Prosument net-billingowy – czy to się opłaca?

Strona główna Energetyka, OZE Prosument net-billingowy – czy to się opłaca?

Partnerzy portalu

Prosument net-billingowy – czy to się opłaca? - ZielonaGospodarka.pl

Minął ponad rok od formalnej zmiany mechanizmu rozliczania wyprodukowanej i wprowadzonej do sieci energii przez prosumentów. W pierwszych trzech miesiącach jego funkcjonowania obowiązywał okres przejściowy, aby spółki obrotu mogły przystosować swoje systemy do nowego billingowania.

Zgodnie z najnowszymi danymi PTPiREE, na koniec marca bieżącego roku, liczba wszystkich mikroinstalacji przyłączonych do sieci dystrybucyjnej OSD wyniosła ponad 1,243 miliona, a ich moc to 9,64 GW. Oznacza to, że średnia moc mikroinstalacji wynosi obecnie ok. 7,75 kWp.

Źródło:  Polskie Towarzystwo Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej (PTPiREE)


Moce mikroinstalacji wzrastały w kolejnych kwartałach, a szczytowym momentem był przełom 2021 i 2022 roku. Tylko w pierwszym kwartale 2022 roku zainstalowano 1,3 GW mikroinstalacji. W drugim kwartale 2022 r. dalej obserwowany był znaczący przyrost mocy o około 1 GW. Wynikało to jednak ze wspominanych wyżej zmian systemu rozliczania energii. Branża obawiała się efektów zmiany i namawiała inwestorów, aby przyłączali swoje instalacje do sieci przed zmianą systemu rozliczeń. W I kwartale 2022 r. zamontowano około 152 tys. sztuk instalacji PV o średniej mocy 8,3 kW, czyli ok. 1700 instalacji dziennie. Negatywny marketing branży twierdzącej wówczas, że net-billing będzie nieopłacalny, miał destruktywny wpływ na rynek, co spowodowało czasowe spowolnienie budowy nowych instalacji prosumenckich, na szczęście niecałkowite jej zahamowanie. Narracja instalatorów stała się częściowo samospełniającą przepowiednią, co wywołało lawinę upadku lub przebranżowienia dużej części firm z rynku fotowoltaicznego. Chwilowe spowolnienie rozwoju instalacji prosumenckich nie wynikało z tego, że net-billing to złe rozwiązanie. Chodziło o nauczenie się nowych zasad przez potencjalnych prosumentów i instalatorów oraz zrozumienia przez banki i inne instytucje finansujące tego typu inwestycje.


Rynek PV zachował się wówczas bardzo podobnie do zmian wynikających z adaptacji nowego produktu, które prezentuje poniższy wykres.



Źródło: commons.wikimedia.org


Druga połowa 2022 roku była prezentowaną powyżej przepaścią (ang. The Chasm). Zarówno unijne jak i krajowe plany rozwoju rynku PV pozwalają przypuszczać, że docelowa większość instalacji prosumenckich (ang. Early Majority) dopiero przed nami. Warunkiem odmienianej przez wszystkie przypadki transformacji energetycznej jest jednak rozwój sieci dystrybucyjnych i przesyłowych oraz poprawa elastyczności sieci. W ostatnie dwie kwietniowe niedziele – 23.04 i 30.04 br., Polskie Sieci Elektroenergetyczne poleciły redukcję generacji ze źródeł odnawialnych przyłączonych do sieci przesyłowej, 110 kV i średniego napięcia (a 23 kwietnia również linii niskiego napięcia). Stało się tak, ponieważ Krajowy System Elektroenergetyczny nie był w stanie przyjąć tak dużej mocy. To efekt nierównomiernie rozwijającego się rynku OZE i magazynów energii, a także archaicznej infrastruktury elektroenergetycznej. Jeśli nie zwiększymy elastyczności, przymusowe wyłączenia będą się pojawiać cyklicznie. W 2023 roku w każdy słoneczny weekend, w 2024/2025 roku prawdopodobnie w każdy weekend, a od 2026 roku również w poszczególne dni robocze.

