Koniec wyścigu na wielkość turbiny? Zachodni producenci skupiają się na istniejących modelach

Strona główna Energetyka, OZE Koniec wyścigu na wielkość turbiny? Zachodni producenci skupiają się na istniejących modelach

Partnerzy portalu

Koniec wyścigu na wielkość turbiny? Zachodni producenci skupiają się na istniejących modelach - ZielonaGospodarka.pl

Po tym, jak w zeszłym roku chiński producent turbin wiatrowych ogłosił sukces w pracach nad turbiną o mocy 20 MW, zachodni dostawcy postanowili nie brać udziału w wyścigu za wszelką cenę i skupić się na mniejszych, ale – ich zdaniem – bardziej optymalnych pod różnymi względami turbinach.

Choć na przestrzeni ostatnich lat moce turbin stosowanych w morskiej energetyce wiatrowej znacznie wzrosły, problemy, jakie w zeszłym roku napotkali zachodni producenci i deweloperzy sprawiły, że na czele wyścigu pozostali Chińczycy. Technologie offshore w Chinach znacznie się rozwinęły w ostatnich latach. Do ukoronowania chińskiej przewagi w rywalizacji o największą turbinę doszło w grudniu zeszłego roku, kiedy to tamtejszy producent Mingyang Smart Energy uruchomił turbinę MySE 18.X-20MW o mocy 20 MW. Co więcej, ta sama firma ogłosiła także zaawansowane plany wyprodukowania turbiny o mocy 22 MW, co ma stać się w tym lub przyszłym roku.

Najwięksi producenci zachodni, szczególnie Siemens Gamesa, Vestas i GE, także brali udział w rywalizacji na najmocniejszą turbinę, ale zostali w tyle. Nie pomogły w tym małe załamania na rynku offshore w Europie i Stanach Zjednoczonych w zeszłym roku, które odbiły się choćby na Siemens Gamesie. Jednakże, choć turbiny o mocy 20 MW były brane pod uwagę przy projektowaniu farm wiatrowych, to żadna z zachodnich firm nie wprowadziła ich jeszcze na rynek.

Nowe doniesienia ze Stanów Zjednoczonych pokazują, że być może producenci zrezygnowali z uganiania się za rozmiarem za wszelką cenę. Agencja Reuters zwróciła uwagę, że Urząd ds. Badań i Rozwoju Energii stanu Nowy Jork (New York State Energy Research and Development Authority; NYSERDA) zdecydował się nie podpisywać umów na trzy planowane projekty morskich farm wiatrowych ze względu na to, że ich deweloperzy zdecydowali o przejściu na mniejsze turbiny niż pierwotnie planowali.

Chodzi o projekty Attentive Energy One (1,4 GW; TotalEnergys i Corio Generation), Community Offshore Wind (1,3 GW; RWE i National Grid) oraz Excelsior Wind (1,3 GW, Vineyard Offshore). Jeszcze na jesieni wszystkie te projekty otrzymały tymczasowe kontrakty podczas aukcji. Obecnie jednak GE Vernova, który jest dla nich wszystkich dostawcą turbin, zmienił plany. Choć początkowo spółka zamierzała dostarczyć turbiny o mocy 18 MW, postanowiła przerzucić się na turbiny o mocy 15,5-16-5 MW. NYSERDA stwierdziła, że to spowodowało znaczące zmiany w projektach i nie są one już opłacalne komercyjnie. Los projektów póki co jeszcze nie jest znany, amerykański regulator utrzymuje, że wszyscy deweloperzy są dalej zainteresowani ich implementacją.

Rzecznik Vestasa, jednego z wiodących producentów turbin wiatrowych, zwrócił uwagę, że pęd do budowy urządzeń o jak największej mocy sprawił, że niektórzy deweloperzy składali oferty bazujące na niesprawdzonych modelach na wczesnych etapach rozwoju. Byli zatem omamieni wizją większej mocy wytwarzanej przez pojedynczy wiatrak, ignorując fakt, że technologia nie jest jeszcze niezawodna, a sam proces produkcji turbiny i instalacji może być problematyczny. Zresztą, dostawcy turbin ucierpieli już w wyniku wyścigu zbrojeń nie raz – duży popyt na największe modele spowodował problemy z utrzymaniem zakontraktowanych terminów i przepustowości fabryk, a co za tym idzie, straty i wahania na rynku.

Obecnie najwięksi producenci turbin obecni na zachodnich rynkach starają się wykorzystywać w projektach turbiny o mocy 15 do 18 MW. Szczególnie te w okolicach 15-16 MW uznawane są za optymalne ze względów produkcyjnych. Rzecznik Vestasa stwierdził, że turbina 15 MW zapewnia największą „pewność terminowej i pomyślnej realizacji projektu”.

Należy także pamiętać, że opracowanie większej turbiny będzie wiązało się z koniecznością opracowania i wybudowania infrastruktury do jej produkcji, a potem instalacji. Choć za puchnącymi turbinami starają się nadążać m.in. armatorzy jednostek instalacyjnych, to są na przegranej pozycji. Kiedy Mingyang ogłaszał produkcję pierwszego modelu o mocy 20MW, jednostek umożliwiających instalację takiej turbiny na całym świecie było dosłownie kilka – ta sytuacja nie zmieniła się znacząco do dnia dzisiejszego. Podobnie jest z monopalami, choć tutaj łatwiej jest nadążyć, jako że produkcja nowego, większego modelu, powinna trwać krócej niż produkcja statku (monopale na potrzeby turbin o mocy 20 MW planuje produkować w Świnoujściu Windar).

