w długie wodery i wyposażone w niezbędny sprzęt pomagają wyławiać ryby" – powiedział.
Aspirant Krzysztof Wańka z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Słubicach przekazał, że strażacy pracują codziennie od godziny 9 do 18. "Warunki są trudne, jest upał a na tym odcinku Odry jest mnóstwo zakoli, w których zbiera się śnięta ryba. Dziś do zadań użyjemy łodzi patrolowych i drona, który pomoże zlokalizować skupiska ryb" - ocenił.
12 sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej katastrofy ekologicznej.
Kierujemy wniosek do szefa MSWiA i do premiera o odwołanie wojewodów pięciu województw nadodrzańskich – poinformowała w poniedziałek w Szczecinie przewodnicząca Partii Zieloni Urszula Zielińska. Jak wyjaśniła, powodem jest zbyt późna reakcja na katastrofę ekologiczną na Odrze.
"Polskie społeczeństwo nie otrzymało tej informacji (o sytuacji na Odrze) przez 17 dni. A ten budynek (Zachodniopomorski Urząd Wojewódzki, przed którym odbyła się konferencja prasowa – PAP) i podobne budynki w pięciu województwach położonych nad Odrą to centra zarządzania kryzysowego, to ważne ośrodki zarządzania i wczesnego ostrzegania w takich właśnie sytuacjach, z jaką mamy do czynienia teraz na Odrze od co najmniej 26 lipca" – mówiła w poniedziałek w Szczecinie przewodnicząca Partii Zieloni posłanka Urszula Zielińska.
Jak wskazała, zarówno centra zarządzania kryzysowego w województwach, jak i Rządowe Centrum Bezpieczeństwa przez 17 dni "praktycznie nie działały", tyle też czasu "zajęło wojewodom zwołanie pierwszych sztabów kryzysowych", a także "wysłanie pierwszych alertów, smsów z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa".
"Przez te 17 dni ludzie w środku wakacji kąpali się w Odrze, poili tam zwierzęta, bawili się, jedli ryby łowione w rzece; ich zdrowie i życie było bezpośrednio zagrożone" – mówiła Zielińska.
Jak oceniła, brak informacji i ostrzeżeń to "olbrzymie zaniechanie systemu powiadamiania i systemu zarządzania kryzysowego". Dodała, że Partia Zieloni "postuluje i proponuje", aby "jak najszybciej odwołać" ludzi dowodzących centrami zarządzania kryzysowego – wojewodów, m.in. ze względu na możliwe kolejne kryzysy.
"Uważamy, że należy odwołać tych wojewodów. Taki wniosek kierujemy dziś jako Zieloni do ministra spraw wewnętrznych i administracji (Mariusza) Kamińskiego i do premiera (Mateusza) Morawieckiego" – powiedziała.
Przewodniczący Zielonych Przemysław Słowik wskazał, że "system nadzoru chemicznego rzek w Polsce opiera się na wędkarzach, społecznikach, mieszkańcach i miłośnikach terenów wzdłuż rzeki, ludzi, którzy tam żyją i korzystają z niej na co dzień", nie działa natomiast system powiadamiania i ostrzegania "laboratoryjny, instytucjonalny".
"To wojewodowie – zgodnie z ustawą – powinni kierować monitorowaniem, planowaniem, reagowaniem i usuwaniem skutków zagrożeń na terenie danego województwa" – powiedział Słowik.
Jak mówił, "w dawnej Polsce wojewodowie to byli wysoko cenieni, merytoryczni namiestnicy państwa polskiego".
"W państwie PiS wojewodowie to urzędnicy od wystawiania zwolnień, przecinania wstęg i tuszowania afer w danym regionie. Dlatego żądamy odwołania wojewodów w pięciu województwach, którzy nie zareagowali wcale w czterech z nich, a w województwie zachodniopomorskim zdecydowanie za późno, kiedy już trująca fala przepłynęła przez granicę województw i była już w woj. zachodniopomorskim" – mówił przewodniczący Zielonych.
Dziękuję Virginijusowi Sinkeviciusowi - komisarzowi UE ds. środowiska, oceanów i rybołówstwa za rozmowę. Przedstawiłam sytuację na Odrze, stan prac oraz poprosiłam o wskazanie podobnych sytuacji w Europie - napisała w poniedziałek na Twitterze minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.
"W analizach wykorzystujemy również doświadczenia innych państw i zagraniczne laboratoria" - podkreśliła w swoim wpisie Anna Moskwa.
Od końca lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Śledztwo w tej sprawie prowadzi też prokuratura. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim.
Kilkanaście zastępów straży pożarnej z PSP oraz OSP uczestniczy w działaniach związanych z usuwaniem skutków zanieczyszczenia Odry na dolnośląskim odcinku tej rzeki.
Jak poinformowała w poniedziałek PAP st. str. Magdalena Cwynar z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej PSP, w niedzielę w akcji oczyszczenia dolnośląskiego odcinka Odry ze śniętych ryb uczestniczyło łącznie 18 zastępów PSP i OSP. W akcję zaangażowanych było 64 strażaków, którzy użyli 12 łodzi.
"Najwięcej martwych ryb, szacunkowo około tony, zebrano w niedzielę na zalewie Bajkał pod Wrocławiem" – podała Cwynar.
Strażacy kontynuują działania w poniedziałek. Oprócz wyławiania martwych ryb, patrolowany jest cały dolnośląski odcinek Odry.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki.
12 sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej katastrofy ekologicznej.
Po niedzielnej konferencji prasowej w Szczecinie ws. sytuacji na Odrze minister środowiska Brandenburgii zamieścił w poniedziałek rano tweeta, dotyczącego zadanego mu przez dziennikarza pytania o rtęć w Odrze.. "Nie pytano mnie o wartości rtęci" - pisze Axel Vogel.
"To jest oburzające! Zostałem zapytany przez tłumacza o mój rzekomy cytat, że woda z Odry parzy ręce. Zareagowałem na to i wyjaśniłem wartości pH; nie pytano mnie o wartości rtęci" - napisał minister na Twitterze.
Das ist ungeheuerlich ! Ich wurde vom Übersetzer nach einem angeblichen Zitat von mir gefragt, dass Oderwasser die Hände verätzen würde. Darauf habe ich reagiert und zu den pH-Werten ausgeführt; zu den Quecksilberwerten wurde ich nicht gefragt. https://t.co/ElehmP33ZC
— Axel Vogel (@Vogel_Axel) August 15, 2022
12 sierpnia marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak napisała na Twitterze, że "Axel Vogel minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali".
W niedzielę w Szczecinie odbyło się spotkanie ministrów ds. środowiska i gospodarki wodnej Polski i Niemiec ws. zanieczyszczenia Odry.
Podczas konferencji minister środowiska Brandenburgii Axel Vogel pytany był o wpis marszałek Polak.
"Ta wypowiedź jest mi absolutnie nieznana. Wskazaliśmy, że stwierdziliśmy w Odrze wysokie wartości pH, które mogą działać toksycznie, nie możemy jednak wyjaśnić, dlaczego" – powiedział Vogel. Tłumacz nie przetłumaczył jednak pytania polskiego dziennikarza dosłownie. W tłumaczeniu, które było słychać, nie padło stwierdzenie o skażeniu "rtęcią", a o wodzie, do której nie można włożyć "ręki".
Odpowiednie
służby powinny wyjaśnić, czy marszałek województwa lubuskiego Elżbieta
Polak "dezinformowała opinię publiczną" ws. sytuacji na Odrze - uważa
wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker.
12 sierpnia marszałek
województwa lubuskiego Elżbieta Polak napisała na Twitterze, że "Axel
Vogel minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w
bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze
było tak wysokie, że nie można było określić skali".
W niedzielę w
Szczecinie odbyło się spotkanie ministrów ds. środowiska i gospodarki
wodnej Polski i Niemiec ws. zanieczyszczenia Odry.
Podczas konferencji minister środowiska Brandenburgii Axel Vogel pytany był ten wpis marszałek Polak.
"Ta
wypowiedź jest mi absolutnie nieznana. Wskazaliśmy, że stwierdziliśmy w
Odrze wysokie wartości pH, które mogą działać toksycznie, nie możemy
jednak wyjaśnić, dlaczego" – powiedział Vogel. Nie jest jednak pewne,
czy minister odnosił się do kwestii rtęci, ponieważ tłumacz, mówiąc do
mikrofonu, nie przetłumaczył pytania polskiego dziennikarza dosłownie. W
przetłumaczonym pytaniu nie pada stwierdzenie o skażeniu "rtęcią", a o
wodzie, do której nie można włożyć "ręki".
Z kolei minister
klimatu i środowiska Anna Moskwa podkreśliła na konferencji w
Szczecinie, że w próbkach pobranych ze śniętych ryb nie stwierdzono ani
rtęci, ani metali ciężkich.
"Po tej wypowiedzi niemieckiego
ministra zasadne jest podejrzenie, że Elżbieta Polak w sytuacji
kryzysowej dezinformowała opinię publiczną ws. sytuacji na Odrze. Moim
zdaniem powinny to wyjaśniać odpowiednie służby" - napisał w
poniedziałek Szefernaker na Twitterze.
Do wypowiedzi niemieckiego
ministra odniósł się też wiceszef MSWiA Maciej Wąsik. "No to jest
niezła afera. Czyli Marszałek województwa lubuskiego wymyśliła sobie
rtęć? Może po to, by odwrócić uwagę od problemów w podległym jej WORD?" -
brzmi wpis Wąsika na Twitterze.
Od końca lipca obserwowany jest
pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano
również m.in. w okolicach Wrocławia. Wojewódzki Inspektorat Ochrony
Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili
otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry
został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w
dolnośląskim.
Próbki
wody z Odry zostaną przebadane pod kątem 300 potencjalnych substancji –
powiedziała minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. W niedzielę w
Szczecinie odbyło się spotkanie ministrów ds. środowiska i gospodarki
wodnej Polski i Niemiec ws. zanieczyszczenia rzeki.
"Od początku
identyfikacji zagrożenia są regularne pobierane próbki wody, pobrano już
150 próbek. Wszystkie laboratoria pracują 24 godziny na dobę.
Podjęliśmy decyzję, że część próbek wyślemy do innych zagranicznych
laboratoriów. W najbliższych godzinach próbki zostaną poddane badaniom w
kierunku poszukiwania 300 potencjalnych substancji, teraz podlegają
badaniu na pestycydy" – powiedziała Anna Moskwa.
Przypomniała, że
do tej pory żadne z tych działań nie potwierdziło obecności substancji
toksycznych, jednocześnie były też prowadzone badania śniętych ryb pod
kątem obecności rtęci i metali ciężkich. Dodała, że ani rtęci, ani
metali ciężkich nie stwierdzono w próbkach pobranych z ryb.
"Jednocześnie
podjęliśmy decyzję o kompleksowych sekcjach ryb, ale także o analizie
zachowania ryb w ostatnich momentach przed śnięciem. Analizujemy różne
warianty, zarówno wprowadzenia substancji niebezpiecznych, które mogą
powodować śnięcie ryb, choć żadnych nie zidentyfikowaliśmy, ale też
bierzemy pod uwagę podniesione wskaźniki, związane z sytuacją w
przyrodzie” – dodała Anna Moskwa.
Przyznała, że nadal brane jest
pod uwagę zatrucie rzeki. Dodała, że w trybie ciągłym są kontrolowane
podmioty, które prowadzą działalność gospodarczą wzdłuż rzeki.
Federalna
Minister Środowiska, Ochrony Przyrody, Bezpieczeństwa Jądrowego i
Ochrony Konsumentów Steffi Lemke wskazała, że mamy do czynienia z
"niesamowitą katastrofą środowiska naturalnego".
"Nie wiemy, jak
długo i w jakim stopniu ta katastrofa będzie miała wpływ na system
ekologiczny, czy będzie to trwało miesiące, a może lata" - zaznaczyła.
Minister
środowiska Niemiec Steffi Lemke poinformowała też, o zaplanowanym na 18
sierpnia spotkaniu grupy roboczej Międzynarodowej Komisji ds. Ochrony
Odry.
Podczas konferencji prasowej poinformowano też, że na Odrze
budowana jest szósta zapora. Strona niemiecka od poniedziałku będzie
instalowała tego typu zapory na zachodnim brzegu Odry.
"Odpowiemy
pozytywnie na prośbę strony niemieckiej i dostarczymy tyle zapór, ile
tylko będziemy mogli, aby wesprzeć stronę niemiecką. I to w bardzo
krótkim czasie" – powiedział minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.
Poinformował
też, że Urząd Morski wraz z wojewodą nie tylko opracowują plan
zabezpieczenia Szczecina, kanałów oraz zachodniej i wschodniej Odry, ale
także wykorzystują sprzęt dostępny i przygotowują specjalne siły i
środki, aby w maksymalnie możliwy sposób zapobiec temu procesowi na
Odrze w Szczecinie.
Podsumowując spotkanie wojewoda
zachodniopomorski Zbigniew Bogucki podkreślił, że priorytetem jest
działanie zabezpieczające ekosystem Odry poprzez intensywne wyławianie
śniętych ryb i budowanie zapór.
"Jeżeli wspólnym wysiłkiem
podejmiemy to wyzwanie, to to działanie będzie naprawdę miało wielkie
znaczenie, żeby ochronić z jednej strony ekosystem Odry, a z drugiej
strony zadbać o zdrowie naszych mieszkańców" - powiedział Bogucki.
W
gmachu Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie zebrała się grupa aktywistów z
transparentami, na którym umieszczona zdjęcia śniętych ryb, żądaniem
dymisji rządu, skandowali m.in. hasła "truciciele". Nie zostali
wpuszczeni do sali, gdzie odbywała się konferencja prasowa.
Wymiana
informacji to jedna z najistotniejszych kwestii w takim kryzysie jak
obecna katastrofa ekologiczna na Odrze, poprawa komunikacji będzie
tematem spotkania grupy roboczej Międzynarodowej Komisji ds. ochrony
Odry – powiedziała minister środowiska RFN Steffi Lemke.
Według strony polskiej i niemieckiej nie ma obecnie ryzyka skażenia wody pitnej wzdłuż Odry w związku z katastrofą.
Jak
powiedziała Lemke w niedzielę w Szczecinie, informacje o śmierci ryb
strona niemiecka otrzymała najpierw od rybaków i wędkarzy, w reakcji na
nie zostały podjęte działania przez gminy i kraje związkowe, a potem na
poziomie federalnym. Zwróciła uwagę, że "sieć powiadamiania, która
teoretycznie istnieje przy Międzynarodowej Komisji ds. Ochrony Odry nie
zadziałała, co skrytykował sam polski premier". "Za tę otwartość jestem
wdzięczna. Właśnie tym zajmie się 18 sierpnia odpowiednia grupa robocza
Międzynarodowej Komisji ds. Ochrony Odry" – dodała.
Podkreśliła,
że obie strony są zgodne, "że coś takiego nie może się powtórzyć", a
niedzielne spotkanie było konstruktywne. "Zauważyliśmy, że jednym z
najistotniejszych punktów w takim kryzysie jest to, by szybkie i pełne
informacje docierały do wszystkich odpowiedzialnych stanowisk, wtedy
reakcja kryzysowa jest lepsza".
Minister środowiska
Brandenburgii, pytany o tweet marszałek województwa lubuskiego Elżbiety
Polak, zaprzeczył, by potwierdzał informacje o skażeniu rtęcią. "Axel
Vogel minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w
bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze
było tak wysokie, że nie można było określić skali" – napisała Polak 12
sierpnia na Twitterze.
"Ta wypowiedź jest mi absolutnie nieznana.
Wskazaliśmy, że stwierdziliśmy w Odrze wysokie wartości pH, które mogą
działać toksycznie, nie możemy jednak wyjaśnić, dlaczego" – powiedział
Vogel.
Odnosząc się do pytania o wpływ katastrofy na ekosystemy
graniczące z rzeką Moskwa zapewniła, że "wszystkie analizy dotyczące
szerokich wpływów są prowadzone", a "jednym z kluczowych wątków" jest
jakość wody pitnej. "Na dzisiaj potwierdzamy, że na całej długości Odry
wszystkie parametry są prawidłowe, nie ma żadnych przekroczeń, nie ma ta
sytuacja wpływu na wodę pitną" – dodała.
Zapowiedziała przygotowanie "planu odtworzenia zasobów" uwzględniającego wszystkie gatunki związane z Odrą.
"Oczywiście
martwimy się o graniczące z Odrą ekosystemy; także tym, czy zatrute
ryby będą zjadane przez inne zwierzęta i w ten sposób toksyczne
substancje będą się dalej rozprzestrzeniać" – powiedziała Lemke.
Poinformowała, że próbki wody pitnej i wód gruntowych są po stronie
niemieckiej "permanentnie badane" i nie ma w tej chwili powodów do obaw.
Za najważniejsze uznała zidentyfikowanie sprawcy katastrofy i ustalenie
mechanizmów działania toksyn oraz długofalowych skutków skażenia.
Stawiamy
zapory, które pozwalają w sposób szybki i skuteczny, ale bezpieczny
usuwać śnięte ryby z Odry. Odpowiemy pozytywnie na prośbę strony
niemieckiej i dostarczymy tyle zapór, ile tylko będziemy mogli, aby
wesprzeć stronę niemiecką - powiedział w niedzielę minister
infrastruktury Andrzej Adamczyk podczas konferencji ws. zanieczyszczenia
Odry.
W Zachodniopomorskim Urzędzie Wojewódzkim w Szczecinie
odbyło się spotkanie ministrów ds. środowiska i gospodarki wodnej Polski
i Niemiec ws. zanieczyszczenia Odry.
"W województwie
zachodniopomorskim stawiane są zapory, których funkcja i skuteczność
została bardzo wysoko oceniona przez naszych rozmówców z Niemiec.
Działania PSP i OSP pod nadzorem wojewody zachodniopomorskiego Zbigniewa
Boguckiego doprowadziły do tego, że już dzisiaj, od 11 sierpnia, jest
stawiana 6 zapora na Odrze" - powiedział minister. "Zapory pozwalają w
sposób szybki i skuteczny, ale bezpieczny usuwać śnięte ryby z Odry" -
dodał minister.
Zaznaczył, że strona niemiecka będzie już od
jutra instalowała tego typu zapory na zachodnim brzegu Odry. "Odpowiemy
pozytywnie na prośbę strony niemieckiej i dostarczymy tyle zapór, ile
tylko będziemy mogli, aby wesprzeć stronę niemiecką. I to w bardzo
krótkim czasie" - podkreślił.
Odniósł się też do pytań pojawiających się w przestrzeni medialnej o to, co będzie, jak fala śniętych ryb dojdzie do Szczecina.
Odpowiedział,
że Urząd Morski wraz z wojewodą nie tylko opracowują plan
zabezpieczenia Szczecina, kanałów oraz zachodniej i wschodniej Odry, ale
także wykorzystują sprzęt dostępny i przygotowują specjalne siły i
środki, aby w maksymalnie możliwy sposób zapobiec temu procesowi na
Odrze w Szczecinie.
Ze strony Polski w konferencji udział wzięli:
minister klimatu i środowiska Anna Moskwa, minister infrastruktury
Andrzej Adamczyk i wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki.
Z
strony Niemiec w konferencji udział wzięli: federalna minister
środowiska, ochrony przyrody, bezpieczeństwa jądrowego i ochrony
konsumentów Steffi Lemke, minister rolnictwa, klimatu i środowiska Kraju
Związkowego Brandenburgia Axel Vogel i minister ochrony klimatu,
rolnictwa, wsi i środowiska Kraju Związkowego Meklemburgii-Pomorza
Przedniego Till Backhaus.
Od końca lipca obserwowany jest pomór
ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również
m.in. w okolicach Wrocławia. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska
we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania
pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został
wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w
dolnośląskim.
W
najbliższych godzinach próbki wody z Odry zostaną przebadane pod kątem
300 potencjalnych substancji. Teraz podlegają badaniu na obecność
pestycydów – powiedziała minister klimatu i środowiska Anna Moskwa w
Szczecinie.
Podczas konferencji prasowej w niedzielę w Szczecinie
minister klimatu i środowiska Anna Moskwa powiedziała, że podstawowym
celem jest zniwelowanie potencjalnych skutków, jaki kryzys związany z
zatruciem Odry może wywołać.
"Prowadzimy też prace nad jak
najszybszą identyfikacją przyczyny i źródła potencjalnego skażenia. Od
początku identyfikacji zagrożenia są regularne pobierane próbki wody,
pobrano już 150 próbek. Wszystkie laboratoria pracują 24 godziny na
dobę. Podjęliśmy decyzję, że część próbek wyślemy do innych
zagranicznych laboratoriów. W najbliższych godzinach próbki zostaną
poddane badaniom w kierunku poszukiwania 300 potencjalnych substancji,
teraz podlegają badaniu na pestycydy” – powiedziała Anna Moskwa.
Przypomniała,
że do tej pory żadne z tych działań nie potwierdziło obecności
substancji toksycznych, jednocześnie były też prowadzone badania
śniętych ryb pod kątem obecności rtęci i metali ciężkich. Dodała, że ani
rtęci, ani metali ciężkich nie stwierdzono w próbkach pobranych z ryb.
"Jednocześnie podjęliśmy decyzję o kompleksowych sekcjach ryb, ale także
o analizie zachowania ryb w ostatnich momentach przed śnięciem.
Analizujemy różne warianty, zarówno wprowadzenia substancji
niebezpiecznych, które mogą powodować śnięcie ryb, choć żadnych nie
zidentyfikowaliśmy, ale też bierzemy pod uwagę podniesione wskaźniki,
związane z sytuacją w przyrodzie” – dodała Anna Moskwa.
Przyznała, że nadal brane jest pod uwagę zatrucie rzeki.
#Szczecin |💬@moskwa_anna, @MKiS_GOV_PL: Polska przedstawiła stronie niemieckiej podsumowanie sytuacji na #Odrze. Przekazaliśmy również wyniki oraz wnioski wynikające z analiz. Decyzją @PremierRP Mateusza Morawieckiego został powołany zespół ds. skażenia Odry. pic.twitter.com/nuOdPDbtrq
— TOP TVP INFO (@TOPTVPINFO) August 14, 2022
"To, co stwierdziliśmy, to podniesiony poziom tlenu,
który odbiega od stężeń występujących w lecie, wysokie temperatury,
niski poziom wody, ale także brak rozkwitu, to może, choć nie musi
wskazywać, że chodzi o nienaturalne pochodzenie” – powiedziała Anna
Moskwa.
Dodała, że w trybie ciągłym są kontrolowane podmioty,
które prowadzą działalność gospodarczą wzdłuż rzeki oraz, że wyznaczona
została nagroda w wysokości 1 mln zł dla osoby, która pomoże w
identyfikacji ewentualnego sprawcy.
Od końca lipca obserwowany
jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby
zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Wojewódzki
Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w
Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Zakaz
wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim,
lubuskim i w dolnośląskim.
Komendant
Główny Policji wyznaczył nagrodę w wysokości 1 mln zł za wskazanie
osoby odpowiedzialnej za zanieczyszczenie Odry lub posiadającej istotne
informacje pozwalające ustalić sprawców. Do tej pory Policja odnotowała
72 zgłoszenia, wszystkie są weryfikowane - napisali w niedzielę na
Twitterze policjanci.
W czasie konferencji prasowej w Gorzowie
Wielkopolskim wiceszef MSWiA Maciej Wąsik powiedział w sobotę, że
komendant główny policji wyznaczył 1 mln zł nagrody za pomoc w wykryciu
sprawców katastrofy ekologicznej.
"Informacje można przekazywać
dzwoniąc m. in. pod numer tel. 600940690 utworzony specjalnie w związku z
prowadzonymi czynnościami i wyznaczeniem nagrody" - przekazała policja
dodając, że można również kontaktować się z każdą jednostką w kraju.
"Gwarantujemy anonimowość" - zapewnili policjanci.
W
czwartek fala zanieczyszczonej Odry ze śniętymi rybami dotarła na teren
woj. zachodniopomorskiego. W piątek, 12 sierpnia w Szczecinie zebrał
się sztab kryzysowy w związku z sytuacją na rzece. Tego samego dnia
został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z
truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej
katastrofy ekologicznej. Od soboty (13 sierpnia br.) terenie województwa
lubuskiego obowiązuje rozporządzenie porządkowe wojewody lubuskiego z
dnia 12 sierpnia 2022 r., ws. wprowadzenia zakazu korzystania z wód
Odry. Zakaz obowiązuje do 18 sierpnia 2022 r. Jego przestrzegania
pilnuje policja, która prewencyjnie patroluje okolice Odry.
W
sumie 2500 policjantów i strażaków jest zaangażowanych w działania
związane z monitorowaniem sytuacji wzdłuż biegu Odry w związku ze
skażeniem rzeki - poinformowało w niedzielę w mediach społecznościowych
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Niedziela jest
kolejnym dniem działań służb związanych z katastrofą ekologiczną na
Odrze oraz znalezieniu śniętych ryb na rzece Ner. Jak przekazało MSWiA w
tej chwili na miejscu pracuje 2024 policjantów i 469 strażaków.
Straż
pożarna podała w mediach społecznościach, że na wodzie pracuje 51 łodzi
jednostek ochrony ppoż. "Działania prowadzone są na terenie woj.
śląskiego, opolskiego, dolnośląskiego, lubuskiego, zachodniopomorskiego
oraz łódzkiego i wielkopolskiego" - napisali strażacy.
Niemal 100
terytorialsów w Górzycy (powiat słubicki) oczyszcza 20-kilometrowy
brzeg Odry ze śniętych ryb. W niedzielę wyciągnęliśmy około pięć ton
ryb, ale nadal wiele ryb leży na dnie rzeki - powiedział major Robert
Urbanek z 12. Wielkopolskiej Brygady OT.
Terytorialsi zostali
podzieleni na grupy, aby realizować zadania w czterech różnych
lokalizacjach i oczyścić jak największy odcinek brzegu Odry.
Równocześnie z WOT-em działa 50 żołnierzy wojsk operacyjnych, którzy
wykonują zadania w powiecie krośnieńskim.
Od 12 sierpnia br. w
zbieranie śniętych ryb z Odry na terenie woj. lubuskiego zaangażowane są
Wojska Obrony Terytorialnej i Państwowa Straż Pożarna. W pierwszym dniu
żołnierze i strażacy zebrali 4,5 tony ryb, a w sobotę, kiedy to
pracowali w terenie znacznie dłużej - 9 ton. W niedzielę zebrano kolejne
5 ton.
Od
12 sierpnia br. w zbieranie śniętych ryb z Odry na terenie woj.
lubuskiego zaangażowane są Wojska Obrony Terytorialnej i Państwowa Straż
Pożarna. W pierwszym dniu żołnierze i strażacy zebrali 4,5 tony ryb, a w
sobotę, kiedy to pracowali w terenie znacznie dłużej - 9 ton. W
niedzielę zebrano kolejne 5 ton.
Jak poinformował w niedzielę PAP
dyrektor Biura Wojewody Lubuskiego Karol Zieleński, WIOŚ, inspekcja
sanitarna i weterynaryjna pobierają próbki, które przekazują do badania.
Trwa analiza wyników.
Jak przekazał wojewódzki inspektor ochrony
środowiska w Zielonej Górze Mirosław Ganecki, próbki wody pobierane są
obecnie w pięciu wytypowanych miejscach i poddawane natychmiastowej
analizie. Wszystkie dotychczasowe próby wykluczają występowanie metali
ciężkich.