Patrząc na sukcesywną elektryfikację większości obszarów naszego życia, w których zużywana jest energia – ogrzewanie budynków, transport etc., zmiana systemu rozliczeń była konieczna. Poza aspektem technicznym – modernizacją sieci, stosowaniem magazynów energii zarówno w skali mikro i makro, budową elektrowni szczytowo-pompowych, produkcją zielonego wodoru, niezbędne jest także przestawienie naszego myślenia i sposobu korzystania z dobrodziejstwa, jakim jest energia. Przyzwyczailiśmy się do myślenia, że cena kilowatogodziny jest stosunkowo niska i stała w każdej godzinie roku. Dotyczyło to nie tylko gospodarstw domowych, ale także jednostek samorządu terytorialnego czy wielu firm zawierających umowę na dostawę energii w danym roku. Wraz z odchodzeniem od paliw kopalnych i stawianiem na mniej stabilne odnawialne źródła energii, co w połączeniu z energią jądrową działającą w podstawie jest możliwe, powinniśmy dążyć nie tylko do magazynowania energii, co jest oczywiście bardzo istotne, ale także do zmiany przyzwyczajeń, zarządzania energią i  automatyzacji naszych zachowań, aby zużycie energii przesunąć na okres, w którym występuje duża generacja z tychże źródeł.

Docelowy kształt net-billingu oraz taryfy dynamiczne niejako nas do tego zmuszą. Wiele wskazuje na to, że taryfa na energię elektryczną ze stałą ceną będzie niedługo luksusem, na który nie każdy będzie mógł sobie pozwolić. Za przywilej włączenia zmywarki zarówno o godzinie trzynastej jak i o osiemnastej, będziemy musieli ponieść dużo wyższy koszt na rachunku niż w przypadku taryfy z ceną uzależnioną od dostępnej w KSE mocy w danej godzinie. Oczywiście nie twierdzę, że Polacy mają teraz ze smartfonem w ręku śledzić cenę energii elektrycznej i korzystać z wykorzystujących ją urządzeń manualnie pstrykając włącznikiem. Korzystanie z energii w niedalekiej przyszłości będzie musiało być bardziej świadome, dopasowane do podaży (a tym samym ceny) z pomocą mikroinstalacji, magazynów energii i sytemu zarządzania nią. A więc komponentami, które w przypadku osób fizycznych dofinansowywane są w dobrze znanym programie Mój Prąd. Jednostki Samorządu Terytorialnego  środki zewnętrzne znajdą natomiast w startujących powoli Regionalnych Funduszach Europejskich, a przedsiębiorcy chociażby w ramach Funduszy Europejskich dla Nowoczesnej Gospodarki czy Funduszy Europejskich na Infrastrukturę, Klimat, Środowisko.

Zmiana naszych zachowań daje przestrzeń dla fleksumentów, czyli prosumentów dysponujących narzędziami, które pozwolą mu na większą autokonsumpcję energii z instalacji fotowoltaicznej, a w przypadku przedsiębiorstw usług elastyczności czy DSR. Działania te doprowadzą do zmniejszenia zapotrzebowania na energię elektryczną w momencie kiedy źródła wytwórcze nie będą w stanie wyprodukować niezbędnej mocy. Stopniowo doprowadzimy też do tego, że energia będzie coraz lepiej zbilansowana, a wahania cen będą występować w mniejszych widełkach.

Odpowiedzmy więc sobie na pytanie – czy net-billing jest opłacalny? Moim zdaniem nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Bo czym jest opłacalność? Słownikowa definicja mówi, że to opłacalny to taki, który przynosi zysk, jest rentowny, zyskowny, dochodowy. W mojej ocenie net-billing taki właśnie jest, co postaram się za chwilę udowodnić. Natomiast pamiętajmy, że dla każdego z nas opłacalna będzie inna stopa zwrotu z inwestycji – dla jednego będzie to 8%, 10% a ktoś inny stwierdzi, że inwestycja ze stopą zwrotu na poziomie niższym niż 20% jest dla niego nieopłacalna. Porównując go krótkowzrocznie z systemem opustów, wydaje się, że dla większości prosumentów rozliczających się w ten sposób, przejście na nowy system będzie nieefektywne ekonomicznie. Konieczność uiszczania opłaty za dystrybucję energii potocznie zwanej przesyłem, skazuje ten system na porażkę w porównaniu do net-meteringu. Ale czy to powoduje, że ten system jest nieopłacalny? W porównaniu do systemu opustów wypada on gorzej, ale to nie sprawia, że się nie opłaca. Aby udowodnić tę tezę, wykonałem obliczenia na bazie własnej mikroinstalacji, które prezentuję poniżej:

Źródło: opracowanie własne

W obliczeniach pominąłem tegoroczną tarczę zamrażającą ceny energii energetycznej dla gospodarstw domowych, ponieważ nie przewiduję, aby była to sytuacja permanentna w trakcie całego okresu pracy instalacji. Gdybym nie posiadał instalacji PV, w obecnych warunkach zapłaciłbym w trakcie roku w rachunkach prawie osiem tysięcy złotych. Posiadając instalację i rozliczając ją w okresie przejściowym net-billingu bazującym na Rynkowej Cenie Energii, roczna oszczędność kosztów uwzględniająca autokonsumpcję wyniosłaby  ponad pięć tysięcy zł. Biorąc pod uwagę możliwą do uzyskania dotację z programu Mój Prąd oraz zwrot w ramach ulgi termomodernizacyjnej na poziomie 17% poniesionych kosztów (pomniejszonych o dotację), prosty okres zwrotu wyniósł niespełna 4,5 roku, co według mnie czyni tę inwestycję niezwykle opłacalną. Aby nie burzyć tego obrazu, pominę faktyczną sumę z rachunków za ostatni rok rozliczaną jako prosument w systemie opustów. Nadmienię jednak, że była ona jeszcze niższa niż w przypadku net-billingu.

Net-billing w stosunku do net-meteringu posiada natomiast pewne nieoczywiste przewagi, które niekiedy trudno przeliczyć na pieniądze. Zaliczyć możemy do nich m.in.:
- brak konieczności zawarcia umowy kompleksowej. Ma to na przykład znaczenie dla jednostek samorządu terytorialnego, które nie mogą do przetargu na dostawę energii zgłosić budynków posiadających instalację rozliczaną w systemie opustów;
- ponadto optymalna instalacja w net-billingu wraz z magazynem energii, ładując go w trakcie dużego nasłonecznienia i wysokiej wartości napięcia w sieci powodującego wyłączanie instalacji, obniża je, dzięki czemu instalacja ta pracuje nieprzerwanie i nie generuje strat. W net-meteringu darmowym „magazynem” energii i to o wysokiej sprawności była sieć energetyczna, więc stosowanie tego drogiego urządzenia nie miała żadnego uzasadnienia, co z kolei w przypadku dobrych warunków atmosferycznych i braku autokonsumpcji prowadzi coraz częściej do wyłączeń, czego sam doświadczam.

Nie zapominajmy, że status prosumenta przysługuje również przedsiębiorcom, którzy często zobowiązani są do „zazielenienia się”, czego mogą dokonać inwestując w instalację fotowoltaiczną, aby zmniejszyć udział energii elektrycznej z sieci, która w Polsce w znakomitej większości wciąż pochodzi z węgla. Argument ten może nie dowodzi przewagi na systemem opustów, ale powinien przemawiać za montażem własnej mikroelektrowni w firmie.

Pamiętajmy, że czas pracy mikroinstalacji planuje się na przynajmniej 20-25 lat. Obecnie obowiązuje  okres przejściowy, gdzie net-billing rozliczany jest poprzez Rynkową Cenę Energii, ale już od 01.07.2024 roku, będzie to rozliczenie rynkowe, oparte o ceny godzinowe, co w mojej ocenie spowoduje, że mikroinstalacja rozliczana w ten sposób bez elementów dodatkowych jak magazyn energii i system zarządzania nią (EMS) w dłuższej perspektywie czasowej będzie o wiele mniej opłacalna niż wynika to z moich obliczeń. Dlaczego? Zobaczmy jak obecnie zachowują się godzinowe ceny energii w ciągu doby.

