Wojenne pozostałości w postaci zatopionej broni i amunicji, ale
także wraków statków wypełnionych paliwem i chemikaliami, są coraz
większym problemem. Dotyczy on zresztą nie tylko Morza Bałtyckiego, choć
siłą rzeczy ten akwen interesuje nas najbardziej. Ranga problemu rośnie
z każdym dniem po pierwsze dlatego, że każdy dzień przybliża nas do
potencjalnej katastrofy ekologicznej spowodowanej choćby korozją, po
drugie dlatego, że coraz bardziej zaawansowane są plany dotyczące
rozwoju offshore na Bałtyku.
Od wielu lat trwają także badania Bałtyku pod kątem zatopionej amunicji. Wciąż jednak brakuje konkretnych działań zmierzających do unieszkodliwienia środków bojowych, jak również międzynarodowych regulacji ich dotyczących. Społeczność międzynarodowa jednak w końcu zaadresowała ten problem. Jednym z działań, mających na celu wymianę wiedzy, poszukiwanie opłacalnych rozwiązań problemu zalegającej na dnie amunicji i ustanowienie platformy międzynarodowej współpracy była zorganizowana w Parlamencie Europejskim konferencja „Bezpieczeństwo morskie i niebieska gospodarka. Niewybuchy i pozostałości chemiczne w morzu – w poszukiwaniu trwałych i ekonomicznie opłacalnych rozwiązań”, która odbyła się 17 listopada 2021 roku. Organizatorem konferencji była grupa Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (ECR), a gospodarzem europosłanka Anna Fotyga. W spotkaniu można było uczestniczyć na żywo dzięki transmisji online.
Nade wszystko potrzebna jest współpraca
Po powitaniu uczestników konferencji Anna Fotyga przekazała głos komisarzowi UE ds. środowiska, mórz i rybołówstwa Virginijusowi Sinkevičiusowi. Komisarz podkreślił, że konferencja w zasadzie wprowadza temat niewybuchów i środków chemicznych na dnie mórz do politycznej debaty. Podał, że w samym basenie Morza Śródziemnego według szacunków znajduje się ponad 50 tys. ton broni konwencjonalnej i chemicznej. – Musimy ostrożnie ocenić zagrożenia i podjąć działania – powiedział Sinkevičius. – To nie tak, że dotychczas nie podejmowaliśmy działań, wręcz przeciwnie. W ostatnich latach stworzyliśmy kilka bardzo ważnych instrumentów. W ramach naszej dyrektywy ramowej będziemy musieli monitorować dno morza i kontrolować wszystkie niewybuchy – dodał.
Po
komisarzu głos zabrał Jacek Sasin, wicepremier Polski i minister
aktywów państwowych. Sasin przypomniał, że działania wojenne na Bałtyku
nie skończyły się bynajmniej wraz z zajęciem Polski, a trwały przez cały
okres wojny. Choćby w 1945 roku zatopiony został tankowiec Franken,
który teraz jest jednym z największych zagrożeń. – W efekcie działań
wojennych, które toczyły się przez blisko 6 lat, obecnie na dnie Morza
Bałtyckiego spoczywa ok. 50 tysięcy ton broni chemicznej, 500 tysięcy
ton broni konwencjonalnej i nawet 10 tysięcy wraków, z których cały czas
wycieka paliwo. Dziś, po ponad 76 latach od zakończenia wojny,
zatopione chemikalia, amunicja i pozostałości statków są tykającą bombą
ekologiczną, która w każdej chwili może uwolnić śmiercionośne
substancje. Ich wyciek może spowodować katastrofę ekologiczną na
niewyobrażalną skalę, a Bałtyk, jaki znamy dziś, przestanie istnieć. To
realne zagrożenie dla pokolenia naszych dzieci i wnuków. Nie możemy
czekać i zrzucać tej odpowiedzialności na przyszłe pokolenia. Bałtyk to
nasze dobro narodowe – mówił Sasin.
Wicepremier podkreślił, że Polska podejmuje działania zmierzające do rozwiązania problemu, ale nie poradzi sobie z nim sama.
– Polska nie może być pozostawiona z tym problemem sama, ponieważ, co należy podkreślić, była ona ofiarą państw będących właścicielami broni, która obecnie znajduje się na dnie morza. Z racji olbrzymiego zagrożenia niezbędne jest zaangażowanie Unii Europejskiej, NATO i ONZ – powiedział.