Wojewoda zlecił także Sanepidowi kontrolę jakości wody w
ujęciach wody i studniach zlokalizowanych wzdłuż Odry. Dotychczas
uzyskane wyniki nie wykazują żadnego skażenia, a woda z tych miejsc jest
zdatna do picia dla ludzi.
Zieleński wyjaśnił, że są to
działania profilaktyczne, ponieważ uwarunkowania geologiczne w praktyce
wykluczają kontakt wody powierzchniowej z wodą głębinową.
W
regonie codziennie pobierane są próbki śniętych ryb, które są wysyłane
na badania w laboratorium Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach,
które będzie informowało o wynikach badań.
Lubuski Wojewódzki
Lekarz Weterynarii Joanna Kokot-Ciszewska przekazała w sobotę 11 próbek z
terenu czterech powiatów, nie udało się ich pobrać z terenu powiatu
nowosolskiego, gdyż tam nie znaleziono już śniętych ryb. W Odrze i jej
bezpośrednim otoczeniu nie znaleziono padłych ptaków czy ssaków.
Służby
weterynaryjne dokonały także inwentaryzacji gospodarstw rolnych
utrzymujących inwentarz, które położone są w bezpośredniej bliskości
rzeki i nie stwierdziły, by następował pomór zwierząt gospodarskich,
które mogły mieć kontakt z wodą z Odry.
Pierwsze martwe ryby
zaczęły pojawiać się na lubuskim odcinku Odry 9 sierpnia br. Wówczas do
ich zbierania ruszyli głównie wędkarze z Okręgów PZW w Zielonej Górze i
Gorzowie Wlkp., które dzierżawią Odrę do celów wędkarskich od Wód
Polskich. Przez kilka dni wędkarze zebrali kilka ton śniętych ryb.
Obecnie
działania związane z oczyszczaniem rzeki są koordynowane przez wojewodę
lubuskiego. Od piątku skierowano do nich wojsko i straż pożarną. PZW
już nie zajmuje się zbieraniem martwych ryb.
W niedzielę w woj.
lubuskim na rzece i jej brzegu pracuje 331 osób - 152 żołnierzy WOT, 136
strażaków PSP i OSP w tym 63 kadetów SA PSP. W akcji uczestniczą także
inne służby: policja, straż rybacka i straż graniczna.
Śnięte
ryby są zbierane z nurtu rzeki oraz brzegów, gdzie osiadają w zatokach
główek lub na samych ostrogach. Do tego na wysokości Górzycy strażacy
ustawili pływającą zaporę, dzięki której zatrzymywane i wybierane są
martwe ryby płynące nurtem rzeki. Zebrane truchło odbiera
specjalistyczna firma zajmująca się jego utylizacją.
Oprócz
oczyszczania, rzeka jest monitorowana, m.in. z powietrza w celu wykrycia
ewentualnych oznak skażenia (plamy na wodzie itp.) oraz lokalizowania
miejsc, gdzie występuje nagromadzenie dużej liczby śniętych ryb. Ich
wybieranie jest niezbędne, by zapobiec biologicznemu skażeniu wody na
skutek rozkładu padliny.
Od soboty (13 sierpnia br.) terenie
województwa lubuskiego obowiązuje rozporządzenie porządkowe wojewody
lubuskiego z dnia 12 sierpnia 2022 r., ws. wprowadzenia zakazu
korzystania z wód Odry. Zakaz obowiązuje do 18 sierpnia 2022 r. Jego
przestrzegania pilnuje policja, która prewencyjnie patroluje okolice
Odry.
Służby wojewody monitorują także sytuację związaną z
ewentualnymi poparzeniami bądź zatruciami po kontakcie z wodą z Odry czy
śniętymi rybami. Takie doniesienia zaczęły pojawiać się w przestrzeni
medialnej.
Wojewoda lubuski podkreślił, że ani lubuskie szpitale
ani NFZ, ani też służby sanitarne nie zgłosiły żadnego takiego
przypadku. Zaapelował, by nie rozsiewać fałszywych informacji.
W
ciągu ostatniej doby w regionie Górnej Odry na administrowanym przez
Wody Polskie w Gliwicach odcinku nie zaobserwowano przypadków śnięcia
ryb – podało w niedzielę Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie
Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach.
"W ciągu
ostatniej doby w regionie Górnej Odry na administrowanym przez Wody
Polskie w Gliwicach odcinku nie zaobserwowano przypadków śnięcia ryb.
Monitoring rzeki prowadzony jest na obszarze od Chałupek (woj. śląskie)
do Ujścia Nysy (woj. opolskie). Ponadto, także w wodach Kanału
Gliwickiego i Kanału Kędzierzyńskiego nie odnotowano występowania
niepokojących zjawisk, które potencjalnie mogłyby być związane z
zatruciem rzeki Odry w województwie dolnośląskim i lubuskim" – czytamy w
niedzielnym komunikacie.
RZGW poinformował też w niedzielę, że w
próbkach wody pobranych przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska
w Katowicach i Opolu nie wykryto substancji niebezpiecznych w
stężeniach szkodliwych dla organizmów żywych, w tym rtęci. Aktualnie
trwają dalsze analizy prób wody prowadzone przez WIOŚ. Zarówno rzeka
Odra, jak i Kanał Gliwicki oraz Kanał Kędzierzyński są pod stałą
obserwacją, pracownicy terenowi PGW WP RZGW w Gliwicach na bieżąco
monitorują sytuację, prowadząc stałą obserwację rzek pod kątem
zanieczyszczeń i pomoru ryb. Przeprowadzają ponadto inspekcje wylotów do
rzek, a także uczestniczą w posiedzeniach sztabu kryzysowego.
Współpracują ze strażą pożarną w realizacji kontrolnych rejsów po Kanale
Gliwickim oraz biorą udział w rozmowach z policją wizytującą śluzy
kanału.
Prowadzone są ponadto intensywne obserwacje ryb i ptactwa
pod względem ich występowania, ilości, czy aktywności w trakcie
żerowania, a także przybrzeżnej roślinności pod kątem jej kondycji – czy
widoczne są oznaki gnicia, zniszczenia, plam lub inne niepokojące
sygnały. Szczególna uwaga skierowana jest na obserwacje wód w ciekach i
kanałach (poziom wód, nurt, ich przejrzystość, barwę, a także czy unoszą
się na powierzchni plamy bądź inne przedmioty). Wzmożoną obserwacją
objęte są również wyloty usytuowane na brzegach.
Przygotowywana
jest także lista podmiotów korzystających z wód na rzece Odrze, Kanale
Gliwickim i Kędzierzyńskim. Trwa ich kontrola, a sposób wykorzystania
przez nich wód podlega sukcesywnej weryfikacji zarówno przez pracowników
RZGW, jak również Zarządu Zlewni i Nadzoru Wodnego.
Od końca
lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół.
Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę
śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod
koniec lipca. Śledztwo w tej sprawie prowadzi też prokuratura. Zakaz
wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim,
lubuskim i w dolnośląskim.
W piątek premier Mateusz Morawiecki
zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora
Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka. Komendant Główny Policji gen.
insp. Jarosław Szymczyk wyznaczył nagrodę w wysokości 1 mln zł za
wskazanie osoby odpowiedzialnej za zanieczyszczenie rzeki Odra lub
posiadającej istotne informacje mogące doprowadzić do ustalenia
sprawców.
Niemal
100 terytorialsów w Górzycy (powiat słubicki) oczyszcza 20-kilometrowy
brzeg Odry ze śniętych ryb. W niedzielę wyciągnęliśmy około pięć ton
ryb, ale nadal wiele ryb leży na dnie rzeki - powiedział major Robert
Urbanek z 12. Wielkopolskiej Brygady OT.
Terytorialsi zostali
podzieleni na grupy, aby realizować zadania w czterech różnych
lokalizacjach i oczyścić jak największy odcinek brzegu Odry.
Równocześnie z WOT-em działa 50 żołnierzy wojsk operacyjnych, którzy
wykonują zadania w powiecie krośnieńskim.
"Dziś pracujemy w
Świecku, Kunicach, Górzycy i w Nowym Lubuszu. Dodatkowo mamy wydzielony
oddzielną grupę żołnierzy, którzy są przygotowani do likwidowania dużych
skupisk śniętych ryb, które szukamy poprzez patrole na quadach i
łodziach" - powiedział w niedzielę w rozmowie z PAP major Robert
Urbanek, pełniący obowiązki dowódcy 151. Batalionu Lekkiej Piechoty 12.
WBOT.
Żołnierze i strażacy wyławiają ryby podbierakami, ubrani są
w wodery, mają rękawice. Obok nich, na brzegu leżą worki, do których
wkładane są wyłowione ryby. Wokół unosi się fetor. Nad śniętymi rybami
krążą ptaki. W wodzie pływają martwe małże i ślimaki.
Zebrane
ryby składane są do foliowych worków i przenoszone na koronę wału
przeciwpowodziowego, skąd zabiera je specjalny wóz z Urzędu
Wojewódzkiego i przewozi do punktu utylizacji.
Jak powiedział
Urbanek w niedzielę żołnierze wyciągnęli pięć ton śniętych ryb, w
poprzednie dni około czterech ton. "Mimo ciągłego oczyszczania Odry,
dużo tych ryb nadal leży na dnie rzeki. I jeszcze zanim te największe
okazy wypłyną spod wody, to jeszcze trochę czasu minie. Dlatego cały
czas będziemy prowadzić akcję patrolowania i szukania tych większych
skupisk śniętych ryb" - podsumował.
Żołnierze WOT przez
najbliższe dni nadal będą pomagać w oczyszczaniu brzegu rzeki na odcinku
od Słubic do Kostrzyna. W okolicach Krosna wsparcia udzielają wojska
operacyjne 5. Kresowy Batalion Saperów z 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii
Pancernej.
Wojewoda
małopolski zwołał w niedzielę posiedzenie zespołu zarządzania
kryzysowego w związku z przypadkami śniętych ryb – w stawie w Krakowie
oraz w jeziorze Mucharskim. Służby obecne na spotkaniu potwierdziły, że
przyczyny śnięcia były naturalne – chodzi o wysokie temperatury wody.
W
dalszym ciągu trwają badania sprawdzające. Dodatkowo wojewoda polecił
służbom prewencyjne kontrole miejsc w Małopolsce, w których w latach
ubiegłych były stwierdzone zanieczyszczenia i występowały śnięte ryby.
W
sobotę straż pożarna wyłowiła ze stawu w rejonie ul. Falistej i
Krzewowej w Krakowie ok. – według informacji biura wojewody – 350
śniętych okoni o wielkości ok. 15 cm. W ostatnim czasie wyłowiono także
ok. 140 ryb niewielkich rozmiarów z jeziora Mucharskiego.
W
związku z tym, w niedzielę wojewoda małopolski Łukasz Kmita zwołał
doraźne posiedzenie wojewódzkiego zespołu zarządzania kryzysowego.
"Jak
potwierdziły służby uczestniczące w posiedzeniu, sytuacje te związane
były z przyczynami naturalnymi (wysokimi temperaturami wody). Nie
potwierdzono zanieczyszczeń chemicznych" – poinformowało biuro wojewody.
W
działaniach sprawdzających uczestniczą zarówno Wody Polskie, jak i WIOŚ
oraz sanepid i Państwowa Straż Rybacka. W badania zaangażowana jest
także Inspekcja Weterynaryjna. Monitoring prowadzi Straż Pożarna oraz
Policja, w tym z wykorzystaniem specjalistycznych łodzi i dronów.
"Trzymamy
rękę na pulsie, stąd posiedzenie Wojewódzkiego Zespołu Zarządzania
Kryzysowego. Zawsze kluczowe jest laboratoryjne zbadanie próbek. W obu
sytuacjach na terenie Małopolski nie ma potwierdzenia, by były to
czynniki chemiczne. Postępujemy zgodnie z przewidzianymi procedurami.
Polecam wszystkim służbom dokładny monitoring, ścisłą współpracę i
bieżącą wymianę informacji" - powiedział wojewoda małopolski Łukasz
Kmita.
W niedzielnym posiedzeniu zespołu kryzysowego
uczestniczyli przedstawiciele krakowskich instytucji: Państwowego
Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie – Regionalnego Zarządu Gospodarki
Wodnej, Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Komendy
Wojewódzkiej Policji, Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej,
Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, Wojewódzkiego
Inspektoratu Weterynarii, Państwowej Straży Rybackiej, powiatu
wadowickiego, gminy Mucharz oraz miasta Krakowa.
Na
przełomie lipca i sierpnia nie były dokonywane żadne duże zrzuty wód ze
zbiorników retencyjnych do Odry - podało w niedzielnym komunikacie
Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. Wiązanie tego z obecną
sytuacją na Odrze jest przekłamaniem – wskazano.
W nawiązaniu do
nieprawdziwych informacji, pojawiających się w niemieckiej i polskiej
przestrzeni medialnej, Wody Polskie informują, że na przełomie lipca i
sierpnia nie były dokonywane żadne duże zrzuty wód ze zbiorników
retencyjnych do Odry - czytamy w komunikacie.
Podkreślono, że wiązanie tego z obecną sytuacją na Odrze jest przekłamaniem.
Według
Wód Polskich, krótkotrwały wzrost poziomu wody był spowodowany
czynnikami atmosferycznymi. "W Czechach pod koniec lipca przeszły ulewne
deszcze, co wpłynęło na przepływ oraz poziom wody w Odrze. Na
wodowskazie Racibórz-Miedonia na Odrze, 25-30 lipca notowano poziom wody
w granicach 115-120 cm. W ciągu doby pomiędzy 31 lipca a 1 sierpnia
poziom wody wzrósł ponad dwukrotnie do 267 cm, a w kolejnych dniach
zaczął opadać. Następnie fala ta przemieszczała się w dół rzeki, aż
dotarła do Odry granicznej, powodując chwilowy wzrost poziomu wody" -
podano. Dodano, że było to naturalne zjawisko.
Jak wskazały Wody
Polskie, dowodem na to jest także raport przygotowany przez Instytut
Meteorologii i Gospodarki Wodnej, który informuje, że „Analiza
hydrogramów stanów wody w zlewni górnej i środkowej Odry wskazuje, że w
okresie 25.07-09.08.2022 r. praca zbiorników retencyjnych, znajdujących
na lewostronnych dopływach Odry na Nysie Kłodzkiej i Bystrzycy,
zasadniczo nie odbiegała od wcześniej obserwowanych działań. Na
zbiorniku Nysa (Nysa Kłodzka) przez cały okres występowania opadów
obserwowano utrzymywanie stałego odpływu z jego około dwukrotnym
zwiększeniem w dniu 3 sierpnia na okres ok. 24 godzin” - podały Wody
Polskie za raportem.
W komunikacie napisano, że rzeczywiście
zbiornik Nysa na Nysie Kłodzkiej, która jest dopływem Odry, spowodował
ruch wody Odrzańskiej Drogi Wodnej w tym okresie. "Jednak było to
związane z wypadkiem, w którym w jazie Rędzin we Wrocławiu zaklinowała
się barka" - wyjaśniono.
Dodano, że bezpośredni wpływ na
niewielkie podwyższenie stanu wody w Odrze miały także intensywne opady w
województwie dolnośląskim na początku sierpnia. Jednak absolutnie nie
były to wzrosty, które miałyby wpływ na masowe śnięcie ryb na odcinku
Odry - podkreślono.
Według Wód Polskich, podobnie sytuacja
wygląda w przypadku zbiornika Racibórz, który jest suchym polderem.
"Oznacza to, że gromadzi wodę tylko w okresie wezbrań" - zaznaczono.
Od
końca lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w
dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę
śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod
koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim.
W
związku z katastrofą ekologiczną rzeki Odry oraz Ner (śnięte ryby)
strażacy przeprowadzili 63 interwencje związane z usuwaniem skutków. W
działaniach udział brało 479 strażaków, 57 łodzi (w sumie z innymi
służbami 72 łodzie), 8 quadów, 3 drony.
Zadysponowano 161
podchorążych i kadetów ze szkół PSP - do woj. lubuskiego - 63 i
zachodniopomorskiego - 98 - przekazał w niedzielę rzecznik komendanta
głównego Państwowej Straży Pożarnej bryg. Karol Kierzkowski. Zaznaczył,
że strażacy działają również w niedzielę od godzin porannych.
"Zaangażowano
479 strażaków, 204 osoby z innych służb, którzy korzystają z 71 łodzi
(w tym 57 łodzi strażaków), 8 quadów, 7 zapór, 3 drony, a także 1
kontener sanitarny" - poinformował brygadier. Dodał, że łącznie
odłowiono ponad 26 ton śniętych ryb.
W działaniach bierze udział
161 osób z Centralnego Odwodu Operacyjnego KG PSP; z Warszawy 32 osoby,
Częstochowy 33, Poznania 28, Krakowa 30, Bydgoszczy 38.
"Do
województwa lubuskiego zadysponowano 63 osoby (punkt koncentracji w
Zielonej Górze) natomiast do województwa zachodniopomorskiego
zadysponowano 98 osób (punkt koncentracji w Gryfinie)" - przekazał bryg.
Kierzkowski.
W sobotę o godz. 18 w województwie śląskim przy
monitorowaniu rzeki brało udział 12 strażaków, 2 łodzie, 2 quady. W woj.
opolskim 8 strażaków, 6 pojazdów w woj. dolnośląskim 69 strażaków, 20
łodzi, odłowiono tu 350 kg śniętych ryb.
W woj. lubuskim
pracowało 180 strażaków (w tym 30 z Krakowa i 33 z Częstochowy), 21
łodzi, 5 quadów, 2 drony i kontener sanitarny. Na tym odcinku rzeki
dodatkowo pomagało 133 żołnierzy WOT, 3 osoby ze Straży Rybackiej, 2
policjantów i 8 dodatkowych łodzi.
"Rozstawiono zaporę pomostową w
m. Górzyca, zaporę elastyczno-parkanową przenoszono z m. Kostrzyn nad
Odrą do m. Górzyca, odłowiono 10,8 t śniętych ryb, oczyszczono 80 km
odcinka rzeki. Strażacy wspierają też powiatowych lekarzy weterynarii w
zakresie pobierania próbek zwierząt z akwenów i cieków wodnych" -
przekazał bryg. Kierzkowski.
W województwie zachodniopomorskim w
działaniach udział brało 176 strażaków (w tym: 32 osoby ze szkoły
pożarniczej w Warszawie, oraz podoficerowie z Poznania - 28 osób i z
Bydgoszczy - 38 osób), 9 łodzi, 1 quad. Do tego obecne były inne służby:
WOT – 51 osób, przedstawiciele samorządu – 4 osoby, Gminne Centrum
Zarządzania Kryzysowego – 1 osoba, nadzór wodny – 2 osoby plus 6 łodzi.
"Rozstawiono 3 zapory (zapora sztywna w m. Widuchowa, pow. gryfiński;
zapora elastyczna m. Krajnik Dolny, pow. gryfiński, zapora o dł. 300 m w
miejscowości Marwice, gm. Widuchowa, pow. gryfiński), odłowiono 15,4 t
śniętych ryb" - poinformował strażak.
Strażacy pracowali też przy
rzece Ner, która płynie przez tereny powiatu łęczyckiego i
poddębickiego. W województwie łódzkim działało 15 strażaków, 3 łodzie, 1
dron. Odłowiono 200 kg śniętych ryb. W województwie wielkopolskim
rozstawiono 2 zapory w okolicy m. Rzuchów. Działania prowadziło 19
strażaków, 2 łodzie oraz inne służby: Policja – 2 osoby, WIOŚ – 1 osoba,
Wody Polskie - 1 osoba.
Na
Dolnym Śląsku nadal trwa akcja usuwania skutków zanieczyszczenia Odry.
Strażacy z pomocą żołnierzy WOT usuwają z wody martwe ryby. W sobotę
największa ich ilość - 350 kg - zebrana została na zalewie Bajkał pod
Wrocławiem.
Jak poinformowała Komenda Wojewódzka Państwowej
Straży Pożarnej we Wrocławiu, tylko w sobotę w akcję związaną z
katastrofą ekologiczną na Odrze zaangażowanych było 16 zastępów PSP i 13
zastępów OSP oraz 20 łodzi. Oprócz patrolowania Odry na całym
dolnośląskim odcinku, strażacy, z pomocą żołnierzy WOT, usuwają z wody
martwe ryby.
„Niedaleko Wrocławia, w Kamieńcu Wrocławskim z
zalewu Bajkał odłowiono ich w sobotę ok. 350 kg. Na terenie powiatu
średzkiego w miejscowości Prężyce w głównym nurcie brak był śniętych
ryb, jednak w zatoce wyłowiono ok. 30 sztuk” – przekazała w niedzielę
PAP st. str. Magdalena Cwynar z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej
PSP. Zaznaczyła przy tym, że w większości regionów na terenie
województwa dolnośląskiego nie zaobserwowano martwych ryb.
Strażacy
kontynuują działania w niedzielę. „Obecnie śnięte ryby są podejmowane
jedynie z wody na terenie wrocławskiego Parku Szczytnickiego, a także,
podobnie jak w sobotę, z rozlewiska Bajkał w Kamieńcu Wrocławskim.
Pozostałe odcinki są patrolowane i obecnie działań jako takich nie
prowadzimy” - powiedział PAP dyżurny wojewódzkiej straży pożarnej we
Wrocławiu.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki.
12
sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z
truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej
katastrofy ekologicznej.
Dziękuję
żołnierzom, którzy pełnią służbę na Odrze. Ponad 200 wojskowych
oczyszcza rzekę, to żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej i wojsk
operacyjnych – poinformował w sobotę szef MON Mariusz Błaszczak.
Minister
Błaszczak podczas pikniku wojskowego na stadionie PGE Narodowym w
Warszawie podziękował żołnierzom za ich codzienną służbę. Poinformował
przy tym, że wojskowi uczestniczą też w działaniach związanych z
usuwaniem skażenia Odry.
"Dziękuję żołnierzom, którzy pełnią
swoją służbę dziś na Odrze, oczyszczając rzekę. Ponad 200 żołnierzy
wykonuje takie działania. Są to żołnierze zarówno z Wojsk Obrony
Terytorialnej, jak i z wojsk operacyjnych" – mówił.
Przekazał
przy tym, że w tym celu używany jest m.in. specjalistyczny sprzęt
wojskowy. "Tak, żeby wspierać służby cywilne i żeby wykonywać te
zadania, które są ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa ekologicznego
naszego kraju" – dodał.
Zwrócił tez uwagę, że 3,2 tys. żołnierzy
wspiera też działania Straży Granicznej na granicy polsko białoruskiej.
"A więc służą bezpieczeństwu naszej ojczyzny codziennie. Są zawsze
gotowi, są zawsze blisko. Możemy na nich liczyć" – powiedział Błaszczak.
W
Odrze, na odcinku od Oławy, doszło do katastrofy ekologicznej. Sygnały o
masowym pomorze ryb były zgłaszane od końca lipca. Od piątku obowiązuje
zakaz wstępu do rzeki w woj. zachodniopomorskim, lubuskim i w
dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z martwych ryb. Setki ochotników
włączyły się w zbieranie martwych zwierząt po niemieckiej stronie rzeki,
we wschodniej Brandenburgii. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska
we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania
pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca.
Jak informowały WOT, od
piątku ochotnicy z 12 Wielkopolskiej Brygady Obrony Terytorialnej
pomagają w usuwaniu skutków katastrofy ekologicznej i oczyszczaniu
brzegu Odry. Według zapowiedzi WOT wypełniają zadania na lądzie i na
strażackich łodziach. W każdym zespole jest ratownik wodny. Żołnierze
zostali wyposażeni w środki ochrony osobistej – rękawice, wodery i w
maski.
Minister
środowiska Niemiec Steffi Lemke powiedziała w sobotę stacji rbb24, że
współpraca z Polską ws. katastrofy ekologicznej w Odrze nie sprawdziła
się, a Berlin został o niej poinformowany za późno. Zapowiedziała jednak
poprawę współpracy z Warszawą.
Minister zaapelowała o
wyciągnięcia wniosków z katastrofy ekologicznej i postrzeganie Odry jako
przestrzeni przyrodniczej zasługującego na ochronę. Nie należy próbować
zmieniać rzek w drogi wodne lub ścieki - powiedziała Lemke w wywiadzie.
Poinformowała,
że rozmawiała o tym ze swoją polską odpowiedniczką Anną Moskwą i uważa,
że należy dokonać wspólnej eksperckiej oceny sytuacji i wymiany wyników
analiz. W Brandenburgii wyniki analiz martwych ryb spodziewane są w
poniedziałek.
Lemke odwiedziła Frankfurt nad Odrą, gdzie
rozmawiała ze strażą pożarną i organizacją pomocy technicznej. W rejonie
przygranicznym setki aktywistów rozpoczęły w sobotę zbieranie martwych
ryb z Odry.
Wysokie
zasolenie Odry mogło aktywować inne substancje toksyczne znajdujące się
w wodzie lub osadzie dennym. Wykonanie badań ryb pod kątem toksykologii
pozwoli ustalić ewentualne szkodliwe substancje – powiedziała PAP
minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.
W sobotę minister
klimatu i środowiska Anna Moskwa poinformowała na Twitterze, że uzyskane
przez stronę polską wyniki badań z niemieckich laboratoriach nie
potwierdzają pogłoski, że za wymieranie ryb w Odrze odpowiedzialna jest
rtęć i dodała, że wskazują one na wysokie zasolenie wody w rzece.
"Wyniki
badań w naszych laboratoriach dotyczące zasolenia Odry są spójne z
wynikami badań przeprowadzonymi przez stronę niemiecką. Obecne zasolenie
Odry jest wysokie” – powiedziała minister Anna Moskwa, odpowiadający na
pytanie PAP o to, czy wyniki badań niemieckich są spójne z tym, co
wynika z polskich badań.
Dodała, że pierwsze wyniki badania
toksykologii ryb, wykonane przez Państwowy Instytut Weterynaryjny,
wykluczyły rtęć jako powód śnięcia ryb. Jej zdaniem, może istnieć
związek między wysokim zasoleniem Odry a śnięciem ryb.
"Wysokie
zasolenie Odry mogło aktywować inne substancje toksyczne znajdujące się w
wodzie lub osadzie dennym. Wykonanie badań ryb pod kątem toksykologii
pozwoli ustalić ewentualne szkodliwe substancje, które mogły przyczynić
się do ich obumarcia” – powiedziała minister klimatu.
Przypomniała,
że dopuszczalne normy zasolenia wód są określone w rozporządzeniu
ministra właściwego do spraw gospodarki wodnej, czyli aktualnie Ministra
Infrastruktury. W sytuacji, kiedy dochodzi do przekroczenia poziomu
zasolenia, inspekcja Ochrony Środowiska kontroluje podmioty, które
posiadają pozwolenie wodno-prawne do dokonywania takich zrzutów.
"Większa
ilość wody doprowadza do rozcieńczenia zawartych w wodzie
zanieczyszczeń. W ostatnim czasie ze względu na opady deszczu w Czechach
doszło do zwiększenia poziomu wód w Odrze. Jednak było to zjawisko
chwilowe” – powiedziała Anna Moskwa, odpowiadając na pytanie, czy poziom
zasolenia można zmniejszyć poprzez skierowanie do Odry większej ilości
wody np. ze zbiorników retencyjnych.
"Ze względu na to, że nie
wiemy, jaka jest to substancja toksyczna i o ile w ogóle występuje, nie
jesteśmy w stanie ustalić sposobu jej neutralizacji" – dodała.
"Jednocześnie stale prowadzone są badania próbek wody w celu ustalenia
źródła skażenia.
