Ostatnio tocząca się dyskusja na temat farm wiatrowych koncentruje
się głównie na kwestiach tzw. local content, bezpieczeństwa
infrastruktury krytycznej czy lokalizacji portów instalacyjnych i
serwisowych. Ja jednak skupię się na tematyce, o której mówi się
znacznie mniej, a która będzie miała także poważny wpływ na decyzje
biznesowe podmiotów zaangażowanych w budowę i serwis farm wiatrowych –
szczególnie tych zajmujących się finansowaniem tego przedsięwzięcia.
Mało
kto zdaje sobie sprawę, że budowa farm wiatrowych będzie się odbywała
poza polskim terytorium i w konsekwencji, z jakimi wyzwaniami natury
prawnej będzie się to wiązać. Zgodnie z polskim prawem, farmy wiatrowe
nie mogą być budowane na polskim morzu terytorialnym, tylko w wyłącznej
polskiej strefie ekonomicznej.
Polska wyłączna strefa
ekonomiczna (pokrywająca się częściowo ze strefą przyległą) przylega do
polskich wód terytorialnych. Obejmuje obszar wodny, dno morza i
znajdujące się pod nim wnętrze ziemi. Nie stanowi ona jednak polskiego
terytorium i znajduje się na wodach międzynarodowych. To oznacza, że
polska jurysdykcja na terenie wyłącznej strefy ekonomicznej jest mocno
ograniczona. Nie mniej to Polska ma w swojej wyłącznej strefie
ekonomicznej wyłączne prawo m.in. na wydawanie zezwoleń na posadowienie
farm wiatrowych, budowę sztucznych wysp oraz podobnych konstrukcji.
Obowiązuje tam także polskie prawo ochrony środowiska, a wzniesiona
infrastruktura, w tym wchodzące w skład farm wiatrowych urządzenia
offshore, podlegają krajowym przepisom.
Na morzu, wokół takich
konstrukcji i sztucznych wysp, Polska może ustanawiać strefy
bezpieczeństwa, gdzie obowiązują ograniczenia w poruszaniu się.
Instalacje te nie mogą jednak posiadać morza terytorialnego, gdyż
sprzeciwiałoby się to zakazowi zawłaszczania morza otwartego. Strefa
bezpieczeństwa nie stanowi więc polskiego terytorium, zwłaszcza że
tworzy się ją zarządzeniem Dyrektora Urzędu Morskiego, czyli aktem dość
niskiej rangi.
Jeżeli chodzi o instalacje offshore, posadowione
na pełnym morzu, polska ustawa o obszarach morskich RP i administracji
morskiej kwestię budowy sztucznych wysp i innych konstrukcji reguluje
jedynie z punktu widzenia prawa administracyjnego. Brak jest tam ujęcia
cywilistycznego. Rodzi to wiele niejasności, co szczególnie jaskrawo
widać choćby na przykładzie instalacji trwale związanych z dnem. Póki
co, prawo nie odpowiada na pytanie, czy fragment dna (znajdującego się
poza polskim terytorium), z którym zostanie połączona na stałe dana
konstrukcja, może być uznana za grunt, a z kolei sama konstrukcja za
część składową tego gruntu i nieruchomość, czy dla tej działki gruntu
będzie można założyć księgę wieczystą i wpisać tam hipotekę dla
zabezpieczenia ewentualnego kredytu bankowego. Być może czas rozszerzyć
zakres hipoteki morskiej także i na takie obiekty?
Trochę
prościej zdaje się wyglądać sprawa pływających (w praktyce
zakotwiczonych na stałe) urządzeń offshore. Teoretycznie nie powinno być
problemem zarejestrować takie urządzenie jako statek morski, co otwiera
możliwość obciążenia go tradycyjną hipoteką morską. Brak jednak de
facto praktycznych doświadczeń w tym zakresie, zwłaszcza w kwestii
interpretacji obecnych przepisów kodeksu morskiego i ustawy o
bezpieczeństwie morskim, dotyczących definicji statku morskiego, które
statusu takich urządzeń wprost nie regulują.
Wspomnieć należy
także o braku polskiej jurysdykcji karnej, jak i cywilnej w wyłącznej
strefie ekonomicznej. Co do zasady, statek na pełnym morzu podlega prawu
swojej bandery. Dlatego wszelkie incydenty na jego pokładzie i z jego
udziałem będą oceniane przez organy kraju bandery w oparciu o jego
prawo. Cały szereg możliwych komplikacji na tym tle jest już nawet dziś
nietrudny do wyobrażenia, zwłaszcza że zapotrzebowanie na jednostki
pomocnicze będzie wysokie.