Po wystąpieniach polityków przyszedł czas na pierwszy
panel dyskusyjny pt. „Podwodne niewybuchy i pozostałości chemiczne – od
globalnego problemu do najlepszych rozwiązań”. Jego moderatorem była
Assita Kanko, eurodeputowana ECR z Belgii. Rozpoczął je jednak Terrance
P. Long, CEO kanadyjskiego International Dialogues on Underwater
Munitions.
Long skupił się w swoim wystąpieniu na aspektach
prawnych porzuconej w morzach i oceanach broni. Przypomniał, że jeszcze
do lat 60-tych powszechnie uznawano, że zatapianie broni to najlepszy
sposób na pozbycie się jej. W 1972 roku Kongres Stanów Zjednoczonych
przyjął ustawę stanowiącą, że wyrzucanie amunicji do wody jest groźne
dla środowiska i zdrowia ludzi. Od tego czasu wiele krajów przyjęło
różne konwencje i protokoły odnoszące się do tego zagadnienia, jednak
żadna z nich nie mówi o usuwaniu środków z mórz.
Podczas samego panelu jako pierwszy głos zabrał Fredrik Haag, szef Biura ds. Konwencji Londyńskiej/Protokołu i Spraw Oceanicznych w Międzynarodowej Organizacji Morskiej. Haag wspomniał o Konwencji Londyńskiej, która reguluje od strony prawnej wpływ człowieka na morza, w tym zrzucanie odpadów – także broni – do wody. – W ramach protokołu zakazuje się wyrzucania odpadów do morza poza konkretnymi, wyjątkowymi przypadkami, kiedy organy mogą wydać pozwolenie na takie składowanie, ale tylko po szczegółowej analizie. Żadna z konwencji nie mówi o tym, że można zrzucać do mórz niewybuchy i broń chemiczną w jakiejkolwiek formie – powiedział Haag. Potwierdził także, że oficjalne konwencje nie zajmują się kwestią środków bojowych, które już są na dnie mórz, dlatego od lat prowadzone są dyskusje o tym, jak ten problem zaadresować. W latach 90-tych Konwencja Helsińska uznała, że broń znajdująca się w morzu powinna tam pozostać, ale pojawiła się kwestia zarządzania miejscami zrzutu broni, by wiedzieli o nich wszyscy zainteresowani. Haag podkreślił potrzebę współpracy i regularnej wymiany informacji między wszystkimi zainteresowanymi stronami. – Trzeba będzie stworzyć globalne forum współpracy wychodzące poza regiony i poza Protokół Londyński – podsumował.
O doświadczeniach w kwestii wydobycia niewybuchów z
Morza Północnego opowiedział komandor Herman Lammers z Belgii, dyrektor
Centrum Eksperckiego NATO ds. Wojen Minowych. Lammers wskazał, że
istnieje różnica między usuwaniem niewybuchów i min, a usuwaniem innych
zanieczyszczeń. Opowiedział o tym, jak wygląda proces oczyszczania mórz z
min prowadzony przez jego organizację. Przekazał także, że marynarka
wojenna, bazując na doświadczeniach wojen światowych, ma swoje procedury
usuwania niewybuchów, które mogą różnić się od procedur innych
instytucji.
Ciekawym głosem i ważnym głosem była relacja z
poszukiwań niewybuchów zrzuconych w pobliżu Hawajów, jaką zdała dr Margo
Edwards, dyrektor Laboratorium Badań Stosowanych Uniwersytetu Hawajów,
która uczestniczyła w tym programie. Edwards opisała wykonane w jego
ramach badania dna morza oraz ich wyników. W pobliżu wyspy Oahu po II
wojnie światowej zrzucono pociski z gazem musztardowym. Zespół, którego
częścią była dr Edwards, starał się odnaleźć jak najwięcej z nich,
określić stopień ich korozji i wpływ na środowisko naturalne. Było to
możliwe dzięki zastosowaniu załogowych łodzi podwodnych, w późniejszym
czasie zamienionych na zdalnie sterowane ROV.
Kpt. prof.