Przypomniała, że cały czas służby usuwają śnięte ryby z rzeki na całej jej długości, aby nie doszło do wtórnego skażenia.
"Pracujemy
też nad oszacowaniem szkody na środowisku. Postępowanie w tej sprawie
prowadzi Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Zrobimy wszystko, by
zatrzymać i surowo ukarać sprawcę, ale także zapobiec dalszym skutkom,
ograniczając do minimum negatywny wpływ na środowisko. Działania
prowadzi też policja i prokuratura” – powiedziała minister.
PAP
dowiedziała się w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, że na niedzielę w
Szczecinie została zaplanowana konferencja prasowa, w której obok
polskiej minister klimatu i środowiska Anny Moskwy ma wziąć udział m.in.
minister środowiska Niemiec Steffi Lemke.
Od końca lipca
obserwowany jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte
ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Wojewódzki
Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w
Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Zakaz
wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim,
lubuskim i w dolnośląskim.
Państwowy
Instytut Weterynaryjny zakończył badania ryb na obecność metali
ciężkich. Wykluczył metale ciężkie jako powód śnięcia ryb w Odrze –
poinformowała w sobotę wieczorem w mediach społecznościowych minister
klimatu i środowiska Anna Moskwa.
Szefowa resortu klimatu
napisała w na Twitterze, że Państwowy Instytut Weterynaryjny zakończył
badania ryb na obecność metali ciężkich. "Wykluczył metale ciężkie jako
powód śnięcia ryb" - podała.
Dodała we spisie, że trwają dalsze analizy.
Wcześniej minister Moskwa informowała, że Instytut przebadał 7 gatunków i wykluczył rtęć jako powód śnięcia ryb w Odrze.
Od
końca lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w
dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę
śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod
koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim.
Kolejne
zapory od niedzieli będą ustawiane na Odrze. Docelowo mają stworzyć
system kaskadowy - poinformował w sobotę wojewoda zachodniopomorski. Na
Odrze ustawiono cztery zapory, trzy w województwie zachodniopomorskim,
jedną w województwie lubuskim.
"Już w niedzielę będziemy chcieli
zbudować kolejną zaporę. One będą powstawać dalej na północ, żeby
stworzyć kaskadowy system zapór, który gromadziłby śnięte ryby i
pozwalał efektywnie usuwać je z Odry" – powiedział w rozmowie z PAP
wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki.
Cztery zapory
powstały w trzech miejscach: Krajniku Dolnym, Marwicach i dwie w
Widuchowej. Mają one pomagać w zagarnianiu ryb w kierunku brzegu i
ułatwiać ich wyciąganie.
Jak przekazał wojewoda
zachodniopomorski, "w ciągu ostatniej doby wyłowiono ponad trzy tony
ryb, najwięcej gromadzi się w Krajniku Dolnym". Podkreślił też, że liczy
na działania strony niemieckiej.
"Wraz z policją dokonał
monitoringu rzeki z powietrza, od Szczecina do granic województwa, nie
widziałem działań po stronie niemieckiej, żadnej zapory, żadnego rękawa,
który gromadziłby śnięte ryby" – powiedział Bogucki.
Poinformował
też, o dwudziestu przypadkach naruszeń zakazu niekorzystania z Odry.
Jedna osoba została ukarana mandatem. Sytuację na wodzie monitoruje 91
policjantów, a 314 pilnuje, by mieszkańcy nie wchodzili do wody.
W
działaniach na Odrze udział bierze też 40 żołnierzy 14. ZBOT wraz z 11
żołnierzami wojsk operacyjnych z 5 pułku inżynieryjnego w Szczecinie -
Podjuchach. Terytorialsi to w większości żołnierze ze 141. batalionu
lekkiej piechoty w Choszcznie.
"Naszym głównym zadaniem jest
wsparcie służb i organizacji rządowych, tu wspieramy straż pożarną.
Będziemy pracowali tu tak długo, aż nie oczyścimy rzeki ze śniętych ryb"
- powiedział dowódca batalionu ppłk Maciej Paul.
Akcja żołnierzy będzie wznowiona w niedzielę i w kolejnych dniach.
Funkcjonariusze
Policji i Straży Pożarnej cały czas monitorują sytuację wzdłuż biegu
Odry. Do działań zostało skierowanych 2000 policjantów i 326 strażaków -
poinformowało w mediach społecznościowych Ministerstwo Spraw
Wewnętrznych i Administracji.
W usuwaniu skutków katastrofy
ekologicznej i oczyszczaniu brzegu Odry pomagają też ochotnicy z 12.
Wielkopolskiej Brygady OT – poinformowały Wojska Obrony Terytorialnej. O
pomoc wystąpił wojewoda lubuski.
Żołnierze WOT przez
najbliższych kilku dni będą pomagać w oczyszczaniu brzegu rzeki na
odcinku od Słubic do Kostrzyna. W okolicach Krosna wsparcia udzielają
wojska operacyjne 5. Kresowy Batalion Saperów z 11. Lubuskiej Dywizji
Kawalerii Pancernej.
Strażacy pracują nie tylko nad Odrą. Są
obecni również nad rzeką Ner, gdzie w sobotę na granicy powiatów
poddębickiego i łęczyckiego (woj. łódzkie) znaleziono znaczną liczbę
śniętych ryb. Ner to rzeka przepływająca przez województwa łódzkie i
wielkopolskie stanowiąca prawy dopływ Warty. W obydwu województwach w
związku z zaistniałą sytuacją zebrały się sztaby kryzysowe.
"W
monitoring, stawianie zapór i wyławianie śniętych ryb na #Odra #Ner
zaangażowanych jest 479 strażaków i 57 łodzi jednostek ochrony ppoż.
Działania prowadzone są w woj. śląskim, opolskim, dolnośląskim,
lubuskim, zachodniopomorskim, łódzkim i wielkopolskim" - poinformowała
na Twitterze Państwowa Straż Pożarna.
Policja
utworzyła specjalny numer 600940690, pod który można dzwonić, mając
informacje o sprawcach katastrofy ekologicznej na Odrze - poinformowała w
sobotę w mediach społecznościowych Policja.
W sobotę rano, w
czasie konferencji prasowej w Gorzowie Wielkopolskim wiceszef MSWiA
Maciej Wąsik powiedział, że komendant główny policji wyznaczył 1 mln zł
nagrody za pomoc w wykryciu sprawców katastrofy ekologicznej.
"Informacje
można przekazywać dzwoniąc m. in. pod numer tel. 600940690 utworzony
specjalnie w związku z prowadzonymi czynnościami i wyznaczeniem nagrody"
- przekazała policja dodając, że można również kontaktować się z każdą
jednostką w kraju.
"Gwarantujemy anonimowość" - napisali policjanci.
W
czwartek fala zanieczyszczonej Odry ze śniętymi rybami dotarła na teren
woj. zachodniopomorskiego. W piątek w Szczecinie zebrał się sztab
kryzysowy w związku z sytuacją na rzece. Z kolei zarząd woj. lubuskiego w
związku z katastrofą ekologiczną w Odrze informował, że skieruje do
rządu oraz wojewody lubuskiego wniosek o wprowadzenie stanu klęski
żywiołowej.
Zakończyło
się posiedzenie międzyresortowego zespołu ds. skażenia Odry – podało w
sobotę wieczorem MSWiA w mediach społecznościowych. Ustalenia zespołu
mają zostać przedstawione na niedzielnej konferencji minister klimatu
Anny Moskwy.
„W #MSWiA odbyło się posiedzenie międzyresortowego
zespołu ds. skażenia Odry z udziałem wiceministrów @WąsikMaciej i
@BartoszGrodecki oraz przedstawicieli @PremierRP, @MKiS_GOV_PL,
@MI_GOV_PL, @MON_GOV_PL, @MRiRW_GOV_PL, instytucji ds. ochrony
środowiska, służb i wojewodów” – podało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i
Administracji na swoim profilu na Twitterze.
Wiceszef MSWiA
Maciej Wąsik pytany o przebieg spotkania przekazał, że wszystkie
informacje przekaże podczas jutrzejszej konferencji minister klimatu i
środowiska Anna Moskwa.
Wcześniej minister klimatu Anna Moskwa również na swoim profilu na Twitterze informowała o wynikach badań toksykologicznych.
"Mamy
pierwsze wyniki toksykologii ryb. Państwowy Instytut Weterynaryjny
przebadał 7 gatunków. Wykluczył rtęć jako powód śnięcia ryb" – podała
Anna Moskwa.
Od końca lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na
odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w
okolicach Wrocławia. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we
Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania
pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został
wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w
dolnośląskim.
W
przypadku obecnej katastrofy ekologicznej na Odrze najbardziej
prawdopodobny wydaje się zrzut dużej ilości jakichś substancji. Nie
mówimy tu o jednej substancji - powiedział PAP prof. dr hab. Piotr
Skubała z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Proces renaturalizacji
rzeki potrwa kilkanaście, kilkadziesiąt lat - dodał.
Badania
pobranej wody z Odry wskazują na jej wysokie zasolenie – poinformowała w
sobotę w mediach społecznościowych minister klimatu i środowiska Anna
Moskwa. W następnym wpisie minister poinformowała, że wyniki
toksykologii z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego wykluczyły rtęć
jako powód śnięcia ryb.
"Mamy pierwsze wyniki toksykologii ryb.
Państwowy Instytut Weterynaryjny przebadał 7 gatunków. Wykluczył rtęć
jako powód śnięcia ryb" – podała minister na Twitterze. "Czekamy na
wyniki badań kolejnych substancji" - dodała.
Prof. Skubała
powiedział, że na światowym rynku znajduje się 350 tys. chemikaliów (lub
ich mieszanin), a prawie 70 tys. zarejestrowano w ciągu ostatniej
dekady. Nad wieloma z nich nie mamy praktycznie kontroli, ponieważ
produkcja niektórych z nich pociąga za sobą często niezamierzone
negatywne skutki uboczne, które często nie są brane pod uwagę. Mogą się
one ujawnić nawet za kilkadziesiąt lat" - ostrzegł naukowiec. Wskazał,
że możemy mieć z taką sytuacją do czynienia w przypadku Odry.
"Na
ten problem zwrócili uwagę prof. Johan Rockström i Will Steffen pisząc o
granicach planetarnych, których przekroczenie może wywołać nagłą,
nieliniową i nieodwracalną zmianę środowiska" - powiedział prof.
Skubała.
"Rok temu ukazał się artykuł mówiący, że została
przekroczona kolejna piąta granica planetarna dotycząca nowych
substancji w środowisku" - dodał.
Zaznaczył, że "nawet, jeśli
znamy substancje, ich właściwości i wpływ na środowisko, to i tak
niewiele wiemy, jakie są konsekwencje interakcji między nimi". "Jest
bardzo wiele czynników, które mogą nakładać się na siebie doprowadzając
do tego rodzaju katastrofy, jaką obserwujemy obecnie w Odrze" -
powiedział naukowiec.
"Na razie gdybamy, mówiąc o przyczynach
skażenia i obawiam się, że faktyczna przyczyna nie zostanie do końca
wyjaśniona" - stwierdził prof. dr hab. Piotr Skubała z Uniwersytetu
Śląskiego w Katowicach.
Ocenia jednak, że przy takiej skali
skażenia, kiedy mówimy o dziesiątkach tysięcy ryb, wydaje się mało
prawdopodobne, żeby jego przyczyną była rtęć.
Zwrócił uwagę, że
od wielu lat zakłady przemysłowe uwalniają do rzek ogromną ilość
substancji, w tym soli obecnych w wodach kopalnianych. "Niestety, nie
jest to proces do końca monitorowany. Kontrole odpowiednich służb są
rzadko prowadzone, ponieważ ceny analiz są bardzo wysokie. W związku z
tym, laboratoria nie robią tego regularnie, ale od przypadku do
przypadku" - zwrócił uwagę prof. Skubała.
Przyznał, że "wysoki
poziom soli ma katastrofalny wpływ na organizmy żywe zaburzając ich
funkcjonowanie". W jego ocenie, w przypadku obecnej katastrofy
ekologicznej "najbardziej prawdopodobny wydaje się zrzut dużej ilości
jakiś substancji. Nie mówimy tu o jednej substancji" - zaznaczył
profesor.
Wskazał, że w całej tej tragedii można jednak dostrzec
jedną pozytywną rzecz. "Do tej pory traktowaliśmy rzekę, jako przestrzeń
do zagospodarowania, która ma przynieść nam szybkie korzyści.
Tymczasem, obecna tragedia spowodowała, że zaczynamy w końcu głośno
mówić, że rzeka to żywy organizm, a więc cały ekosystem, w którym
funkcjonują setki tysięcy organizmów. My takiej rzeki potrzebujemy" -
podkreślił ekolog.
Powiedział, że "niestety w skutek obecnej
katastrofy ekologicznej zarówno Odrę, jak i życie wokół rzeki,
straciliśmy na kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt lat".
"Cały
czas mówimy o rybach, które umierają, a nie jak wielu nazywa - są
śnięte; mówimy o bobrach, a pamiętajmy, że giną także bezkręgowce, które
są najistotniejszym elementem każdej rzeki" - wskazał naukowiec.
"Skażenie będzie miało także ogromny wpływ na całą florę i faunę
związaną z Odrą. Zatruta rzeka oddziałuje na wody poziemne, ptaki i na
ludzi" - dodał.
Podkreślił, że poza zbieraniem nieżywych ryb,
bardziej konkretne działania mające na celu przywrócenie ekosystemu do
pierwotnego kształtu można będzie można podjąć dopiero po ustaleniu
faktycznej przyczyny katastrofy.
Zaznaczył, że w przyszłości
"wspomagając rzekę w procesie renaturalizacji musimy powstrzymać się od
naszych pomysłów jej ujarzmiania". Jako przykład szkodliwego działania
na jej ekosystem wskazał budowę stopnia wodnego w Malczycach.
Zwracamy
się do NIK o przeprowadzenie kontroli doraźnych dotyczących działań
Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego, Ministerstwa Klimatu i Środowiska
oraz Rządowego Centrum Bezpieczeństwa w sprawie katastrofy ekologicznej
na Odrze - poinformowała w sobotę we Wrocławiu posłanka Lewicy Agnieszka
Dziemianowicz-Bąk.
"Musimy wiedzieć, kto zawinił, jeśli chodzi o
katastrofę ekologiczną, ale musimy także wiedzieć, kto zawinił, jeśli
chodzi o katastrofę komunikacyjną" – przekonywała.
Podczas
konferencji prasowej we Wrocławiu posłanka Lewicy Agnieszka
Dziemianowicz-Bąk zwracała uwagę, że Odra przeżywa właśnie największą od
dekad katastrofę ekologiczną. "Staje się rzeką martwą, której
przywrócenie do życia będzie wymagało wielu lat intensywnej pracy" –
mówiła dodając, że do dziś nie wiemy, jakie są przyczyny tej katastrofy.
Podkreślała,
że sytuacja związana ze skażeniem Odry wymaga podjęcia pilnych działań,
ale także skontrolowania "serii zaniechań, do której doszło od końca
lipca, do pierwszych dni sierpnia". "Dlatego zwracamy się dzisiaj do
Najwyższej Izby Kontroli o przeprowadzenie kontroli doraźnej dotyczącej
działań Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego w sprawie katastrofy
ekologicznej na Odrze, przeprowadzenia analogicznej kontroli doraźnej
działań Ministerstwa Klimatu i Środowiska i przeprowadzenia takiej
kontroli także w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa" – poinformowała.
Jak
zauważyła, od końca lipca do 12 sierpnia żaden mieszkaniec regionów
nadodrzańskich nie otrzymał alertu RCB. Taki alert mieszkańcy
województwa dolnośląskiego otrzymali w piątek wieczorem. W ocenie
Dziemianowicz-Bąk, alert wysyłany po kilkunastu dniach "to nie jest
alert, to jest pamiętnik". "To informowanie o tym, o czym wszyscy
mieszkańcy, ci, którzy udawali się nad Odrę ze swoimi dziećmi, z psami,
ci, którzy czerpali wodę z Odry na potrzeby rolnictwa, boleśnie się już
zdążyli przekonać" – dodała.
Posłanka Lewicy zapowiedziała także
złożenie wniosku o odwołanie wojewody dolnośląskiego z jego funkcji. Jak
mówiła, "od 3 do 10 sierpnia wojewoda nie podjął żadnych działań i nie
ostrzegł mieszkańców".
"Nie może być tak, że premier Mateusz
Morawiecki beztrosko staje na jednej, czy drugiej konferencji prasowej,
rozkłada ręce i przyznaje, że zbyt późno dowiedział się o katastrofie na
Odrze (…). Nie może tak być, że nie wyciąga się żadnych konsekwencji.
Dymisja szefa Wód Polskich czy Głównego Inspektora Ochrony Środowiska to
za mało. Czas pociągnąć do odpowiedzialności tych, którzy wiedzieli i
nic nie zrobili" – przekonywała Dziemianowicz-Bąk.
Dodała, że
takich osób jest z pewnością więcej, a żeby przekonać się, jak długa
jest ta lista potrzebne jest rzetelne śledztwo i rzetelna debata
parlamentarna. Przypomniała, że klub Lewicy zwrócił się już z wnioskiem o
zwołanie pilnego posiedzenia Sejmu jeszcze w sierpniu. "Nie ma dziś
pilniejszej sprawy niż rzetelna debata i informacja premiera Mateusza
Morawieckiego na temat katastrofy na Odrze" – zaznaczyła.
Biolog,
dr Robert Maślak z Uniwersytetu Wrocławskiego, członek Nowej Lewicy we
Wrocławiu ocenił, że mamy dzisiaj dwie katastrofy - jedna to katastrofa
ekologiczna na Odrze, druga to katastrofa informacyjna rządu. "W tej
chwili właściwie mamy bardzo mało informacji pewnych, a te informacje,
które są pewne niestety nie dobiegają z agend rządowych, ale od
społeczeństwa obywatelskiego, które wzięło sprawy w swoje ręce" – mówił.
Według
jego wyliczeń, z Odry zebrano już co najmniej 20 tys. martwych ryb. "To
znaczy, że mamy tych martwych ryb miliony, to jest wierzchołek góry
lodowej, gdyż większości ryb nie widzimy, są one na dnie, a w tym
środkowym biegu również ukryte w trzcinowiskach" – powiedział. Dodał, że
wbrew temu, co mówił były już Główny Inspektor Ochrony Środowiska
sprawa nie dotyczy tylko ryb, bo – jak wskazał – są one tylko tym
elementem ekosystemu, który widzimy.
Jak podkreślił, w sytuacji
takiej katastrofy ekologicznej kluczowy jest element czasu. "Im
wcześniej ją wykryjemy, tym łatwiej znajdziemy sprawcę i tym większe
mamy możliwości przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się tej katastrofy,
choćby poprzez spuszczenie wody ze zbiorników retencyjnych, które by
rozrzedziły tę truciznę. Oczywiście w przypadku rtęci możemy dużo mniej.
Łudzę się i wierzę, że to nie jest rtęć, bo jeśli tak by było, to mamy
katastrofę, która po prostu będzie trwała dziesiątki lat" – powiedział.
Premier
Mateusz Morawiecki, który zdymisjonował szefa Wód Polskich i Głównego
Inspektora Ochrony Środowiska, podkreślił w sobotę w Gorzowie
Wielkopolskim, że rząd zrobi wszystko, aby ograniczyć straty i
zminimalizować negatywne skutki zanieczyszczenia Odry. Nie wykluczył
kolejnych konsekwencji kadrowych.
Jak poinformował, "wszystkie
zadania zostały rozdysponowane i wszystkie służby działają", ale – jak
zaznaczył – "doszło do opieszałości niektórych służb, do zbyt wolnej
reakcji, do zbyt wolnych działań". "Dla mnie jednak najważniejsze jest
to, aby jak najszybciej uporać się z tym nieszczęściem ekologicznym,
ponieważ przyroda jest naszym wspólnym dziedzictwem, jest dobrem
narodowym" – powiedział premier po zakończeniu posiedzenia sztabu
kryzysowego w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim.
Minister klimatu i
środowiska Anna Moskwa napisała w sobotę w mediach społecznościowych, że
strona polska otrzymała oficjalne aktualne wyniki badań wody. "Nie
stwierdzono obecności rtęci. Analizy po obu stronach granicy wykazują
wysokie zasolenie. W Polsce trwają kompleksowe badania toksykologiczne.
Poinformujemy o kolejnych wnioskach" – podała szefowa resortu.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki.
12
sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z
truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej
katastrofy ekologicznej.
Wyniki
toksykologii z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego wykluczyły rtęć
jako powód śnięcia ryb – poinformowała w sobotę w mediach
społecznościowych minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.
"Mamy
pierwsze wyniki toksykologii ryb. Państwowy Instytut Weterynaryjny
przebadał 7 gatunków. Wykluczył rtęć jako powód śnięcia ryb" – podała
minister na Twitterze.
"Czekamy na wyniki badań kolejnych substancji" - dodała.
Od
końca lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w
dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę
śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod
koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim.
Zacieśnienie
współpracy przez inspektoraty ochrony środowiska z instytutami
naukowymi mogłoby przyspieszyć znalezienie przyczyn zatrucia Odry -
uważa dr Paweł Jarosiewicz z Katedry UNESCO Ekohydrologii i Ekologii
Stosowanej Wydział Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego i
Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii Polskiej Akademii
Nauk.
"Na miejscu Wojewódzkich Inspektoratów Ochrony Środowiska
zacieśniałbym współpracę z instytutami naukowymi. W Polsce mamy wiele
zespołów naukowych, które zajmują się analizą środowiska, chemią wód.
Wystarczy nawiązać tę współpracę, ściągnąć ekspertów, współpracować z
nimi, żeby przyśpieszyć znalezienie przyczyn zatrucia Odry" – powiedział
PAP Jarosiewicz.
"Mamy dużo instytutów przy Polskiej Akademii
Nauk, Politechnikach, Uniwersytetach, gdzie można by było naprawdę
spróbować razem coś więcej zrobić. Wydaje mi się, że takie podejście
byłoby teraz dla nas najlepsze" - dodał.
Przyznał on, że metodyka
Wojewódzkich Inspektoratów Ochrony Środowiska opiera się na
prawodawstwie unijnym. Inspektoraty szukają tych substancji toksycznych,
które muszą być monitorowane, które są wymienione w dyrektywach.
"Poza
nimi jest dużo więcej substancji, które trafiają do środowiska na
skutek działalności człowieka. Niektóre z nich są badane przez zespoły
naukowe, a nie ma ich jeszcze w prawodawstwie. My idziemy za
prawodawstwem unijnym. W niektórych krajach jest o tyle lepiej, że
współpracują z naukowcami i próbują rozwijać nowe metody, poszukiwać
innych związków na własną rękę. My jednak nie jesteśmy na tyle
elastyczni i to teraz wychodzi" – zauważył ekspert.
Jarosiewicz
przyznał, że substancji, które mogły trafić do wody i ją skazić jest
bardzo dużo. Mógł być to na przykład pestycyd, rozpuszczalnik czy
jakakolwiek inna substancja toksyczna, która jest stosowana w zakładach
produkcyjnych.
Zaznaczył, że woda w Odrze nie mogła zostać
skażona przez ścieki z budynków mieszkalnych czy użyteczności
publicznej, ponieważ w takiej sytuacji poziom tlenu szybko by spadł.
"Z
tych komunikatów, które publikują nasze inspektoraty środowiska i Wody
Polskie wynika, że tlenu jest w bród, więc to nie są ścieki surowe,
bytowe" – stwierdził Jarosiewicz.
Zdaniem eksperta skażenie mogło zostać spowodowane przez zanieczyszczenie substancjami pochodzącymi z przemysłu.
"Nie
zdziwiłbym się, gdyby wzrost zasolenia miał wiązać się z jakimś zrzutem
ścieków wód popłucznych z jakiegoś procesu, powiedzmy związanego z
wydobyciem kopalin, produkcją przemysłową, z ciężkim przemysłem" -
stwierdził ekspert.
Jarosiewicz poinformował, że jeśli na Odrze
mamy do czynienia z substancją toksyczną, która spowodowała śmierć ryb,
to badanie ich tkanek jest kluczowe, ponieważ taka substancja działa
dopiero wtedy, gdy wniknie do organizmu i zacznie upośledzać od wewnątrz
cały system, powodując śmierć.
"Jeśli chodzi o ryby, to mamy też
do czynienia z czynnikami fizykochemicznymi, zewnętrznymi, które mogą
spowodować ich śmierć w wyniku oddziaływania. Tutaj mamy między innymi
tlen. Za mało tlenu lub za dużo tlenu może spowodować śnięcie ryb" -
wyjaśnił.
Zdaniem eksperta podniesione wskaźniki zawartości tlenu mogą być związane z uwolnieniem czy zrzutem jakiejś substancji do wody.
"Może
się zdarzyć tak, że obecność jakiegoś jednego jonu, substancji czy
pierwiastka spowoduje zaburzenie równowagi i szereg różnych procesów
może się wydarzyć, których się nie spodziewamy. Osobiście brakuje mi
opublikowania wyników badań przeprowadzonych przez wojewódzkie
inspektoraty ochrony środowiska. Takich, które wskazują, ile i co
zostało wykryte" - powiedział Jarosiewicz.
Przyznał, że
poszukiwanie toksycznej substancji może trwać długo, ponieważ
metodycznie, od strony chemii analitycznej, jest to bardzo skomplikowany
proces, a dodatkowo nasze inspektoraty są dostosowane tylko do
poszukiwania określonych związków.
"My jako system monitoringu
wód powierzchniowych czy też środowiska wodnego w Polsce, ale nie tylko,
bo w całej Europie, opieramy się przede wszystkim na ramowej dyrektywie
wodnej. Tam jest wyszczególniona lista substancji priorytetowych,
takich najbardziej toksycznych dla środowiska. Nasze wojewódzkie
inspektoraty ochrony środowiska są przystosowane do monitorowania tych
substancji. Tymczasem w środowisku jest sto razy więcej substancji
toksycznych, których Unia Europejska jeszcze nie nakazała monitorować
czy też nie stwierdziła, że są toksyczne" - powiedział.
Ekspert
podał przykład pestycydów, których na liście substancji priorytetowych
mamy około 20, podczas gdy w Polsce dopuszczonych na rynek jest ponad
200.
Porozumienie
Jarosława Gowina składa wniosek do prezesa NIK o kontrolę w trybie
doraźnym sprawy zanieczyszczenia Odry. Ugrupowanie zamierza też wezwać
inne partie opozycyjne do złożenia wspólnego wniosku o wotum nieufności
dla minister klimatu i środowiska Anny Moskwy.
"Porozumienie
składa wniosek do prezesa Najwyższej Izby Kontroli o kontrolę w trybie
doraźnym sprawy zanieczyszczenia Odry" – powiedział w sobotę PAP prezes
ugrupowania Jarosław Gowin.
Jak ocenił, skala kataklizmu jest
"niewyobrażalna" i wynika z zaniedbań instytucji państwowych. Jego
zdaniem nie wystarczą tylko dymisje urzędników opieszale działających,
ale też polityków.
Z informacji szefa Porozumienia wynika, że
Główny Inspektor Ochrony Środowiska, zdymisjonowany w piątek Michał
Mistrzak, alarmował wojewodów województw śląskiego, dolnośląskiego i
opolskiego o zanieczyszczeniu rzeki i wzywał do podjęcia pilnych
działań.
"Dopiero 11 sierpnia zaczęły funkcjonować sztaby
antykryzysowe" – mówił prezes Porozumienia i ocenił, że konsekwencje
powinni ponieść wojewodowie, a także minister klimatu i środowiska Anna
Moskwa.