Źródło: Raport miesięczny TGE – kwiecień 2023


Jak widzimy w godzinach południowych, gdy produkcja energii z fotowoltaiki w Polsce jest najwyższa, te ceny są stosunkowo niskie, a szczyty osiągają rano, kiedy instalacja jeszcze na dobre nie zacznie produkować energii oraz popołudniu/wieczorem kiedy instalacja już kończy pracę. Wynika to z faktu, że instalacje PV (obecnie w większości prosumenckie) głównie oddają energię do sieci. Niedługo ten trend się pogłębi gdy energię zaczną wprowadzać także duże instalacje farmowe. I czy to oznacza, że powinniśmy zakończyć instalacje PV w wydaniu prosumenckim? Niekoniecznie. Powinniśmy zmienić myślenie i dostosować się do nowych warunków gry, aby wykorzystać je na własną korzyść. Bardzo atrakcyjne dotacje na urządzenia dodatkowe w programie Mój Prąd oraz w przypadku więcej skali w ramach Funduszy Europejskich, premiują tego typu inwestycje, dlatego warto z nich skorzystać. Obecnie trwają zmiany w Rozporządzeniu Komisji Europejskiej dotyczącym pomocy publicznej, tzw. Rozporządzeniu GBER, które będą sprzyjać zielonej transformacji i mocno premiują magazynowanie energii wyprodukowanej z OZE. Nie bez przyczyny – jak to jest istotne zauważył w 2012 r.  Kalifornijski Niezależny Operator Systemu wprowadzając do obiegu termin „Krzywa kaczki”.


Źródło: www.powermag.com

Krzywa prezentowana na wykresie nazwana została od podobieństwa od znanego wszystkim ptaka – obrazuje nierównowagę czasową między zapotrzebowaniem szczytowym, a produkcją energii odnawialnej. Problemem stał się fakt, że w godzinach południowych, czyli w momencie, gdy instalacja fotowoltaiczna wytwarza największą ilość energii, zapotrzebowanie na nią jest zdecydowanie mniejsze niż rano, w godzinach popołudniowych i wieczornych. Wynika to przede wszystkim z faktu, że w południe większość osób jest w pracy lub szkole, a co za tym idzie nie zużywa energii elektrycznej w domu. Zużycie prądu gwałtownie rośnie natomiast popołudniu, kiedy wszyscy wracają do domu. O tej porze dnia spada jednak wydajność instalacji fotowoltaicznej, która ze względu na wysokość położenia słońca jest w stanie wyprodukować znacznie mniejszą ilość energii elektrycznej niż w południe. „Krzywa kaczki” podkreśliła wyzwania związane z rosnącymi zasobami energii słonecznej, które spowodowały, że popyt został zmniejszony w ciągu dnia (brzuch kaczki) i gwałtownie wzrósł o zachodzie słońca (szyja kaczki). Dlatego rozwijając system elektroenergetyczny tak jak dotychczas, zarówno brzuch będzie stawał się głębszy, jak i szyja coraz bardziej stroma i dłuższa każdego roku. W efekcie czego kaczka w pewnym momencie będzie wyglądać jak kanion. Stąd też wzrost elastyczności sieci ma zasadnicze znaczenie dla sprostania tym wyzwaniom. W przeciwnym wypadku instalacje OZE (PV i wiatrowe) będą coraz częściej wyłączane przez PSE i poszczególnych OSD, tracąc niepotrzebnie mnóstwo taniej energii, którą można zmagazynować, aby wykorzystać ją wtedy kiedy występuje jej niedobór.

