W sześciu krajach znajduje się 80 proc. światowego wydobycia węgla, a nowy raport twierdzi, że listopadowa konferencja będzie porażką, jeśli nie doprowadzi do odrzucenia przez nie węgla. Jeśli COP26 zakończy się sukcesem, do końca 2021 roku nie będzie żadnego nowego węgla.

Tak brzmi kluczowy wniosek z nowego raportu think-tanku E3G, który ujawnia, że wkrótce może nastąpić załamanie światowego sektora elektrowni węglowych.

Według raportu, od czasu porozumienia paryskiego w 2015 roku liczba proponowanych inwestycji związanych z projektami nowych elektrowni węglowych na świecie spadła o 76 proc.

W tym czasie 44 rządy zobowiązały się do rezygnacji z budowy i eksploatacji nowych elektrowni węglowych, a badanie ujawnia, że 40 krajów nie ma obecnie żadnych nowych projektów w fazie przedbudowlanej i mogłoby z łatwością pójść w ich ślady, zobowiązując się do rezygnacji z nowych elektrowni węglowych.

W ciągu ostatnich sześciu lat anulowano ponad 1170 GW projektów energetycznych opartych na węglu, a świat uniknął 56 proc. globalnej ekspansji węgla. Ale czy to wystarczy?

Raport podkreśla, że aby COP26 zakończył się sukcesem, musi odegrać rolę w pomocy tym krajom w powstrzymaniu się od nowej produkcji węgla.

Stwierdza się w nim, że same Chiny odpowiadają za 53 proc. budowanych mocy i 55 proc. rurociągów w fazie przedbudowy - przy czym od czasu porozumienia paryskiego ich rurociągi zostały zredukowane o 74 proc.

COP26 może oznaczać koniec ery węgla, jeśli świat zjednoczy się, by pomóc najbardziej uzależnionym krajom w osiągnięciu postępów w tym obszarze.

Przed szycztem rządy mogą wspólnie odpowiedzieć na apel Sekretarza Generalnego ONZ Guterresa o 'zero nowego węgla do końca 2021 roku'. Globalne trendy są pozytywne - kraje mogą wykorzystać ten moment, aby potwierdzić swoje zobowiązanie do przejścia z węgla na czystą energię.