Pewnym rozwiązaniem tego problemu
mogłoby być podniesienie na statkach obsługujących budowę farm
wiatrowych polskich bander. Mając określoną przynależność państwową,
podlegają wtedy polskiej jurysdykcji. Oczywistością jest, iż
wprowadzenie takiego wymogu w drodze ustawy byłoby jednak przysłowiowym
„wylaniem dziecka z kąpielą” choćby ze względu, że części tonażu pod
polską banderę po prostu przerejestrować się nie da. Mowa tu choćby o
wyspecjalizowanych statkach do budowy fundamentów pod wiatraki, które
pewnie trzeba będzie wyczarterować.
Należy też pamiętać, że
polska bandera pociąga za sobą znaczny wzrost kosztów pracy załogi (ZUS,
podatki itp.), ale z drugiej strony koszty te w zestawieniu z
finansowaniem całego przedsięwzięcia budowy farm wiatrowych nie muszą
wcale być znaczące, a kwestia bezpieczeństwa prawnego przedsięwzięcia
może okazać się znacznie bardziej priorytetowa.
Powyższe, ledwie
tu zasygnalizowane kwestie mogą już niedługo okazać się bardzo istotne z
punktu widzenia banków i innych instytucji, które będą finansowały
projekty offshore. Szczególnie jeśli chodzi o prawne zabezpieczenie ich
należności, a także ubezpieczycieli, podmiotów zarządzających ryzykiem,
jak i po prostu firm uczestniczących w budowie oraz dostarczaniu
materiałów i sprzętu.
Opisany wyżej stan prawny rodzi wiele
pytań z dziedziny prawa prywatnego, zarówno w kwestii statusu prawnego
urządzeń offshore o znacznej wartości, jak i odpowiedzialności za
zdarzenia na pełnym morzu z udziałem jednostek zaangażowanych w budowę i
serwis farm wiatrowych. Ustawowe rozwiązanie tego typu skomplikowanych
zagadnień z dziedziny prawa prywatnego jest nie mniej ważne niż kwestie
publicznoprawne, inaczej bowiem może okazać się, że wielomilionowe
kontrakty z dużym zaangażowaniem państwowych środków będą realizowane w
warunkach jednej wielkiej luki prawnej.
Z tego wszystkiego
powinni sobie zdawać sprawę także wszyscy rzecznicy local content,
walczący o jak największy udział polskich podmiotów w budowie i
utrzymaniu farm wiatrowych. W przypadku braku rozwiązań ustawowych,
rynek pewnie sobie poradzi z istniejącymi lukami prawnymi, stosując
rozwiązania kontraktowe. Mogą one jednak nie uwzględniać ani polskiego
prawa, ani polskich interesów. Dużym graczom może być bowiem bardziej
dogodnie wpisać w kontrakt np. zapis na arbitraż w Londynie, poddać
umowę prawu angielskiemu, zarejestrować pływające konstrukcje w innych
krajach niż funkcjonować w niepewnej, polskiej rzeczywistości prawnej.
Bartosz Biechowski
Radca prawny
Maritime and Commercial Law Office, Gdynia
Energetyka, OZE
Gospodarka odpadami, Recykling
Ekologia, Ochrona środowiska
E-transport, E-logistyka, E-mobilność
EkoDom, EkoBudownictwo
EkoRolnictwo, BioŻywność
Prawo, Administracja, Konsulting
PESA straci wielomiliardową umowę w Rumunii? Sąd zablokował kontrakt
Hitachi nagrodzona pieczęcią Terra Carta 2023 Inicjatywy na rzecz Zrównoważonych Rynków
Linia bezpośrednie w świetle dyrektywy 2019/944 i polskiego prawa energetycznego
Ministrowie energii państw G20 nie osiągnęli porozumienia w sprawie redukcji zużycia paliw kopalnych
Ekstremalna pogoda powoduje coraz większe straty majątkowe [WIDEO]
Rząd zapowiada kontynuację programu odkwaszania gleb
Ropa brent | 83,76 $ | baryłka | 1,33% | 11:11 |
Cyna | 23110,00 $ | tona | 0,64% | 29 lis |
Cynk | 2507,00 $ | tona | -0,87% | 29 lis |
Aluminium | 2177,00 $ | tona | 0,60% | 29 lis |
Pallad | 1021,53 $ | uncja | -1,54% | 11:10 |
Platyna | 936,30 $ | uncja | -0,31% | 11:11 |
Srebro | 25,06 $ | uncja | 0,08% | 11:11 |
Złoto | 2038,40 $ | uncja | -0,33% | 11:11 |