"Będziemy wzywać inne partie opozycyjne do tego, żeby
złożyć wspólny wniosek o wotum nieufności do pani minister Anny Moskwy" –
zapowiedział Gowin.
Członek Porozumienia i radny Małopolski
Tomasz Urynowicz powiedział zaś, że sygnały o zanieczyszczeniu Odry były
lekceważone nie tylko na szczeblu centralnym, ale też lokalnym.
"Bagatelizowano problem pomimo apeli instytucji i aktywistów" – podkreślił na sobotnim briefingu prasowym w Krakowie.
Według
radnego o odpowiedzialności za sprawę Odry należy mówić również w
kontekście wieloletniego niedofinansowania instytucji zajmujących się
nadzorem ochrony środowiska.
"Problem rzek, i ogólnie wody, jest
dziś jednym z najważniejszych wyzwań, jakie stoją przed Polską. Zmiany
klimatyczne widzimy przede wszystkim na przykładzie wysychania rzek,
braku wody. To poważne problemy, które rząd PiS lekceważy" – powiedział
Urynowicz.
Premier Mateusz Morawiecki podkreślił w sobotę w
Gorzowie Wielkopolskim, że rząd zrobi wszystko, aby ograniczyć straty i
zminimalizować negatywne skutki zanieczyszczenia Odry. Nie wykluczył
kolejnych konsekwencji kadrowych.
Jak poinformował, "wszystkie
zadania zostały rozdysponowane i wszystkie służby działają", ale – jak
zaznaczył – "doszło do opieszałości niektórych służb, do zbyt wolnej
reakcji, do zbyt wolnych działań". "Dla mnie jednak najważniejsze jest
to, aby jak najszybciej uporać się z tym nieszczęściem ekologicznym,
ponieważ przyroda jest naszym wspólnym dziedzictwem, jest dobrem
narodowym" – powiedział premier po zakończeniu posiedzenia sztabu
kryzysowego w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim.
Minister klimatu i
środowiska Anny Moskwy napisała w sobotę w mediach społecznościowych, że
strona polska otrzymała oficjalne aktualne wyniki badań wody. "Nie
stwierdzono obecności rtęci. Analizy po obu stronach granicy wykazują
wysokie zasolenie. W Polsce trwają kompleksowe badania toksykologiczne.
Poinformujemy o kolejnych wnioskach" – podała szefowa resortu.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki.
12
sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z
truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej
katastrofy ekologicznej.
Opozycja
ws. Odry zarzuca m.in. brak działań na najwyższym szczeblu
Przedstawiciele koalicji rządzącej podkreślają, że rząd na bieżąco
śledzi przebieg zdarzeń; wszystkie służby działają, zaś ze wskazaniem
winnych należy poczekać na końcowe decyzje prokuratury.
W sobotę w Programie Trzecim Polskiego Radia poruszono temat skażenia Odry.
"Nie
można było przewidzieć tego, co się stało" - podkreślił poseł Jan
Mosiński (PiS) apelując o wspólną pracę na rzecz jak najszybszego
zminimalizowania skutków katastrofy ekologicznej na Odrze.
Powiedział,
że rząd powołał sztab kryzysowy, który na bieżąco śledzi przebieg
zdarzeń. "Służby za to odpowiedzialne - Polskie Wody i Wojewódzki
Inspektorat Środowiska, wrocławski 26 lipca, natychmiast po otrzymaniu
sygnału od Polskiego Związku Wędkarskiego - podjęły działania mające na
celu wyjaśnienie tego stanu rzeczy. Na bazie próbek wody opracowano
ekspertyzę, która posłużyła za podstawę do zawiadomienia organów
ścigania" - powiedział Mosiński.
Pytany, dlaczego Rządowe Centrum
Bezpieczeństwa wysłał smsy dopiero w piątek, poseł PiS przyznał, że
można było zrobić więcej i szybciej, dlatego premier dokonał zmian
personalnych - odwołał prezesa Wód Polskich i Głównego Inspektora
Ochrony Środowiska. Zaznaczył, że obecnie zarówno wojsko jak i straż,
policja wspólnie z WIOŚ kontrolują wszystkie zakłady.
W ocenie europosła Andrzeja Halickiego (PO), "te dwie dymisje to za mało".
Zwrócił
uwagę, że działa jedynie sztab kryzysowy na poziomie samorządowym a nie
rządowym. "Nie widzę ministra Kamińskiego, nie widzą działania
wojewodów, nie widzę działania rządu na tym najwyższym szczeblu" -
powiedział poseł PO. "To jest kilkanaście ton śniętych ryb. Pytanie o
ptactwo, o inne zwierzęta, o ludzi, o wody gruntowe - o cały region i
jego przyszłość" - mówił Halicki. "To największe skażenie w wymiarze
regionalne, a nawet europejskim" - stwierdził.
Zgodził się z posłem PiS, że w tej kwestii należy działać wspólnie.
Halicki
przypomniał również, że istnieje porozumienie europejskie dot. działań
kryzysowych i antykryzysowych. Zwrócił uwagę, że Polska nie raportuje.
"Mamy wytyczne dotyczące podniesienia poziomu wód w przypadku, kiedy nie
było deszczu. Czy to oznacza, że spuszczano wodę np. ze zbiorników
retencyjnych mając świadomość skażenia?" - pytał Halicki.
Mariusz
Gosek (Solidarna Polska) stwierdził, że należy poczekać na końcowe
decyzje organów prokuratury i wskazanie ewentualnie winnych. "Dopiero
śledztwo prokuratorskie wykaże, kiedy działania mogły być ewentualnie
podjęte, jaki miały skutek" - powiedział poseł.
Poseł klubu Lewicy Przemysław Koperski zwrócił uwagę, że pierwsze sygnały o skażeniu nie były 26 lipca, ale dużo wcześniej.
"Rada
Dzielnice Gliwice-Łabędy zgłosiła fakt masowego śnięcia ryb w Kanale
Gliwickim - 1 lipca. Kilka dni później potwierdził to WIOŚ w Katowicach.
Niestety 18 dni zajęło odpowiednim instytucjom państwa, żeby pobrać
próbki wody. Laboratoria nie były w stanie wykryć, jaka była przyczyna
śniętych ryb" - powiedział Koperski. Dodał, że druga fala była 14 lipca,
a trzecia 26 lipca.
Podkreślił, że w raporcie Najwyższej Izby
Kontroli z początku b.r., który oceniał prace Głównego Inspektoratu
Środowiska oraz laboratoriów w latach 2020-21 zwrócono uwagę, na małą
liczbę pracowników laboratoriów, którzy odchodzą z pracy z powodu
niskich zarobków. "W konsekwencji nie ma kto prowadzić badań próbek
wody" - powiedział poseł Nowej Lewicy.
Zwrócił uwagę, że
zakupiony sprzęt nie jest konserwowany i nie jest akredytowany, w
związku z tym nie można na nim przeprowadzać odpowiednich analiz.
"Często laboratoria zlecają usługi na zewnątrz" - dodał.
Powołując
się na informacje przedsiębiorstwa Wody Polskie poseł Jan Mosiński
(PiS) opowiedział, że "kwestia skażenia wody w Kanale Gliwickim nie
miała wpływu na sytuację w skażenia Odry".
Szef rządu podczas
konferencji prasowej w Gorzowie Wielkopolskim poinformował, że
administracja będzie podejmować działania, aby znaleźć i ukarać winnych
katastrofy ekologicznej na Odrze. "Chcemy znaleźć winnych i ukarać
sprawców tego ekologicznego przestępstwa, z którym najprawdopodobniej
mamy do czynienia" - mówił premier. "Zrobimy wszystko, aby ograniczyć
straty i zminimalizować negatywne skutki zanieczyszczenia dla Odry,
codziennie odbieram raporty od służb" - zapewnił premier Morawieck
Burmistrz
miasta Schwedt Annekathrin Hoppe (SPD) określiła w sobotę śnięcie ryb w
Odrze jako katastrofę ekologiczną na bezprecedensową skalę. Ostrzegła,
że jej konsekwencje dla Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry mogą być
odczuwalne przez lata.
W sobotę w Schwedt nad Odrą rozpoczęła się
akcja zbierania śniętych ryb. „Służby ratunkowe zostały wyposażone w
kombinezony ochronne. Zakładamy, że (w wodzie) występują substancje,
które mogą być niebezpieczne dla zdrowia” – poinformowała burmistrz w
rbb Inforadio.
Jak dodała, z powodu katastrofy ekologicznej poważnie ucierpi w regionie turystyka, wypas bydła i rybołówstwo.
Park
Narodowy Doliny Dolnej Odry w pobliżu Schwedt (wchód Brandenburgii)
został założony ponad 25 lat temu i jest jedynym parkiem narodowym
terenów zalewowych w Niemczech. Obszar, położony na granicy
niemiecko-polskiej zajmuje powierzchnię ponad 10 tys. hektarów. Teren
ten zamieszkiwany jest przede wszystkim przez ptactwo wodne i inne ptaki
wędrowne.
Będę
się kontaktował ze stroną niemiecką. Po ich stronie nie ma odpowiednich
działań – powiedział w sobotę premier Mateusz Morawiecki podczas wizyty
nad Odrą w związku ze skażeniem rzeki. Zapewnił przy tym o planach
pomocy finansowej dla społeczności lokalnych.
Szef rządu podczas
wizyty w miejscowości Widuchowa w woj. zachodniopomorskim zapewnił
mieszkańców, że służby robią wszystko, aby usunąć martwe ryby z rzeki i
oczyścić wodę.
"Będę się też kontaktował ze stroną niemiecką,
dlatego że pan wojewoda pokazał mi, że w różnych miejscach polskie
służby działają, starają się oczyścić rzekę, natomiast po stronie
niemieckiej nie ma odpowiednich działań" – mówił premier.
Wojewoda
zachodniopomorski Zbigniew Bogucki, powołując się na informacje prasowe
powiedział, że działania niemieckie rozpoczną się w sobotę.
"A
my takie działania podjęliśmy kilka dni temu. (...) Prawie tydzień
wcześniej przeprowadzaliśmy już badania chemiczne, a 10 sierpnia, czyli
zanim pojawiła się pierwsza śnięta ryba, ja wydałem komunikat, że
rekomenduję nie zbliżać się do wody, nie kąpać się, nie korzystać z
wody. Wczoraj został wydany zakaz zbliżania się. Nie wiem, czy taki
zakaz został wydany po stronie niemieckiej" – dodał.
Wicestarosta
gryfiński Ewa Dudar powiedziała z kolei, że strona niemiecka prowadzi
działania. "Strona niemiecka prowadzi odłowienia. Jestem w stałym
kontakcie z wicestarostą powiatu sąsiedniego. Być może nie ma zapór, ale
ryby są odławiane" – powiedziała.
Premier zauważył, że służby,
oprócz usunięcia katastrofy ekologicznej, koncentrują się jednocześnie
na przywróceniu pierwotnego stanu rzeki. Zapewnił też mieszkańców i
samorządowców lokalnych o pomocy ze strony rządu.
"Możecie
państwo na pewno na nas liczyć. Nie tylko pomoc legislacyjna, ale także
bardzo zależy mi na tym, żeby przywrócić pierwotny, piękny blask Odry.
Ale także pomoc finansowa" – powiedział Morawiecki.
Od końca
lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu
rzeki. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia.
Wędkarze wyłowili ich co najmniej kilka ton. Wojewódzki Inspektorat
Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od
chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Zakaz wstępu
do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i
w dolnośląskim.
Zrobimy
wszystko, aby ograniczyć straty i zminimalizować negatywne skutki
zanieczyszczenia Odry, codziennie odbieram raporty od służb – powiedział
w sobotę w Gorzowie Wielkopolskim (woj. lubuskie) premier Mateusz
Morawiecki. Nie wykluczył kolejnych konsekwencji kadrowych.
Premier
zabrał głos na konferencji prasowej po zakończeniu posiedzenia sztabu
kryzysowego w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim, poświęconego sytuacji na
Odrze. Na spotkaniu z mediami premierowi towarzyszyli wiceszef MSWiA
Maciej Wąsik, wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba i wojewoda
lubuski Władysław Dajczak.
Morawiecki podkreślił, że podczas
spotkania odebrano raporty od odpowiednich służb. "To jest coś, co
robimy od kilku dni i to jest to, co poleciłem MSWiA, aby codziennie
przeprowadzać odpowiednie działania – działania, meldunki, plan działań,
plan akcji, kto za co jest odpowiedzialny i tego typu raporty, tego
typu działania są prowadzone i codziennie odbieram raporty" – mówił
premier.
Podkreślił, że dramat ekologiczny na Odrze jest bardzo
poważny i stanowi ogromne zadanie dla całego państwa, dla wszystkich
służb. "Wszystkie zadania zostały rozdysponowane i wszystkie służby
działają" – zapewnił Morawiecki.
Jednak – jak mówił – "doszło do
opieszałości niektórych służb, do zbyt wolnej reakcji, do zbyt wolnych
działań". Przypomniał, że z tego powodu wyciągnął konsekwencje kadrowe.
"I
jeżeli dojdę do takiego wniosku, że doszło do poważnego naruszenia
obowiązków lub zbyt wolnego działania, to będą wyciągane kolejne
konsekwencje" – zapowiedział premier.
"Dla mnie jednak
najważniejsze jest to, aby jak najszybciej uporać się z tym
nieszczęściem ekologicznym, ponieważ przyroda jest naszym wspólnym
dziedzictwem, jest dobrem narodowym. I dlatego zrobimy wszystko, aby nie
tylko zapobiegać tego typu wydarzeniom na przyszłość, ale także zrobimy
wszystko, aby ograniczyć straty, aby zminimalizować negatywne skutki
dla Odry, dla ekosystemu Odry tego zanieczyszczenia" – powiedział szef
rządu.
Zapytamy o to, czy rząd ma plan przywrócenia Odrze jej
walorów przyrodniczych, powiedział: "Przeznaczymy na to takie fundusze,
jakie będą potrzebne, a o tym, jakiego typu kroki będą potrzebne,
związane z zarybianiem, oczyszczaniem, z odpowiednim zastosowaniem metod
dotyczących ochrony ekosystemu Odry, to będziemy słuchać specjalistów z
Ministerstwa Klimatu i Środowiska, inspektoratu ochrony środowiska. I
ja mogę tylko powiedzieć, że już rozmawiałem z ministerstwem finansów, z
panią mister finansów o zabezpieczeniu wszystkich niezbędnych środków
po to, żeby Odrze przywrócić jak najszybciej jej pierwotny blask".
Premier podkreślił, że administracja będzie podejmować działania, aby znaleźć i ukarać winnych katastrofy ekologicznej na Odrze.
"Chcemy
znaleźć winnych i ukarać sprawców tego ekologicznego przestępstwa, z
którym najprawdopodobniej mamy do czynienia" – mówił premier. Dodał, że
według wszelkiego prawdopodobieństwa doszło do zrzutu do Odry
szkodliwych substancji.
"Będzie przeznaczona specjalna nagroda,
specjalne działania po to, żeby jak najszybciej można było dojść do
tego, kto, gdzie jest sprawcą tego typu przestępstwa wobec środowiska
naturalnego" – dodał.
Premier zapewnił, że władza "napiętnuje i
będzie ścigać z całą stanowczością przestępstwo, które stoi u podstaw
potężnego zanieczyszczenia ekologicznego".
Wiceszef MSWiA Maciej
Wąsik powiedział, że komendant główny policji wyznaczył 1 mln zł nagrody
za pomoc w wykryciu sprawców katastrofy ekologicznej na Odrze.
Zaznaczył, że w związku z obecną sytuacją na Odrze służby państwowe
działają w trybie ciągłym.
"Dziś była odprawa z wojewodami w woj.
lubuskim. Jeszcze dziś odbędzie się posiedzenie sztabu zarządzania
kryzysowego o godz. 16.30 w siedzibie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i
Administracji w Warszawie" – zapowiedział Wąsik. Jak zaznaczył, "jutro,
pojutrze i przez następne dni będziemy odbierali od służb stosowne
informacje".
"Działamy w trzech segmentach: usunięcie skutków,
czyli przede wszystkim usunięcie martwych ryb i szybkie doprowadzenie
rzeki do pierwotnego stanu, monitoring stanu wody zarówno pitnej w
najbliższych miejscowości Odry, co robi sanepid, jak i samej wody w
Odrze, co robi wojewódzka inspekcja środowiska oraz monitoring i badanie
martwych ryb, co robi inspekcja weterynaryjna" – wyjaśnił wiceminister
Wąsik.
"Mam nadzieję, że te badania szybko przyniosą oczekiwany
skutek poznania dokładnej przyczyny śnięcia ryb" – zaznaczył.
Poinformował, że "najprawdopodobniej to człowiek jest przyczyną tego
zjawiska – to jest albo nieodpowiedzialność, albo usuwanie jakiś ścieków
w sposób nieuprawniony".
Wąsik przekazał, że policja razem z
prokuraturą prowadzi postępowanie. "Komendant główny policji wyznaczył
dziś nagrodę za pomoc w wykryciu sprawców tej katastrofy ekologicznej w
wysokości 1 mln zł" – oświadczył wiceszef MSWiA.
Podczas
sobotniej konferencji prasowej wiceminister klimatu i środowiska Jacek
Ozdoba poinformował, że wyniki laboratoryjne badań wody pobranej ze
skażonej Odry są takie same po stronie niemieckiej jak i polskiej.
"Do
ministerstwa klimatu oficjalnie z Republiki Federalnej Niemiec wpłynęła
informacja, że wyniki niemieckie są tożsame z wynikami polskimi w
zakresie również zawartości rtęci. (...) Mamy te same parametry, które
wskazują na podwyższone niektóre czynniki, między innymi parametry
chemiczne i fizyczne" – powiedział Ozdoba.
Dodał, że jeśli chodzi
o parametry chemiczne, to wyniki wskazują na podwyższoną zawartość
tlenu. Ozdoba wskazał, że dotychczas pobrano do badania ponad 120 próbek
wody z Odry. "Teraz oczekujemy na badania toksykologiczne związane z
badaniami ryb i po tym będziemy poznawać, z czego wynikało śnięcie ryb" –
stwierdził Ozdoba.
W sobotę w Szczecinie lider PO Donald Tusk
domagał się od rządu wprowadzenie stanu nadzwyczajnego na obszarze
dotkniętych katastrofą ekologiczną czterech województw.
Premier
Morawiecki zapytany o komentarz do tego postulatu powiedział, że
wszystkie służby zostały postawione w stan gotowości i działają zgodnie z
ich przeznaczeniem. "Od tego, czy sytuacja będzie się cały czas
pogarszała, czy nie, uzależniamy kolejne kroki" – dodał szef rządu.
Został
on również zapytany, kiedy dokładanie dowiedział się masowym śnięciu
ryb w Odrze oraz o komentarz do wypowiedzi wiceministra infrastruktury,
który podczas jednej z konferencji poświęconej skażeniu rzeki
ironizował, że może w Odrze się wykąpać.
"Ja się dowiedziałem 9
bądź 10 sierpnia wieczorem. Dowiedziałem się na pewno za późno.
Odpowiednie służby powinny poinformować mnie wcześniej i dlatego mówiłem
o opieszałości. Co do tego komentarza, to rzeczywiście pewnie nie
należy sobie w ten sposób żartować z tej sytuacji. Mogę tylko tyle
powiedzieć na ten temat, że komentarz był pewnie zbędny i niezręczny" –
powiedział premier.
Wiceminister Wąsik został zapytany o to, czy
upływający czas od pierwszych symptomów zatrudnia Odry nie będzie
utrudnieniem w postępowaniu mającym ustalić przyczynę tej katastrofy
ekologicznej i jej ewentualnego sprawcę. Ocenił, że nie ma takiego
zagrożenia.
"Wszystkie postępowania dowodowe, bo to jest kilka
postępowań, które zostały połączone w jedno w Prokuraturze Okręgowej we
Wrocławiu, wydaje się, że one są niezagrożone. Na bieżąco wszystkie
dowody są zabezpieczane w postaci próbek zwierząt padłych, wody. Dzisiaj
rozmawiałem z komendantem głównym policji, nie widzimy tutaj w tym
zakresie żadnego zagrożenia" – dodał Wąsik.
Wiceminister Ozdoba
dodał, że Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wszczęła postępowanie
dotyczące związanej z zanieczyszczeniem Odry szkody na środowisku.
Wojewoda
lubuski Władysław Dajczak przekazał, że w regonie służby prowadzą
intensywne działania związane z oczyszczaniem rzeki z martwych ryb,
badaniem wody z Odry, a także z ujęć wody i studni położonych wzdłuż
rzeki. Zapewnił, że samorządy będą informowane o wynikach tych badań.
Ponadto we wszystkich nadodrzańskich powiatach inspekcja weterynaryjna
pobiera próbki ryb i wysyła je na badania do laboratorium w Puławach.
"Pojawiają
się nieprawdziwe informacje, nie wiem, w jakim celu rozpowszechniane,
że do lubuskich szpitali zgłaszają się ludzie, którzy zostali poparzeni
czy też mają jakieś dolegliwości po kontakcie z Odrą, czy z tymi rybami.
Monitorujemy tę sytuację. Codziennie sanepid jest w kontakcie z
wszystkim lubuskimi szpitalami, ja jestem w kontakcie z Narodowym
Funduszem Zdrowia. Nie było do tej pory takiego przypadku, aby ktoś
zgłosił jakąkolwiek dolegliwość spowodowaną pobytem nad rzeką Odrą czy
kontaktem z tymi rybami" – zaznaczył Dajczak.
W sobotę w mediach
społecznościowych minister klimatu i środowiska Anna Moskwa
poinformowała, że badania pobranej wody z Odry wskazują na jej wysokie
zasolenie.
"Otrzymaliśmy oficjalnie od strony niemieckiej
aktualne wyniki badań wody. Nie stwierdzono obecności rtęci. Analizy po
obu stronach granicy wykazują wysokie zasolenie. W Polsce trwają
kompleksowe badania toksykologiczne. Poinformujemy o kolejnych
wnioskach" – podała minister na Twitterze.
Od końca lipca
obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby
zaobserwowano w kilku województwach. Wędkarze wyłowili ich co najmniej
kilka ton.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu
bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego
zgłoszenia pod koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w
województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim. Trwa
oczyszczanie rzeki z truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły
się skutki tej katastrofy ekologicznej.
O
wprowadzenie stanu nadzwyczajnego w czterech województwach nad Odrą,
przedstawienie precyzyjnych rekomendacji, uruchomienie stałego
monitoringu stanu wody i o wzmocnienie służby zdrowia zaapelował w
sobotę do rządu przewodniczący PO Donald Tusk.
Tusk w sobotę wziął udział w spotkaniu z samorządowcami regionów dotkniętych katastrofą ekologiczną na Odrze.
"Wydaje
się oczywiste, konieczne, wprowadzenie stanów nadzwyczajnych katastrofy
naturalnej przynajmniej w czterech województwach zlewni Odry. Nie
chodzi o sianie paniki. Wręcz przeciwnie, chodzi o zapewnienie
obywateli, mieszkańców, przedsiębiorców, turystów, że państwo panuje nad
tą sytuacją i że jest gotowe do pewnych kroków, także finansowych,
które zniwelują straty wynikające z tej katastrofy" – powiedział.
Lider
PO wezwał też rząd do precyzyjnego i jednoznacznego przedstawienia
rekomendacji, regulacji i sposobu egzekwowania tych decyzji.
"Tu
chodzi o życie i zdrowie tysięcy ludzi. Władza musi wziąć na siebie
odpowiedzialność za jednoznaczne, precyzyjne i do wyegzekwowania
decyzje" – dodał.
Zaapelował także o wprowadzenie stałego
monitoringu skażeń w Odrze, okolicznych rowach melioracyjnych i w
studniach. Uznał przy tym za konieczne jak najszybsze uruchomienie
mobilnych laboratoriów, które pozwolą na stałe badanie stanu wody w
rzece.
Były premier zażądał też "natychmiastowego wzmocnienia
służby zdrowia pod kątem wykrywania i leczenia toksykologicznego na
terenach bezpośrednio zagrożonych". Jak dodał, niektóre osoby
zaangażowane w usuwanie martwych ryb są już poszkodowane.
"Też
oczywiste jest uruchomienie pomostowej pomocy, a w konsekwencji później
też odszkodowań dla drobnych przedsiębiorców, firm turystycznych. Nikomu
nie trzeba tutaj tłumaczyć, że te straty pojawią się natychmiast i mogą
być bardzo dotkliwe dla wszystkich zaangażowanych w działalność
gospodarczą w obszarze turystyki" – dodał.
"Kryzys związany z
zatruciem Odry trwa 18 dni, blisko też 18 dni trwa też zwłoka władz w
podejmowaniu decyzji. Apeluję do prezydenta, premiera i prezesa PiS, by
wrócili z wakacji natychmiast i zajęli się zarządzeniem kryzysowym" –
powiedział w sobotę w Szczecinie lider PO Donald Tusk.
Ocenił
też, że w sytuacji katastrofy ekologicznej na Odrze mamy do czynienia z
"bezczynnością i opuszczeniem rąk przez władze centralne".
Zaznaczył,
że nie wyobraża sobie, też z racji własnego doświadczenia, aby w takiej
sytuacji nie obradował permanentnie sztab kryzysowy z najważniejszymi
urzędnikami państwowymi na czele.
"Mam nadzieję, że się odnajdą w najbliższych godzinach i staną na wysokości zadania" – mówił Tusk.
W
spotkaniu sztabu kryzysowego z Donaldem Tuskiem udział wzięli
samorządowcy i aktywiści. Podkreślali oni, że informacje o katastrofie
ekologicznej zostały przekazane zbyt późno.
"Zażądaliśmy jako
samorządowcy dymisji tych osób, które zawiodły. Żądamy też śledztwa,
żądamy ukarania winnych, bo to jest przecież przestępstwo" – powiedziała
w sobotę marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak.
Jak dodała, "zarząd województwa lubuskiego wczoraj wystąpił do rządu o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej".
Wicestarosta
powiatu gryfińskiego poinformowała o rozłożonych zaporach na wysokości
Chojny i Krajnika. Wczoraj problemy ze śniętymi rybami zaobserwowano w
czterech gminach, cały czas zbierane są informacje o zapotrzebowaniu na
ich wywóz.
"W godzinach praktycznie nocnych dostaje informację,
że jest zapotrzebowanie, aby w trybie pilnym odebrać pięć ton tych ryb.
Skala tego problemu dla mnie jest przerażająca"– powiedziała
wicestarosta powiatu gryfińskiego Ewa Dudar.
Badania
pobranej wody z Odry wskazują na jej wysokie zasolenie – poinformowała w
sobotę w mediach społecznościowych minister klimatu i środowiska Anna
Moskwa.
"Otrzymaliśmy oficjalnie od strony niemieckiej aktualne
wyniki badań wody. Nie stwierdzono obecności rtęci. Analizy po obu
stronach granicy wykazują wysokie zasolenie. W Polsce trwają kompleksowe
badania toksykologiczne. Poinformujemy o kolejnych wnioskach" – podała
minister na Twitterze.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w
Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również
m.in. w okolicach Wrocławia. Wędkarze wyłowili ich co najmniej kilka
ton. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę
śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod
koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim.
Nadal
nie jest jasne, co spowodowało masowe wymieranie ryb w Odrze –
informuje niemiecki portal RBB24. Początkowo informowano o wykryciu
rtęci w rzece; teraz minister środowiska Brandenburgii Axel Vogel
ocenia, że przyczyną mogą być duże ilości rozpuszczonych soli i niski
poziom wód.