Bartłomiej Pączek, dziekan Wydziału Dowodzenia i Operacji Morskich
Akademii Marynarki Wojennej zwrócił uwagę, że o niewybuchach trzeba
także informować rybaków i turystów. – Podczas badań okazało
się, że rybacy nie są świadomi istnienia dokumentów, takich jak
konwencja o broni chemicznej, różnego rodzaju protokoły i załączniki.
Zadają proste pytania: „mam bombę na pokładzie. Co mam zrobić?”. Ci,
którzy znajdują niewybuchy na przykład na brzegu morzą, po prostu
dzwonią na 992 – opowiadał.
Prof. Pączek mówił, że różne kraje i
różne organizacje mają rozbieżne procedury zarządzania kryzysem. Pośród
nich są diametralne różnice między innymi dotyczące tego, co stanie się
ze znalezionym pociskiem. Opowiedział także o opracowaniu Standardowych
Procedur Operacyjnych oraz podręcznika, a w kolejnych wersjach także
uproszczonej naklejki, za pomocą której rybacy, turyści czy inni
użytkownicy mórz będą mogli dowiedzieć się, jak postępować w przypadku
znalezienia lub kontaktu z niewybuchem. – Nasz podręcznik nie
był długi, ale wciąż był zbyt długi, żeby ktokolwiek go przeczytał.
Przygotowaliśmy zatem szereg ulotek z prostymi pytaniami: kiedy
znajdziesz to lub to, skontaktuj się z tą instytucją. Ulotka miała dwie
strony, ale rybacy wciąż prosili o jeszcze większe jej uproszczenie.
Ostateczny krok to nalepka, którą można było przylepić na statku, na
moście, w jakimkolwiek dostępnym miejscu. Na niej była informacja o tym,
z kim skontaktować się np. przez radio pokładowe i na jakiej
częstotliwości – opisywał dziekan AMW. Pączek zaproponował także
utworzenie grupy zadaniowej, która w pilnych przypadkach będzie mogła
zbadać stan korozji danego obiektu z bronią chemiczną i odpowiednio go
zaklasyfikować, np. jako odpad toksyczny, co ułatwi pozbywanie się tego
rodzaju substancji.
Kolejny panel dyskusyjny poświęcony był na
zreferowanie stanu zaawansowania podjętych działań i wezwanie do
dalszych aktywności w sprawie niewybuchów i pozostałości chemicznych w
Morzu Bałtyckim. Panel moderowała europosłanka Anna Fotyga. Rozpoczął
się on od wprowadzenia poczynionego przez ambasadora Vaidotasa Verbę,
szefa Misji Republiki Litewskiej przy organizacjach międzynarodowych w
Wiedniu. Verba zaczął od stwierdzenia, że zagrożenie płynące ze strony
niewybuchów i broni chemicznej zatopionej w morzach jest oczywiste, ale
nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę.
– W tym roku pojawiła się
rezolucja Parlamentu Europejskiego numer 25 67, nawołująca do zakazu
rozprzestrzeniania i pozbywania się niewybuchów i broni chemicznej.
Stworzono zachętę do kreowania planu pozbywania się tej broni. Wnioskuje
się o to, by Komisja Europejska stworzyła grupę ekspercką w państwach
członkowskich z danego regionu, a także innych interesariuszy, którzy
otrzymają mandat na przebadanie i wskazanie konkretnych miejsc
składowania broni chemicznej i niewybuchów oraz przedstawienie
odpowiednich, przyjaznych środowisku i życiu ludzkiemu rozwiązań
oczyszczania dna morskiego. Oczyszczenie dna Morza Bałtyckiego w 100%
jest niemożliwe, ale mimo wszystko musimy to robić – powiedział
ambasador Vaidotas Verba. Ambasador podkreślił także, że
międzynarodowe organizacje i agendy, jak również przedstawiciele
przemysłu powinni zapewnić techniczne, prawne i finansowe możliwości, by
poradzić sobie z tym problemem.