Jak widzimy, najbliższe lata to bardzo intensywny okres w kontekście zmian na rynku energii, zwłaszcza elektrycznej. Takie zmiany mają to do siebie, że charakteryzują się nieprzewidywalnością np. poziomu cen energii. Na Towarowej Giełdzie Energii ceny energii elektrycznej na rynku spot spadły poniżej 600 zł za MWh, na rynku terminowym na dostawę w roku 2024 w okolice 700 zł za MWh. Z kolei rynkowe ceny gazu zbliżają się do poziomu ustawowo zamrożonych. Rynek wyróżnia się jednak zmiennością poziomu cen. Stąd też spółki obrotu kalkulują ryzyko wzrostu cen hurtowych i uwzględniają je w ofertach przedstawianych przedsiębiorcom na 2024 r. Jak informował niedawno portal wysokienapiecie.pl: „Bez względu na to jaki model taryfowania zostanie przyjęty, pewne wydaje się jedno – że nie będzie powrotu do taryf na sprzedaż samej energii (bez dystrybucji) na poziomie 25-30 gr/kWh netto, jakie obowiązywały przez kilkanaście poprzednich lat. Dwa podstawowe powody to ceny węgla i CO2. Udział obu elementów w samych kosztach produkcji energii elektrycznej to dziś ponad 65 gr/kWh, a w przypadku drożejącego polskiego węgla koszty mogą jeszcze wzrosnąć w okolice 90 gr/kWh. Do tych kosztów należy doliczyć jeszcze marżę sprzedawców i koszty zielonych oraz błękitnych certyfikatów” . O ile nad gospodarstwami domowymi rozłożony jest parasol ochronny wynikający ze zbliżających się wyborów, w przypadku przedsiębiorstw może zdarzyć się, że tarcza nie zostanie ponowiona, dlatego w myśl zasady „umiesz liczyć, licz na siebie”, warto aby przedsiębiorcy zainteresowali się inwestycjami w poprawę efektywności energetycznej. Stary energetyczny truizm mówi, że najtańsza energia to ta zaoszczędzona. Dlatego należy wykorzystać czas, w którym ogłaszane są kolejne nabory wniosków o dofinansowanie przedsięwzięć poprawiających efektywność energetyczną i budowy odnawialnych źródeł energii. Ich wysyp wywołany opóźnionym startem bieżącej perspektywy finansowej powoduje, że programy te wzajemnie się kanibalizują. Przedsiębiorcy jak nigdy wcześniej mogą wybrać najbardziej optymalne dla siebie źródło finansowania. Zwłaszcza teraz, kiedy Unia Europejska stawia tak mocny nacisk na dekarbonizację.

Już 13 czerwca w Banku Gospodarstwa Krajowego startuje nabór wniosków o dofinansowanie w ramach Kredytu Ekologicznego finansowanego ze środków Funduszy Europejskich dla Nowoczesnej Gospodarki. Dofinansowane mogą być zarówno inwestycje poprawiające efektywność energetyczną, jak i odnawialne źródła energii w firmach. Inwestycje te mogą w znaczący sposób przyczynić się do redukcji kosztów eksploatacyjnych oraz zmniejszenia śladu węglowego, co w związku z zbliżającym się nieuchronnie obowiązkiem raportowania niefinansowanego, tzw. ESG wydaje się kuszącą propozycją. Ponadto niższe wydatki firm na energię mogą powodować hamowanie wzrostu cen oferowanych przez nie produktów i usług, co z kolei przełoży się na malejącą inflację.

Kamil Skonieczny – energetyk, ekspert ds. finansowania przedsięwzięć w sektorach energetycznych, przemyśle i przedsiębiorstwach komunalnych. Absolwent Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie oraz studiów podyplomowych z zakresu efektywności energetycznej i OZE na Politechnice Warszawskiej. Obecnie Koordynator Projektów UE w ECDF Dotacje. Zdobywał doświadczenie w firmach z branży OZE oraz w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w ramach Ogólnopolskiego Projektu Doradztwa Energetycznego. Doświadczenie w energetyce oraz znajomość źródeł finansowania pozwala mu efektywnie doradzać i pozyskiwać dotacje dla przedsiębiorców.

Partnerzy portalu

ase_390x150_2022

Surowce

 Ropa brent 83,76 $ baryłka  1,33% 11:11
 Cyna 23110,00 $ tona 0,64% 29 lis
 Cynk 2507,00 $ tona -0,87% 29 lis
 Aluminium 2177,00 $ tona 0,60% 29 lis
 Pallad 1021,53 $ uncja  -1,54% 11:10
 Platyna 936,30 $ uncja  -0,31% 11:11
 Srebro 25,06 $ uncja  0,08% 11:11
 Złoto 2038,40 $ uncja  -0,33% 11:11

Dziękujemy za wysłane grafiki.