„Na tę chwilę nie możemy potwierdzić, że to rtęć jest
odpowiedzialna za śmierć ryb” – powiedział Vogel w piątek wieczorem w
programie RBB24 „Brandenburg Aktuell”. „Możliwa jest kombinacja kilku
czynników, takich jak ciepło, niski stan wody i toksyny. Może być tak,
że substancje te dostawały się do Odry od dawna, ale normalnie nie
stanowią żadnego problemu przy średnim poziomie wód” – wyjaśnił Vogel,
podkreślając, że obecnie stan wody na Odrze jest „historycznie niski”.
„Nowe
wyniki laboratoryjne z piątku wykazały zwiększone ładunki soli w rzece”
– poinformował Vogel. Sprecyzował, że jest to zjawisko „całkowicie
nietypowe” i mogło stać się przyczyną śmierci wielu ryb. „Jednak
informacje te nie są ostatecznie rozstrzygające, oczekuje się dalszych
wyników badań” – podkreślił.
Zapowiedział też, że dalej
potwierdzane będą wstępne wyniki badań dotyczące poziomu rtęci. Dodał
jednak, że „według obecnego stanu wiedzy, nie była ona wprowadzona do
Odry w takich ilościach, by mogła spowodować masowe wymieranie ryb”.
Vogel
zapewnił, że pozostaje w kontakcie z polskim ministerstwem środowiska
oraz władzami województwa lubuskiego. „Polskie władze potwierdzają, że
nie wiedzą jeszcze wystarczająco dużo, i ufają naszym informacjom” –
dodał minister.
Jak pisze RBB24, wiele wskazuje na to, że toksyny
dostały się do Odry w okolicach Opola pod koniec lipca. „Nie można
jednak stwierdzić, jakie dokładnie były to substancje. Ponadto nie ma
jeszcze informacji na temat stopnia ich nagromadzenia w rybach”.
„Dla
Odry, jako cennego ekologicznie akwenu jest to cios, z którego
prawdopodobnie nie podniesie się przez kilka lat” – powiedział Vogel.
Uznał jednak, że nie ma poważnego zagrożenia dla Bałtyku ze strony
toksycznych substancji, które mogłyby dostać się tam wraz z wodami Odry.
„Zakładałbym, że to, co w tej chwili jest w Odrze, zostanie rozrzedzone
do takiego stopnia, że nie spowoduje dalszych szkód w Bałtyku” - dodał.
Jeszcze
w piątek w południe uważano, że pomór ryb spowodowała rtęć, której
obecność w Odrze potwierdził Vogel. Wieczorem tego samego dnia
powiedział: „niski stan wody oznacza, że każda substancja obecna w
wodzie na wyższe stężenie. Dlatego może się zdarzyć, że pewne
substancje, występujące normalnie w wodzie, stają się teraz
niebezpieczne z powodu zwiększonej dawki”.
Jak dodaje RBB24, strona polska będzie mogła przedstawić wyniki badań Odry najwcześniej w niedzielę.
Kompletne
zaburzenie funkcjonowania ekosystemu Odry w wyniku zatrucia substancją
toksyczną potrwa dziesięciolecia - ocenił profesor w Katedrze
Hydrobiologii, Ichtiologii i Biotechnologii Rozrodu w Zachodniopomorskim
Uniwersytecie Technologicznym w Szczecinie Adam Tański.
"Jeszcze
w czwartek, kiedy miałem tylko informację, że (w Odrze – PAP) może być
to tak zwany metyzylen, związek chemiczny, bardzo toksyczny, szkodliwy
dla życia ryb, sprawa była prostsza, jeżeli chodzi o diagnozę, dlaczego
ryby sną" – przyznał w rozmowie z PAP prof. Tański.
Podkreślił,
że "zachowanie ryb mogło wskazywać, że to jest właśnie ten środek".
"Ryby w sposób charakterystyczny reagowały tak, jak po podaniu trucizn z
rodzaju neurotoksyn. Najpierw były zaniepokojone, później podpływały do
powierzchni i w konsekwencji ginęły" - wyjaśnił.
Przyznał, że
informacja pochodząca z Niemiec, jakoby w wodzie pobranej z Odry wykryto
rtęć "wprowadziła pewne zamieszanie". "Mam nadzieję, że rtęci nie
będzie, bo jest ona jeszcze gorszym związkiem deponującym się w dnie na
wiele lat" - zaznaczył.
Wskazał, że obecnie ryby sną masowo
niemal na całej linii Odry. "Serce pęka, kiedy widzę te tony ryb, a
niektóre z nich mają po 20 lat, np. duże sumy, ponad 10-letnie sandacze o
długości jednego metra, ogromne szczupaki, leszcze, brzany,
niezauważane przez nas gatunki niezmiernie istotne dla ekosystemu,
niedoceniane przez wędkarzy, małe ryby, które są indykatorami, to
wszystko zginęło, ponadto zginęła ogromna masa bezkręgowców" -
powiedział.
Zwrócił uwagę, że metyzylen działa toksycznie, a
zatem może dochodzić do kumulowania się go w rybach. "Oznacza to, że
część ryb, która przeżyje może mieć w sobie toksyczne związki. Metyzylen
może deponować się również w środowisku naturalnym i to jest tragiczna
wiadomość" – podkreślił profesor.
Adam Tański zwrócił uwagę, że
metyzylen działa także na dafnie. "Należy więc przypuszczać, że ginie
również plankton, giną zapewne małże, ślimaki. Tego nie wyławiamy, to
będą tony materii organicznej, białka rozkładającego się. Jeżeli nie uda
się nam tego wyłowić, czeka nas wtórne zatrucie" - ocenił.
Przypomniał,
"że ekosystemy rzeczne są to bardzo skomplikowane połączenia łańcuchów
troficznych (pokarmowych - PAP) nie tylko organizmów wodnych, ale i
tych, które przylegają do środowiska wodnego". "W przypadku mniejszego
rozregulowania łańcucha troficznego są zauważalne zmiany, a teraz
zabraknie nam kilka poziomów, co przełoży się na kompletne zaburzenie
funkcjonowania. Oby tak się nie stało, ale - jak widzę - to, co się
stało, ma właśnie takie objawy" - powiedział.
Zapytany przez PAP,
jak długo będzie trwało zaburzenie ekosystemu Odry odpowiedział: "Nie
potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Ale chcę zaznaczyć, że na pewno
będą to dziesięciolecia".
"Jeszcze kilka dni temu, kiedy
zaczynało się to wszystko, myślałem, że dopływy dużych rzek rozcieńczą
tę toksynę w Odrze na tyle, że ryby będą chorowały, ale nie będą snęły.
Jednak myliłem się. Stężenie toksykanta – ostatecznie nie wiemy z
pewnością, jakiego – jest tak duże, że ryby nadal sną nawet na wysokości
Widuchowej, gdzie wody w Odrze jest już naprawdę dużo" - przyznał.
"Gdyby
byłoby to punktowe zanieczyszczenie mielibyśmy do czynienia z nim na
przykład na Śląsku, a fala nie dochodziłaby do Pomorza Zachodniego przez
prawie 500 km rzeki" - ocenił.
Zaapelował, żeby wszystkie osoby,
które angażują się w pomoc, pamiętały o tym, że bez względu na to, jaka
to jest toksyna, może być ona szkodliwa dla ludzi. "Wszelkie prace
powinniśmy wykonywać pod nadzorem, żeby ktoś sam nie wchodził do wody.
Przede wszystkim trzeba być zabezpieczonym w długie rękawice, okulary i
maseczkę, bo nie wiadomo, co to jest" – przestrzegł.
Odpowiedź
strony niemieckiej była taka, że informacja o skażeniu Odry rtęcią, to
informacja medialna, która nie została potwierdzona żadnymi badaniami
laboratoryjnymi, oczywiście absolutnie nie możemy niczego wykluczyć -
powiedział w piątek wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.
Pytany w Polsat
News, czy w sprawie katastrofy ekologicznej na Odrze Polska zdecyduje
się poprosić o pomoc międzynarodową, np. "najbardziej nowoczesnych
laboratoriów we Szwecji, które mogłyby nam pomóc wyjaśnić tę sprawę",
wiceszef MSZ powiedział: "Będziemy korzystali ze wszystkich możliwości
stosownie do potrzeb".
"Ten zespół kryzysowy, który działa składa
się z bardzo licznych instytucji. Inspekcje zarówno środowiskowe, także
weterynaryjne są w to zaangażowane - i te zasoby pozwalają nam na
przetestowanie bardzo dużej liczby próbek" - mówił. "W tym zakresie też,
oczywiście, jesteśmy w kontakcie z partnerami międzynarodowymi" -
wyjaśnił Jabłoński.
Podkreślił, że "dzisiaj po tych pierwszych
doniesieniach, które pojawiły się, że rzekomo stwierdzono rtęć w
badaniach niemieckich - my się natychmiast zwróciliśmy do strony
niemieckiej z pytaniem, czy rzeczywiście tak jest". "Odpowiedź była
taka, że to jest informacja medialna, która nie została wciąż
potwierdzona żadnymi badaniami laboratoryjnymi. Natomiast, oczywiście
absolutnie nie możemy niczego wykluczyć" - zaznaczył Jabłoński.
Wiceszef
MSZ zapewnił, że "będą to badania w kierunku bardzo różnych związków
chemicznych". "Musimy sprawdzać każdą ewentualność i będziemy to robić
także z partnerami z innych państw" - podkreślił.
Pytany o to,
dlaczego "strona niemiecka nie otrzymała od Polski odpowiedniego raportu
w odpowiednim czasie" i "kiedy był pierwszy kontakt z partnerami z
Niemiec", Jabłoński powiedział: "Te kontakty miały miejsce". "Te
kontakty prowadzą na bieżąco wszystkie instytucje bezpośrednio zajmujące
się sprawą, czyli przede wszystkim instytucje środowiskowe" - wyjaśnił.
Zwrócił
uwagę, że "instytucje, które się tym zajmują, mają kontakt operacyjny",
a "Odra jest rzeką graniczną, którą zarządzają na różnych odcinkach oba
państwa". "Polska i Niemcy mają ten spory odcinek wspólny i w tym
zakresie są ze sobą w stałym kontakcie" - zapewnił.
Zaznaczył, że
kontakt ze stroną niemiecką "w dalszym ciągu będziemy utrzymywali". "W
dalszym ciągu będziemy robić wszystko, żeby sprawę wyjaśnić i żeby po
pierwsze doprowadzić do odwrócenia skutków tej katastrofy, a po drugie,
żeby ustalić sprawcę i ukarać winnych" - podkreślił.
Jabłoński
zaapelował, żeby "dać popracować tym inspekcjom, które się tym zajmują".
"Bo dużo informacji jest po prostu niesprawdzonych; dużo informacji,
które są rozpowszechniane, opiera się po prostu na teoriach, które na
razie nie znajdują potwierdzenia w twardych dowodach" - mówił. "Mam
nadzieję, że te dowody będą coraz bardziej dostępne w ciągu najbliższych
godzin, bo w tej chwili laboratoria pracują w absolutnym trybie
kryzysowym 24 godziny na dobę. Także w trakcie najbliższych dni, w
trakcie długiego weekendu tak się będzie działo" - powiedział.
Pytany,
czy rząd powiadomił Komisję Europejską, Jabłoński powiedział: "Również
te sygnały są przekazywane". "Za to odpowiada Ministerstwo Klimatu,
które jest naszą instytucja odpowiedzialną za komunikację także z
partnerami zewnętrznymi w tym zakresie" - wyjaśnił, dodając, że "te
relacje są utrzymywane na poziomie roboczym, w zasadzie bez przerwy".
"Co
do szczegółów, to też jest tak, że komunikatu w sprawie stwierdzenia
przyczyny (katastrofy) w tej chwili nikt nie jest w stanie wydać, bo
tych przyczyn wciąż jeszcze nie znamy. Jesteśmy w trakcie bardzo
szczegółowego ich ustalania" - powiedział. "Sądzę, że w najbliższym
czasie, w momencie, kiedy te fakty będą - przynajmniej ich część -
znane, wtedy będziemy rzeczywiście przekazywali (informacje) na bieżąco
naszym partnerom, będziemy się z nimi dzielili" - powiedział wiceszef
MSZ.
W
sprawie zatrucia Odry byliśmy uspokajani i ta skala była jak gdyby w
pewien sposób niedoszacowana przez urzędników, którzy w piątek stracili
stanowiska - powiedział wiceszef MSWiA Maciej Wąsik. Jak ocenił,
zabrakło pewnej koordynacji służb.
Premier Mateusz Morawiecki
poinformował w piątek wieczorem, że podjął decyzję o natychmiastowej
dymisji szefa Wód Polskich Przemysława Dacy i Głównego Inspektora
Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka. Podkreślił, że "sprawę zatrucia
Odry traktuje z najwyższym priorytetem".
O te dymisje był pytany w
Polsat News wiceszef MSWiA. "Gdzieś było zaniedbanie służb podległych
rządowi, dlatego podjęto decyzje personalne" - mówił Wąsik.
Dopytywany,
czy wcześniej nie docierał żaden sygnał do MSWiA, że coś na Odrze jest
"nie tak", wiceminister odparł: "Te sygnały powinny płynąć od tych
instytucji, które dzisiaj mają zdymisjonowanych szefów".
"Sprawdzaliśmy
różnego rodzaju sygnały i było chociażby zawiadomienie ministra
(wiceministra klimatu, Jacka) Ozdoby do prokuratury w tej sprawie, ale
byliśmy także uspokajani, proszę o tym pamiętać, i ta skala była jak
gdyby w pewien sposób niedoszacowana przez urzędników, którzy dzisiaj
stracili stanowiska" - mówił wiceszef MSWiA.
Polityk podkreślił,
że ws. zarządzania kryzysowego w związku z zatruciem Odry rząd podjął
stosowne działania, a stosowne służby są w sprawę zaangażowane. "Jak
sprawa wypłynęła dopiero wówczas podjęliśmy te działania" - zaznaczył.
"Jesteśmy zbulwersowani pewnymi sytuacjami i dlatego są zmiany
personalne" - wyjaśnił.
"Rzekami zarządzają Wody Polskie, a
ochroną zarządza Generalny Inspektor Ochrony Środowiska - te osoby nie
spełniły pokładanych oczekiwań. Rzeczywiście można było pewne działania
pewnie podjąć wcześniej, stąd są te zmiany personalne" - ocenił Wąsik.
"Zabrakło także pewnej koordynacji i to dobrze, że ta koordynacja się
pojawiła. Wydaje się, że teraz już te służby działają w sposób
zespolony: są sztaby wojewódzkie, jest sztab centralny - to wszystko
monitorujemy bardzo mocno" - podkreślił.
Jak wskazał, decyzja ws.
zamknięcia dostępu do rzek powinna być podjęta wcześniej. "Natomiast
decyzje podejmuje się na podstawie pewnej wiedzy - ta wiedza nie została
dostarczona przez służby, których szefowie zostali odwołani" - dodał
Wąsik.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na
odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w
okolicach Wrocławia. Wędkarze wyłowili ich co najmniej kilka ton. Jak
zapewniono Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada
sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia
pod koniec lipca. W czwartek fala zanieczyszczonej Odry ze śniętymi
rybami dotarła na teren woj. zachodniopomorskiego. Zakaz wstępu do Odry
został wprowadzony w województwie zachodniopomorskim, lubuskim i
dolnośląskim - poinformował na piątkowej konferencji prasowej
wiceminister Wąsik.
Zakład
Jack–Pol nie ma nic wspólnego, ani też w żaden sposób nie przyczynił
się do katastrofy ekologicznej na Odrze – napisał prezes spółki Jacek
Woźniak w wydanym w piątek oświadczeniu. O tym, że oławska firma mogła
przyczynić się do zanieczyszczenia Odry, informowały lokalne media.
Od
końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w
dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Jak
zapewniono Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada
sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia
pod koniec lipca.
W czwartek fala zanieczyszczonej Odry ze
śniętymi rybami dotarła na teren woj. zachodniopomorskiego. W piątek w
Szczecinie zebrał się sztab kryzysowy w związku z sytuacją na rzece.
Wojewoda zachodniopomorski wprowadził obowiązujący do 18 sierpnia zakaz
bezpośredniego kontaktu z wodami Odry, w tym Zalewu Szczecińskiego, Odry
Wschodniej i Odry Zachodniej poniżej Widuchowej wraz z łączącymi
kanałami, a także korzystania z tych wód.
Z kolei zarząd woj.
lubuskiego w związku z katastrofą ekologiczną w Odrze zapowiedział w
piątek skierowanie do rządu oraz wojewody lubuskiego wniosku o
wprowadzenie stanu klęski żywiołowej.
Wody Polskie poinformowały w czwartek, że z rzeki wyłowiono 10 ton martwych ryb.
Sprawą masowego śnięcia ryb w Odrze z zawiadomienia WIOŚ we Wrocławiu zajmuje się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W
związku ze sprawą w sieci pojawiły się informacje, że za skażenie Odry
może odpowiadać producent wyrobów papierniczych Jack-Pol z Oławy.
W
wydanym w piątek oświadczeniu firma zapewnia, że nie ma nic wspólnego,
ani też w żaden sposób nie przyczyniła się do katastrofy ekologicznej na
Odrze.
Jak przekonuje prezes zarządu spółki Jacek Woźniak,
"spółka Jack–Pol w procesie produkcji przestrzega zasad ekologii,
przetwarza sortowaną makulaturę na wyroby higieniczne, a wszystkie
materiały i surowce przeznaczone do produkcji posiadają certyfikaty
ekologiczne". "W procesie produkcji nie są stosowane środki do
wybielania surowca ani rtęć i jej pochodne, ani mezytylen ani inne
trucizny. Wbrew informacjom, pojawiającym się w mediach, Spółka Jack–Pol
nie jest firmą produkującą celulozę" - podkreślono w oświadczeniu.
Woźniak
wskazał też, że pierwsze informacje o śniętych rybach w Odrze dotyczą
jazu w miejscowości Lipki – na granicy województw dolnośląskiego i
opolskiego. "Co więcej, istnieją również dane wskazujące na wystąpienie
skażenia znacznie powyżej tego miejsca, w okolicach Gliwic. Zatem,
lokalizacja skażenia występuje znacznie powyżej posadowienia zakładu
Spółki Jack–Pol, a prąd Odry powoduje przemieszczanie się zarówno
skażenia, jak i śniętych ryb w dół rzeki Odry, w tym w rejon Oławy" –
czytamy.
"Apelujemy do wszystkich o zaprzestanie formułowania
nieprawdziwych wypowiedzi, skutkujących wprowadzaniem w błąd opinii
publicznej oraz mediów, co do związku Spółki Jack–Pol z katastrofą
ekologiczną w rzece Odra" – napisano w komunikacie. W przeciwnym razie –
jak zapowiada spółka - podejmie ona kroki ochrony prawnej "celem
pociągnięcia do odpowiedzialności osób oraz podmiotów odpowiedzialnych
za tworzenie i powielanie kłamstw godzących w jej dobro i reputację".
Z
przebadanych dotychczas próbek wody z Odry nie stwierdzono matali
ciężkich - zapewnili na piątkowej konferencji przedstawiciele resortów
klimatu oraz spraw wewnętrznych. W trzech województwach wprowadzono
zakaz wstępu do Odry.
W piątek na wspólnej konferencji
wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba oraz wiceszef resortu
spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik informowali o sytuacji
na Odrze w związku z jej zatruciem.
Przedstawiciel MSWiA
poinformował, że zgodnie z poleceniem premiera Mateusza Morawieckiego
resort spraw wewnętrznych został zobowiązany do koordynacji działań w
związku z sytuacją w Odrze.
Wąsik przekazał, że w związku z tym
co się dzieje w rzece podjęto decyzję, aby od piątku wprowadzić zakaz
wstępu do rzeki na terenie trzech województw: zachodniopomorskiego,
lubuskiego i dolnośląskiego. Wyjaśnił, że polega on na zakazie kąpieli,
zakazie wędkowania, zakazie uprawiania sportów wodnych, zakazie pojenia
zwierząt.
Wiceminister zapewniał, że na obecną chwilę dużo
bezpieczniej jest na Dolnym Śląsku niż było wcześniej. "Mimo wszystko
zdecydowaliśmy się wprowadzić zakaz (wejścia do rzeki) w trzech
województwach i będziemy dmuchać na zimne - dopóki nie będziemy znali
dokładnych przyczyn tej sytuacji, dopóty te zakazy będą" - mówił.
"Nie
widzimy bezpośredniego zagrożenia dla życia ludzkiego. Nasze badania
tego nie potwierdzają, ale będziemy to monitorować" - zapewniał wiceszef
MSWiA. "Jestem przekonany, że ten zakaz wejścia do rzeki, jest takim
prewencyjnym zakazem w dużym stopniu, niemniej jednak, jeżeli padają
zwierzęta, także może to nie być korzystne dla ludzi, stąd te zakazy
podjęte w trzech województwach" - wskazał.
Przedstawiciel MSWiA
poinformował, że straż pożarna została zobowiązana do usunięcia na całej
długości rzeki wszystkich śniętych ryb. Dodał, że prowadzone są też
patrole straży jak i policji tak na rzece jak i na jej brzegu. Odra
monitorowana jest również z powietrza.
Wąsik wskazał ponadto, że
wszystkie przypadki pojawienia się śniętych ryb, czy innych zwierząt,
mają być zgłaszane odpowiednim służbom, a wojewodowie mają odpowiadać za
utylizację.
Wiceszef MSWiA poinformował również, że Sanepid
codziennie będzie badał próbki wody pochodzące z ujęć znajdujących się
nad Odrą. "Sanepid będzie badał każdą próbkę wody i będzie to robił
także w święta państwowe" - zapewnił.
Jak wyjaśnił w akcję
związaną z Odrą zaangażowane są także: Inspekcja Weterynaryjna, która ma
badać śnięte ryby m.in. pod kątem obecności metali ciężkich, oraz
Inspekcja Ochrony Środowiska, której zadaniem jest monitoring wody i jej
badanie na całej długości rzeki. Przedstawiciele Inspekcji Ochrony
Środowiska oraz policji mają też kontrolować wszystkie zakłady i
jednostki znajdujące się nad Odrą, które są "potencjalnymi
trucicielami". Pracują także wojewódzkie służby zarządzania kryzysowego.
Wiceminister przypomniał, że prokuratura okręgowa we Wrocławiu wszczęła też śledztwo ws. zanieczyszczenia rzeki.
Przedstawiciel
MSWiA poinformował na konferencji, że z pięćdziesięciu przebadanych
próbek wody z Odry nie stwierdzono matali ciężkich. Podobną informację
przekazał wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba.
"Jeżeli
chodzi o województwo zachodnio-pomorskie, lubuskie i dolnośląskie nie
potwierdzamy informacji, które przedstawili politycy Republiki
Federalnej Niemiec, czy też pojawiły się informacje medialne, co do
zawartości rtęci. Według naszej aparatury i próbek, które zostały
pobrane nie potwierdzamy zawartości rtęci" – oznajmił Ozdoba. "Jesteśmy w
stałym kontakcie ze strona niemiecką" – zapewnił Ozdoba.
Wiceszef
resortu klimatu i środowiska dodał, że ministerstwo czeka na analizę
toksykologiczną próbek, które zostały pobrane i przekazane do
specjalistycznego laboratorium. "Lada dzień powinniśmy mieć informacje,
jaka była przyczyna śnięcia ryb. Tam, gdzie są informacje o innych
zwierzętach też je weryfikujemy" - zapewnił.
Przedstawiciel MKiŚ
przyznał, że mimo iż badania nie wykazały obecności rtęci, jedno jest
pewnym, że na Odrze zostały przekroczone parametry chemiczne wody -
podwyższona zawartość tlenu i przewodność oraz większe pH. "Żeby w stu
procentowo odpowiedzieć i w sposób rzetelny - musimy poczekać na wyniki
badania toksykologicznego, które przeprowadza się na śniętych rybach i
one dopiero potwierdzą tak naprawdę sytuację, jaka była przyczyna
śnięcia tych ryb" - dodał.
Wiceminister Ozdoba dodał, że
wystąpiliśmy do strony niemieckiej o przedstawienie wyników badań próbek
wody z Odry, które miały sugerować obecność rtęci w pobranych próbkach.
"Jeżeli chodzi o zweryfikowanie stanu pod względem zawartości rtęci na
wysokości strony niemieckiej, poprosiliśmy Republikę Federalną Niemiec o
przedstawienie analizy i szczegółów informacji dotyczących metodologii i
danych, które są za zawartością rtęci. Pełny obraz i przyczyna śnięcia
ryb będzie dopiero wtedy możliwa w sposób rzetelny, kiedy będziemy mieli
wyniki specjalistów, ekspertów" - powiedział.
Odniósł się też do
wpisu na Twitterze marszałek województwa lubuskiego Anny Polak, która
przekazała, że w bezpośredniej rozmowie minister rolnictwa i środowiska
landu Brandenburgii Axel Vogel potwierdził wysokie stężenie rtęci w
pobranych próbkach z Odry.
"W województwie zachodniopomorskim,
lubuskim i dolnośląskim aparatura w żadnej próbce nie wykazała
zawartości rtęci. W województwie śląskim mamy jedno miejsce, gdzie
rzeczywiście takie przekroczenie występuje, ale weryfikujemy, na ile
rzeczywiście jest to związane bezpośrednio z sytuacją w Odrze i na ile
trzeba ponowić te próbki" - podkreślił Ozdoba.
W piątek wieczorem
premier Mateusz Morawiecki poinformował, że podjął decyzję o
natychmiastowej dymisji szefa Wód Polskich Przemysława Dacy i Głównego
Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
"Winnych tego
skandalu, tego ekologicznego przestępstwa o ogromnej skali - chcemy jak
najszybciej znaleźć i ukarać jak najsurowiej! Poleciłem działanie
odpowiednim służbom" - podkreślił premier.
Od końca lipca
obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby
zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Wędkarze wyłowili
ich co najmniej kilka ton. Jak zapewniono Wojewódzki Inspektorat Ochrony
Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili
otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca.
W czwartek
fala zanieczyszczonej Odry ze śniętymi rybami dotarła na teren woj.
zachodniopomorskiego. W piątek w Szczecinie zebrał się sztab kryzysowy w
związku z sytuacją na rzece. Wojewoda zachodniopomorski Zbigniew
Bogucki zapowiedział, że w piątek zostanie wydana decyzja o zamknięciu
dostępu do Odry. Z kolei zarząd woj. lubuskiego w związku z katastrofą
ekologiczną w Odrze informował, że skieruje do rządu oraz wojewody
lubuskiego wniosek o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej.
Od
piątku w oczyszczanie lubuskiego odcinka Odry z martwych ryb zostali
włączeni żołnierze i strażacy. Jak poinformował na popołudniowym
briefingu wojewoda lubuski Władysław Dajczak, przez kilka godzin z wody
zostało wybranych około 4,5 tony śniętych ryb. Powtórzył, że na lubuskim
odcinku Odry nie ma przekroczonych norm stężenia rtęci w wodzie.
"Najważniejsza
informacja i to jest ważne, to potwierdzam jeszcze raz i z dużą mocą
podkreślam, że tak jak dzisiaj powiedział główny inspektor ochrony
środowiska w województwie lubuskim, zachodniopomorskim i dolnośląskim
aktualne badanie, dzisiejsze badanie z godz. 11 nie potwierdziło
większego stężenia rtęci. To jest bardzo ważna informacja, bo ciągle
słyszymy podawane te zupełnie niepotrzebne, nie wiadomo, w jakim celu
informacje, niestety przekazywane przez urząd marszałkowski naszego
województwa, o wzmożonym i intensywnym jakby wzroście wskaźnika rtęci.