Iglika Yakova z DG Mare
działającej przy Komisji Europejskiej opowiedziała o podejściu KE do
niebieskiej gospodarki. Yakova opowiedziała o zorganizowanym w 2019 roku
kolokwium na temat niewybuchów, które de facto wprowadziło temat do
powszechnej świadomości. Zainaugurowane zostało wtedy badanie, mające na
celu stworzenia mapy istniejących składowisk broni i niewybuchów oraz
monitorowanie procesów ich usuwania prowadzonych przez państwa
członkowskie. Następnie zostaną one poddane ocenie, co pozwoli na
wytypowanie najlepszych praktyk i wprowadzenie najlepszych modeli w
życie. Badania zakończą się wraz z końcem roku. Powstała już wstępna
mapa składowisk w Morzu Bałtyckim. Yakova zapewniła, że wyniki badań
wkrótce przełożą się na konkretne działania.
Ambasador Grzegorz
M. Poznański, dyrektor generalny Sekretariatu Rady Państw Morza
Bałtyckiego, rozpoczął od przypomnienia głośnej historii z 1999 roku,
kiedy dzieci w Darłowie znalazły beczkę gazu musztardowego. –
Konferencja Parlamentarna Morza Bałtyckiego w ostatniej rezolucji tego
gremium w temacie broni składowanej w morzach wezwała do korzystania z
międzynarodowych doświadczeń w tej materii, aby przygotować wspólną i
kompleksową strategię usuwania takich odpadów z Morza Bałtyckiego –
przypomniał Poznański. – Trzeba też sprawić, aby basen Morza Bałtyckiego
stał się modelowym obszarem w zakresie usuwania odpadów militarnych z
dna.
Ambasador przypomniał także, że podjęta została kwestia
stworzenia specjalnego zespołu, który miałby zajmować się tym
zagadnieniem, a także wpływem, jaki obiekty z dna morskiego wywierają na
zdrowie ludzi. – Musimy zbierać wszystkie dostępne dane, musimy je
podsumowywać i przeprowadzać kompleksową analizę ryzyka – dodał
Poznański.
– Chciałbym przypomnieć, że wciąż jeszcze wiele trzeba zrobić – powiedziała prof. Paula Vanninen, dyrektor Fińskiego Instytutu Weryfikacji Konwencji o Zakazie Broni Chemicznej na Uniwersytecie Helsińskim. – Musimy jeszcze wiedzieć, co z tą bronią zrobić – dodała. Vanninen zwróciła uwagę, że do tej pory tematem zajmowali się głównie pasjonaci. Wskazała, że w dotychczasowe projekty pochłonęły około 13,5 miliona euro, które pochodziły z instytucji partnerskich.
Profesor
stwierdziła, że nie ma w tej chwili żadnych konkretnych narzędzi, które
można by wykorzystać w poszukiwaniach broni konwencjonalnej i
chemicznej na dnie morza. W następnej kolejności należy pobrać próbki,
m.in. ryb. Zespół Vanninen stworzył na ich podstawie mapy zanieczyszczeń
kilku obszarów Bałtyku, ale odnalazł także w próbkach inne chemikalia
pochodzące z broni, znacznie bardziej toksyczne niż te, opisane
wcześniej w literaturze. – Całe nasze badania opierają się na
hipotezach. Może być tak, że chemikalia są poddawane procesom
biologicznym i przekształcają się w inne związki. 14% przeanalizowanych
próbek mięśni zwierząt wodnych zawierało zanieczyszczone cząsteczki –
podała Vanninen.
W panelu uczestniczył także prof. Jacek Bełdowski z Instytutu Oceanologii PAN, który od lat zajmuje się zagadnieniem broni zatopionej w Bałtyku i jest jednym z kluczowych ekspertów i doradców w tym temacie. – Działania związane z badaniem i oczyszczaniem morskich składowisk broni było rozdrobnione. Mamy przykłady działań z całego świata, ale nie ma zintegrowanego podejścia jeśli chodzi o rozwiązanie tego problemu. Jedyna komunikacja pomiędzy naukowcami a decydentami w kontekście globalnym, to konferencje, to tu, to tam – powiedział Bełdowski. – Nigdy nie wzywano do utworzenia paneuropejskiego programu – dodał.
Bełdowski wspomniał, że istnieje technologia, która mogłaby rozwiązać problem, ale niekoniecznie jest gotowa. Każdy z jej elementów powinien bowiem być najpierw przetestowany w środowisku, w którym będzie wykorzystywana.