W zależności od punktu widzenia można powiedzieć, że zachodni producenci rzucili ręcznik w zmaganiach z Chińczykami, albo że poszli po rozum do głowy skupiając się na optymalizacji swoich produktów, zamiast na siłę wprowadzać większe. Za tą drugą opcją przemawia choćby fakt, że Siemens Gamesa poinformował, że od strony technicznej byłby gotów produkować 20 MW-owe turbiny, ale nie znalazły się one w portfolio firmy.

Być może jednym z czynników, który sprawił, że producenci wycofali się z wyścigu na najmocniejszą turbinę, była niestabilność rynku. Do niej w ostatnich latach przyczyniły się m.in. pandemia i mocno zmienna sytuacja geopolityczna, która cały czas chwieje logistyką, łańcuchami dostaw, kosztami surowców. Spadły także marże dostawców turbin. W zeszłym roku dużym szokiem były problemy Siemens Energy, spółki matki Siemens Gamesa. Ich przyczyną – jak podano – była niższa jakość dostarczanych produktów, co dodatkowo jeszcze skłoniło opinię publiczną do przyjrzenia się sektorowi, a samych producentów zmusiło do dokładnej analizy własnych katalogów, ale również ponownej oceny ryzyka podejmowanych projektów.

Tymczasem rynek odnawialnych źródeł energii w Chinach jest w rozkwicie, nie brakuje zapotrzebowania na technologie miejscowych producentów. Według raportu „Energy Transition Outlook China”, opisywanego przez Tomasza Burdzika na portalu ZielonaGospodarka.pl, Chiny są obecnie liderem w inwestycjach w energię odnawialną i nie zamierzają na tym poprzestać – do 2050 roku chcą zwiększyć łączną liczbę instalacji OZE ponad pięciokrotnie. W 2010 roku energia wiatrowa (zarówno lądowa, jak i morska) stanowiła tam 1% miksu energetycznego. Sektor jednak przyspieszył, w 2023 roku wiatr produkował 9,4% całkowitej mocy energii elektrycznej w kraju. DNV twierdzi, że do wspomnianego 2050 roku Chiny staną się największym rynkiem energii wiatrowej na świecie, co zapewnia producentom z Państwa Środka dużą grupę odbiorców, ale także sporo możliwości testowania nowych rozwiązań.

Jak podaje Wood Mackenzie, od 2020 roku chińscy dostawcy turbin wprowadzili na rynek łącznie ponad 400 nowych modeli na morze i ląd. Zachodni producenci w tym czasie ogłosili ich tylko 29. Widać zatem wyraźnie, że zachód przestał gonić, nie musi to jednak oznaczać, że jest w pokonanym polu. Chińskie technologie nie zawsze są mile widziane w dużych projektach poza Azją. Szczególnie wyraźne jest to w sytuacji geopolitycznych napięć, których Chiny stały się jedną ze stron, co widać choćby w oskarżeniach kierowanych w stronę tamtejszych producentów suwnic portowych – niektórzy wnoszą, że suwnice te mogą być narzędziem szpiegowskim, dostarczającym informacji o przepływach towarów. Choć tego typu informacje nie pojawiły się jeszcze w kontekście turbin wiatrowych, to branża energetyczna pozostaje ostrożna w stosowaniu produktów z Chin w przypadku największych projektów. Tym bardziej, że konflikty i napięcia ostatnich lat w dużej mierze opierają się na energetyce i dostawach surowców – kraje zachodu często nie chcą, by za ich infrastrukturę krytyczną w jakiejś części odpowiadali Chińczycy, a przychylniej patrzą na producentów europejskich i amerykańskich, argumentując to m.in. potrzebami local contentu.

Widać to w statystykach. Choć w pierwszej piątce producentów, posiadających najwięcej mocy zainstalowanej w offshore na koniec 2022 roku są aż trzy firmy z korzeniami w Chinach (Mingyang – 6007,1 MW, Goldwind – 3 919,3 MW i Envision Energy3 277,2 MW), to wyprzedzają je Vestas (8 249,4 MW) oraz – z bardzo dużą przewagą Siemens Gamesa Renewable Energy (27 244,5 MW, wszystkie dane za raportem Amerykańskiego Departamentu ds. Rynku Morskiej Energii Wiatrowej z 2023).

Zachodni producenci liczą, że skupienie się na dopracowaniu mniejszych modeli pomoże im obniżyć koszty produkcji i wrócić na ścieżkę rentowności. Nie musi być to koniecznie zła informacja także dla deweloperów, którzy będą mogli liczyć na bardziej sprawdzone produkty, łatwiej dostępną flotę i sensownie skonstruowaną logistykę. Ponadto mniejsze turbiny w niektórych przypadkach mogą pracować przy mniejszej sile wiatru, a czas oczekiwania na nie jest krótszy. Na dodatek przy ustabilizowanej produkcji i ustandaryzowanych technologiach ceny powinny spaść. Turbiny o mocy 15 MW mają między innymi pracować na morskich farmach wiatrowych na polskich wodach, ale także niemieckich i holenderskich, nieco mniejsze – 14.7 MW – są zakontraktowane między innymi na kilku projektach w Stanach Zjednoczonych.

Fot. Depositphotos

Partnerzy portalu

ase_390x150_2022

Surowce

 Ropa brent 83,76 $ baryłka  1,33% 11:11
 Cyna 23110,00 $ tona 0,64% 29 lis
 Cynk 2507,00 $ tona -0,87% 29 lis
 Aluminium 2177,00 $ tona 0,60% 29 lis
 Pallad 1021,53 $ uncja  -1,54% 11:10
 Platyna 936,30 $ uncja  -0,31% 11:11
 Srebro 25,06 $ uncja  0,08% 11:11
 Złoto 2038,40 $ uncja  -0,33% 11:11

Dziękujemy za wysłane grafiki.