Jest to nieprawda" – powiedział Dajczak.
Dodał, że informacje płynące z Niemiec są "niedookreślone, nieścisłe" i dobrze by było, gdyby wszyscy działali wspólnie.
"Tak
jak wszystkie samorządy wspierają działania służb wojewody w zakresie
walki z tą sytuacją. Tak dobrze by było, żeby też urząd marszałkowski,
zarząd województwa, pani marszałek włączyli się w te działania i nie
powodowali niepotrzebnie takich informacji, które mogą powodować jakąś
panikę i niepotrzebny strach, kiedy to nie ma nic wspólnego z
rzeczywistością" – zaznaczył Dajczak.
Jak przekazał wojewoda, w
piątkowych działaniach związanych z usuwaniem skutków katastrofy
ekologicznej brało udział 120 żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, 30
strażaków PSP, którzy pływali po rzece na 17 łodziach. Ryby były
zbierane zarówno z nurtu jak i z brzegu rzeki. Ponadto, na Odrze w
Kostrzynie nad Odrą, w pobliżu ujścia do niej Warty, strażacy
rozciągnęli zaporę, by wyłapywać płynące nurtem martwe ryby.
"Do
tej pory zostało wyciągniętych z wody 4,5 tony ryb śniętych. To jest
dużo jak na tak krótki czas działania. Te ryby zostały zebrane w
odpowiednie worki i w tej chwili firma utylizująca, z którą popisaliśmy
umowę będzie to truchło zabierała i utylizowała. To jest bardzo dobra
wiadomość. Jutro te działania będziemy kontynuowali” – powiedział
Dajczak.
Dodał, że praca służb i administracji wojewody została
zaplanowana, a kolejne dni przyniosą intensywne działania związane z
oczyszczaniem Odry z martwych ryb. Dodatkowo do regionu zostanie
skierowanych przez komendanta głównego PSP 70 kadetów ze szkoły
pożarniczej - zapowiedział.
W piątek o godz. 15 odbyło się także
spotkanie z udziałem pięciu wojewodów, wiceministra SWiA Macieja Wąsika
podsumowujące działania podjęte w związku z sytuacją na Odrze.
"To
są naprawdę dobre działania, zadawalające i te informacje, które
płynęły od wojewódzkich inspektorów ochrony środowiska, sanepidu dają
dużą nadzieję, że ta sytuacja będzie się kierunkowała w dobrą stronę,
ponieważ jak powiedział wojewoda śląski i wojewoda opolski dzisiaj w
tych działaniach, które oni prowadzili na rzece Odrze było bardzo
niewiele śniętych ryb" – przekazał wojewoda.
Wyjaśnił, że w
Opolskiem zebrano kilkadziesiąt martwych ryb, a w woj. śląskim
praktycznie ich nie było, co może zapowiadać przejście fali.
Dajczak
przypomniał, że w Lubuskiem prowadzone są badania jakości wody w 15
nadodrzańskich ujęciach wody oraz w ponad 40 studniach. Ze wszystkich
tych miejsc pobrano próbki i tak będzie codziennie. Zaznaczył, że według
wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska uwarunkowania geologiczne
dają duże prawdopodobieństwo, że przesiąków nie będzie, ale badania mają
sprawić, by mieszkańcy byli tego pewni.
Ponadto codziennie z
każdego nadodrzańskiego powiatu w regionie będą pobierane próbki
śniętych ryb i wysyłane na badania do instytutu w Puławach.
Samodzielne
zbieranie śniętych ryb przez okolicznych mieszkańców czy wędkarzy jest
nierozsądne. Zostawmy to specjalistycznym służbom przeszkolonym w tym
zakresie - podkreślił specjalista toksykologii klinicznej oraz chorób
wewnętrznych Eryk Matuszkiewicz.
Kontakt z zatrutymi rybami może
dać jedynie cechy podrażnienia skóry, co widać w postaci
zaczerwienienia, pieczenia czy oparzeń, ale nie spowoduje zakażenia w
organizmie - powiedział w piątek PAP specjalista toksykologii klinicznej
oraz chorób wewnętrznych Eryk Matuszkiewicz.
"Samodzielne
zbieranie śniętych ryb przez okolicznych mieszkańców czy wędkarzy jest,
delikatnie mówiąc, nierozsądne. Zostawmy to specjalistycznym służbom,
które są do tego przygotowane i mają odpowiednie zabezpieczenia w tym
zakresie" - zaakcentował.
Uspokoił jednak, że w drodze inhalacyjnej, czyli jeżeli wdychamy powietrze nad rzeką, nie narazimy się na ciężkie zatrucie.
"Zatrucie
może wystąpić jedynie w przypadku drogi pokarmowej, czyli jeżeli byśmy
jedli te skażone ryby w dużych ilościach" - powiedział. "Oczywiście ta
ilość ryb (która może doprowadzić do zatrucia - PAP) zależna jest od
stężenia substancji toksycznych w rybach i rzece, ale na ten moment nie
mamy takich informacji" - przyznał.
Wskazał, że w przypadku,
kiedy ktoś już zbierał te ryby i ma poparzenia na rękach, to powinien
zgłosić się do lekarza. "Takie podrażnienia leczymy jak oparzenie skóry,
natomiast nie jest to zatrucie czy zakażenie. To jest tylko chemiczne
uszkodzenie, oparzenie skóry" - podkreślił.
Zapytany o
szkodliwość dla żywych organizmów rtęci, która - zdaniem ministra
środowiska niemieckiego landu Brandenburgia Axela Vogla - miała zostać
znaleziona w rzece po niemieckiej stronie granicy - odparł, że "rtęć,
która być może znajduje się w rybach czy w Odrze, to nie jest rtęć, jaką
znamy z termometrów".
"W termometrze mamy rtęć w postaci
metalicznej. Jeżeli w rybach czy w wodzie zostanie potwierdzona rtęć, to
będą to związki rtęci i najczęściej w pożywieniu będą to związki rtęci
organicznej, najczęściej jest to metylortęć, rzadziej etylortęć. Dlatego
zawsze jako toksykolodzy podkreślamy, że nawet, jeżeli ktoś zjadłby
niewielką ilość rtęci z termometru, to jest to dla organizmu bez
znaczenia, bo rtęć metaliczna nie wchłania się z przewodu pokarmowego.
Inaczej jest, jeżeli rtęć wejdzie w związek z innymi toksycznymi
substancjami" - podkreślił.
Jeżeli
chodzi o zweryfikowanie Odry pod względem zawartości rtęci na wysokości
strony niemieckiej, poprosiliśmy Republikę Federalną Niemiec o
przedstawienie analizy i szczegółów wykonanych badań - powiedział
wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba.
Wiceminister
Ozdoba podczas piątkowej konferencji prasowej skomentował komunikat
opublikowany na stronie landu Brandenburgii, w którym wskazano, że
"Państwowy Urząd Środowiska nie otrzymał od władz polskich raportu
przewidzianego w planie alarmowym i powiadamiania oraz w planie
awaryjnym Międzynarodowej Komisji Ochrony Odry przed zanieczyszczeniami.
Trzeba powiedzieć, że łańcuchy sprawozdawcze między stroną polską a
niemiecką nie zadziałały w tym przypadku".
"Jeżeli chodzi o
zweryfikowanie stanu pod względem zawartości rtęci na wysokości strony
niemieckiej, poprosiliśmy Republikę Federalną Niemiec o przedstawienie
analizy i szczegółów informacji dotyczących metodologii i danych, które
są za zawartością rtęci. Pełny obraz i przyczyna śnięcia ryb będzie
dopiero wtedy możliwa w sposób rzetelny, kiedy będziemy mieli wyniki
specjalistów, ekspertów" - powiedział.
Odniósł się też do wpisu
na Twitterze marszałek województwa lubuskiego Anny Polak, która
przekazała, że w bezpośredniej rozmowie minister rolnictwa i środowiska
landu Brandenburgii Axel Vogel potwierdził wysokie stężenie rtęci w
pobranych próbkach z Odry.
"W województwie zachodniopomorskim,
lubuskim i dolnośląskim aparatura w żadnej próbce nie wykazała
zawartości rtęci. W województwie śląskim mamy jedno miejsce, gdzie
rzeczywiście takie przekroczenie występuje, ale weryfikujemy na ile
rzeczywiście jest to związane bezpośrednio z sytuacją w Odrze i na ile
trzeba ponowić te próbki" - podkreślił.
Zwrócił uwagę, że "często informacje przedstawiane w mediach nie są w odpowiedni sposób weryfikowane".
"Dlatego
dopiero po zakończeniu badań, które podejmuje rząd, będziemy w stanie
zero jedynkowo powiedzieć o przyczynach sytuacji" - stwierdził i dodał,
że weryfikowany jest "każdy metr wody pod względem chemicznym,
biologicznym i wykluczane czynniki związane z zagrożeniem". "Będziemy
weryfikować wszystkie możliwe zrzuty i działania prowadzone na Odrze,
uruchomione są wszystkie możliwe służby, używane są drony, działają
prokuratury i dzisiaj szukamy tego, który odpowiada za sytuację na
rzece" - podsumował Ozdoba.
Jeżeli
chodzi o województwo zachodnio-pomorskie, lubuskie i dolnośląskie nie
potwierdzamy, zawartości rtęci w wodzie pobranej z Odry – powiedział
podczas konferencji prasowej wiceminister klimatu i środowiska Jacek
Ozdoba.
"Jeżeli chodzi o województwo zachodnio-pomorskie,
lubuskie i dolnośląskie nie potwierdzamy informacji, które przedstawili
politycy Republiki Federalnej Niemiec, czy też pojawiły się informacje
medialne, co do zawartości rtęci. Według naszej aparatury i próbek,
które zostały pobrane nie potwierdzamy zawartości rtęci" – oznajmił
Ozdoba. "Jesteśmy w stałym kontakcie ze strona niemiecką" – dodał.
Podkreślił,
że obecnie ministerstwo czeka "na analizę toksykologiczną pobranych
próbek, które zostały pobrane i przekazane do specjalistycznego
laboratorium". "Lada dzień powinniśmy mieć informacje, jaka była
przyczyna śnięcia ryb. Tam, gdzie są informacje o innych zwierzętach też
je weryfikujemy" - zapewnił.
Wiceminister przekazał, że
"prowadzone są bardzo szeroko zakrojone działania związane z
identyfikowaniem przyczyny śnięcia ryb". "Prokuratura wszczęła
postępowania. Razem z inspektorami ochrony środowiska oraz z Głównym
Inspektorem Ochrony Środowiska wytypowano zakłady, podmioty, prowadzone
są czynności, codziennie pobierane są próbki w celu zweryfikowania
zawartości wody praktycznie na każdym odcinku Odry" - wskazał.
Poinformował, że Generalny Inspektor Ochrony Środowiska wszczął procedurę oszacowania szkody na środowisku.
"Wiemy,
że aparatura pokazuje podwyższone niektóre czynniki chemiczne wody, to
jest podwyższona zawartość tlenu, czy też przewodność i ph. Centralne
Laboratorium Badawcze od 5 sierpnia ma stały cykl związany z
weryfikowaniem. Teraz zwiększamy tę skalę" – zaznaczył.
Podjąłem
decyzję o natychmiastowej dymisji szefa Wód Polskich Przemysława Dacy i
Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka - poinformował
w piątek premier Mateusz Morawiecki. Podkreślił, że "sprawę zatrucia
Odry traktuje z najwyższym priorytetem".
Premier w wieczornym
wpisie w mediach społecznościowych podkreślił, że "sytuacja związana z
zatruciem jednej z największych polskich rzek - Odry, w ciągu kilkunastu
godzin stała się najważniejszym tematem publicznej debaty".
"Całkowicie
podzielam Państwa obawy i oburzenie związane z tą sprawą i zrobię
wszystko, co tylko możliwe, by jak najszybciej zminimalizować skutki
skażenia i jego wpływ na ekosystem" - dodał Morawiecki".
"Winnych
tego skandalu, tego ekologicznego przestępstwa o ogromnej skali -
chcemy jak najszybciej znaleźć i ukarać jak najsurowiej! Poleciłem
działanie odpowiednim służbom" - wskazał.
Jak dodał, "sytuacji, z
którą mamy do czynienia, w żaden sposób nie można było przewidzieć, ale
z pewnością reakcja odpowiednich służb mogła nastąpić szybciej". "W
związku z tym podjąłem decyzję o natychmiastowej dymisji: szefa Wody
Polskie Przemysława Dacy, szefa Główny Inspektorat Ochrony Środowiska
Michała Mistrzaka" - poinformował Morawiecki.
"Wnioski na
przyszłość zostaną wyciągnięte, a procedury ulepszone. Odpowiedzialność
urzędników, to kwestia ważna, ale teraz najbardziej na sercu leży nam
ochrona ludzi i przyrody" - podkreślił premier.
Jak wskazał,
"wciąż nie posiadamy stuprocentowej pewności, co do przyczyn i źródła
zatrucia, nie ulega jednak wątpliwości, że mamy do czynienia z jednym z
najpoważniejszych skażeń środowiska od dawna".
"Jego przyczyny są
przedmiotem śledztwa wszystkich organów państwa polskiego, które
posiadają odpowiednie kompetencje, sprzęt i wiedzę" - dodał.
"Sprawę
zatrucia Odry traktuję z najwyższym priorytetem i jestem w ciągłym
kontakcie z Ministerstwo Infrastruktury, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych
i Administracji, Ministerstwo Klimatu i Środowiska, wojewodami i
pozostałymi organami i służbami walczącymi ze skutkami skażenia" -
napisał premier.
"W tej chwili działamy zgodnie z przyjętymi
procedurami i zaleceniami ekspertów. Kolejne informacje spływają z
godziny na godzinę i będziemy informować o rozwoju sytuacji oraz chronić
wszystkich narażonych" - podkreślił szef rządu. "Nie spocznę, dopóki
źródło i skutki skażenia nie zostaną jak najszybciej wykryte i usunięte,
a cała sytuacja odpowiednio wyjaśniona" - zapewnił.
W
rozmowie z Federalną Minister Środowiska o sytuacji na Odrze
ustaliłyśmy dalsze działania i stałą wymianę informacji - poinformowała
na Twitterze minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Dodała, że
resort robi wszystko, by wyjaśnić przyczynę i ukarać sprawcę.
"Dziękuję
Federalnej Minister Środowiska Steffi Lemke za rozmowę na temat
sytuacji na Odrze. Ustaliłyśmy dalsze działania na wszystkich poziomach,
w tym stałą wymianę informacji" - napisała w piątek szefowa resortu
klimatu.
"Robimy wszystko, by wyjaśnić przyczynę i ukarać sprawcę" - dodała we wpisie.
Jedno
jest pewne - przekroczenie parametrów chemicznych na Odrze występuje -
mówił na konferencji wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba. Jak
podkreślił, do czasu wyników nie chce mówić o przyczynach śnięcia ryb w
rzece.
Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej
Wąsik podczas konferencji dotyczącej zanieczyszczeń na Odrze zapewniał,
że na obecną chwilę dużo bezpieczniej jest na Dolnym Śląsku niż było
wcześniej. "Mimo wszystko zdecydowaliśmy się wprowadzić zakaz (wejścia
do rzeki) w trzech województwach i będziemy dmuchać na zimne - dopóki
nie będziemy znali dokładnych przyczyn tej sytuacji, dopóty te zakazy
będą" - mówił.
"Nie widzimy bezpośredniego zagrożenia dla życia
ludzkiego. Nasze badania tego nie potwierdzają, ale będziemy to
monitorować" - zapewniał wiceszef MSWiA . "Jestem przekonany, że ten
zakaz wejścia do rzeki, jest takim prewencyjnym zakazem w dużym stopniu,
niemniej jednak, jeżeli padają zwierzęta, także może to nie być
korzystne dla ludzi, stąd te zakazy podjęte w trzech województwach" -
podkreślał.
Wąsik zapewnił także, że jeszcze przyjdzie czas na podsumowanie i wyciągnięcie wniosków personalnych.
Wiceminister
klimatu i środowiska Jacek Ozdoba odpowiadał na pytanie, co wiemy na
ten moment ws. zatrucia rzeki. "Jedno jest pewne, że przekroczenie
parametrów chemicznych występuje tzn. zawartość tlenu, pH i przewodność -
to jest fakt, który został potwierdzony" - odpowiedział. "Co do innych
związków - one nie wystąpiły" - dodał. "Żeby w stu procentowo
odpowiedzieć i w sposób rzetelny - musimy poczekać na wyniki badania
toksykologicznego, które przeprowadza się na śniętych rybach i one
dopiero potwierdzą tak naprawdę sytuację, jaka była przyczyna śnięcia
tych ryb" - podkreślał.
Jak podkreślał, aparatura nie pokazała,
że w próbkach znajduje się rtęć. "Do tego czasu, jak nie będę miał tych
wyników oraz nie zrobimy mapy rozszerzonych wokół innych czynników, nie
chcielibyśmy mówić o przyczynach" - dodał.
W
związku z zanieczyszczeniami Odry, wojewoda zachodniopomorski
wprowadził obowiązujący do 18 sierpnia zakaz bezpośredniego kontaktu z
wodami Odry, w tym Zalewu Szczecińskiego, Odry Wschodniej i Odry
Zachodniej poniżej Widuchowej wraz z łączącymi kanałami, a także
korzystania z tych wód.
Zakaz dotyczy spożywania wody, wchodzenia
do wody, kąpieli, połowów ryb, spożywania ryb, pojenia zwierząt
gospodarskich i domowych, używania wody do celów gospodarczych, w tym
podlewania, oraz innych działań wiążących się z bezpośrednim kontaktem z
wodami rzeki Odry, w tym Zalewu Szczecińskiego, Odry Wschodniej i Odry
Zachodniej poniżej Widuchowej.
Decyzją wojewody
zachodniopomorskiego zakaz nie dotyczy działań podejmowanych w zakresie
zarządzania kryzysowego, prac budowlanych, utrzymania wód, prac
konserwacyjnych, żeglugi i dezaktywacji narzędzi pułapkowych, żaków i
wontonów.
Zakaz został wprowadzony do 18 sierpnia włącznie i
wszedł w życie z dniem ogłoszenia w Dzienniku Urzędowym Województwa
Zachodniopomorskiego (tj. 12 sierpnia 2022 r. o godz. 17.12).
Z
pięćdziesięciu przebadanych próbek wody z Odry nie stwierdzono matali
ciężkich - poinformował w piątek wiceminister spraw wewnętrznych i
administracji Maciej Wąsik. Dodał, że Komendant Główny PSP wysłał 150
strażaków do usuwania skutków zatrucia rzeki w województwach lubuskim i
zachodniopomorskim.
Jak powiedział w piątek wiceszef MSWiA z
pośród ponad 50 przebadanych w każdym województwie próbek, nie
stwierdzono metali ciężkich.
Dodał, że w każdym województwie
pracują służby zarządzania kryzysowego. Każdy z wojewodów ma taki
zespół, gdzie uczestniczą wszystkie służby.
"Komendant Główny
Państwowej Straży Pożarnej wysłał już swój obwód operacyjny w postaci
150 kadetów i podchorążych z Poznania do dwóch województw: lubuskiego i
zachodniopomorskiego, w celu usuwania skutków zatrucia rzeki" -
powiedział.
Przypomniał, że prokuratura okręgowa we Wrocławiu
wszczęła śledztwo ws. zanieczyszczenia rzeki. "Komendant Główny Policji
powołał specjalną grupę do działań operacyjnych w tej sprawie" -
zaznaczył.
Wiceszef poinformował, że policja razem z
przedstawicielami WIOŚ będą kontrolować wszystkie zakłady i jednostki
znajdujące się nad Odrą, które są potencjalnymi trucicielami. "W celu
jak najszybszego ustalenia, kto był przyczyną tego stanu rzeczy" -
powiedział.
Dodał, że wojewódzkie zespoły będą spotykały się codziennie.
Rozkładająca
się w nadmiarze materia organiczna stanowi zagrożenie dla reszty
organizmów funkcjonujących w danym miejscu. Jednak dopóki nie dowiemy
się, jaka substancja skaziła Odrę, prowadząc akcję zabezpieczającą,
działamy po omacku – powiedziała PAP biolog z PŚ, dr hab. Aleksandra
Ziembińska-Buczyńska.
Zdaniem Aleksandry Ziembińskiej-Buczyńskiej
z Katedry Biotechnologii Środowiskowej Politechniki Śląskiej dopóki nie
będzie wiadomo, co jest odpowiedzialne za skażenie Odry, żadne służby
nie będą w stanie wdrożyć odpowiednich działań zabezpieczających
środowisko i ludzi. "W obecnej chwili jedyne, co wiemy, że trzeba zrobić
szybko – to usunięcie zalegającej materii organicznej i utrzymanie
bezwzględnego zakazu korzystania z rzeki np. w celach rekreacyjnych" -
podkreśliła.
„Materia organiczna zalegająca w wodzie w każdych
warunkach rozkłada się dość szybko. Tempo to jest wyjątkowo duże w
szczególności w warunkach wysokich, letnich temperatur. Jeżeli mamy
dodatkowo mało opadów – czyli niski poziom wody – powstające w procesach
gnilnych szkodliwe substancje nie są rozcieńczane. Dodatkowo zmniejsza
się ilość tlenu w wodzie. Dlatego martwe ryby trzeba jak najszybciej
odłowić" – powiedziała Ziembińska-Buczyńska.
Dodała, że taka
sytuacja jest "rajem dla tej części mikroorganizmów, które żywią się
materią organiczną. Również procesy gnilne powodują wytwarzanie
substancji, które są szkodliwe dla innych części ekosystemu. Powstaje
siarkowodór, inne gazy i substancje, które rozpuszczają się w wodzie i
są szkodliwe dla żyjących tam organizmów. Jednym słowem: rozkładająca
się w nadmiarze materia tworzy warunki szkodliwe dla całej reszty
organizmów funkcjonujących w danym miejscu. Jednocześnie stanowi też
miejsce rozwoju wielu mikroorganizmów, często chorobotwórczych" –
tłumaczy Ziembińska-Buczyńska.
Eksperta podkreśla, że priorytetem
jest obecnie znalezienie winowajcy wycieku substancji zatruwającej
Odrę. „Ponieważ nie wiemy, kto to wylał - i co to jest, nie możemy
zareagować w najwłaściwszy sposób. Trzeba znaleźć źródło wycieku i
winowajcę, bo nie wiemy, czy to jest zdarzenie jednorazowe - czy też
ciągle do wody dostaje się zatruwająca substancja. Bez tej wiedzy możemy
jedynie szybko usuwać martwą materię organiczną i czekać na wyniki
badań laboratoryjnych, których nie da się przyspieszyć” – powiedziała
Ziembińska-Buczyńska.
Ekspertka przypomniała, że każdą substancję
chemiczną usuwa się ze środowiska w inny sposób. „Każdą substancję
chemiczną usuwa się w inny sposób ze środowiska – tak też robi się w
oczyszczalniach ścieków czy innych środowiskach zagrożonych
zanieczyszczeniem” – powiedziała ekspertka.
Jak przypomniała, z
doniesień medialnych "wiemy, że w różnych miejscach masowo giną kręgowce
– ryby, bobry, ptactwo nadbrzeżne". "Należy założyć, że jeżeli jest to
substancja, która powoduje tak dużą śmiertelność kręgowców, to nie
będzie to obojętne dla całej reszty ekosystemu, bo jesteśmy powiązani
jedną wielką siecią” – ostrzegła.
Przypomniała, że organizmami
wodnymi żywi się wiele organizmów lądowych, "więc jeśli organizm wodny
zjada substancję szkodliwą - to jest ona przekazywana dalej w tzw.
łańcuchu troficznym. Każdy organizm jest pożywieniem kolejnego ogniwa
takiego łańcucha".
Zakaz
wstępu do Odry został wprowadzony w województwie zachodniopomorskim,
lubuskim i dolnośląskim - poinformował na piątkowej konferencji prasowej
wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik.
"Dzisiaj
spotkaliśmy się w gronie służb, które są zaangażowane w usuwaniu
sytuacji kryzysowej nad Odrą. Razem z policją, strażą pożarną, razem z
wojewodami, przez których to województwa przepływa Odra. Dokonaliśmy
bardzo dokładnej analizy sytuacji. (...) Trzech wojewodów:
zachodniopomorski, lubuski i dolnośląski wprowadził dzisiaj zakaz wstępu
do rzeki" - powiedział Wąsik.
Wyjaśnił, że polega on na zakazie kąpieli, zakazie wędkowania, zakazie uprawiania sportów wodnych, zakazie pojenia zwierząt.
"Jednocześnie
polecieliśmy straży pożarnej, aby przejęła obowiązek usunięcia
wszystkich śniętych ryb na całej długości rzeki" - stwierdził.
Wąsik
poinformował, że na Odrze (...) pojawiły się patrole z powietrza, z
wody przy pomocy łodzi motorowych a także samochodów terenowych z
brzegu, straży pożarnej, policji, tak żeby monitorować sytuację.
Wiceminister
poinformował, że wszystkie przypadki pojawienia się śniętych ryb, czy
innych zwierząt, mają być zgłaszane odpowiednim służbom, a wojewodowie
mają odpowiadać za utylizację.
"Jednocześnie wydaliśmy
polecenia Sanepidowi, aby monitorował, poprzez codziennie badania próbek
wody, każde ujęcie wody w miejscowościach znajdujących się nad Odrą,
czy to są ujęcia napowierzchniowe, czy głębinowe, czy studnie oddalone,
Sanepid będzie badał każdą próbkę wody i będzie to robił także w święta
państwowe" - podkreślił.
Z kolei Inspekcja Weterynaryjna ma badać padłe zwierzęta, śnięte ryby, także pod kątem zawartości metali ciężkich.
Dodał,
że przedstawiciele Wojewódzkich Inspekcji Ochrony Środowiska dostali
polecenie codziennego monitorowania, na całym odcinku, na całej długości
rzeki Odry, stanu wody, pobierania próbek i codziennego ich badania.
Zanosi
się na katastrofę ekologiczną - powiedziała w piątek minister
środowiska Niemiec Steffi Lemke portalowi Redaktionsnetzwerk Deutschland
(RND), komentując masowe śnięcie ryb w Odrze w związku ze skażeniem
wody w rzece.
"Jestem bardzo zszokowana i zaniepokojona umieraniem ryb w Odrze" - podkreśliła polityk partii Zielonych.
Przypomniała, że na razie przyczyna jest wciąż niejasna, oraz podkreśliła, że ważne jest dogłębne wyjaśnienie tego zjawiska.
"Obecnie
trwają prace na pełnych obrotach, aby wyjaśnić przyczyny masowego
umierania ryb, a tym samym ograniczyć do minimum potencjalne dalsze
szkody" - powiedziała Lemke.
Minister środowiska obiecała
wsparcie dla władz kraju związkowego Brandenburgia, leżącego nad Odrą,
które są odpowiedzialne za uprzątanie skutków skażenia po stronie
niemieckiej.
Żołnierze
wielkopolskiej "Dwunastki" pomagają w usuwaniu skutków zanieczyszczenia
rzeki Odry w woj. lubuskim. W piątek rano w skwierzyńskim batalionie
swoją gotowość do niesienia pomocy zameldowało ponad 70 terytorialsów –
poinformowała por. Anna Jasińska-Pawlikowska z 12. Wielkopolskiej
Brygady Obrony Terytorialnej (12 WBOT).