Profesor Bełdowski odniósł się także do poznanych składowisk broni w Bałtyku. Największe z nich znajdują się w głębiach Gotlandzkiej i Bornholmskiej, ale istnieje także składowisko w Głębi Gdańskiej. – Wcześniej były tylko pogłoski i historie przekazywane między marynarzami i naukowcami. Ale kiedy wybraliśmy się na miejsce i zbadaliśmy próbki osadów, to zobaczyliśmy, że pojawiają się tam środki chemiczne typowe dla środków bojowych – opowiedział.
Naukowiec mówił także o urządzeniach niezbędnych w badaniu broni – od sonarów dźwiękowych, których użycie jest niezbędne ze względu na duże głębokości i jakość wody, które obniżają widoczność do około 20 centymetrów, do zdalnie sterowanych robotów podwodnych. – Bomby lotnicze będą korodowały do 2030 roku, a łuski z broni artyleryjskiej do 2100 – poinformował prof. Bełdowski. Poinformował także, że spośród około 20 tys. ryb z okolic składowisk, jakie przebadano w ramach nadzorowanego przez niego projektu, u 13 do 20% wykazano zatrucie arszenikiem. – Moim osobistym zdaniem nie ma potrzeby wydobywania wszystkiego z głębin morskich i oceanicznych. Ale prawdopodobnie tylko ułamek tej amunicji jest na tyle niebezpieczny, że trzeba ją wydobywać ją teraz. Czasami można poczekać dekadę, czasami nie trzeba nic robić, bo morze się tym samo zajmie. Ale nie wszystko może czekać. Trzeba podejmować decyzje – zakończył prof. Jacek Bełdowski.
Ostatni, trzeci panel konferencji,
poświęcony był technologiom, które mogą zapewnić opłacalne ekonomicznie
rozwiązania. Moderatorem tej części był europoseł Kosma Złotowski.
Rozmowę rozpoczął Claus Böttcher z Ministerstwa Transformacji
Energetycznej, Rolnictwa, Środowiska, Przyrody i Cyfryzacji
Szlezwiku-Holsztynu, koordynator Centrum Wiedzy „Amunicja w morzu”. –
Nie ma nic, co musielibyśmy wymyślić. Te technologie już istnieją –
zaczął Böttcher. – Mamy pewne rozwiązania, koncepcje i prototypy
pozwalające nam zajmować się obiektami niebezpiecznymi pod wodą czy
utylizować chemikalia znajdującej się w broni na dnach mórz – dodał.
Böttcher
zaprezentował kilka z tych technologii, między innymi kurtynę
powietrzną, która ma łagodzić podwodne eksplozje, wielozadaniowe zdalnie
sterowane roboty podwodne, a także specjalne urządzenia mogące pomóc w
podnoszeniu obiektów z dna. Opowiedział także, że istnieją już prototypy
specjalnych łazików podwodnych, które już są testowane i wydobyły miny z
dna morskiego na powierzchnię.
Charles Diggs, dyrektor generalny
amerykańskiego Dynasafe potwierdził, że technologia jest gotowa.
Wspomniał, że sama firma Dynasafe ma ponad 30 lat doświadczenia w
likwidacji broni konwencjonalnej i chemicznej. – Patrzyliśmy na
możliwości offshore i onshore. Na morzu margines bezpieczeństwa jest
wyższy. Działanie w odległych miejscach jest bezpieczniejsze i nie jest
niczym nowym – powiedział, odnosząc się do amunicji na dnie Morza
Bałtyckiego. Podkreślił, że najważniejsze przed przystąpieniem do
działania są badania, które określą, jakie zasoby są potrzebne. Diggs
zaproponował kilka koncepcji i pokazał m.in. koncept płaskodennego
statku do wydobywania i likwidacji broni z dna morskiego, zaproponowany
przez Remontową Shipbuilding. Opisał także krok po kroku cały proces,
który zaczyna się od zlokalizowania broni na morzu i zbadania jej. W
następnej kolejności powinno się ją wydobyć, poddać inspekcji i
przechować w odpowiednich warunkach aż do czasu, kiedy rozpoczną się
prace nad jej zniszczeniem, możliwe, że już na lądzie. W tym celu w
pierwszej kolejności zostanie ona ponownie poddana inspekcji i rozłożona
na odpowiednie elementy, a na końcu zniszczona w sposób narzucony przez
typ broni. Ostatnim etapem jest utylizacja odpadów. Niemal na każdym
etapie Diggs powtarzał, że technologia jest gotowa – czasami wystarczy
jedynie zrobić research w innych branżach, np. wydobywczych, by
sprawdzić, jakie urządzenia będą najbardziej odpowiednie.
Kolejnym
prelegentem był Łukasz Porzuczek, prezes zarządu Grupy GeoFusion.
Porzuczek zaczął od tego, że zarówno broń chemiczna, jak i
konwencjonalna są równie dużym zagrożeniem. – Broń chemiczna wywołuje
może bardziej spektakularne efekty w kontakcie z nią, natomiast dla
środowiska broń konwencjonalna jest równie zabójcza – powiedział.
Nadmienił, że GeoFusion skupiła się na broni chemicznej i że w Bałtyku
amunicję można znaleźć nie tylko w miejscach zrzutu broni, ale w postaci
rozproszonej na dużym terenie. – Obszary przyszłych farm wiatrowych są w
tym momencie pokryte w całości rozproszoną bronią chemiczną –
poinformował Porzuczek.
Prezes GeoFusion również potwierdził, że pod
względem technologii nie powinno być problemu z likwidacją zrzutowisk.
Problemem mogło być podejście inwestorów budujących farmy wiatrowe,
ponieważ niektórzy z nich w analizie ryzyka nie uwzględnili kwestii
broni chemicznej na dnie morza. – Jako firma wykonujemy komplet badań,
których celem jest rozpoznanie obszaru inwestycji, zlokalizowanie
obiektów niebezpiecznych i ich podjęcie. Natomiast innowacyjność polega
na tym, że zorganizowaliśmy własny system podejmowania i utylizacji
broni chemicznej – poinformował Łukasz Porzuczek. Firma GeoFusion
opracowała robota, który jest w stanie zbliżyć się do miejsca pobrania
próbki bez wzbudzania chmury zanieczyszczeń przez pędniki, jak również
zasobniki do przechowywania broni chemicznej. Prezes Porzuczek
nadmienił, że z różnych względów technicznych nie każdą broń chemiczną
uda się wykryć. Dlatego jednostka, na której zainstalowany jest cały
system likwidacji broni, ma dyżurować podczas całego procesu
inwestycyjnego budowy farmy wiatrowej. – Jednostka ma dyżurować 24
godziny na dobę 7 dni w tygodniu i w razie kontaktu z bronią chemiczną
przypłynąć, podjąć się dekontaminacji i zutylizowania – powiedział.
System jest zamieszczony w kontenerach o wymiarach standardowych
kontenerów morskich, więc może być zainstalowany na każdym statku
posiadającym odpowiednią przestrzeń.
Ostatnią panelistką była Anna Lutek, dyrektor ds. PR i komunikacji w Grupie Enea. Lutek opowiedziała o kampanii edukacyjnej dotyczącej amunicji na dnie Bałtyku, jaką Enea planuje zorganizować. – Chcemy monitorować wyniki badań. Myślę, że będą naprawdę tony informacji, które będziemy mogli przekazać opinii publicznej – powiedziała przedstawicielka Enei.
Energetyka, OZE
Gospodarka odpadami, Recykling
Ekologia, Ochrona środowiska
E-transport, E-logistyka, E-mobilność
EkoDom, EkoBudownictwo
EkoRolnictwo, BioŻywność
Prawo, Administracja, Konsulting
Biolodzy UŁ badają, czy rośliny pomogą pozbyć się wiecznych chemikaliów
Rekordowo niski poziom wody w Wiśle
Wisła bliska rekordu najniższego stanu wody w historii
Lubelskie: ok. 13 tys. wniosków o blisko miliard zł dotacji z programu "Czyste powietrze”
Pekin i Waszyngton zorganizują szczyt w sprawie gazów cieplarnianych
Wystartowało wyzwanie Healthy Cities. Każdy uczestnik to jedno posadzone drzewo
Ropa brent | $ | baryłka | ||
Cyna | $ | tona | ||
Cynk | $ | tona | ||
Aluminium | $ | tona | ||
Pallad | $ | uncja | ||
Platyna | $ | uncja | ||
Srebro | $ | uncja | ||
Złoto | $ | uncja |