Głównym zadaniem
żołnierzy tej brygady jest wsparcie instytucji i podmiotów administracji
w walce z zanieczyszczeniem Odry. O pomoc zawnioskował wojewoda
lubuski.
Terytorialsi przez najbliższych kilka dni pomogą
oczyścić brzeg rzeki na odcinku Słubic do Kostrzyna nad Odrą. Natomiast
na linii Krosna Odrzańskiego wsparcie realizuje 11. Lubuska Dywizja
Kawalerii Pancernej, a dokładnie - 5. Kresowy Batalion Saperów.
"Wojska
Obrony Terytorialnej zostały stworzone m.in. z myślą wsparcia lokalnej
społeczności w sytuacji klęsk żywiołowych i kryzysowych. Nie możemy być
obojętni w momentach wymagających naszego zaangażowania. Choć pełnimy
służbę na granicy polsko-białoruskiej i wspieramy cały czas działania
związane z relokacją uchodźców z Ukrainy, wciąż staramy się utrzymywać
gotowość do podjęcia kolejnych wyzwań" – powiedział cytowany dowódca 12.
WBOT płk Zbigniew Targoński.
Od piątku żołnierze z
wielkopolskiej brygady działają m.in. wspólnie ze strażakami z Komendy
Powiatowej PSP w Słubicach. Pracują na lądzie i na łodziach PSP. W
każdym z zespołów jest też ratownik wodny.
Żołnierze są
wyposażeni w środki ochrony osobistej: specjalne rękawice, wodery, czy
maski, które znajdują się na wyposażeniu ich batalionów. Część środków
ochrony osobistej przekazał sztab kryzysowy Lubuskiego Urzędu
Wojewódzkiego.
Jasińska-Pawlikowska dodała, że z chwilą
wejścia w życie nowej Ustawy o obronie Ojczyzny, Dowódca WOT został
Szefem Centrum Zarządzania Kryzysowego MON, natomiast dowódcy Brygad OT,
zastąpili w opisywanym zakresie dotychczasowych szefów WSzW i stali się
prawą ręką wojewodów w koordynacji i realizacji wsparcia, jakiego może
udzielić wojsko.
Minister
środowiska niemieckiego landu Brandenburgia Axel Vogel podkreślił, że
skutki masowego śnięcia ryb w Odrze będą odczuwalne przez lata. "Dla
Odry jako ekologicznie cennego akwenu jest to cios, po którym
prawdopodobnie nie podniesie się przez kilka lat" - powiedział polityk
Zielonych w piątek podczas wizyty w nadodrzańskim Schwedt.
Minister
nie widzi natomiast poważnego zagrożenia dla Bałtyku z powodu
substancji toksycznych, które mogłyby przedostać się rzeką do morza.
"Przede wszystkim zakładałbym, że to, co obecnie znajduje się w Odrze,
zostanie rozcieńczone do tego stopnia, że nie będzie już powodować szkód
w Bałtyku" - powiedział Vogel, cytowany przez portal rbb24.
Polityk
potwierdził w piątek, że w Odrze wykryto zanieczyszczenie rtęcią,
zastrzegł jednak, że "obecnie nie możemy powiedzieć, że rtęć jest
odpowiedzialna za śnięcie ryb". "Na razie nie wiemy, co je naprawdę
zabiło" - podkreślił.
Jego zdaniem możliwa jest kombinacja
kilku czynników, takich jak ciepło, historycznie niski stan wody i
toksyny: "Może być tak, że są to substancje, które znalazły się w Odrze
już dawno, ale normalnie przy średnim stanie wody nie stanowią żadnego
problemu".
Niemieckie ministerstwo środowiska oceniło w
piątek, że "nie zadziałał przewidziany dla takich sytuacji łańcuch
wymiany informacji". Chodzi o wczesne zgłaszanie śnięcia ryb po stronie
polskiej. Jak wyjaśnił rzecznik ministerstwa, do czwartku system ten nie
działał. "Wczoraj w końcu pojawiła się wiadomość, która powinna była
przyjść ze strony polskiej. Ale wtedy już wiadomo było o
zanieczyszczeniach po stronie niemieckiej" - zauważył.
Politycy
Koalicji Obywatelskiej domagają się wyjaśnień rządu ws. katastrofy na
Odrze. Ponadto polityk Nowoczesnej Adam Szłapka zawiadamia prokuraturę
ws. wypowiedzi wiceszefa MI Grzegorza Witkowskiego, który zapewniał o
bezpieczeństwie przebywania nad rzeką.
Na wspólnej konferencji
polityków Koalicji Obywatelskiej i Zielonych w Szczecinie poseł
Arkadiusz Marchewka pytał przedstawicieli rządu, co robili przez
ostatnie dwa tygodnie, jakie działania podjęli, aby zapobiec sytuacji na
Odrze, by uchronić mieszkańców i zapewnić im bezpieczeństwo.
"W
związku z tym, co się dzieje tutaj, co się dzieje na Odrze mamy takie
przekonanie i mówimy jasno: to jest powódź zaniechań. Przez ostatnie dwa
tygodnie nie zrobiono praktycznie nic. Gdyby nie nagłośnienia strony
społecznej, ludzi, wędkarzy, ludzi, którzy są związani z rzeką pewnie
nikt by o tym nie mówił. Nie wiadomo, dlaczego takie działania nie są
realizowane w sposób odpowiedni przez rząd" - ocenił.
Marchewka
poinformował, że w ramach interwencji poselskiej KO będzie oczekiwać od
władz instytucji państwowych odpowiedzi na szereg pytań. "W przyszłym
tygodniu w Sejmie odbędzie się specjalne posiedzenie Komisji Gospodarki
Morskiej w tej sprawie, gdzie będziemy oczekiwać wyjaśnień w tej sprawie
i przedstawienie wszystkich rzetelnych informacji na temat tego, co
służby państwowe zrobiły, aby temu tematowi zapobiec" - mówił. "W
czwartek będzie komisja w Senacie w tej sprawie. Więc dodatkowo w środę
zwołam posiedzenie Zachodniopomorskiego Zespołu Parlamentarnego wspólnie
z Komisją Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, aby oczekiwać od
rządu i instytucji państwowych konkretnych wyjaśnień" - dodał.
Przewodniczący
Zielonych Przemysław Słowik ocenił natomiast, że mamy do czynienia z
katastrofą. "Ja już ją porównuję do katastrofy czarnobylskiej, z racji
tego jak ona postępuje" - stwierdził. "Mamy do czynienia z ogromnym
skażeniem środowiska, mamy do czynienia z ogromną niekompetencją i
niepodejmowaniem żadnych działań, a może nawet ukrywaniem sprawców i
tego, gdzie jest źródło, które do tej pory nie zostało odnalezione" -
mówił.
Słowik zarzucał także, że dotychczasowe pomiary są
kompletnie niezgodne z tym, co podała strona niemiecka. "Po stronie
niemieckiej wykryto ślady rtęci w wodzie. Nie śladu, a ogromne ilości
rtęci i trzeba było powtórzyć badanie, ponieważ w pierwszym badaniu
wykraczało one poza skalę" - mówił.
Poseł KO Artur Łącki
stwierdził natomiast, że "państwo wsadziło głowę w piasek, jak ten
struś, i myślało, że się wszystko rozejdzie". "To jest kompromitacja
państwa, to jest zabójstwo na społeczeństwie" - ocenił.
W
sprawie katastrofy na Odrze zawiadomienie do prokuratury w związku z
podejrzeniem popełnienia przestępstwa z art. 160 kodeksu karnego przez
wiceministra infrastruktury Grzegorza Witkowskiego, który swoimi
wypowiedziami naraził ludzi na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty
życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu złożył poseł KO, lider
Nowoczesnej Adam Szłapka. Chodzi o wypowiedź Witkowskiego podczas
czwartkowej konferencji przedstawicieli rządu w Cigacicach. Zapewniał on
na niej pytające go mieszkanki, że można przebywać nad Odrą i on sam
może do niej wejść.
"Jego słowa stoją w sprzeczności z apelami
instytucji publicznych, które wzywają do niekorzystania z rzeki. Jako
przedstawiciel rządu naraża tym samym obywateli na ryzyko utraty zdrowia
i życia" - napisał Szłapka we wniosku do prokuratora generalnego
Zbigniewa Ziobry.
Polski Związek Wędkarski zamierza powziąć wszelkie możliwe czynności zmierzające do należytego zbadania, wyjaśnienia i następnie surowego ukarania wszystkich podmiotów i osób odpowiedzialnych za katastrofę ekologiczną na rzece Odrze. Związek po zebraniu i przygotowaniu stosownej dokumentacji złoży odpowiednie zawiadomienia do prokuratury w tej sprawie.
Katastrofa, z jaką obecnie się zmagamy, nie trwa od
kilku dni. Członkowie PZW, wędkarze, już 27 lipca zgłaszali do
Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu pierwsze
przypadki śnięcia ryb, z prośbą o zbadanie jakości wody w Odrze. Dzień
później, po powtórnym zawiadomieniu, pobrano próbki wody poniżej Jazu
Lipki, tj. miejsca, gdzie zaczyna się obwód rybacki rzeki Odry. Pobrano
również próbki z Oławy oraz w Łanach koło Wrocławia. Przeprowadzone
badania wody wskazywały wysokie prawdopodobieństwo zawartości
mezytylenu, silnego, toksycznego związku. Ten trujący środek stosowany
jest często jako rozpuszczalnik, który wykorzystywany jest przez wiele
zakładów przemysłowych w naszym kraju.
30 lipca w sobotę
członkowie PZW natrafili na masowe śnięcia ryb na kanale w Oławie.
Następnie Odrą zaczęły płynąć tysiące martwych ryb, woda wydzielała
zapach chloru i ścieków, wypalając gumowe rękawice osób zbierających
ryby. W naszej ocenie, w tym momencie brakowało reakcji instytucji
odpowiedzialnych za działania kryzysowe i za działania właścicielskie,
jak np. Wody Polskie. To członkowie PZW, wędkarze i ochotnicy wyłowili
ponad 10 ton śniętych ryb, w tym: boleni, sandaczy, szczupaków, leszczy,
płoci, brzan i sumów.
Następnie Okręg PZW Wrocław zamierzał
wysłać próbki martwych ryb do Puław, do instytutu badawczego, aby
przebadać przyczyny śnięcia ryb. Niestety, jak się okazało, instytucja
ta nie dysponuje odpowiednimi odczynnikami w tym zakresie.
W
ocenie PZW, zawiodły instytucje państwa odpowiedzialne za wody
śródlądowe, które włączyły się zdecydowanie za późno w kryzys, pomimo
naszych licznych alarmów. To członkowie Polskiego Związku Wędkarskiego i
ochotnicy wybrali z rzeki 10 ton martwych ryb i tylko dzięki wędkarzom
nie doszło do jeszcze większej katastrofy ekologicznej.
Zanieczyszczenie
było i jest mocno skondensowane. Cały czas wypływają na powierzchnię
śnięte ryby. Minie wiele lat, zanim Odra wróci do normalnego stanu. Jako
Związek będziemy się ubiegać o pokrycie kosztów uzupełnienia rybostanu w
Odrze. Związek zamierza również prowadzić wszelkie, zdecydowane
działania mające na celu ukaranie wszystkich osób i podmiotów,
przedstawicieli instytucji, którzy doprowadzili do tej katastrofy, a
także tych, którzy nie zareagowali na tę sytuację, a mieli taki
obowiązek nałożony prawem.
Urząd
Marszałkowski przeznaczy 50 tys. zł na doposażenie strażaków-ochotników
z powiatu gryfińskiego, którzy usuwają skutki zanieczyszczenia Odry. Ze
środków zakupione zostaną m.in. rękawice, fartuchy, wysokie kalosze,
tzw. wodery.
Marszałek województwa Olgierd Geblewicz zdecydował o
zakupie i przekazaniu OSP w regionie dodatkowego sprzętu ułatwiającego
akcję usuwania skutków skażenia Odry.
"Postanowiliśmy
doposażyć OSP z powiatu gryfińskiego, które są w gotowości do
likwidowania skutków katastrofy" – powiedział marszałek województwa
zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz.
Dodatkowy sprzęt
zostanie w piątek dostarczony do OSP w Trzcińsku Zdroju. Stamtąd ma
trafić do jednostek OSP z terenu powiatu gryfińskiego.
Udało
się zakupić 350 sztuk długich rękawic, 100 sztuk woderów (spodniobutów),
20 podbieraków, 20 osęków, 2000 maseczek chirurgicznych i ponad 100
masek FFP2, a także 6000 wzmocnionych worków foliowych oraz 2000
fartuchów ochronnych.
Olgierd Geblewicz zwrócił się też z
apelem do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska i Wód Polskich o
pilne przedstawienie pełnych informacji dotyczących stanu katastrofy
ekologicznej na Odrze.
Na
środę, 17 sierpnia, zwołane zostało w trybie pilnym nadzwyczajne,
wspólne posiedzenie sejmowych komisji: ochrony środowiska oraz
gospodarki morskiej, w sprawie zanieczyszczenia Odry – poinformował w
piątek w Krakowie prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
Szef
ludowców poinformował, że środowe posiedzenie komisji sejmowych jest
inicjatywą posłów PSL Urszuli Pasławskiej – przewodniczącej Komisji
Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa oraz Marka
Sawickiego - przewodniczącego Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi
Śródlądowej. W posiedzeniu uczestniczyć mają przedstawiciele Komisji
Zdrowia, do której należy m.in. Władysław Kosiniak-Kamysz.
Zgodnie
z informacją na stronie internetowej Sejmu, tematem posiedzenia
zwołanego na środę na godz. 12.30 ma być Informacja na temat działań
podjętych przez rząd w związku z katastrofą ekologiczną na rzece Odrze.
„To
będzie nadzwyczajne posiedzenie wspólne. To nasza inicjatywa, która ma
pomóc ostrzec Polaków, dać jasny i wyraźny komunikat, zapytać co się
działo przez pierwsze dwa tygodnie, kiedy pojawiły się pierwsze
informacje. Czy były przekazywane do władz państwowych? Czy one były
zbagatelizowane? Co z zawartością rtęci?” – mówił szef ludowców na
konferencji prasowej.
Jak zapowiedział prezes PSL, na
posiedzenie komisji zostaną wezwani: minister odpowiedzialny za
środowisko, minister zdrowia, ale i przedstawiciele sanepidu, Wód
Polskich, instytucji związanych z Głównym Inspektoratem Ochrony
Środowiska.
„Skażenie Odry jest na pewno katastrofą
ekologiczną, ale i potencjalnie grozi katastrofą zdrowotną” – stwierdził
prezes PSL. Zaznaczył, że należy ustalić, co teraz dzieje się z rybami
wyławianymi z Odry, ponieważ „mogą one szerzyć ogromne zagrożenie dla
zdrowia mieszkańców”. Według szefa ludowców mieszkańcy województw, przez
które płynie Odra, powinni otrzymać komunikaty Rządowego Centrum
Bezpieczeństwa (RCB).
„Sprawa jest niezwykle bulwersująca.
Dzisiaj żądamy i oczekujemy natychmiastowych działań, zabezpieczenia
zdrowia i życia wszystkich mieszkańców, którzy mieli styczność lub mogą
mieć potencjalną styczność z zagrożeniem” – podkreślił Kosiniak-Kamysz.
W
czwartek zbierze się senacka Komisja Nadzwyczajna ds. Klimatu, która
zajmie się kwestią katastrofy ekologicznej na Odrze. "Zatruli Polskę,
zatruli Odrę. Nie zostawimy tego. W Senacie będziemy im patrzeć na ręce"
- oświadczył marszałek Senatu Tomasz Grodzki.
Jak wynika z
informacji na stronie Senatu, posiedzenie Komisji Nadzwyczajnej ds.
Klimatu zaplanowane zostało na czwartek, 18 sierpnia na godz. 12.
Tematem będzie "Informacja o katastrofie ekologicznej na Odrze.
Zagrożenia i podjęte działania".
O planach prac Senatu w tej
sprawie poinformował także marszałek Grodzki. "Zatruli Polskę, zatruli
Odrę. Nie zostawimy tego. W Senacie będziemy im patrzeć na ręce. Komisja
Nadzwyczajna ds. Klimatu zbierze się w czwartek, by wysłuchać
informacji o katastrofie ekologicznej na Odrze i zagrożeniach jakie z
sobą niesie. Winni muszą ponieść konsekwencje!" - napisał Grodzki w
piątek na Twitterze.
Prawdopodobnie
do Odry zrzucono ogromne ilości odpadów chemicznych i zrobiono to z
pełną świadomością ryzyka i konsekwencji; nie odpuścimy tej sprawy, nie
spoczniemy, dopóki winni nie zostaną surowo ukarani - powiedział premier
Mateusz Morawiecki. Szkody zostaną z nami na lata - dodał.
"Wszyscy
znamy takie sytuacje, w których z wściekłości chce się krzyczeć. I
niestety mamy z taką właśnie sytuacją dziś do czynienia na Odrze" -
powiedział premier w najnowszym podcaście opublikowanym na Facebooku.
Jak
mówił, "kilkanaście dni temu jeden ze związków wędkarskich podał
informacje o zwiększonej liczbie śniętych ryb na kanale Odry w Oławie".
"To kanał żeglugowy, w którym woda niemal stoi w miejscu. Na początku
wszyscy mieli nadzieję, że to tylko lokalny problem. Wojewódzki
Inspektor Ochrony Środowiska zareagował na alarm wędkarzy natychmiast.
Od razu zbadano wodę z rzeki i stwierdzono podwyższony poziom tlenu, na
tyle wysoki, że zabójczy dla ryb" - powiedział Morawiecki.
Dodał,
że "problem polega na tym, że warunki pogodowe i stan rzeki zupełnie
nie dają podstaw do tego, by uznać, że tak wysoki poziom tlenu ma
naturalne źródła", a "to może oznaczać tylko jedno - do rzeki dostały
się substancje, które ją zanieczyszczają". "Po kilkunastu dniach wiemy
już, że problem nie dotyczy tylko Oławy, a śnięte ryby pojawiają się na
kolejnych odcinkach rzeki. Nie mówimy o setkach, ale tysiącach sztuk" -
podkreślił.
Morawiecki zaznaczył, że rozmawiał z
przedstawicielami Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska.
"Opowiadali mi o rozpaczy i wściekłości. O rozpaczy dlatego, że skala
tego zanieczyszczenia jest naprawdę bardzo duża. Tak duża, że Odra może
potrzebować nawet lat, żeby znowu wrócić do w miarę normalnego stanu. I
także o wściekłości, bo już wiedzą, że przy tej skali nie ma mowy o
jakimś drobnym wycieku, przypadkowym zanieczyszczeniu, czy wypadku" -
powiedział szef rządu.
"Prawdopodobnie do rzeki zrzucono
ogromne ilości odpadów chemicznych i zrobiono to z pełną świadomością
ryzyka i konsekwencji. Dlatego w rejon katastrofy wysłałem ministra
Grzegorza Witkowskiego i szefa Wód Polskich pana Przemysława Dacę.
Stawką jest nie tylko dokumentacja szkód, ale przede wszystkim
zabezpieczenie skażonych terenów" - powiedział Morawiecki.
Zwrócił
się też do wszystkich mieszkających nad Odrą i do turystów prosząc o
ostrożność. "Nie wchodźcie do wody, nie kąpcie się w niej, ale też
pilnujcie swoich psów, dla nich picie wody z rzeki też może okazać się
bardzo niebezpieczne" - mówił premier.
Stwierdził, że
wszystkie służby wodne są teraz postawione w stan najwyższej gotowości.
"Codziennie pobierana jest woda do badań. W prace włączyła się Inspekcja
Weterynaryjna i sanepid. Ale zapewniam, że to dopiero początek, bo
teraz najważniejszą kwestią pozostaje znalezienie sprawcy, truciciela" -
zaznaczył Morawiecki.
Dodał, że 9 sierpnia Wojewódzki
Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu skierował do prokuratury
zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. "Nie odpuścimy tej
sprawy. Nie spoczniemy, dopóki winni nie zostaną surowo ukarani. To nie
jest zwykłe przestępstwo. Szkody zostaną z nami na całe lata" -
powiedział premier.
"Teraz, kiedy czyste środowisko jest
skarbem niemal nie do zastąpienia nie widzę innej możliwości, jak kara,
która będzie przykładem i przestrogą dla innych. Dziś doskonale zdajemy
sobie sprawę, że rozwój ma swoją cenę. Jako cywilizacja przemysłowa
zyskaliśmy wiele - dobrobyt, jakiego nie było w historii, ale to
wszystko odbiło się na naturze" - podkreślił szef rządu.
Jak
mówił, "nasze dzieci mają coraz mniej okazji do tego, żeby obserwować
nieskażoną naturę, żeby wychowywać się w otoczeniu czystego środowiska".
"Dlatego tak ważne jest, by nie odbierać im tych dóbr, którymi nadal
dysponujemy" - zaznaczył premier.
Zwrócił uwagę, że mamy już
technologie, które pozwalają na prowadzenie działalności przemysłowej,
która nie niesie ryzyka dla natury. "Wiemy, jak sobie radzić nawet z
toksycznymi odpadami. Dlatego tym bardziej szokujące jest, że ktoś
postanowił sobie z nimi poradzić w tak barbarzyński sposób - zrzucić
ścieki do rzeki i umyć ręce od odpowiedzialności, a potem powiedzieć
sobie, że to nie moja sprawa. Tak jest najłatwiej" - powiedział
Morawiecki.
Ale - jak dodał - "to całkowicie błędne myślenie,
bo to jest sprawa nas wszystkich". "Rzeka, las, jezioro - to nie jest
ziemia niczyja, na której każdy może robić swój własny bałagan. To nasze
dobro wspólne. Nasze dziedzictwo, które przekażemy przyszłym
pokoleniom. A to, w jakim stanie je przekażemy, będzie świadczyć o nas
samych. Dlatego nie ma i nie będzie taryfy ulgowej dla trucicieli.
Wydawało wam się, że zrzucając odpady do rzeki zrzucacie z siebie jakąś
odpowiedzialność? Głęboko się mylicie. Dopiero teraz poniesiecie
odpowiedzialność za to, co zrobiliście" - powiedział premier.
Od
13 sierpnia do 30 września obowiązuje całkowity zakaz amatorskiego
połowu ryb na całym zachodniopomorskim odcinku rzeki Odry oraz na
Jeziorze Portowym – poinformował Urząd Marszałkowski. Uchwałę, w trybie
pilnym, podjął Zarząd Województwa Zachodniopomorskiego.
"W obliczu
katastrofy ekologicznej na Odrze, w dbałości o życie i zdrowie wędkarzy
i ich rodzin, wydajemy całkowity zakaz amatorskiego połowu ryb" -
poinformował marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd
Geblewicz.
Jak dodał "apelujemy także do mieszkańców regionu o szczególną ostrożność, o niewchodzenie do rzeki".
Zakaz
obejmuje cały odcinek rzeki Odry (obwody rybackie rzeki Odry – nr 3, 4,
5) na terenie województwa zachodniopomorskiego oraz Jezioro Portowe.
Uchwałę, w trybie pilnym, w piątek podjął Zarząd Województwa Zachodniopomorskiego.
Nie
ma żadnych podstaw, aby katastrofa ekologiczna na Odrze była łączona z
działalnością ZAK. W Kanale Kędzierzyńskim nie stwierdzono podwyższonych
zawartości substancji, które mogłyby pochodzić z działalności spółki -
poinformowały Kędzierzyńskie Azoty w piątek.
"W związku z
nieprawdziwymi informacjami pojawiającymi się w przestrzeni publicznej,
ZAK stanowczo zaprzecza, aby spółka miała jakikolwiek związek z obecnie
obserwowanym zjawiskiem śniętych ryb w Odrze" - poinformowała spółka w
piątek w oświadczeniu udostępnionym m.in. na Twitterze.
"Wytwarzane
na terenie Kędzierzyńskich Zakładów Azotowych ścieki przemysłowe
kierowane są do wieloetapowego układu oczyszczania ścieków, a następnie
odprowadzane do rzeki Odry. Spółka stale monitoruje parametry
odprowadzanych ścieków w trybie ciągłym (zawiesiny ogólne, ChZT –
zawartość związków organicznych, azot ogólny i fosfor ogólny) oraz
okresowym (m.in. odczyn, chlorki, siarczany, metale)" - podkreślono w
oświadczeniu.
Wskazano jednocześnie, że w dniu 13 lipca br.
pracownicy ZAK-u zaobserwowali śnięte ryby w basenie portowym odnogi
Kanału Kędzierzyńskiego. Zaobserwowano ławice kilkudziesięciu ryb
przepchniętych przez prąd wodny i wiatr na końcówkę Kanału
Kędzierzyńskiego, którego "ślepe" zakończenie znajduje się na terenie
portu ZAK.
"Służby ochrony środowiska spółki podjęły
natychmiastowe działania zabezpieczająco-kontrolne, tj.: zabezpieczono
teren portu siłami Państwowej Straży Pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu,
przeprowadzono wizję lokalną, natychmiast pobrano próbki wód z
przylegającego Kanału Kędzierzyńskiego w dwu lokalizacjach oraz wykonano
badania ich parametrów. Ponadto zabezpieczono do ewentualnych dalszych
czynności analitycznych próbki martwych ryb" - poinformowała spółka.
Zaznaczono,
że pracownicy ZAK udostępnili teren i uczestniczyli w czynnościach
służbowych oddelegowanych do zdarzenia przedstawicieli Opolskiego
Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska (dwie wizje lokalne w dniach
13 i 14 lipca 2022 r.).
"W rezultacie w wodach Kanału
Kędzierzyńskiego nie stwierdzono podwyższonych zawartości substancji,
które mogłyby pochodzić z działalności ZAK ze względu na lokalizację.
Wyniki badań przekazane zostały do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony
Środowiska w Opolu, w dniu 15 lipca 2022 roku" - stwierdzono w
oświadczeniu ZAK.
Kędzierzyńskie Azoty podkreślają, że
"kwestia incydentalnego wpłynięcia śniętych ryb z górnego odcinka Kanału
Kędzierzyńskiego, dalej Kanału Gliwickiego, względnie samej Odry – na
podstawie wyników przeprowadzonych badań - nie ma związku z
działalnością prowadzoną przez Kędzierzyńskie Zakłady Azotowe".
Zaznaczono,
że "w okresie od 14 lipca do chwili obecnej nie zaobserwowano kolejnych
przypadków napływu śniętych ryb w rejon zamkniętej końcówki Kanału
Kędzierzyńskiego".
Stwierdzono, że "nie ma żadnych
merytorycznych podstaw, aby problematyka katastrofy ekologicznej na
odcinkach Odry w województwach dolnośląskim i lubuskim była łączona z
działalnością Kędzierzyńskich Zakładów Azotowych".
"Ponadto w żadnym z procesów technologicznych w ZAK nie jest wykorzystywana rtęć" - dodała kędzierzyńska spółka.
Grupa Azoty Zakłady Azotowe Kędzierzyn to producent nawozów azotowych oraz alkoholi OXO i plastyfikatorów.
Prokuratura
Okręgowa we Wrocławiu wszczęła śledztwo ws. masowego śnięcia ryb i
zanieczyszczenia Odry. Wrocławskiej jednostce zostało również przekazane
postępowanie prowadzone w tej sprawie przez Prokuraturę Rejonową w
Oławie.
WIOŚ we Wrocławiu złożył zawiadomienie ws. masowego
śnięcia ryb do Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu. Ta zaś przekazała
sprawę do Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Zawiadomienie zostało
zarejestrowane w I Wydziale Śledczym wrocławskiej Prokuratury Okręgowej.
W piątek prok. Bartosz Kupniewski powiedział PAP, że zostało już wydane
postanowienie o wszczęciu śledztwa. Postępowanie prowadzone jest w
kierunku artykułu 182 par. 1 Kk, czyli zanieczyszczenia środowiska w
znacznych rozmiarach. "Sprawa został powierzona do realizacji Komendzie
Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu" – powiedział prokurator.
Wrocławscy
śledczy przejęli też postępowanie prowadzone w sprawie masowego śnięcia
ryb w Odrze przez Prokuraturę Rejonową w Oławie. Tam zawiadomienie o
możliwości popełnienia przestępstwa złożyły władze Oławy.
Wojewódzki
Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w
Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca.
Śnięte ryby zaobserwowano m.in. w okolicach Oławy i Wrocławia. Wędkarze
wyłowili ich co najmniej kilka ton.
W czwartek WIOŚ we
Wrocławiu podał, że w żadnej z próbek pobranych z Odry w województwie
dolnośląskim po 1 sierpnia nie stwierdzono obecności mezytylenu. "We
wszystkich badanych próbkach zaczynając od dnia 28 lipca mikroskopowa
analiza biologiczna wykazała występowanie typowych organizmów dla rzeki
Odry" – podał w czwartek WIOŚ.
Wcześniej WIOŚ informował, że
"chromatograficzna analiza jakościowa prób pobranych 28.07.2022 r.
wykazała z ponad 80-proc. prawdopodobieństwem występowanie we wszystkich
trzech badanych próbkach wody obecność pochodnych węglowodorów
cyklicznych oraz aromatycznych". "W dwóch punktach: śluza Lipki oraz w
Oławie, stwierdzono z ponad 80-proc. prawdopodobieństwem występowanie
mezytylenu (1,3,5,-trimetylobenzen), substancji o działaniu toksycznym
na organizmy wodne. Nie stwierdzono mezytylenu w punkcie w m. Łany
(punkt najdalej położony na kierunku przepływu Odry)" – wskazał WIOŚ.
W
Polsce zachodniej mamy do czynienia z największą katastrofą ekologiczną
od wielu lat, odpowiedzialność za tę sytuację ponosi rząd,
zdymisjonowani powinni zostać wiceminister infrastruktury Grzegorz
Witkowski i prezes Wód Polskich Przemysław Daca - uważa Ruch Samorządowy
TAK! Dla Polski.
W związku z zanieczyszczeniem Odry
stowarzyszenie samorządowców wydało w piątek oświadczenie, w którym żąda
dymisji wiceministra Witkowskiego i prezesa Dacy. Pod apelem podpisało
się 33 samorządowców, m.in. prezydenci Sopotu, Wrocławia, Białegostoku,
Gdańska, Łodzi, Opola, Gdyni, a także marszałkowie województw lubuskiego
i pomorskiego.
W oświadczeniu nawiązali do czwartkowej
konferencji nad Odrą w Cigacicach koło Zielonej Góry z udziałem m.in
sekretarza stanu w Ministerstwie Środowiska i Klimatu Jacka Ozdoby,
podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury Grzegorza Witkowskiego
(nadzorującego Wody Polskie) oraz prezesa Państwowego Gospodarstwa
Wodnego Wody Polskie Przemysława Dacy.
Samorządowcy alarmują,
że w Polsce zachodniej mamy do czynienia z największą katastrofą
ekologiczną od wielu lat. "Tymczasem zdumiewa bierność rządu, prezes
Daca poinformował, że Wody Polskie o śniętych rybach w Odrze dowiedziały
się 26-27 lipca. Jednak od tego czasu nikt nie ostrzegł mieszkańców,
samorządowców. W Odrze kąpały się dzieci" - napisali członkowie
stowarzyszenia.
"Rząd PiS odebrał samorządom kompetencje,
powołał Wody Polskie, a teraz boleśnie doświadczamy, czym jest
centralizacja" - stwierdził Ruch Samorządowy TAK! Dla Polski.
Samorządowcy podkreślili, że wciąż nie są znane wyniki badań na terenie pięciu województw.
"Uczestnicy
konferencji mówili o pobieraniu prób, analizie wyników, działaniach
monitorujących. Ale ludzie nie wiedzą, co spowodowało tą katastrofę
ekologiczną. Nie wiemy, czy zostały zabezpieczone dowody przestępstwa.
Dopiero dziś Minister Obrony Narodowej zadecydował, że w akcji może
wziąć udział wojsko. Za to mieszkańcy i media otrzymały informację, że
to także samorządy zrzucają ścieki do rzeki i są odpowiedzialne za
zanieczyszczenie" - napisali samorządowcy w oświadczeniu.
Zwrócili
uwagę, że "to ludzie, Polki i Polacy, wędkarze, jak zwykle stanęli na
wysokości zadania i własnym sprzętem odławiają śnięte ryby i próbują
ratować to, co uratować się jeszcze da".
"Gdzie jest państwo?
Gdzie są rządzący? Dlaczego nie było alertów? Co zrobiono, by uchronić
ludzi przed trującą falą? Co zrobiono, by ochronić Bałtyk? Na te pytania
odpowiedzi nie usłyszeliśmy. Zaatakowano za to samorządy, oczywiście
te, którymi kierują osoby związane z opozycją. Będąc nad umierającą
Odrą, usłyszeliśmy więc m.in. o zanieczyszczeniach Wisły w Warszawie i
Gdańsku" - napisali samorządowcy ze stowarzyszenia.
"Odpowiedzialność
za tę sytuację, skutkującą dymisjami, powinni ponieść w pierwszej
kolejności wiceminister Grzegorz Witkowski oraz prezes Wód Polskich
Przemysław Daca" - ocenili.
Wiceminister Witkowski mówił w
czwartek na konferencji w Cigacicach m.in., że badania wody z Odry, w
której doszło do masowego i niespotykanego na taką skalę śnięcia ryb
zostaną udostępnione w ciągu tygodnia. Stwierdził, że "nie po to
wydajemy kilka milionów złotych na zarybianie, na zabezpieczenie
ekologiczne polskich rzek, aby ktoś, czy samorząd, czy przedsiębiorstwo,
czy państwowe, czy prywatne bezkarnie mogło zatruwać polskie rzeki".
Prezes
Wód Polskich mówił na tej samej konferencji m.in., że z Odry głównie
wędkarze wybrali dotychczas 10 ton martwych ryb i że "to pokazuje, że
mamy do czynienia z gigantyczną i bulwersująca katastrofą ekologiczną".
Daca stwierdził też, że sytuacja ta jest od samego początku
wykorzystywana do hejtu i ataku politycznego i że "nie jest prawdą, że
Wody Polskie od samego początku nic nie robiły".
O
dokumentację fotograficzną przypadków m.in. śniętych ryb w Dolinie
Dolnej Odry apeluje Zespół Parków Krajobrazowych Województwa
Zachodniopomorskiego – przekazał w piątek zachodniopomorski Urząd
Marszałkowski. Ma to pomóc w zwalczaniu skutków katastrofy ekologicznej.
"W
Bielinku, Osinowie czy w okolicach Siekierek widać martwe ryby w Odrze.
To smutny i tragiczny widok. Malownicza Dolina Dolnej Odry to ostatni
tak cenny przyrodniczo obszar w Europie. Występuje tu ponad 170 gatunków
ptaków, w tym unikalnych. Tu polują bieliki, zamieszkał puchacz Bubo
bubo. Podjąłem decyzję o wysłaniu pracowników naszych Parków
Krajobrazowych do Doliny Dolnej Odry, aby monitorowali sytuację" –
powiedział, cytowany w piątkowym komunikacie marszałek województwa
zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz.
Zaapelował do mieszkańców
doliny Odry – od Widuchowej do Dziewoklicza o przesyłanie informacji o
martwych rybach czy ptakach do Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa
Zachodniopomorskiego.
"Dokumentacja fotograficzna przyczyni się
do skuteczniejszego zwalczania skutków trwającej katastrofy ekologicznej
oraz pozwoli ocenić w przyszłości wywołane nią straty. Apelujemy przy
tym o szczególną ostrożność i unikanie kontaktu z wodą" – przekazano.
Zdjęcia,
wraz z informacją, gdzie i kiedy zostały wykonane, należy przesyłać na
adres komunikacja@wzp.pl (oraz do wiadomości sekretariat@zpkwz.pl). Jak
wskazano, prośba o przesyłanie informacji pocztą elektroniczną
motywowana jest tym, że pracownicy zespołu parków krajobrazowych
"patrolują teren parku, w związku z czym kontakt telefoniczny może być
utrudniony".
Park Krajobrazowy Dolina Dolnej Odry – jak
zaznaczono – to największe w Europie Zachodniej i Środkowej
fluwiogeniczne (pochodzenia rzecznego) torfowisko niskie, na którym
występują rośliny i zwierzęta niespotykane już w dolinach innych
wielkich rzek. Obszar parku poprzecinany jest siecią starorzeczy, rowów i
kanałów, których długość łącznie przekracza 200 km. Ze środowiskiem
wodno-błotnym Parku Krajobrazowego Doliny Dolnej Odry związane jest
bogactwo występujących na tym terenie zwierząt.
Obrońcy
przyrody w Brandenburgii spodziewają się daleko idących konsekwencji
dla Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry w wyniku możliwego zatrucia
rzeki. "Skutki są po prostu straszne" - powiedział wicedyrektor parku
Michael Tautenhahn w piątek agencji dpa. "Dla parku narodowego jest to
po prostu katastrofa" - dodał.
Dotyczy to zwierząt i roślin, a
także rozwoju turystyki w regionie. Tautenhahn obawia się, że wielu
ludzi będzie teraz omijać park narodowy szerokim łukiem jako "zatruty
obszar katastrofy".
Park Narodowy Doliny Dolnej Odry na samym wschodzie Brandenburgii jest jednym z najbogatszych w gatunki siedlisk w Niemczech.
Około
150 żołnierzy wojsk operacyjnych oraz WOT rozpoczęło działania związane
z usuwaniem zanieczyszczeń na Odrze. Żołnierze wyposażeni są w
specjalne rękawice, wodery, maski i kombinezony - przekazał w piątek
wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak.
"Około 150 żołnierzy
wojsk operacyjnych oraz WOT rozpoczęło działania związane z usuwaniem
zanieczyszczeń na Odrze. Żołnierze wyposażeni są w środki ochrony
osobistej - specjalne rękawice, wodery, maski i kombinezony" - napisał
Błaszczak w piątek na Twitterze.
Rządowe
Centrum Bezpieczeństwa wysłało sms-owy alert do mieszkańców części
województwa lubuskiego o zanieczyszczonej wodzie w Odrze i zakazie
kąpieli.
Alert został wysłany w związku z piątkowym wnioskiem wojewody lubuskiego dotyczącego zagrożenia ekologicznego.
"Uwaga!
Zanieczyszczona woda w Odrze. Nie kąp się w Odrze i nie używaj wody z
rzeki. Śledź komunikaty Sanepidu" - poinformowano w komunikacie.
Ostrzeżenie zostało też opublikowane na twitterze Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Sytuacja
skażenia Odry jest cały czas analizowana, a służby sanepidu są obecne
na miejscu w ramach działania administracji zespolonej - podkreślił
podczas piątkowej konferencji prasowej minister zdrowia Adam
Niedzielski.
Podczas konferencji prasowej szef resortu został zapytany, czy Ministerstwo Zdrowia podjęło działania w związku ze skażeniem Odry i czy jest zagrożenie dla zdrowia i życia ludzkiego. "Dziś o godzinie 12 rozpoczął się w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji specjalny sztab, w którym uczestniczą przedstawiciele ministra zdrowia i sanepidu. Ta sytuacja (...) jest analizowana nie tylko pod kątem zagrożenia dla poszczególnych województw, ale też pod kątem działania wszystkich resortów, które są w to zaangażowane” - powiedział.
Podkreślił, że ten temat był dzisiaj tematem posiedzenia rządowego zespołu zarządzania kryzysowego, w którym uczestniczył premier Mateusz Morawiecki. „W tej chwili są wdrażane procedury, ale komunikację w tym zakresie będzie prowadziło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Cały czas służby sanepidu są obecne na miejscu w ramach działania administracji zespolonej" - podsumował Niedzielski.
Niemcy
badają co mogło doprowadzić do masowej śmierci ryb w Odrze. "Pierwsze
wyniki są dostępne od wczorajszego wieczora. Nie mamy ich jeszcze
oficjalnie, ale rzeczywiście wskazują na masowe skażenie rtęcią jako
czynnik" - oświadczył piątek szef administracji ochrony środowiska w
powiecie Maerkisch-Oderland, Gregor Beyer.
"Czy jest to jedyny (czynnik), nie wiemy" - podkreśla Beyer w rozmowie z rbb24 Inforadio.
Według Federalnej Agencji Środowiska rtęć jest toksyczna dla ludzi i zwierząt.
Ministerstwo
Rolnictwa, Środowiska i Ochrony Klimatu Brandenburgii poinformowało w
piątek PAP, że "nadal czeka na wynik z landowego laboratorium",
badającego wodę z Odry.
Dziś
zostanie wydana decyzja o zamknięciu dostępu do Odry – powiedział w
piątek dziennikarzom wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki. W
Szczecinie trwa posiedzenie sztabu kryzysowego w związku z sytuacją na
rzece.
"Tej decyzji jeszcze formalnie nie ma, ale ona dziś
będzie, więc jest to kwestia godzin, kiedy taka decyzja zostanie wydana,
być może (nawet) w ciągu najbliższych kilkudziesięciu minut" –
powiedział w piątek dziennikarzom wojewoda zachodniopomorski Zbigniew
Bogucki po pierwszej części posiedzenia sztabu kryzysowego, pytany o to,
czy zapadła już decyzja o zamknięciu dostępu do Odry.
Dodał,
że występuje tu kwestia zasięgu terytorialnego zakazu - podczas
posiedzenia wypowiadali się przedstawiciele gmin, którzy zwracali uwagę
na kwestie turystyczne.
"Tutaj trzeba bardzo dobrze zakreślić
to terytorialnie, żeby z jednej strony wyjść na przedpole, zabezpieczyć
prewencyjnie naszych mieszkańców, ale z drugiej strony, żeby nie robić
tego w sposób nadmiarowy, który powodowałby różnego rodzaju utrudnienia,
szkody, również dla funkcjonowania przedsiębiorców czy różnego rodzaju
innych inicjatyw" – mówił Bogucki.
Wskazał, że kiedy decyzja
zostanie wydana, będzie dotyczyć zarówno kąpielisk zarejestrowanych, jak
i niezarejestrowanych – będą tam delegowane służby, aby informowały
mieszkańców i turystów i nie dopuszczały do korzystania z wody. Dodał,
że będą też wysyłane i ponawiane alerty.
Zaznaczył, że żadne z
przeprowadzonych badań chemicznych w żadnym z województw "nie wykazały w
składzie wody czynnika, który by był odpowiedzialny za śnięcie ryb, w
tym rtęci".
Podkreślił, że informacja o obecności rtęci w wodzie jest informacją medialną.
"Nie
mam żadnej informacji ze strony niemieckiej o tym, żeby te badania
zostały potwierdzone. Z tego, co wiem, również żaden z urzędów
niemieckich nie zakomunikował tego w sposób oficjalny, więc
rozpowszechnianie tej informacji będzie powodowało daleko idące
konsekwencje w postaci na przykład paniki" – mówił wojewoda.
Zapewnił, że gdy będzie dysponował badaniami wody także w kierunku rtęci, zakomunikuje ich wyniki.
"Proszę
zauważyć, że ani strona niemiecka, ani strona polska nie daje dziś
kategorycznej odpowiedzi na to, co jest bezpośrednią przyczyną – to
pokazuje złożoność i trudność tej sytuacji" – mówił Bogucki, dodając, że
w przypadku wykrycia substancji, która mogłaby być odpowiedzialna za
masowe śnięcie ryb, jednocześnie z powiadomieniem mieszkańców, powiadomi
również Niemców.
Pytany o ilość śniętych ryb wyławianych w Zachodniopomorskiem powiedział, że w czwartek było to "niespełna 50 kg".
Jak przekazał, Wojska Obrony Terytorialnej będą działać w dwóch obszarach – wyławiania śniętych ryb, a także, ewentualnie, zabezpieczenia dostępu do kąpielisk w ramach pomocy policji.
GIOŚ
zwrócił się, poprzez ministerstwo, do strony niemieckiej o
potwierdzenie odkrycia rtęci w próbkach wody z Odry - dowiedziała się
nieoficjalnie PAP.
Pap ustaliła, że strona polska również bada
wodę z Odry pod kątem obecności w wodzie metali ciężkich, takich jak
ołów, kadm czy właśnie rtęć. Próbki zostały zabezpieczone i urzędnicy
czekają na wyniki badań.
"Rtęć jest też naturalnym metalem
występującym w Odrze, gdyż jest to rzeka zanieczyszczona. Natomiast
wysokie stężenie tej rtęci może wpłynąć na śnięcie ryb" - usłyszeliśmy
nieoficjalnie od urzędnika z GIOŚ.
Zaznaczy też, że inspekcja weterynaryjna będzie badać ryby, by stwierdzić co było przyczyną ich śnięcia.
Niemiecki
portal portal rbb24 podał, że pracownicy laboratorium w
Berlinie-Brandenburgii stwierdzili w próbkach wody wysokie stężenie
rtęci. Na pytanie PAP, czy może potwierdzić tę informację, Ministerstwo
Rolnictwa, Środowiska i Ochrony Klimatu Brandenburgii odpowiedziało w
piątek, że "nadal czeka na wynik z landowego laboratorium".
Rbb odnotowuje, że według Federalnej Agencji Środowiska rtęć jest toksyczna dla ludzi i zwierząt.
W
wodach rzeki Odry na terenie woj. lubuskiego nie ma podwyższonego
poziomu rtęci - powiedział na piątkowym briefingu prasowym w Gorzowie
Wlkp. wojewoda lubuski Władysław Dajczak. Informacje o znacząco
przekroczonym poziomie tego płynnego i niebezpiecznego dla zdrowia
metalu w Odrze podały niedawno niemieckie media, a za nimi polskie.
Dajczak
mówił, że jedyną instytucją mogąca stwierdzić poziom rtęci w rzece na
terenie województwa jest WIOŚ, który wykonał takie badania 10 i 11
sierpnia, a ich wyniki wskazują, że poziom rtęci w wodzie Odry jest
poniżej dopuszczalnej normy.
"Dzisiaj wojewódzki inspektor z
Zielonej Góry potwierdził, że poziom rtęci jest dużo, dużo niższy niż w
ogóle dopuszczalny, a on jest bardzo śladowy" – powiedział wojewoda i
zaapelował, żeby nie ulegać tzw. fake newsom.
Dajczak
zapewnił, że stan wody w Odrze jest pod stałym, całodobowym
monitoringiem, a do mieszkańców regionu w piątek ma zostać wysłany przez
RCB smsowy alert zalecający powstrzymanie się od korzystania
dobrodziejstw rzeki.
W piątek, na swoim profilu na twitterze
marszałek woj. lubuskiego Elżbieta Polak napisała: "Niemcy zbadali Odrę.
Radio "Oderwelle" informuje o dużym stężeniu rtęci w rzece. Pod żadnym
pozorem nie wolno zbliżać się do Odry, poić zwierząt. Składamy wniosek o
ogłoszenie stanu klęski żywiołowej!”.
Wojewoda lubuski
odnosząc się do tej zapowiedzi powiedział: "Nie ma takiej potrzeby. Nie
komentuję takich pomysłów pani marszałek".
Na briefingu
wojewoda przekazał, że w piątek żołnierze i strażacy włączają się w
usuwanie martwych ryb z Odry. Do działań na jej lubuskim odcinku zostało
skierowanych przez MON 150 żołnierzy WOT. Będą oni pływać wspólnie ze
strażakami na łodziach czy pontonach i wybierać z rzeki truchło śniętych
ryb.
Dodatkowo na Odrze w pobliżu Kostrzyna nad Odrą,
niedaleko ujścia do niej Warty, strażacy ustawią specjalną zaporę,
której zadaniem będzie zatrzymywanie śniętych ryb płynących z nurtem.
Zebrane truchło będzie na bieżąco zabierane do utylizacji przez
specjalistyczna firmę. Koordynatorami działań zostali komendanci
powiatowi PSP. Samorządom będą także przekazywane rzeczy potrzebne do
bezpiecznego oczyszczania rzeki.
Tym samym służby wesprą
wędkarzy z PZW-u, wolontariuszy i innych ochotników, którzy już od kilku
dni zajmują się usuwaniem z Odry śniętych ryb.
Dyrektor
Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego LUW Waldemar Gredka
powiedział, że w regionie dotychczas z Odry wybrano około sześciu ton
padłych ryb. Dodał, że nie było dotychczas sygnałów o innych martwych
zwierzętach znajdowanych w rzece czy na jej brzegu.
Wojewoda
przypomniał, że WIOŚ od kilkunastu dni prowadzi badania wody w Odrze, a
ich wyniki nadal wskazują na zdecydowanie podwyższony poziom tlenu.
"Czyli
tak jak to określają fachowo, że Odra posiada w tej chwili wodę można
by powiedzieć utlenioną. Stąd też czasami te takie informacje, że ktoś
tam sobie poparzył rękę itd. To jest właśnie działanie wody utlenionej i
ten tlen jest bardzo wysoki" – wyjaśnił Dajczak.
Dodał, że
inspektorzy wskazują, że powodem śnięcia ryb nie jest zatrucie lecz
działanie tlenu, czyli uduszenie. „Wskazują na to różnorakie oznaki,
które w tych rybach zostały odkryte” – mówił wojewoda.
Dajczak
przekazał, że w celu zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom regionu w
zakresie dostępu do wody pitnej zarządzono badania jej jakości w 15
ujęciach i kilkudziesięciu studniach wzdłuż Odry. Zajmuje się tym od
piątkowego poranka Sanepid w porozumieniu z WIOŚ.
"Z
informacji, które przekazał pan inspektor (WIOŚ), z tych uwarunkowań
geologicznych nie powinno być większego zagrożenia co do jakości wody
pitnej, ale chcemy to sprawdzić" – zaznaczył wojewoda.
W piątek rano wojewoda odbył wideokonferencję z samorządowcami z nadodrzańskich gmin i powiatów nt. sytuacji na rzece.
Ministerstwo Infrastruktury opublikowało komunikat w sprawie zanieczyszczenia Odry. Przedstawiamy go w całości:
"W
związku z zanieczyszczeniem Odry Ministerstwo Infrastruktury, wraz z
Państwowym Gospodarstwem Wodnym Wody Polskie, podjęło niezwłoczne
działania w celu ustalenia przyczyny zanieczyszczenia rzeki.
Poszczególne
odziały Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej PGW WP monitorują
sytuację i pozostają w stałym kontakcie z instytucjami, które zgodnie z
kompetencjami odpowiadają za zdiagnozowanie przyczyny i sprawców tego
zjawiska.
Badane są próbki wody z Odry pobrane na różnych
odcinkach rzeki, celem ustalenia rodzaju szkodliwej substancji, która
dostała się do wody. Działania w tym zakresie prowadzone są przez
Inspekcję Ochrony Środowiska nadzorowaną przez Ministerstwo Klimatu i
Środowiska.
W związku z zaistniałą sytuacją rekomendujemy
powstrzymanie się od korzystania z Odry w celach wędkarskich i
rekreacyjnych do czasu ustąpienia zagrożenia.
O dalszym rozwoju sytuacji będziemy informować na bieżąco."
Portal
rbb24 podał, że pracownicy laboratorium w Berlinie-Brandenburgii
stwierdzili w próbkach wody z Odry wysokie stężenie rtęci. Na pytanie
PAP, czy może potwierdzić tę informację, Ministerstwo Rolnictwa,
Środowiska i Ochrony Klimatu Brandenburgii odpowiedziało w piątek, że
"nadal czeka na wynik z landowego laboratorium".
Rbb odnotowuje, że według Federalnej Agencji Środowiska rtęć jest toksyczna dla ludzi i zwierząt.
Po tym, gdy tysiące martwych ryb zostały wyrzucone na brzegi Odry, władze landowe "pilnie” ostrzegają mieszkańców przed kontaktem z wodą z rzeki.
Zbieranie próbek wody i analiza jej stanu chemicznego rozpoczęto po pojawieniu się sygnałów o śniętych rybach w Odrze – wynika z kalendarium działań Wód Polskich i służb ochrony środowiska, jakie MI zamieściło w piątek w mediach społecznościowych.
Ministerstwo Infrastruktury w piątek na
swoim profilu na Twitterze opublikowało kalendarium działań "Wód
Polskich i służb ochrony środowiska w sprawie pojawienie się śniętych
ryb w Odrze". Wynika z niego, że w dniach 26-28 lipca, kiedy pojawiły
się pierwsze sygnały o śniętych rybach w Odrze, rozpoczęto zbiór próbek i
analizę stanu chemicznego wody, połów śniętych ryb i ustalanie przyczyn
zjawiska.
W dniach 28 lipca – 4 sierpnia były już wyniki
badania próbek wskazujące na nietypową, wysoką zawartość tlenu w rzece.
MI napisało także o "podejrzeniu o przedostaniu się substancji silnie
utleniającej". 4 sierpnia – według kalendarium MI – WIOŚ we Wrocławiu
stwierdził w próbkach pobranych z Odry na wysokości Oławy i na Śluzie
Lipki występowania substancji o działaniu toksycznym na organizmy wodne,
a WIOŚ w Zielonej Górze rozpoczął pobory prób wody.
W dniach
8-10 sierpnia, jak wskazało MI, "służby podejmują dalsze działania
prowadzące do minimalizacji negatywnych skutków zjawiska śnięcia ryb". Z
kolei Główny Inspektor Ochrony Środowiska zlecił typowanie podmiotów,
które mogłyby się przyczynić do śnięcia ryb.
9 sierpnia WIOŚ złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, a 10 sierpnia odbyła się "konferencja prasowa podsumowująca działania" – podało MI.
Energetyka, OZE
Gospodarka odpadami, Recykling
Ekologia, Ochrona środowiska
E-transport, E-logistyka, E-mobilność
EkoDom, EkoBudownictwo
EkoRolnictwo, BioŻywność
Prawo, Administracja, Konsulting
Zbliża się Trójmiejski Dzień Zielonych Budynków
Przełomowy traktat wzmocni wysiłki na rzecz ochrony różnorodności biologicznej
Już niedługo nowe obowiązki raportowania dla firm w zakresie ESG
Optymalizacja wpływu działalności firm na środowisko - wyzwania i możliwości
Doktorzy z uniwersytetów wypływają na szerokie wody gospodarki morskiej
Pilotażowy projekt NASA daje nowe spojrzenie na bilans emisji CO2
Ropa brent | 64,38 $ | baryłka | 0,00% | 21:58 |
Cyna | 22775,00 $ | tona | 1,74% | 20 mar |
Cynk | 2924,00 $ | tona | -0,27% | 20 mar |
Aluminium | 2237,00 $ | tona | 0,27% | 20 mar |
Pallad | 2680,00 $ | uncja | 0,00% | 21:57 |
Platyna | 1191,10 $ | uncja | 0,00% | 21:59 |
Srebro | 25,11 $ | uncja | 0,00% | 21:59 |
Złoto | 1731,30 $ | uncja | 0,00% | 21:59 |